środa, 28 grudnia 2016

Czym zawiniłem?

Drugi dzień Świąt powitał mnie grypą żołądkową, więc w tej notce jest wieeele prawdy XDD Wybacz, Remusie ;)

12 stycznia
Dzień pełni. Od dawna nie czułem się tak fatalnie. Najwyraźniej jednak moja lykanotropia lubiła o sobie od czasu do czasu przypominać w ten najgorszy możliwy sposób. Zaraz po śniadaniu nie czułem się najgorzej, jednak pół godziny później zacząłem odczuwać pierwsze bóle. Zaczęło się od żołądka i jelit. Przyznam, że przez chwilę zastanawiałem się czy przypadkiem nie zjadłem za dużo, zaś później przestudiowałem cały mój posiłek pod kątem tego, co mogło mi zaszkodzić. Z początku ignorowałem moje dolegliwości, jednak później pojawiły się mdłości i osłabienie. Po pierwszych zajęciach powiedziałem Syriuszowi, że czuję się marnie, co najwyraźniej potwierdzała bladość mojej twarzy, jeśli wierzyć mojemu chłopakowi, i poprosiłem żeby usprawiedliwił mnie przed nauczycielami, kiedy będę w Skrzydle Szpitalnym. Zgodził się od razu i obiecał, że odwiedzi mnie jeśli tylko będzie miał okazję. Dał mi nawet szybkiego buziaka na odchodne, co niestety nie poprawiło szczególnie mojego stanu. Nie zwlekając dłużej, powlokłem się do SS zmarnowany.
Pani Pomfrey od razu przygotowała dla mnie łóżko i swoje eliksiry, więc ostatecznie położyłem się i przespałem kilka godzin. Naprawdę miałem nadzieję, że to mi pomoże, jednak było jeszcze gorzej. Ból głowy był ukoronowaniem mojego samopoczucia. Ostatecznie musiałem biec do łazienki, gdzie zwymiotowałem po raz pierwszy. To złagodziło trochę moje objawy, ale nie na długo. Po kolejnej dawce eliksirów tuliłem muszlę klozetową jeszcze dwa razy i wyrzucałem z siebie całe litry wody. Nawet nie wiedziałem, że tyle dziś już wypiłem! Wróciłem na łóżko niczym zombie i przez chwilę nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Kręciło mi się w głowie, więc leżenie odpadało, z kolei siedzenie również nie pomagało. Myślałem nawet, że znowu pogoni mnie do łazienki, ale mój żołądek dał chyba za wygraną i postanowił się zlitować.
Trochę już spokojniejszy, położyłem się w końcu nie spadając w żadną wirującą dziurę i znowu zasnąłem na jakiś czas. Obudził mnie wewnętrzny niepokój. Czułem się fatalnie fizycznie i psychicznie, pociłem się, to znowu było mi zimno, przewracałem się ostrożnie z boku na bok i zastanawiałem się, czy przyszła pora by umierać.
Najwyraźniej moje dolegliwości nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa, ponieważ teraz odczuwałem ból w klatce piersiowej i chyba nawet w całym ciele. Zupełnie jakby skakał po mnie słoń. Kiedy kaszlnąłem, pierś rozdzierał mi ból, żołądek czułem czasami bólem w kręgosłupie, nawet nie wiedziałem, że to możliwe, bolały mnie nogi, ramię, kark i pewnie kilka innych miejsc.
Pełnia jeszcze się nawet nie zaczęła, a ja już jęczałem, stękałem i miałem ochotę zapaść się głęboko pod ziemię żeby nie czuć się tak koszmarnie. I pomyśleć, że czasami nawet lubiłem swoje wilkołactwo. Musiałem być szalony!
Rzuciłem okiem na uchylane ostrożnie drzwi, w których pojawiła się głowa Syriusza. Chłopak cicho, na paluszkach, przeszedł obok gabinetu pielęgniarki i przysiadł na moim łóżku.
- Jak się czujesz, Remusie? - zapytał z troską.
- Nie chcesz wiedzieć. - wymamrotałem. - Przytulałem sedes jak za starych koszmarnych czasów. Naprawdę mam nadzieję, że ta pełnia szybko się rozpocznie i jeszcze szybciej skończy. Mam dosyć.
- Nie martw się. Będę tam z tobą, żeby cię wspierać. - Syriusz pocałował mnie w czoło. - Wiem, że wolałbyś żebym się nie mieszał, ale dzisiaj czujesz się wyjątkowo kiepsko, więc poproszę chłopaków żeby zostali w zamku i sam dotrzymam ci towarzystwa. Jeśli będziesz czuł się znośnie po przemianie, poszalejemy trochę po Chacie żeby zabić czas.
- Jeśli pierś będzie mnie tak bolała jak teraz po przemianie, to będziesz mógł mnie dobić. - mruknąłem łapiąc go za dłoń i wtulając w nią policzek. Była przyjemnie chłodna lub tylko tak mi się zdawało. - Teraz uciekaj zanim zauważy cię Pomfrey. Spotkamy się we Wrzeszczącej Chacie.
Miałem ochotę go pocałować, ale to byłoby głupotą. Wymiotowałem, a więc jego wargi były dla mnie teraz niedostępne. On najwyraźniej zdawał sobie sprawę z tego, że nie chciałbym dzielić się z nim tym koszmarnym smakiem, jaki wypełniał moje usta, ponieważ uśmiechnął się tylko i posłała mi buziaka w powietrzu. Równie ostrożnie jak przyszedł, tak teraz wychodził. Na palcach, cichutko, starając się nie zaalarmować zazwyczaj czujnej pielęgniarki. Na szczęście udało mu się wymknąć, co pozwoliło mi odetchnąć w spokoju. Nie chciałem alarmować Pomfrey odwiedzinami, aby nie była nazbyt czujna, kiedy będę próbował doczołgać się jakoś do Wrzeszczącej Chaty na przemianę. Jeśli uzna, że przyjaciele mają mnie za chorego i chcą dać mi odpocząć, nie będzie się zamartwiać, że czają się na każdym rogu i śledzą każdy nasz krok. Mój, jako obiektu ich trosk, oraz jej, jako osoby za mnie odpowiedzialnej.
Kolejny paskudny eliksir sprawił, że zaczęło mi się odbijać. Pusto, samym powietrzem, bo w końcu śniadanie zdążyłem już zwymiotować. Po dniach tłustych przyszedł czas na dni chude – głodówka. Ależ ja tęskniłem za normalnością!
Przeleżałem w miarę spokojnie kolejne godziny, a może tylko mi się wydawało, że minęło tak wiele czasu, kiedy słońce zaczęło zachodzić. Skrzaty Domowe podrzuciły na moje łóżko zimową kurtkę oraz buty, więc ubrałem się ciepło. Pielęgniarka już na mnie czekała, więc powlokłem się zmarnowany do niej. Zaproponowała, że weźmie mnie pod ramię, ale rzuciłem jej wymowne spojrzenie w ramach odmowy. Nie byłem niedołężny! A i wtedy nie wiem czy byłbym w stanie przyjąć czyjąś pomoc.
Obolały, słaby i zmęczony, przecisnąłem się jakoś przez jedno z sekretnych przejść prowadzących na zewnątrz. Pomfrey podążała za mną jak cień. W końcu otuliło nas chłodne, ale świeże zimowe powietrze. Z jakiegoś powodu sprawiło, że poczułem się lepiej. Zupełnie jakby ta namiastka wolności, dzikości, pierwotnych bodźców potrafiła zdziałać cuda.
Pod osłoną mroku, przedostaliśmy się pod Wierzbę Bijącą i dalej tunelem do Wrzeszczącej Chaty. Nie widziałem nigdzie Syriusza, więc podejrzewałem, że albo jeszcze się nie zjawił, albo ukrywa się gdzieś, aby nie narobić nam obu niepotrzebnie kłopotów.
- Nie mogę z tobą zostać, ale gdybyś mnie potrzebował, wyślij mi wiadomość do Skrzydła Szpitalnego, dobrze? Eliksiry, które już wypiłeś powinny działać na tyle, na ile są w stanie do czasu przemiany, więc nic nie powinno się dziać. Po wszystkim możesz być trochę oszołomiony, ale to przejdzie. Do zobaczenia rano. - uśmiechnęła się do mnie ciepło i współczująco. Cieszyłem się, że tak szybko wyszła, ponieważ nie chciałbym żeby kręciła się w środku bliżej przemiany. To dawało mi przynajmniej minimum komfortu psychicznego.
Słyszałem jak zamyka za sobą przejście prowadzące do tunelu, odczekałem jeszcze kilka chwil i podniosłem się ze swojego miejsca na zakurzonym łóżku.
- Syriuszu?
- Jestem, jestem! - doszło spod łóżka. - Czekaj chwilę, bo dupa mi się zaklinowała. Cholera jasna! Daj mi chwilę, bo zaraz roztargam spodnie.
Patrzyłem jak spod łóżka wynurza się poczciwa mordka czarnego psa, a następnie cała jego kudłata reszta. Podejrzewałem więc, że Syriusz musiał się przemienić, jeśli chciał wydostać się ze swojej kryjówki. Nie zaprzeczę, że mimo ogólnie słabego samopoczucia i ogólnego bólu wszystkiego, uważałem to za całkiem zabawne. Psina sapnęła z ulgą, kiedy tylko usiadła na podłodze uwolniona ze swojego zakurzonego więzienia. Cały brzuch Syriusza był brudny, więc nie miałem wątpliwości, że wiele wysiłku musiało go kosztować wytrzymanie w takich warunkach.
Black powoli znowu przybrał ludzką postać i stając na nogi zaczął się otrzepywać.
- Ktoś powinien tu sprzątać! Jak słowo daję! Wiem, że to zapomniana przez bogów i ludzi dziura przez większość czasu i tylko jeden wilkołak i jego ferajna tutaj wpadają raz na miesiąc, ale i tak uważam, że ktoś powinien się tą graciarnią zajmować.
- Żebyś nie brudził futerka? - uśmiechnąłem się lekko.
- Żeby mój chłopak nie musiał czekać na przemianę w takim chlewie. - objął mnie i pociągnął na łóżko. Usiadł, a ja zanim między jego nogami. To wzbiło tuman kuchu, od którego zakaszleliśmy i zaczęliśmy kichać. Moją pierś rozrywał ból, jakby ktoś owinął moje wnętrzności drutem kolczastym, który zaciskał się na żołądku, sercu i może kilku innych narządach z każdym gwałtownym ruchem. Nawet oddech mnie czasami bolał, a co dopiero tak gwałtowna reakcja na kuch.
Jęknąłem masując sobie pierś, chociaż wiedziałem, że to nie pomoże. Syriusz oparł brodę o moje ramię i delikatnie zastąpił moją dłoń swoją. Gładził spokojnymi ruchami mój brzuch oraz klatkę piersiową.
- Jeden plus, że nie jestem kobietą i nie noszę biustonosza. To byłby koszmar, gdyby coś miało mnie bezustannie obejmować i ściskać, kiedy wszystko tak mnie boli. - przyznałem opierając się całym ciężarem ciała o chłopaka.
- Gdybyś był kobietą ja również musiałbym nią być, a wtedy na pewno domyśliłbym się wszystkiego i pozbawiłbym cię takiej niewygody. - Syri potarł policzkiem o mój policzek. - Moje biedactwo.

