wtorek, 27 stycznia 2015

Kartka z pamiętnika (New Year 2k14/2k15) - Ryo Nakamura

Co mi było, co mi jest, co dalej z blogiem:
Pamiętacie pytania o zakończenie bloga? Odpowiadałam, że przestanę pisać, kiedy coś mi się stanie. Cóż... Ciężko mi określić czy brakowało mało, czy jeszcze sporo, ale ogólnie sprawa wygląda następująco. Miałam zator płuc, który był spowodowany zakrzepicą w prawej nodze. Zakrzepy się urwały, zmierzały do serca, ale zatrzymały się w płucach. Mówiąc prościej, mogło mi się umrzeć, ale mój jeszcze młody i silniejszy niż sądziłam organizm całkiem szybko wrócił do jako takiej sprawności. Na chwilę obecną nie jestem całkiem zdrowa i przez wiele miesięcy/lat/do końca życia (czas pokarze, jako że mam też inne problemy zdrowotne ==) nie będę już taka jaka byłam wcześniej. Bloga planuję pisać nadal i kolejny raz chciałabym Was uczulić na fakt, że jeśli kiedyś notki przestaną się pojawiać to znak, że coś się stało.


A teraz notka pisana jeszcze przed incydentem z zatorem, a więc sporo poczekała na publikację ^^"

