22 lipiec
Spokojna niedziele spędzana z rodzicami i Syriuszem była jak dla mnie nazbyt intymna. Może i mama oraz ojciec nie wiedzieli o niczym, ale Syriusz był przecież moim chłopakiem, więc ich beztroski tom w czasie rozmowy z nim, lub zwykłe uprzejmości dla mnie nabierały specyficznego znaczenia. Black wydawał się specjalnie łasić do moich rodziców by wywrzeć jak najlepsze wrażenie i zdobyć ich zaufanie, przyjaźń i zapewne późniejsze błogosławieństwo w naszym związku. Zbyt dobrze go znałem, bym miał jeszcze w to wątpić. Jakoś wydawał mi się pasować do mamy i taty. Rozmawiał z nimi zupełnie swobodnie, nie krępował się chodzić po domu, nawet z samego rana, rozczochrany, zaspany i w samej piżamie. Czułem się jakbym naprawdę miał za sobą wszystko, co złe, a teraz spokojnie przyjechał w odwiedziny do rodziców wraz z ich drugim, bądź, co bądź, synem. To było naprawdę wyjątkowe uczucie i chciałem czerpać z niego jak najwięcej przyjemności.Zebrałem talerze i włożyłem do zlewu. Ojciec zajął się przygotowaniami do zajęć w poniedziałek, zaś mama miała czas by pobyć trochę z kruczowłosym. Nie ufałem do końca jej niby to niewinnemu spojrzeniu, kiedy prosiła bym posprzątał po posiłku. Poprosiła Syriusza do salonu i wtedy urwał się mój kontakt z Blackiem i świadomość tego, co się dzieje. Liczyłem na to, że rozmawiają o szkole, domu kruczowłosego i jego rodzicach. Zaciekawiona kobieta już kilka razy starała się dowiedzieć czegoś ciekawego, jednak Syri umiejętnie zatajał niemiłe szczegóły, ale rozwijał te wiążące się z majątkiem, lub ogólnym rozleniwieniem. Chętnie opowiadał także o pracy rodziców, chociaż nie o nich samych.
Wytarłem dłonie w ręcznik i zajrzałem zaciekawiony do pokoju. Black siedział na jednym z foteli z jakimś świstkiem w ręku, mama oglądała jakiś inny, zaś na stole leżało drewniane pudełko, które zaczynałem kojarzyć. Coś we mnie drgnęło i sprawiło, że się zaniepokoiłem. Nagle, niespodziewanie i z ogromną siłą uderzyła we mnie cała prawda o nieszczęsnej szkatułce. Mama trzymała w niej zdjęcia, co gorsza, moje. Krzyknąłem sprawiając, że zwrócili na mnie swoją uwagę i szybko podbiegłem do Syriusza.
- Jaki ty byłeś słodki, jako dziecko! – zakwilił, zupełnie jak wielokrotnie matka, gdy wracała pamięcią do tamtych chwil. Wyrwałem mu fotografię z dłoni i wpakowałem siłą do pudełka.
- Tutaj byliśmy na plaży – mama podsuwała chłopakowi pod nos jedno z bardziej żenujących, moim zdaniem zdjęć. Uklęknąłem szybko na sofie, kiedy Black pochylał się by spojrzeć. Swoja piersią i całym ciałem zasłoniłem mu wszystko rozkładając ręce.
- Nie wolno! – syknąłem czerwony na twarzy. Jak dotąd nie byłem tak blisko kruczowłosego przy żadnym z rodziców, ale teraz było to jedyne wyjście. Nie chciałem by oglądał mnie na zdjęciach z dzieciństwa. I tak dorwał już kiedyś to, na którym wyglądałem jak nabzdyczony paniczyk. Niestety jak to zwykle z Syriuszem bywało nie miał zamiaru sobie odpuścić. Złapał mnie za jedną rękę i siłą mi ją opuścił. Podobnie postąpił z drugą i przytrzymał.
- Nie przeszkadzaj, kiedy dorośli rozmawiają – wyszczerzył się i pociągnął mnie w dół. Padłem na jego kolana i sofę. Mój brzuch przywarł do jego ud, a jedna z jego dłoni trzymała mnie za nadgarstki.
- Hej! – zacząłem się wiercić i wyrywać, ale jakimś cudem Black radził sobie całkiem dobrze. Zaśmiał się i wiedziałem, że właśnie przygląda się dokładnie fotografii.
- Nie, nie, nie! Nie wolno! – zacząłem przebierać nogami byleby więcej nie patrzył. Dostałem klapsa i poznałem w nim dłoń matki.
- Uspokój się i nie zachowuj jak dzidziuś. Przecież wyglądasz tu ślicznie z tym pączusiem zamiast buzi i odstającym brzuszkiem. – wściekły zapiszczałem przez zaciśnięte usta. Wcale nie wyglądałem tam słodko, a żałośnie i niesamowicie żenująco. Nie miałem koszulki i biegałem piasku w samych majtkach. Mało to były trochę duże i wisiały mi na pupie. Nie lubiłem tego zdjęcia równie mocno jak tego gdzie rajtuzy opadały mi do kolan i ciągnęły się za mną, gdyż były trochę za duże. Ślizgałem się na nich po mieszkaniu, a ojciec robił zdjęcia.
- O, a tutaj niemal wywracał się na każdym kroku. Wyglądał rozkosznie w tych zielonych rajtuzkach!