niedziela, 25 grudnia 2016

Kartka z pamiętnika (Christmas Special 2016) - Aaron

ŻYCZĘ WAM SPOKOJNYCH, CIEPŁYCH I PEŁNYCH MIŁOŚCI ŚWIĄT, KOCHANI! MAM NADZIEJĘ, ŻE MIMO BRAKU ŚWIĄTECZNEJ ATMOSFERY ZA OKNEM, ODNAJDZIECIE JĄ W SOBIE I ZDOŁACIE POŁOŻYĆ FUNDAMENTY POD TO, CO STWORZYCIE W NADCHODZĄCYM NOWYM ROKU.
WESOŁYCH ŚWIĄT!

0029cb18727f97bb180ac4c5f7254074

- Wszystko jest gotowe, wystarczy tylko... Gdzie ty mi, cholera, uciekasz?! - złapałem Florina za rękę i wciągnąłem go do łazienki prefektów, do której klucz zdobyłem podstępem, a przed którą właśnie staliśmy. - Musisz się wykąpać, więc nie wiej! - syknąłem mu do ucha zamykając za nami drzwi na zaklęcie. Nie chciałem żeby do środka dostała się jakaś zbłąkana dusza pragnąca późnej kąpieli, poza tym nie planowałem też dać Florinowi szansy na ucieczkę.
- N-Nic dobrego nie wyniknie z tego, że będziemy kąpać się razem. - zająknął się rozglądając po pomieszczeniu za inną drogą ucieczki, jakby był zwierzęciem w potrzasku.
- Wręcz przeciwnie, kociaku. Wspólna kąpiel będzie początkiem samych dobrych wydarzeń. - uśmiechnąłem się do niego jak drapieżnik do swojej zdobyczy. - Od kilku dni nie myślisz o niczym innym, jak tylko o tym, żeby jakoś dostać się pod moje ubrania.
- Nie-nie wspominałeś, że potraficie czytać w myślach! - rzucił urażonym tonem, a ja roześmiałem się nie potrafiąc nad sobą zapanować.
- Ponieważ nie potrafimy. Po prostu znam doskonale to spojrzenie, które mi posyłasz ilekroć się widzimy. - objąłem go ramionami i ukąsiłem w ucho. Przez chwilę ssałem maltretowaną muszelkę, czując jak Florin zaczyna topnieć w moich objęciach. Złapałem go pewniej, żeby nie osunął się na ziemię, kiedy zaczął drżeć, gdy przeniosłem wargi na jego wrażliwą szyję. Skubałem ją wargami i dawałem z siebie wszystko, aby czuł na skórze każdy mój oddech. Planowałem go rozpalić i podniecić. Im szybciej osiągnąłbym ten cel, tym mniejsze byłoby prawdopodobieństwo, że mój chłopak wciąż będzie myślał o ucieczce.
- Aaronie, proszę. - jęknął, raczej bez przekonania próbując mnie od siebie odepchnąć. Przyznaję, nadal był chudy, ale był też wyższy ode mnie co najmniej o pół głowy i niewątpliwie w jego ramionach kryła się siła większa od mojej.
Odsunąłem głowę od jego szyi i spojrzałem w dwukolorowe oczy mojego mrukliwego chłopaka.
- Prosisz mnie, żebym nie robił tego, czego obaj pragniemy? - uniosłem brew pytająco. - Mam w kieszeni bananową prezerwatywę, moją ulubioną, i całe opakowanie innych smaków schowane w ręczniku. - postawiłem sprawę jasno. - Ukradłem nawet oliwkę do ciała.
Florin wpatrywał się we mnie intensywnie, a w pewnym momencie zaczął śmiać się głośno i szczerze, niemal przy tym płacząc.
- Ty wiesz--jak rozmawiać--z napaleńcem! - wydusił i z trudem nad sobą zapanował. - Obiecaj, że po wszystkim mnie nie zostawisz.
- Och, o to bym się na twoim miejscu nie martwił. Kiedy dowiesz się, jaka drzemie we mnie seksualna energia, będziesz próbował się mnie pozbyć. - oblizałem usta starając się zrobić to w wymowny, perwersyjny sposób i musnąłem delikatnie jego wargi.
Chłopak naparł na nie gwałtownie swoim ciałem i niemal zmiażdżył moje usta swoimi w mocnym, namiętnym pocałunku. Kiedy obaj poczuliśmy się pewniej, nasze języki również przyłączyły się do zabawy, kiedy niemal połykaliśmy siebie nawzajem.
Moje ciało wydawało się płonąć, a ubrania tylko dodatkowo paliły skórę, więc zacząłem je z siebie zdejmować. Florin złapał mnie za pośladki i zanurkował jedną ręką w kieszeń moich jeansów, wyjmując prezerwatywę, o której wspominałem.
Odsunąłem się od niego, choć niechętnie i zabrałem od niego niewielki kwadracik.
- Rozbieraj się. - poleciłem mu, dobierając się do prezerwatywy. Obserwując swojego chłopaka, rozpiąłem swoje spodnie i rozsunąłem zamek, żeby dać więcej swobody mojej erekcji. Byłem młodym, niedopieszczonym byczkiem, było więc normalnym, że mój członek reagował wyjątkowo entuzjastycznie na każdy podniecający bodziec, a Florin zdecydowanie się do tej grupy zaliczał.
- Usiądziesz? - zaproponowałem, wskazując kamienną ławkę pod ścianą. Wlałem do wielkiej wanny kilka wonnych płynów i odkręciłem wodę, która bardzo szybko wypełniła pomieszczenie nastrojową parą. Zbliżyłem się do podnieconego chłopaka, który nieśmiało rozsunął nogi pokazując mi najintymniejsze części swojego ciała. Był czerwony na twarzy, a przydługie blond włosy kleiły mu się do twarzy. Uśmiechnąłem się pod nosem i uklęknąłem między jego nogami. Powoli, zapewne morderczo powoli sądząc po jęku, jaki wydał z siebie Florin, nasunąłem kondom na jego członek i oblizałem usta spoglądając w górę, w jego wielkie, błyszczące podnietą i wyczekiwaniem oczy. Nie odezwał się słowem, więc podejrzewałem, że po prostu nie jest w stanie.
Oblizałem się lubieżnie kolejny raz i przymykając oczy pochyliłem głowę, wprowadzając jego całkiem okazałą męskość w swoje usta. Ulubiony smak od razu rozszedł się po języku, pieszcząc zmysł smaku, więc bez wahania zacząłem pocierać językiem o nabrzmiały, pulsujący trzon, pokryty smakową gumką.
Wprawdzie nie miałbym nic przeciwko temu, żeby obciągać Florinowi bez zabezpieczeń, jednak na pierwszy raz chciałem aby czuł się możliwie jak najswobodniej, toteż uznałem, że łatwiej będzie mi się do niego dobrać, kiedy będę w pełni przygotowany. Nie myliłem się.
Pojękiwania chłopaka były muzyką dla moich uszu, kiedy poruszałem głową w górę i w dół, dłonią pieszcząc jego jądra, zaś drugą wodząc po jego płaskiej, szorstkiej piersi. Kilka razy potarłem kciukiem guziczek sutka i ścisnąłem go lekko rozcierając między palcami. Niestety brakowało mi jeszcze jednej ręki żeby móc zająć się czterema najważniejszymi erogennymi miejscami na ciele chłopaka, więc musiałem na chwilę obecną zrezygnować z jego piersi. Nie przerywając pracy ust i języka, którym naciskałem na nabrzmiałe od krwi żyły na penisie Florina, wymacałem schowaną w ręcznikach oliwkę i wylałem ją na dłoń, rozcierając dokładnie po palcach. Najpierw niezobowiązująco wodziłem palcem między pośladkami chłopaka, aż w końcu skupiłem się na delikatnym pieszczeniu spiętego wejścia.