Wigilia Nowego Roku, koniec i początek, smutek i radość, dzieciństwo i dorosłość. Najwspanialsza uroczystość, najważniejsze chwile. Nie potrafiłem wyobrazić sobie innej okazji, która mogłaby łączyć ludzi i dawać im nadzieję na lepsze dni. Wprawdzie wielu moich znajomych ze szkoły świętowało Boże Narodzenie z równym entuzjazmem, co w mojej rodzinie obchodziło się Nowy Rok, ale kogo to obchodziło, kiedy te święta spędzałem w domu z rodziną i zaproszonym na obchody Nowego Roku Tenshim? Biedni rodzice nadal sądzili, że jest tylko moim kolegą, a ja wcale ich nie wyprowadzałem z błędu. Oficjalnie był sprzedawcą w Hogsmeade i tak się poznaliśmy. Więcej wiedzieć nie musieli. Tym bardziej, że od razu wyszłoby na jaw, że jeśli uczeń i nauczyciel są ze sobą blisko, to znak, że łączy ich coś więcej. Tego moi rodzice wiedzieć nie musieli. Zresztą, im mniej wiedzieli o mnie i moim życiu, tym większą miałem swobodę.
- Tenshi, wyglądasz, jak śmierć! - skrytykowałem nauczyciela, który siedział sztywno w moim pokoju. Przecież to nie był pierwszy raz, kiedy mnie odwiedził, więc skąd nagle to przejęcie? - Planujesz mi się oświadczyć i prosić moich rodziców o moją rękę? - zapytałem prosto z mostu.
- Co?! - aż podskoczył – W życiu! - przynajmniej oprzytomniał.
- No właśnie. Więc po co tak się spinasz, co? To tylko Nowy Rok i szalona zabawa wśród przeróżnych ludzi, którzy mieszkają w mieście i może w okolicznych mniejszych miejscowościach i wsiach. Dużo zabawy, muzyki, mało powagi. Wrócimy do domu przed północą, zjemy toshikoshi-soba (rodzaj makaronu) i wybierzemy się do najbliższej świątyni...
- Święta powinno spędzać się z rodziną, a nie z obcymi.
- A ty nie masz rodziny i obcy już nie jesteś, więc się rozluźnij, dobra? - westchnąłem kręcąc głową. Gorzej niż z dzieckiem, bo dziecko ma wszystko w nosie. - Moja rodzina i tak będzie się wybierać do świątyni, więc twoja obecność to żaden problem. Makaronu dla ciebie wystarczy, a i miejsce do spania jest. Niech ci się tylko coś dobrego przyśni w nocy, a moja matka będzie szaleć z zachwytu. Przez niemal cały rok moja rodzina to zwykli Angole o azjatyckich korzeniach, ale kiedy chodzi o Nowy Rok, wtedy są bardzo japońscy. Chyba, że ty spędzasz jakoś inaczej Nowy Rok i wolałbyś jednak po swojemu i całkiem tradycyjnie.
- Nie, nie! - speszył się jakbym sądził, że chce nas obrazić. - Sam siedzę na tyłku i nie robię nic! - chyba nawet się zarumienił.
- Więc o co chodzi? - chciałem go jeszcze pomęczyć. W końcu zachowywał się tak niewinnie, że aż dziwnie.
- Po prostu to takie oficjalne. - westchnął w końcu. - Jakbym był członkiem rodziny, rozumiesz? Jak te oświadczyny, o których mówiłeś.
- Tylko, że oni o tym nie wiedzą i niech tak zostanie. - zmarszczyłem brwi. - A teraz chodź. Ubierz się ciepło i idziemy pokiwać się w takt muzyki.
Wyciągnąłem go z pokoju, a później z domu. Moi rodzice mieli pojawić się gdzieś w pobliżu koncertu noworocznego trochę później, kiedy mama będzie gotowa. Niech się zbiera jak najdłużej, jakoś nie przeszkadzał mi fakt, że miałem wolną rękę i Tenshiego u boku. Mogłem się o niego ocierać ramieniem w tłumie innych ludzi, kilka razy nawet zacisnąłem dłoń na jego zgrabnym tyłku. Zadbałem by nikt inny go nie dotykał, aby żadne dziewczyny się nie zbliżały, co i tak nie wyszło mi do końca. Od nich nie sposób się odgonić, a mój facet był o niebo atrakcyjniejszy pode mnie, więc przyciągał spojrzenia samotnych kobiet jak miód muchy.
Spodziewałem się, że w ciągu najbliższej godziny będziemy mieli już jakieś damskie towarzystwo, które będzie stanowiło wymówkę przed moimi staruszkami, ale nie sprawi mi przyjemności, więc ostrzegłem Tenshiego przed przesadną wylewnością. Miał kłamać! Czeka na dziewczynę, która przyjdzie z koleżankami, więc dziewczyny mogą się przyłączyć, ale niech nie robią sobie nadziei, bo on jest zajęty. Ja byłem wolny, ale miałem już kogoś na oku. Taki był plan. Kulawy, beznadziejny, ale zawsze to lepszy niż żaden. Zresztą, wiedziałem, że nie tylko ja jestem zazdrosny o Tenshiego, ale i on o mnie, więc nie pozwoli żeby ktoś się do mnie dostawiał.
- Zaczyna się. - westchnąłem, kiedy jakieś dwie dziewczyny uśmiechnęły się w naszą stronę. Już zwietrzyły zwierzynę i planowały zaatakować. - Pamiętaj, że jeśli pozwolisz im na coś, co mi się nie spodoba to będę mściwy.
- Miałem nieporadnego, słodkiego chłopaka, który się alienował, a teraz zamienił mi się w tyrana. - mruknął Tenshi i uśmiechnął się do podchodzących dziewczyn. Odpowiedział na ich powitanie i już uważałem, że tego za wiele.