- Mamo! Przestań, to jest okropne! Potargaj je! Proszę, zanim je zobaczy! – znowu się wyrywałem, ale Syriusz zapiszczał cicho.
- Wyglądał jakby miał korzonki. I ten żółty sweterek. Nie myślałem, że mógł być tak słodki! – mojej mamie chyba się spodobało, bo od razu podjęła rozmowę właśnie na temat mojej słodyczy.
- Kiedy go urodziłam wyglądał jak maleńki aniołek o maluteńkich, pulchnych nóżkach...
- Będę grzeczny – mruknąłem by tylko jej przerwać. Jeśli zaczęła by opowiadać o tym, jak nie pozbierany byłem dawniej spaliłbym się ze wstydu. Syriusz puścił mnie z westchnieniem zadowolenia, od razu porwał kilka zdjęć i zaczął się im przyglądać. Usiadłem normalnie obok niego i patrzyłem przez ramię by w razie, czego znowu jakieś zabrać i zacząć przeszkadzać.
Mama chyba dostrzegła moje niezadowolenie, bo zaczęła chować zdjęcia do pudełeczka.
- I tak mu wszystko pokażę, kiedy będzie u babci – posłała mi wymowne spojrzenie, które sprawiło, że spuściłem wzrok. Podczas tego ‘wyjazdu do dziadków’ nie mogłem stawiać żadnych warunków. Moja przypadłość sprawiała, że nawet rodzice zmuszeni byli okłamywać Syriusza, a to sprawiało, że moje wyrzuty sumienia były jeszcze większe. Dawali mi poprzez to kilka spokojnych dni na przemianę i dojście do siebie po niej, jak i dzień samotności na użalanie się nad sobą i bólami. Byłem tak szczęśliwy z powodu obecności Syriusza, iż niemal całkiem zapomniałem o swoim mało przyjemnym problemie. Teraz nie musiałem się przynajmniej obawiać, że zacznie węszyć, gdy nagle zniknę w nocy. W szkole znalezienie wymówki było dużo łatwiejsze, jednak teraz miałem do pomocy matkę. Kobieta wstała zabierając ze sobą szkatułkę.
- Idę zająć się ogrodem, a ty możesz błagać Syriusza by nie zdradził twoich wstydliwych sekretów reszcie kolegów. – mrugnęła do mnie ubawiona miną, jaką chciałem ją skarcić i odstraszyć. Siedząc w ciszy obok Blacka odczekałem aż zniknie, a później wyjdzie zamykając za sobą drzwi. Ledwie dosłyszałem ciche skrzypnięcie i cichy klik zamka, kiedy Black rzucił się na mnie. Powalił na sofę i uśmiechnął się drapieżnie.
- Ubłagasz mnie bym nie powiedział, jakie słodkie zdjęcia widziałem? – dopraszał się wyraźnie tego chcąc. Znałem nawet cenę, jaką miałbym za to zapłacić, jednak także i zdawałem sobie sprawę z tego, iż Syriusz nie powie ani słowa nikomu. Zbyt mocno zależało mu na zatrzymaniu takich rzeczy tylko dla siebie. Z resztą na pewno byłby zazdrosny, gdyby ktoś dowiedział się o niektórych moich zdjęciach. Wyczułem to, kiedy z niezadowolonym pomrukiem zaczął mówić o najgorszej fotografii, a która jemu przypadła do gustu jak żadna inna.
- Miałeś wtedy taki rozkoszny brzuszek – podwinął mi koszulkę i pocałował pępek – Teraz jest taki płaski i niemal wklęsły, a wtedy tak słodko odstawał i wyglądał na mała baryłka z miodem. – żachnąłem się, ale on nie przestawał się uśmiechać i bez przerwy stał nade mną na czworakach. – Nie mogę uwierzyć, że miałeś wtedy tak pucatą buzię. Jakbyś nadymał policzki! – urażony przewróciłem się na brzuch i nakryłem głowę ozdobną poduszką. Black na pewno także przypominał kluskę, kiedy był dzieckiem. Słodki pączek z rączkami i nóżkami. Nie wierzyłem, że urodził się pozbawiony niemowlęcych krągłości. Tylko, że to nie on był na zdjęciach, które moja mama tak uwielbiała, ale niestety ja. Bąknąłem coś sam do siebie, ale spod poduchy wydawać się mogło, że po prostu bełkocę tylko po to by się wyżyć. Kruczowłosy zabrał ze mnie poduszkę, której nawet specjalnie nie trzymałem. Odgarnął moje włosy na jedną stronę i zaczął całować po uchu. Udawałem, że jest mi to całkowicie obojętne, chociaż bynajmniej nie było. W końcu chyba dał za wygraną i postanowił zrewanżować się za ujawnianie mało przyjemnych faktów z niemowlęcego życia.
- Pokażę ci w szkole kilka moich zdjęć z dzieciństwa, tylko teraz daj mi dzióbka. Czuję się wygłodzony jakbym ostatnio widział cię miesiąc temu. Poczęstuj mnie tym słodkim afrodyzjakiem – zaczął mnie łaskotać, a kiedy nie byłem w stanie się powstrzymać podskoczyłem odwracając się i osłaniając rękoma by nie dręczył mnie. Rzucałem się niezgrabnie, jednak on dostał to, czego oczekiwał. Przestał i pocałował mnie. Lekko i krótko, ponieważ zaraz potem usłyszałem kroki na schodach, gdy taka wracał do domu ze sklepu.