Mój chłopak wciągnął głośno powietrze do płuc i zadrżał na całym ciele. Zwiększyłem tępo, w jakim poruszałem głową i zamruczałem dodatkowo go stymulując, kiedy zacisnął dłoń na moich włosach. Przepchnąłem palec przez drobny pierścień mięśni i mimowolnie uśmiechnąłem się, kiedy Florin cicho krzyknął. Mogło zaboleć, ale z pewnością było w tym coś przyjemnego, ponieważ chłopak wytrysnął w prezerwatywę. Jego dotąd spięte ciało rozluźniło się, dzięki czemu ucisk zaciskających się na moim palcu mięśni zelżał i mogłem bez większego problemu wepchnąć go głębiej.
- Zie-lone-zielone jabłko. - wydyszał patrząc na mnie spod przymrużonych powiek. Zdjął z członka prezerwatywę, związując ją na końcu, żeby znajdujące się w środku nasienie się nie wylało i sięgnął po ręcznik, w którym miałem opakowanie kondomów.
- To twój ulubiony smak? - zapytałem domyślając się, o co mu chodziło. Skinął głową przeglądając zawartość opakowania. Na ustach miał błogi uśmiech, kiedy palcami gładziłem ścianki jego chudego tyłeczka.
Florin złapał mnie za nadgarstek i odsunął od siebie moją dłoń. Mruknął cicho, kiedy mój palec wysunął się całkowicie na zewnątrz.
- Teraz ty się rozbierz. - polecił i patrzył na mnie wygłodniałym wzrokiem.
Zdjąłem wszystkie ubrania i położyłem się na ławce uśmiechając znacząco.
- Kontynuujmy w innej pozycji. - rzuciłem, przywołując chłopaka gestem do siebie.
Blondyn przełożył nogę ponad ławką i w rozkroku wypiął pośladki w moją stronę. Zadowolony znowu użyłem oliwki i wprowadziłem w niego palec, który wcześniej musiałem wyjąć. Mój kochanek w tym czasie nasunął na mnie prezerwatywę i zaczął mnie lizać w ten niewinny, sugerujący dłuższą zabawę sposób. Podejrzewałem jednak, że Florin jest ostrożny, nie chcąc żebym przedwcześnie doszedł. Nie mogłem powstrzymać mruczenia, kiedy jego języczek sunął po całej mojej długości, a wargi od czasu do czasu skubały mnie w tym, czy innym miejscu.
Skupiłem się na swoim zadaniu, wpychając palec najgłębiej jak mogłem i wysuwając go niemal całkowicie. Raz po raz, przez odpowiednio długi moment, dopóki mięśnie nie były na tyle rozluźnione, żeby pozwolić mi na wepchnięcie do środka dwóch palców jednocześnie. Wprawdzie wejście stawiało drobny opór, co pozwalało mi sądzić, że mój chłopak nie miał nikogo na długo przede mną. Pokonawszy tę drobną przeszkodę, zacząłem szybciej i intensywniej poruszać ręką. Rozsuwałem palce układając je w literę „V”, to znowu łączyłem je ze sobą. Po jakimś czasie zwiększyłem ich liczbę, dokładając kolejny i stęknąłem, kiedy Florin ukąsił mnie przypadkiem. Teraz jęki, jakie wydawał nie pozwalały mu na pieszczenie mojego członka, za to ja nie miałem problemu ze stymulowaniem w wolnej dłoni jego powracającej po wcześniejszym orgazmie erekcji.
- D-dosyć już! - syknął, kiedy jego biodra zaczęły poruszać się w rytmie nadanym przez moje palce. - Po prostu go wsadź!
Kim byłem aby się z nim sprzeczać? Gdyby to nie był nasz pierwszy raz, pewnie miałbym więcej cierpliwości i kazałbym mu jeszcze chwilę zaczekać, ale teraz myślałem tylko, żeby mój członek zanurzył się w cieple jego ciała.
Wyjąłem palce i usiadłem na ławce okrakiem. Florin położył się na niej połową ciała, wypychając biodra do góry. Stanąłem więc tak, jak wcześniej siedziałem. W ostatniej chwili przypomniałem sobie o oliwce, więc wylałem jej sporo na swój członek i szybko rozsmarowałem po prezerwatywie. Rozsunąłem szeroko pośladki chłopaka i pchnąłem. Jego ciało znowu stawiało opór, a on pisnął z bólu, ale po kilku głębszych oddechach udało mu się rozluźnić na tyle, że kolejnym pchnięciem zagłębiłem się do połowy, a chwilę później byłem już w nim cały.
Był cholernie ciasny, niezwykle ciepły i rozkosznie drżący. Objąłem go i całowałem po karku oraz plecach. Wsłuchany w jego pospieszny oddech czekałem, aż nad nim zapanuje. Wyczułem moment, w którym mogłem w końcu zacząć się poruszać. Najpierw powoli, ostrożnie, aby pierścień mięśni rozluźnił się jeszcze bardziej i pozwolił właścicielowi na odczuwanie chociaż minimalnej przyjemności, później moje ruchy przyspieszyły. Zacząłem mruczeć i kąsałem lekko ramiona oraz szyję chłopaka, kiedy moje pchnięcia wyszukiwały w nim tego magicznego, złotego punkciku. Kiedy z ust Florina wydobył się krótki krzyk, wiedziałem, że go znalazłem. Nacierałem na jego wrażliwą prostatę swoim penisem i dłonią zacząłem stymulować jego. Wiedziałem, że dojdzie bardzo szybko, więc nie oszczędzałem jego biednego tyłeczka, który chciałem zdobyć dziś jeszcze przynajmniej dwa razy.
Florin doszedł z tłumionym przez jego dłoń krzykiem. Słodkie ciało pode mną spięło się, rozluźniło i przyjmowało mnie dalej drżące, zmęczone. Zaciskałem palce na biodrach chłopaka i szybkimi, krótkimi pchnięciami zbliżałem się do szczytu. Osiągnąłem go z głośnym westchnieniem rozkoszy i głupim uśmiechem na twarzy. Przygryzłem wargę niechętnie odsuwając biodra od pośladków mojego chłopaka. Zdjąłem prezerwatywę, zawiązałem i odrzuciłem mniej więcej w miejsce, gdzie leżała poprzednia.
Opadłem ciężko na kamienną, ciepłą od panującej w łazience temperatury ławkę i przygarnąłem do siebie chłopaka, który wtulił się we mnie chętnie.
- Odzyskaj siły, bo jeszcze z tobą nie skończyłem. - szepnąłem mu do ucha i pocałowałem szybko w policzek.
- To groźba? - zaśmiał się krótko.
- Obietnica. - pocałowałem go tym razem w czoło. - Chodź. Zrelaksujesz się w kąpieli.
- Umyjesz mnie?
- Naturalnie. Wyszoruję dogłębnie każdy kawałek twojego ciała. - uśmiechnąłem się stanowczo zbyt szeroko. Cóż, czasami nawet ja nad sobą nie panowałem.
- W takim razie zgoda. - Florin złapał mnie za rękę powoli się podnosząc. - Jutro będziesz musiał się mną opiekować, bo nie będę w stanie się ruszyć jeśli spełnisz tę swoją obietnicę.
- Zaopiekuję się tobą, obiecuję. - również wstałem z ławki i wspólnie zanurzyliśmy się w ciepłej, pachnącej wodzie.