Sam jednak też odpowiadałem na zaczepki, bo przecież nie byłem najbrzydszym chłopakiem. Wręcz przeciwnie, byłem przystojny, ale nie idealny. Tenshi był przystojniejszy, ponieważ był także starszy. Ten jego długi warkocz, smutne spojrzenie, drobna sylwetka... Sam chętnie bym go zdominował!
Miałem szczęście! I to wielkie szczęście, ponieważ mój chłopak nie potrafił zupełnie tańczyć. Wykorzystałem to zostawiając go tam gdzie stał, a sam odszedłem niedaleko żeby trochę pokicać z dziewczynami. Wiedziałem doskonale, że w ten sposób Namida będzie zielony z zazdrości, a ja chciałem tego bardzo. Zależało mi na jego pełnej uwadze, ponieważ w ten sposób mogłem potwierdzić swoje miejsce u jego boku. Chyba każdy ma wątpliwości, kiedy chodzi z atrakcyjnym i starszym od siebie partnerem.
- Masz ochotę na coś do picia? - zapytałem podchodząc do niego, kiedy poszalałem już wystarczająco by się zapocić. Czułem na sobie niezadowolone spojrzenie Tenshiego.
- Tobie nie wolno pić, przypominam ci, Ryo! - skarcił mnie – Więc wątpię żebyś chciał tutaj ciepłej herbatki. Nie mówiąc już o tym, że się z ciebie leje! - okręcił mnie tyłem do siebie i zdjął rękawiczkę ładując dłoń pod moją kurtkę i sweter. - Całe plecy mokre. - stwierdził niezadowolony, jak rodzic. - Wracamy do domu żebyś się wysuszył i przebrał.
- Tenshi, psujesz zabawęęęę! - jęknąłem jak przystało na młodego kogucika, który ma do czynienia ze starszym nudziarzem. Chciałem lepiej wypaść przed dziewczynami.
- O, patrz kto idzie. - wskazał na moich rodziców. - Powiem im, że wracamy żebyś się ogarnął. Zresztą, i tak potrzebujemy kluczy. Wybaczcie dziewczyny, ale musicie dać nam przynajmniej pół godziny. Ten tutaj nie może chorować.
- Nudziarz. - mruknąłem na niego i zostałem zmrożony wzrokiem.
- Będziesz jeszcze dziękował temu nudziarzowi. - powiedział ciągnąc mnie do rodziców. Zrozumieli go i poparli żarliwie, więc byłem na przegranej pozycji. Poczłapałem za Tenshim do domu, a ledwie drzwi się za nami zamknęły, mężczyzna przywarł do mnie w mocnym pocałunku. Objąłem go za szyję i chociaż robiło mi się zimno od potu marznącego przy skórze, nie robiłem sobie z tego nic. Zresztą, Tenshi zaklęciem wysuszył mnie już chwilę później i ogrzał objęciami. Rodzice wiedzieli, że nie mógł czarować przy bandzie mugoli, ale także czekali już z pewnością na mój powrót, bo ileż można suszyć człowieka magią? Nie planowałem jednak tak łatwo go puszczać. Przylgnąłem do mojego chłopaka i całowałem mocno, ale starałem się robić to tak, żeby nasze usta nie były opuchnięte. Od razu byłoby wiadome, że mamy coś na sumieniu.
- Poszło szybko, ale chodź, mój tyłeczku. - klepnął mnie w tyłek. Wypchnął mnie z domu. - Nie chcemy żeby twoi rodzice zaczęli coś podejrzewać.
- Więcej z tym gonitwy niż to warte. - mruknąłem.
- Milcz tam. - skarcił mnie i uśmiechnął się.
Dołączyliśmy do moich rodziców i razem z nimi słuchaliśmy dalej muzyki. Teraz dziewczęta nie były już takie chętne do podchodzenia. Wstydziły się wyrywać chłopaków, którzy byli z rodziną, a na pewno sądzili, że ja i Tenshi jesteśmy rodzeństwem. Nie oszukujmy się, dla europejczyków każdy Azjata wyglądał tak samo, a więc pewnie doszukali się między nami podobieństw.
- Wiesz Tenshi, powinienem nauczyć cię tańczyć. - podjąłem rozmowę, która nawet moim rodzicom powinna wydać się normalna. - Nie możesz zawsze stać i nie poszaleć, kiedy dziewczyny cię zapraszają do wspólnego skakania przy muzyce. To jest proste. Musisz się tylko wczuć w muzykę i poruszać w rytmie.
- Ludzie wyliby ze śmiechu, gdybym zaczął tak pląsać, jak potrafię. - mężczyzna pokręcił głową z westchnieniem. - Nie oszukujmy się, jestem w tym beznadziejny i nie planuję tańczyć. Będę się kiwał, nucił, ale nie tańczył i śpiewał.
- Tatooo, powiedz mu, że musi się nauczyć tańczyć!
- Ykhm... Tak się składa, że ja twoją matkę poznałem przy stole z przystawkami. - mruknął udając, że ogląda niebo. - Nie tańczyłem, a ona miała złamaną nogę, więc połączył nas nie taniec, ale podpieranie ścian przy dobrym jedzeniu.
- Ehh, z kim ja się zadaję! - jęknąłem i roześmiałem się, kiedy mama chciała mnie uderzyć karcąco w głowę. Na pewno nie podejrzewali, że ja i Tenshi jesteśmy kimś więcej niż przyjaciółmi. I dobrze, bo dzięki temu mogłem się do niego zbliżać nie martwiąc się o zdrowie moich staruszków.

sobota, 10 stycznia 2015

informacja

Od 29grudnia jestem w szpitalu.tym razem sprawa byla i jestvbardzo powazna ale juz jestem w duzym stopniu samodzielna i jesli badania dobrze wyjda to w przyszlym tygodniu wroce do domu.wtedy napisze Wam wiecej bo mysle,ze to istotne dla przyszlosci bloga