środa, 14 grudnia 2016

Kartka z pamiętnika CCXCV - Aaron

Opierając pierś o plecy Florina, obejmowałem go w pasie i całowałem powoli po szyi. To było jedno z jego czułych miejsc i bardzo podobał mi się fakt, że chłopak drżał od tak niezobowiązującej, leniwej pieszczoty.
Siedzieliśmy na starej i zapewne od lat nieużywanej kanapie w jednym z licznych zapomnianych już, a przynajmniej taką miałem nadzieję, składzików różności, jakie zdołałem znaleźć podczas uważnych oględzin szkoły. A wszystko dlatego, że mój wcześniejszy plan nie wypalił. Nie wiem czym zajmował się facet Shevy i co knuł, ale uznał, że nie chce mieszać w to nikogo i zwyczajnie odmówił przygarnięcia do siebie mojego chłopaka. Byłem więc skazany na szybkie znalezienie innego rozwiązania, a nie chciałem żeby Florin musiał codziennie ukrywać się w szafie przed sprzątającymi w sypialni Skrzatami Domowymi, toteż opcja zatrzymania go w pokoju odpadała.
Kiedy natrafiłem na składzik, w którym teraz siedzieliśmy, byłem w niebo wzięty. Nakłamałem nauczycielom, że odprowadzę Florina do miasta i wsadzę go do pociągu, gdy w rzeczywistości wyszliśmy ze szkoły, przemknęliśmy do niej z powrotem wchodząc do środka oknem i zamelinowaliśmy się tutaj.
Wszystko wcześniej przygotowałem i mój chłopak miał tam świeżą pościel, koce, kilka książek do czytania, które planowałem co jakiś czas wymieniać na inne, czyste ubrania, w tym moją szkolną szatę, kiedy będzie musiał wyjść z składziku do łazienki lub na spacer. Obiecałem, że codziennie w nocy będę oprowadzał go po szkole, aby znał ją jak własną kieszeń i potrafił samodzielnie i niezauważenie poruszać się po niej, jeśli zajdzie taka potrzeba. Zaplanowałem także najazdy na kuchnię, aby przed każdym posiłkiem móc podrzucać jedzenie oraz coś do picia Florinowi.
- To tylko kilka miesięcy. - zapewniałem bardziej siebie, niż jego. - Kiedy będzie po wszystkim, zamieszkamy razem.
- Aaronie, nie musisz tego dla mnie robić. - chłopak oparł policzek o moją głowę, która znajdowała się niemal na jego ramieniu. - Nie wiemy przecież czy nam wyjdzie...
- To bez znaczenia! - prychnąłem przytulając go do siebie jeszcze mocniej, jakby zaraz miał mi uciec. - Wtedy będziesz moim lokatorem, żaden problem. Nie pozwolę ci wrócić na ulicę.
Florin zamruczał i odwrócił głowę, łapiąc moje usta w słodką pułapkę swoich.
- Dziękuję.
- Lepiej mi nie dziękuj. Cała ta sytuacja jest na swój sposób podniecająca, więc... - uśmiechnąłem się na myśl o tym, że ukrywam swojego chłopaka na terenie szkoły i wykorzystam to przy najbliższej sprzyjającej okazji. Nie zaprzeczę, że robiłem to dla niego, ale także dla siebie.
- Jesteś koszmarny! - blondyn karcąco wbił mi łokieć między żebra i kiedy uścisk moich ramion zelżał, wywinął mi się. Usiadł naprzeciwko mnie, owijając swoje długie nogi wokół moich bioder. Nasze krocza niemal się ze sobą stykały, co najwyraźniej bardzo spodobało się mojej dolnej połowie, która postanowiła nagrodzić tę pozycję owacjami na stojąco.
- A więc jesteś dla mnie taki troskliwy, ponieważ masz w tym swój interes?
- Nie zaprzeczę. Gdybym pozwolił ci odejść, musiałbym zapomnieć o sekretnym romansie. - przekomarzałem się i mówiłem prawdę jednocześnie.
- W takim razie muszę cię wykorzystać. - Florin delikatnie pogładził moją dolną wargę palcem. - Na początek pozwolę żebyś mnie rozpieszczał i będę miał zachcianki, które będziesz musiał spełniać, a później może nawet odkryję, że boję się ciemności i będziesz musiał spać tutaj ze mną. - mówił niewinnym głosem, a wyraz jego twarzy pasowałby do anioła, gdyby nie ten diabelski błysk w oku.
Nie ulegało wątpliwości, że z każdym dniem Florin czuł się w moim towarzystwie swobodniej i zaczynał zapominać o tym, co go do tej pory spotkało. Zamieniał się w chłopaka, którym był zanim jego życie zaczęło się sypać.
Dzięki niemu zrozumiałem, że jeśli jesteś wystarczająco silny, to kiedy odbijesz się od dna, nie chcesz o nim myśleć, póki znowu się o ciebie nie upomni. Próbujesz cieszyć się nową szansą, bez czającego się z tyłu widma przeszłości.
- Tak, nie widzę najmniejszego problemu. Wykorzystaj mnie, zanim ja wykorzystam ciebie.
- Zbereźnik!
- Ja?! To ty wysunąłeś od razu takie a nie inne wnioski. - oburzyłem się, co było oczywistą grą. - Mi wcale nie chodziło o...
Dłoń chłopaka zagłębiła się w tylnej kieszeni moich jeansów. Wyjął z niej to, co w niej chowałem i trzymając między palcem wskazującym i środkowym mały kwadracik, pomachał mi nim przed nosem.
- Nosisz ze sobą prezerwatywę, od kiedy tylko poczułem się lepiej. - zauważył.
- To nie tak! - zarumieniłem się. - To znaczy... To pewnie jest dokładnie tak, jak myślisz, ale... Przezorny zawsze ubezpieczony! - westchnąłem w końcu ciężko. Poddałem się, nie było sensu szukać wymówek. Rzeczywiście nosiłem przy sobie prezerwatywę od kiedy Florin zaczął wracać do sił, ale niczego nie próbowałem! Po prostu ją nosiłem, mając nadzieję, że w końcu okaże się przydatna.
Florin wsunął prezerwatywę z powrotem do mojej kieszeni i pocałował mnie mocno.
- Zachowaj ją do przyszłego tygodnia. Jeśli będziesz mnie dobrze karmił i rozpieszczał to będziesz miał okazję ją wykorzystać.
Zamruczałem kąsając lekko jego dolną wargę i kładąc dłonie na jego pośladkach przysunąłem go jeszcze bliżej siebie. Wciągnął głośno powietrze, kiedy moje niezwykle ożywione krocze przywarło do jego w połowie pobudzonego. Blondyn otarł się o mnie łapczywie wpijając się w moje usta. Całował mnie głęboko i gorączkowo, żeby po dłuższym czasie wsunąć język w moje usta. Przesunął nim po moim podniebieniu, delikatnie drażnił policzki i zachęcająco muskał mój język, zapraszając go do siebie. Oddychałem głęboko przez nos, dzięki czemu nie musieliśmy się od siebie odsuwać. Na oślep sięgnąłem zapięcia spodni i uwolniłem drzemiącego tam smoka, to samo zrobiłem dla Florina, co nagrodził jego słodki jęk.
Nasze gorące, pobudzone członki otarły się o siebie. Wsunąłem dłonie w spodnie chłopaka na pośladkach i objąłem dwie ciepłe półkule. Tymczasem szczupłe palce blondyna wślizgnęły się pod moją koszulkę na plecach i teraz drapał mnie po nich lekko, dotykając mojej skóry całą powierzchnią dłoni, jakby nie potrafił się tym nacieszyć. Może jeszcze nie teraz, ale miałem nadzieję, że już niebawem nie będzie nas dzieliła żadna warstwa zbędnego materiału, a moja skóra zetknie się z jego skórą, kiedy w plątaninie ramion i nóg, będziemy próbowali wtopić się w siebie.
Florin wsunął dłonie w moje włosy, zacisnął na nich pięści i odciągnął moją twarz od swojej. Uśmiechnął się słysząc mój jęk zawodu i rozmyślnie skubnął zębami moje ucho.
- Nie tak prędko. - wyszeptał w nie i odsunął się. Nie pozwoliłbym mu na to, gdyby jego oczy nie błyszczały w ten szczególny sposób obiecujący o wiele więcej. Oblizał powoli usta i znowu skubnął moją wargę.
Wciągnąłem ze sykiem powietrze, kiedy pochylił się nad moim kroczem i musnął czule główkę mojego penisa, zbierając z niej wargami pierwsze krople nasienia.
- Nigdy tego nie robiłem, ale postaram się nic ci nie odgryźć. - zapewnił pół żartem pół serio.
- Ufam ci. - pogładziłem jego jasne włosy, chociaż przyznam, że powiedziałem to tylko po to, żeby przekonać do tego samego siebie. Podejrzewałem jednak, że moja męskość była w dobrych rękach, w przenośni i dosłownie, jako że Florin właśnie objął palcami nasadę mojego penisa i przytrzymywał go, kiedy na próbę wsuwał między wargi jego główkę. Nieśmiało spróbował possać i trochę odważniej zaczął wodzić językiem po znajdującej się w rozkosznym, wilgotnym cieple jego ust końcówce.
Bawiąc się jego przydługimi blond włosami, patrzyłem jak uważnie przesuwa swoje rumiane, cudownie skrojone wargi po moim trzonie, dzięki czemu rozkosz w podbrzuszu gęstniała, a mój członek robił się jeszcze twardszy. Chłopak w końcu odnalazł rytm i oddychając uspokajająco przez nos poruszał głową w górę i w dół. Czułem, że uśmiecham się niczym szaleniec, kiedy mnie w ten sposób pieścił.
Sięgnąłem dłonią do jego krocza i jęknąłem. W chwili, kiedy moja dłoń złapała za jego członek, blondyn zadrżał i przypadkowo przejechał zębami po moim penisie. Zabolało, ale jednocześnie było to w pewnym stopniu przyjemne.
- Jeśli zmienimy pozycję... - zacząłem, ale nie skończyłem, ponieważ Florin wyprostował się i pocałował mnie mocno.
- Nie, jeszcze nie teraz. - wydyszał i znowu wrócił do poprzedniej pozycji, kiedy to mógł swobodnie ocierać się swoim kroczem o moje. - Nie chcę ci odgryźć, kiedy będziesz doprowadzał mnie do szaleństwa. - chłopak objął dłonią nasze złączone członki i pieścił je dłonią. Przyłączyłem się do niego, całując go głęboko, ale uspokajająco.
Słodkie, łaskoczące spełnienie sprawiało, że nasze ruchy były szybsze, oddech urywany, a ciała drżały konwulsyjnie. W końcu obaj odnaleźliśmy spełnienie. Florin z jękiem wygiął plecy w łuk, a ja obserwowałem go spod przymrużonych powiek.
Z każdą chwilą miałem na niego coraz większą ochotę.

środa, 30 listopada 2016

Randkowe maleństwo

Bardzo, bardzo krótko, ale ciężko było mi zebrać myśli. Od kilku dni czekałam na telefon w sprawie rozmowy o pracę i denerwowałam się wraz z każdym oddechem (dosłownie). Zadzowonili dopiero dzisiaj i jestem już po rozmowie. Co będzie dalej? Przekonam się na dniach. Heh, czy ja w ogóle się do czegoś nadaję? Życie dorosłego ssie!

Wbrew wszystkim moim obawom, Herbaciarnia u pani Puddifoot była w połowie pusta. Podejrzewałem więc, że większość par pojawi się w godzinach popołudniowych lub wieczornych, co niewątpliwie było dobrą przykrywką dla mojej randki z Syriuszem. Nie wzbudzaliśmy niepotrzebnych podejrzeń i mogliśmy z powodzeniem uchodzić za zwykłych kolegów, toteż nie musieliśmy się obawiać, że nasz związek będzie stanowił sensację przez najbliższe miesiące. Bez skrępowania zamówiłem pierwszą połowę upatrzonych ciast oraz pierwsze cappuccino, co odbierająca zamówienie właścicielka przyjęła z uśmiechem. Syriusz poprosił o to samo do picia i skromny jeden kawałek wuzetki.
- Nie ciesz się tak, Remusie. Jeśli nie zdołam jej zjeść, ty będziesz musiał dokończyć. - rzucił pokazując mi język.
- Wiesz, że nie mam nic przeciwko. - odpowiedziałem uśmiechając się jeszcze szerzej.
Oczy Blacka rozbłysły rozbawieniem, kiedy pani Puddifoot postawiła przede mną wielki talerz z moim zamówieniem i o wiele mniejszy przed Syriuszem. Ignorując mojego chłopaka, który śmiał się teraz do rozpuku, od razu zabrałem się za jedzenie. Miałem wrażenie jakbym od wieków nie miał w ustach takich pyszności. Delikatny, miękki biszkopt, puszysty, lekki krem, słodkie sosy i polewy, rozpływająca się w ustach czekolada. Wzdychałem z radości z każdym nowym kęsem. A cappuccino? Ach, niebo w gębie!
Syriusz, który jakoś poradził sobie ze swoją wuzetką, obserwował mnie rozbawiony, uśmiechnięty i najwyraźniej zadowolony. Oparł policzek o dłoń i śmiał się ze mnie, ilekroć mruczałem z przyjemności.
Kiedy miałem już za sobą pierwszą część pyszności, zamówiłem drugą, równie pokaźną, oraz drugie cappuccino. Właścicielka była tak rozbawiona, że dorzuciła nam po waniliowo-czekoladowym babeczkowym reniferze.
- Wiesz, Remusie, kiedy tak patrzę jak jesz wszystkie te ciasta, mam ochotę w tym roku być twoim urodzinowym tortem. Dosłownie.
- Syriuszu! - speszyłem się i opuściłem głowę wpatrując się w swoją krówkę.
- Dobrze już, nie będę tego mówił przy jedzeniu. - poddał się. - Ale nie zdziw się, kiedy przyjdzie co do czego.
Rzuciłem mu groźne spojrzenie, które tylko go rozbawiło. Każdy na moim miejscu zawstydziłby się w takiej sytuacji. W końcu to Syriusz! Wiedziałem, że jest zdolny do tego, żeby umazać się różnymi kremami, bitą śmietaną, sosami i innymi słodkimi papkami, byleby zmusić mnie do zlizywania ich ze swojego ciała.
Cóż, jakkolwiek było to zawstydzające, nie narzekałbym gdyby był moim urodzinowym tortem.
Syri łaskawie zmienił temat na bardziej przyziemny i pozwolił mi dokończyć jedzenie. Byłem szczęśliwy i zasłodzony do granic możliwości, chociaż podejrzewałem, że gdybym się uparł, zmieściłbym w sobie coś więcej. Ponieważ musiałem się jednak poruszać o własnych siłach podczas wizyty w Miodowym Królestwie, które było kolejnym miejscem na naszej randkowej liście, podarowałem sobie dokładkę. Ubierałem się niespiesznie, kiedy Syriusz płacił za moją wyżerkę. W świetnym humorze i z pełnym pyszności żołądkiem pozwoliłem się wycałować w uliczce między herbaciarnią, a sklepem obok. Usta Syriusza miały słodki, rozkoszny smak. Nie potrafiłem się od nich oderwać, kiedy z dłońmi wplecionymi w jego włosy pogłębiałem pocałunki. Lizałem jego wargi oraz język, jakby były kolejnym kawałkiem jakiegoś wyśmienitego ciastka. Jego dłonie mierzwiły mi włosy, przekrzywiły czapkę, odplotły szalik masując kark i robiąc miejsce jego ustom. Moje czuły się bardzo samotne, kiedy pocałunki skupiły się w innym miejscu niż wargi. Byłem tak leniwie radosny, że zapewne pozwoliłbym Syriuszowi na wszystko, na co tylko miałby ochotę. Na szczęście zadowolił się namiętnymi pocałunkami i kilkoma malinkami na mojej szyi, zanim poprawił mój szalik i kurtkę tak, aby nie było widać, że się do mnie niedawno dobierał.
Spędziliśmy chwilę oglądając wystawy mijanych sklepów, zanim dotarliśmy do mojego królestwa. Otworzyliśmy drzwi i ciepłe, słodkie powietrze otuliło nas niemal dosłownie wciągając do środka. Jak zawsze w Miodowym Królestwie, nie wiedziałem z początku gdzie się podziać. Rozglądałem się wszędzie i w myślach przeliczałem swoje oszczędności. Kupiłem małą torebkę Czekoladowych Żab oraz trzy mleczne czekolady i rozglądałem się po sklepie czekając na Syriusza. Jego zakupy były naturalnie zdecydowanie większe, ponieważ robiąc je zawsze myślał o mnie i moim głodzie słodyczy. Był najlepszym chłopkiem, jakiego mogłem sobie wymarzyć! W końcu nawet starał się dla mnie polubić jedzenie słodyczy!
- No dobrze, panie Black. I co teraz? - zapytałem patrząc w niebo. Śnieg przestał już prószyć, ale sądząc po ciemnym kolorze nieba, w każdej chwili mogła zacząć się jakaś śnieżyca.
- Wracamy do zamku i zaszyjemy się w Pokoju Życzeń. - Syriusz uśmiechnął się wymownie.
W drodze powrotnej nie trzymaliśmy się już za ręce, ponieważ mijało nas sporo uczniów, którzy dopiero zmierzali w stronę Hogsmeade. Minęliśmy nawet przepraszającego Evans Jamesa, śledzącego Narcyzę i jej przyjaciółki Petera oraz brata Syriusza, który zignorował nas udając, że jest zbyt zajęty rozmową z kolegą aby nas zauważyć. Żałowałem, że między Syriuszem i Regulusem się nie układało, ale nie mogłem zmusić ich do przyjaźni.
Zanim wróciliśmy do zamku, pokręciliśmy się także trochę po błoniach, a za każdym razem, kiedy znaleźliśmy jakieś ustronne miejsce, całowaliśmy się bez opamiętania, tylko nakręcając się na więcej, żeby w pewnym momencie musieć przerwać i ruszyć dalej. To była słodka męczarnia.
- Wracajmy. - Syriusz zamruczał prosto do mojego ucha, a jego uśmiech zdradzał więcej niżbym chciał. Znowu się rumieniłem z jego powodu! Widać niektóre zachowania wcale nie zmieniają się tak łatwo, jakbyśmy tego chcieli.
Skinąłem głową w milczeniu. Nie musiałem odpowiadać. On i tak wiedział wszystko, co wiedzieć powinien. W końcu nie od dziś ze sobą chodziliśmy.

niedziela, 27 listopada 2016

Bo nie ma randki bez słodkości

10 stycznia
Objąłem Syriusza od tyłu, opierając policzek o jego nagie ramię i wodząc palcami po jego piersi. Tak bardzo nie chciało mi się wychodzić z ciepłego łóżeczka, że zacząłem nawet snuć marzenia o pozostaniu tam na cały weekend. Niestety Syri miał inne plany, więc kiedy zabrakło go obok mnie, nie chciałem wylegiwać się samemu. Może miałem gorsze dni, a może nieświadomie przełączyłem w sobie jakiś wewnętrzny przełącznik, który teraz nastawiony był na niedobór pieszczot i wyjątkowe łaszenie się. Tak czy inaczej, wolałem zmusić ciało do współpracy, niż leżeć samotnie w pościeli.
- Nie ważne co założysz, Syriuszu, i tak będziesz wyglądał znakomicie. - mruknąłem i odgarnąłem z jego szyi zdecydowanie przydługie włosy. Całowałem ją lekko i skubałem ustami ucho chłopaka, który zamruczał rozbawiony.
- Może i tak, ale to ma być nasza randka, więc muszę się zaprezentować lepiej niż zawsze.
- Więc planujesz iść nago? - drażniłem się i mruknąłem z niezadowoleniem, kiedy chłopak zmienił pozycję odwracając się w moich ramionach.
Ujął moje policzki w dłonie i dał mi szybkiego buziaka.
- Na to przyjdzie czas, kiedy wrócimy z Hogsmeade.
- Skoro tak stawiasz sprawę to nawet ja mam teraz ochotę się ubrać. - roześmiałem się i pocałowałem go równie szybko.
Doczłapałem leniwie do swojej szafy i otworzyłem ją szeroko. Tak, już wcześniej wiedziałam, że nie znajdę tu niczego interesującego, ale przecież nie mogłem wybrać się do miasta w samych bokserkach. O ile taki strój pasował Syriuszowi, o tyle ja wyglądałbym raczej mizernie.
Wygrzebałem ze sterty starych ubrań spodnie, które trzymałem na specjalne okazje i ciepły, wełniany sweter w nieciekawym brązowym kolorze. Skoro i tak miałem wyglądać ubogo, to przynajmniej mogło mi być ciepło.
- Nie! - Syriusz wystraszył mnie na śmierć swoim nagłym wybuchem. - Żadnych guzików! Zostaw tę koszulę w spokoju!
- Ale to moja najładniejsza... - jęknąłem.
- Remusie, nie jesteś fortem, który będę później oblegać, więc będę wdzięczny za wszystko, co będzie mi łatwo z ciebie zdjąć. Odpinanie guzików nie jest moją mocną stroną.
- Ale ty właśnie założyłeś koszulę! - zmarszczyłem brwi nadąsany. Chłopak właśnie zarzucał na czarną koszulę granatową kamizelkę.
- Ty lepiej radzisz sobie z guzikami. - pokazał w uśmiechu wszystkie zęby.
Westchnąłem ciężko i zadowoliłem się zwykłym podkoszulkiem. Niezbyt ładnym, ale przynajmniej bez żadnych widocznych dziur.
Wystrojeni i umyci, chociaż to pierwsze odnosiło się tylko do Syriusza, zeszliśmy na szybkie śniadanie do Wielkiej Sali, gdzie Peter i James siedzieli już od dłuższego czasu. Zajęci swoimi sprawami, obrażoną Evans i obojętną Narcyzą, nie zwrócili na nas najmniejszej nawet uwagi.
Black nałożył mi na talerz kilka kiełbasek i jajko, chociaż wcale go o to nie prosiłem. Nalał mi nawet kawy z mlekiem i miał zamiar posmarować tosta masłem, ale powstrzymałem go w samą porę. Nie musiał mnie przecież tak rozpieszczać przy ludziach!
- I żadnych porannych słodkości, bo mam zamiar nafaszerować cię łakociami w Hogsmeade. - szepnął mi na ucho.
Uśmiechnąłem się, co było reakcją zarówno na obietnicę słodkich pyszności, jak i na jego łaskoczący oddech. Zabierając się za śniadanie, rzuciłem szybkie spojrzenie mojemu chłopakowi. Wydawał się wyjątkowo zadowolony z siebie i radosny, co na pewno miało coś wspólnego z naszymi ostatnimi łóżkowymi szaleństwami. Podejrzewałem, że przez ostatnie miesiące „seksualnej posuchy” nagromadziło się w nim sporo pragnień i fantazji, a brak spełnienia dawał mu się we znaki. Teraz wydawał mi się o wiele „lżejszy”, jakby wstrzemięźliwość była ciężarem, który w końcu mógł zrzucić z ramion. Ale czy mogłem mu się dziwić? Sam przecież czułem się jakoś inaczej, od kiedy znowu byliśmy z Syriuszem bliżej.
Sięgnąłem do jego twarzy i odgarnąłem mu za ucho kosmyk włosów, który natrętnie wchodził mu do ust podczas jedzenia. Podobały mi się jego długie, kruczoczarne włosy. Syri wyglądał dzięki nim naprawdę seksownie i drapieżnie. Gdyby niektóre zakochane w nim dziewczyny wiedziały, że jest ze mną, znienawidziłyby mnie, a może nawet planowałyby się mnie pozbyć. Cóż, w końcu Syri był facetem, o którego warto było zawalczyć.
- Hm, dlaczego twoje kolano ociera się wymownie o moje? - w szarych oczach Syriusza rozbłysły wesołe iskierki. Zawstydziłem się, ponieważ nawet nie zauważyłem, że to robię, póki chłopak nie zwrócił mi na to uwagi. Pod stołem położył dłoń na moim kolanie i powoli sunął palcami w górę, jakby chciał mi w ten sposób dać nauczkę.
- Jeśli się nie uspokoisz, nie wyjdziemy z zamku. - ostrzegłem go. - Randkę będzie trzeba przełożyć, a przecież tego nie chcemy.
- Kłamczuch z ciebie. Chętnie byś to zrobił, gdyby nie to, że obiecałem ci dużo słodyczy. - zabrał swoją ciepłą dłoń z mojego uda, przez co musiałem powstrzymać jęk zawodu.
Dokończyliśmy śniadanie i zostawiając dwójkę przyjaciół nadal pochłoniętych wpatrywaniem się w obiekty swoich westchnień, wróciliśmy do pokoju po kurtki i buty.
Czułem się jak dziecko idące z rodzicami na zjeżdżalnię, kiedy naciągnąłem na uszy czapkę i owinąłem się dokładnie szalikiem. Wielka kula ciepłych ubrań. Nie chciałem jednak zmarznąć, a Syriuszowi najwyraźniej podobało się to, jak się opatuliłem. Sam zaproponował nawet, że założy mi rękawiczki, co po prostu miało na celu drażnienie się ze mną, kiedy zaczął całować, kąsać i ssać moje palce. Naprawdę zaczynałem wątpić, czy w ogóle dojdziemy do Hogsmeade.
Kiedy w końcu zdołaliśmy wyjść z zamku, uznałem to za wielkie osiągnięcie. Syriusz stanął u mojego boku, na tyle blisko, że nasze ramiona się łączyły i złapał mnie za rękę. Schował nasze złączone dłonie do kieszeni mojej kurtki i rzucił mi jeden z tych swoich promiennych, zadowolonych z siebie uśmiechów. Miałem ochotę go przytulić i pocałować, ale powstrzymałem się z wiadomych przyczyn.
Zaczął prószyć śnieg. Drobne płatki opadały na nasze ubrania i kąsały twarz, ale nie przeszkadzały nam w drodze. Były zbyt rzadkie, żeby miały w jakiś sposób dać się nam we znaki, toteż cieszyłem się z atmosfery jaką nadawały.
Milczałem uśmiechając się do siebie. Czułem ciepło dłoni Syriusza zaciśniętej na mojej, mimo rękawiczek oraz jego ramienia tuż przy moim. Mógłbym się z powodzeniem rozpłynąć w tym słodkim gorącu, jakie od niego emanowało. Tak bardzo cieszyłem się, że możemy pozwolić sobie na tę odrobinę swobody, na randkę tylko we dwóch, bez przyjaciół czy znajomych, którzy napatoczyliby się bardziej lub mniej przypadkowo.
Tylko ja i Syriusz. Tylko ja, Syriusz i masa pyszności. Zamówię serniczek, ciasto czekoladowe, kremówkę, może jakieś ciacho z kremem i suszonymi śliwkami, cappuccino waniliowe, a może też orzechowe.
- Myślisz o czymś przyjemnym? Uśmiechasz się. - szept Syriusza zaraz przy moim uchu sprawił, że zadrżałem i szybko naciągnąłem czapkę bardziej na głowę. Moja szyja i uszy były zbyt wrażliwe i nie chciałem żeby Syri wykorzystywał to przeciwko mnie. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
- Tak, planowałem już na co cię dzisiaj naciągnę. Przygotuj się na to, że rachunek będzie niewyobrażalnie długi. - roześmiałem się, kiedy chłopak wydął usta.
- Więc muszę zacząć walczyć z moją niechęcią do słodkiego na poważnie. Niedługo będziesz smakował jak te wszystkie ciasta i będzie ci tylko brakowało trochę bitej śmietany tu i tam, wiórków czekoladowych i kandyzowanej wisienki.
- Czy mi się wydaje, czy to wcale nie są niewinne fantazje?
- Na pewno wiążą się ściśle z tym, co ci zrobię, kiedy wrócimy do zamku.
- Nie ładnie tak. Jeszcze nie doszliśmy nawet do miasta, a ty już planujesz powrót.
- Ale stąd już dobrze widać miasto, więc to niemal tak jakbyśmy w nim byli. Czyli to najlepszy moment na to, żeby myśleć o pewnych przyjemnościach, które na nas czekają. Ty masz swoje kremy, biszkopty i czekoladę, a ja mam ciebie. Zobaczysz, będę się tobą dzisiaj tak rozkoszował, że przez najbliższy miesiąc będziesz się czerwienił na myśl o moim języku.
- Już się czerwienię! - prychnąłem chowając twarz w szaliku.
Syriusz roześmiał się głośno.
- Więc tym bardziej nie mogę doczekać się tego, co będzie później. - rzucił zalotnie i dał mi szybkiego buziaka w rumiany z wielu powodów policzek.

środa, 16 listopada 2016

Kartka z pamiętnika CCXCIV - Florin

Na początku patrzyłem z niedowierzaniem na unoszące się w powietrzu przedmioty, które Aaron wprawiał w ruch zaklęciem oraz swoją różdżką. Byłem zaskoczony i prawdę mówiąc nie mogłem uwierzyć w to, co widziałem. Zwyczajnie nie mieściło mi się to w głowie. Sam jednak nie jestem pewny, w którym momencie zrozumiałem, że o wiele większym szokiem był dla mnie związek z chłopakiem, którego przez lata postrzegałem jako ideał poza moim zasięgiem. Jeśli coś miałbym nazwać prawdziwą magią, to byłaby nią właśnie ta sytuacja.
Może właśnie dlatego, zamiast obserwować uważnie żonglującego magicznie poduszkami Aarona – o co sam go poprosiłem, mimo jego wielkiego niezadowolenia z powodu nieistniejącego jego zdaniem poziomu trudności – wpatrywałem się w jego skupioną, niezwykle przystojną twarz. Jego niebieskie oczy wydawały się błyszczeć radością popisującego się przed kimś dziecka. Włosy miał nieuczesane, więc jego irokez przylegał płasko do głowy odgarnięty niedbale na prawą stronę. Aaron wyglądał swobodnie i naturalnie – wspaniale. Mimo zawstydzenia, nie potrafiłem oderwać od niego oczu.
- Mówiłem ci, że to... - zaczął odwracając głowę w moją stronę, ale nie skończył napotykając moje spojrzenie. - Y, co jest? Dlaczego tak patrzysz?
- Przepraszam! - nawet nie wiedziałem, że potrafię być jeszcze bardziej speszony niż dotychczas. - To dlatego, że jesteś taki przystojny... - miałem ochotę odgryźć sobie język, ale spanikowałem i po prostu mówiłem to, co myślałem.
- I dlatego przepraszasz? - Aaron skrzywił się, jakby ktoś podstawił mu pod nos śmierdzący ser. - Wybacz, ale ja nie zamierzam przepraszać, kiedy będę się na ciebie gapił lub kiedy będę cię dotykał. Nie przepraszam motyli, obrazów czy krajobrazów za to, że na nie patrzę, kiedy uważam, że są piękne, więc dlaczego miałbym przepraszać ludzi? Piękno jest po to aby je podziwiać i jest kwestią indywidualną. - chłopak wzruszył ramionami jakby mówił coś oczywistego. - Nie wiem, co we mnie widzisz, ale wiem doskonale, co ja widzę w tobie. Jesteś piękny, przystojny. - poczułem, że płonę, co musiało spodobać się Aaronowi, ponieważ jego usta wygięły się w drobny uśmiech i podszedł bliżej mojego łóżka. - Łagodny, niewinny, uparty i bardzo, bardzo czerwony. - złapał mnie za ręce, kiedy chciałem zasłonić nimi twarz. - Mrau. - zamruczał oblizując wygłodniale usta i zbliżył się na tyle, że jedyną ucieczką było położenie się płasko na materacu. Zrobiłem to mimowolnie i dopiero po chwili zrozumiałem, że dałem się zagonić w pułapkę. Teraz już zupełnie nie miałem szans na ucieczkę.
- Yyyy, Aaronie?
- Taaaak? - zapytał leniwie centymetr od moich ust. Czułem jego ciepły oddech na twarzy, kiedy to zrobił i zadrżałem.
- C... co ty robisz?
- Czy to nie oczywiste? - zapytał i bezceremonialnie przywarł swoimi wargami do moich. Wstydziłem się, że ich obwódka jest sucha, spieczona i szorstka, ale Aaron wydawał się nic sobie z tego nie robić. Po prostu mnie całował, a jego wilgotne usta zwilżały moje. Leniwy, ciepły pocałunek stawał się z czasem bardziej namiętny, a mój książę z bajki złapał między zęby moją dolną wagę. Kąsał ją i ssał ciągnąc w dół tak, że w końcu musiałem otworzyć usta, z czego on skorzystał momentalnie. Jego język zanurkował zdecydowanie między moje wargi i krótkimi liźnięciami drażnił mój. Moja odpowiedź była z początku nieśmiała, ale kiedy poczułem ciepło rozlewające się po całym ciele i spływające aż do krocza, poddałem się całkowicie. Teraz już nie tylko Aaron całował mnie, ale i ja całowałem jego. Bardziej zdecydowanie, o wiele mocniej i z wyczuwalnym pragnieniem. Oddychałem ostrożnie przez nos, aby nie musieć przerywać pocałunku i aby nasze złączone usta nie wydawały głupich, zawstydzających dźwięków, kiedy nagle dostanie się do nich powietrze.
Mimowolnie wzdrygnąłem się, kiedy chłopak wsunął dłoń pod górę piżamy i przesunął po moich żebrach ciepłymi palcami. Byłem chudy, stanowczo zbyt chudy i świadomość, że Aaron wyczuje pod opuszkami palców wszystkie moje wystające kości była przerażająca. Chciałem mu się podobać, a nie straszyć go nocami jako żywy trup!
Aaron przerwał pocałunek i przysunął usta do mojego ucha. Zadrżałem i tym razem był to odruch świadczący o odczuwanej przeze mnie przyjemności. Skóra mojej szyi zaczęła łaskotać muskana jego oddechem, kiedy szeptał:
- Nic się nie dzieje. Wszystko dobrze. - i zaczął lizać oraz kąsać muszelkę, przez co zacząłem się kręcić i wić, próbując złagodzić łaskotanie. Moja szyja była stanowczo zbyt wrażliwa. Kiedy ukąsił mnie zaraz pod uchem, pisnąłem. Sam jego oddech w tamtym miejscu wydawał się bodźcem mogącym mnie zabić, a co dopiero dotyk, pocałunki, muśnięcia ciepłego, wilgotnego języka, lekkie ukąszenia.
Nagle przestał się dla mnie zupełnie liczyć fakt, że byłem chudym bezdomnym. Dłonie i usta Aarona potrafiły sprawić, że zupełnie o tym zapominałem. Zamiast się wstydzić czy użalać nad sobą, oparłem dłonie o jego pierś i powoli podnosiłem jego sweter do góry, odsłaniając jasną, nagą skórę. Kiedy już raz jej dotknąłem, nie potrafiłem zabrać dłoni. Ciało Aarona było gorące, odrobinę szorstkie i twarde. Westchnąłem, kiedy jego usta zaczęły podszczypywać wgłębienie między moją szyją a ramieniem i nieświadomie wbiłem paznokcie w skórę na jego piersi. Niemal w tym samym czasie chłopak zaczął szczypać mój sutek, co wyrwało z moich ust pisk zaskoczenia, który musiał zdusić szybko ustami. Roześmiał się, kiedy się ode mnie odsuwał.
- Jesteś taki wrażliwy, że kochając się z tobą będę musiał magicznie wyciszyć cały pokój. - powiedział to tak naturalnie, jakby było oczywistością, że nasz związek przetrwa do tego etapu, a ja jak zwykle spłonąłem rumieńcem.
- A co jeśli nie będę chciał? - odważyłem się na rzucenie mu wyzwania.
- Och, zadbam żebyś mi nie odmówił. Potrafię być dupkiem dla tych, których nie lubię, Królową Śniegu dla osób, na których mi nie zależy, jestem pełen ciepła dla przyjaciół, a przynajmniej tak mi mówiono, kochankowie znają mnie jako wulkan namiętności, ale ty poznasz mnie od strony, od której nikt dotąd mnie nie poznał. Będę cię rozpieszczał do tego stopnia, że nie będziesz chciał mi odmówić i ja też niczego ci nie odmówię.
Mówił to patrząc mi w oczy, więc mogłem wyczytać z nich szczerość i chęć otworzenia się przede mną. Aż trudno mi było uwierzyć, że zjawiłem się w jego szkole akurat w chwili, kiedy ktoś tak cudowny jak on nie miał nikogo. Kto w ogóle wypuszcza z rąk tak idealnego faceta?
Uniosłem rękę dotykając jego policzka i gładząc go kciukiem. Tak bardzo mi się podobał. Uwielbiałem to jak wygląda, ale do tej pory nie miałem pojęcia jaki jest naprawdę. Wprawdzie zakochałem się w jego wyobrażeniu, jak głupia nastolatka w idolu, ale teraz wydawało mi się, że z każdą chwilą wiem o nim więcej i naprawdę tracę dla niego głowę. Nie dla księcia z bajki, którego sobie wymarzyłem, ale dla prawdziwego Aarona.
Chłopak przekręcił głowę w bok i musnął lekko wnętrze mojej dłoni. Delikatnie objął palcami mój nadgarstek i zaczął obsypywać drobnymi pocałunkami całą moją rękę.
- Zanim się tu zjawiłeś, myślałem o tobie. - zaczął powoli. - O tobie i wszystkich innych osobach, które do tej pory mi się podobały, a z którymi nigdy mi nie wychodziło. Właśnie planowałem dać sobie spokój z kimś za kim szalałem przez ostatnie półtora roku, kiedy pojawiłeś się ty. To było jak znak od bogów i musiało coś znaczyć, więc nie wypuściłem tej okazji z rąk. Wtedy moja pierwsza, szczenięca miłość okazała się odwzajemniać moje zainteresowanie i byłem już stracony.
Przygryzłem wargę słuchając jego wyznania i chociaż pewnością siebie nie grzeszyłem, postanowiłem zdobyć się na nią nie dla siebie, ale dla Aarona.
- Wychodzi na to, że to ja muszę zrobić wszystko, co w mojej mocy, żebyś mi niczego nie odmówił, a nie na odwrót. Nie odkochasz się w nikim tylko dlatego, że tak postanowiłeś, a ja pojawiłem się, aby namieszać w twoim życiu. Dlatego udowodnię ci, że jestem lepszy niż ktokolwiek inny. Sprawię, że zapomnisz o swoich poprzednich miłościach i kochankach. Będziesz widział tylko mnie!
Aaron patrzył na mnie zaskoczony, a po chwili jego usta zaczęły wyginać się w szeroki uśmiech. Oczy mu błyszczały, jak w gorączce i przypominał szaleńca.
- Umowa stoi! - rzucił niezwykle entuzjastycznie. Nie wiedziałem z czego tak się cieszy, ale czułem ciepło wewnątrz klatki piersiowej, kiedy patrzyłem na niego w tamtej chwili i sam mimowolnie się uśmiechałem.
- Nie będę już księżniczką, ale złą wiedźmą, która nie pozwoli ci odejść. - ostrzegłem.
- Nie martw się. Stworzymy własną bajkę. Pokręconą, ale z happy endem. Co ty na to?
- I to niby ja jestem niewinny? - objąłem go mocno za szyję i przyciągnąłem do siebie całując. Skoro miałem owinąć go sobie wokół palca żeby zapomniał o swojej ostatniej miłości, musiałem dać z siebie wszystko i w miarę możliwości zapomnieć o wstydzie, chociaż policzki i tak mi płonęły.
I pomyśleć, że zanim moi rodzice się rozstali byłem zdecydowany i pewny siebie.

środa, 9 listopada 2016

Kartka z pamiętnika CCXCIII - Aaron

Wziąłem głęboki oddech dla odzyskania odwagi, która wyparowała ze mnie w chwili, kiedy Cyrille wręczył mi torbę ze słodyczami. Czy aby na pewno dobrze robiłem, planując zdradzić Florinowi kim naprawdę jestem? Prawdę mówiąc, wcale się nie znaliśmy, więc może robiłem największą głupotę świata i to tylko dlatego, że moje hormony miały dosyć buzowania w próżnię. A co jeśli mój nowy chłopak nie jest gotowy na takie wyznanie? Nie każdy mugol potrafi zaakceptować fakt istnienia magii. Ale też nie każdy facet widział we mnie księcia. Cóż, postanowiłem zaryzykować. Może i byłem samolubny i robiłem to tylko dla siebie, ale miałem dosyć wzdychania do faceta, który miał mnie tylko za przyjaciela i nigdy nie spojrzy na mnie inaczej. W końcu to ja skradłem Cyrille'owi pierwszy pocałunek i pamiętam jak bardzo mu się to nie podobało. Ha, był załamany!
- Pieprzyć to! Później będę żałował. - mruknąłem do siebie i wróciłem do pokoju, w którym wypoczywał Florin. - Księżniczko, musimy porozmawiać. - mruknąłem siadając obok jego łóżka. Podałem mu pudełeczko Czekoladowych Żab i zachęciłem do jego otwarcia. Nie byłem zaskoczony, kiedy wystraszył się wyskakującej mu prosto w twarz Żaby. Byłem na to przygotowany, więc złapałem ją za nogę i przytrzymałem wyjaśniając, że to tylko czekolada. Trudniej było mu uzmysłowić, że została magicznie ożywiona. Chłopak zmusił mnie do zjedzenia czterech, zanim w ogóle zdecydował się spróbować. Kiedy pierwszy etap wyznania miałem za sobą, wyjąłem z torby kolejnego magicznego łakocia i zacząłem tłumaczyć mu wszystko od nowa. W pewnym momencie musiałem nawet sięgnąć po różdżkę i rzucić kilka podstawowych, dziecięco prostych zaklęć, które miały zaimponować Florinowi i udowodnić, że nie kłamię.
- O Boże! O Boże! - chłopak zasłonił twarz dłońmi. Cóż, ilu ludzi tyle reakcji.
- Nie wierzę w Boga, ale jeśli to ci pomaga... - mruknąłem mało wyrozumiale.
- Czyli jednak umarłem albo jestem w śpiączce i śnię!
- Odynie Jednooki, serio?! - prychnąłem. - Więc wcale nie czułeś mojego pocałunku? Żadnego cholernego motylka w bebechach?! Nic?! Zimna ryba?! - dlaczego zaczynałem się tak irytować?
Florin spojrzał na mnie zaskoczony, co jeszcze bardziej wyprowadziło mnie z równowagi. Miałem ochotę wrzeszczeć i rozwalać wszystko wkoło. Popatrzyłem na chłopaka i wziąłem głęboki, uspokajający oddech. Nie pomogło, ale przynajmniej mój mózg zaczął chyba trochę jaśniej pracować.
- Przepraszam. Nie powinienem się dziwić, że tak myślisz. Po tym co przeszedłeś ktoś mówi ci, że magia istnieje, jakbyś był jakimś bohaterem fantastyki. Twoja reakcja jest zrozumiała. Wnerwiająca, ale zrozumiała. Rozumiem, że teraz możesz myśleć, że się co do mnie pomyliłeś i jestem jakimś wybuchowym czarnym charakterem.
- Yyy, prawdę mówiąc to zaskoczyłeś mnie na początku, ale później pomyślałem, że jesteś bardzo seksowny, kiedy się złościsz. - zanim Florin zdążył ponownie schować twarz w dłoniach, zauważyłem, że zarumienił się po same końcówki uszu, co było naprawdę słodkie.
Jak to w ogóle możliwe, żeby wysoki, przystojny, słuchający metalu facet był „słodki”?! Nie mieściło mi się to w głowie.
- A więc uważasz, że jestem seksowny? - nagle byłem zadowolony i całkowicie zapomniałem o tym, że powinienem się o cokolwiek złościć. - No dalej, nie zasłaniaj twarzy. Jeśli tak dalej pójdzie to będziemy robić wiele naprawdę wstydliwych rzeczy, więc takie drobnostki powinieneś znosić dzielnie. - użyłem siły żeby odciągnąć jego dłonie od twarzy. Florin przypominał dojrzałe jabłko i wyraźnie nie chciał żebym go takim widział, co dodatkowo mile łechtało moje ego. - Nie masz powodu do wstydu, widziałeś mnie niemal nago, kiedy cię szorowałem pod prysznicem i zniosłeś to jak gdyby nigdy nic.
- Nie patrzyłem. - mruknął nadąsany.
- Hę?
- Nie patrzyłem! - warknął rzucając mi rozeźlone spojrzenie. - Naprawdę myślisz, że mógłbym patrzyć na ciebie, kiedy jesteś rozebrany i się nie podniecić? Jestem mężczyzną! Myślę o tobie, kiedy się masturbuję!
- To... interesujące. - moje usta mimowolnie układały się w coraz szerszy uśmiech. Pierwszy raz byłem prawdziwym obiektem czyichś seksualnych fantazji. - Mów dalej. Coraz bardziej mi się to podoba.
- Jesteś okropny.
- Czarujący. Jestem pewny, że chciałeś użyć słowa „czarujący”.
Florin uśmiechnął się rozbawiony, mimo że na pewno miał zamiar się na mnie złościć.
- Okropny. - powtórzył spoglądając na mnie wyzywająco, ale z flirciarskim błyskiem w oku. - W dodatku mnie rozpieszczasz!
- Nieprawda! Nikogo nie rozpieszczam! Czy ja wyglądam ci na tatuśka?
- Aaronie, nie wiem czy tego nie dostrzegasz, czy tylko sobie żartujesz, ale rozpieszczasz mnie. I to bardzo. Powoli zaczynam się bać, co ze mną będzie, kiedy uznasz, że to błąd i jestem do niczego.
Prychnąłem i uderzyłem go w tył głowy.
- Jesteś strasznie głupi! Zakochany we mnie od wielu lat chłopak uznaje, że przyjdzie mu umrzeć na ulicy, więc postanawia mnie odnaleźć. Ryzykuje wyprawę w środku zimy, w konsekwencji niemal zamarzając pod samymi drzwiami mojej szkoły. Odratowany, budzi się i wyznaje mi swoje uczucia, a jest przy tym tak rozkoszny, że rzygałbym tęczą gdyby chodziło o kogoś innego. Dziwi cię, że zachowuję się jak zakochany szczeniak?! Mam wrażenie, że tracę dla ciebie głowę z każdą chwilą coraz bardziej. W dodatku mówisz mi, że się masturbujesz myśląc o mnie, że cię podniecam. Jakim cudem miałbym uznać, że jesteś do niczego, skoro zachowujesz się jak spełnienie moich seksualnych marzeń?
Florin uśmiechał się zawstydzony, ale wyraźnie zadowolony. Gdybym nie próbował być przykładnym, idealnym chłopakiem, zerwałbym z niego ubrania i pokazałbym mu jak bardzo mi się podoba. Chciałem dowiedzieć się w końcu, jak bardzo seks z uczucia różni się od seksu dla zaspokojenia, o ile istniała jakaś różnica.
Aby odciągnąć myśli od snucia seksualnych fantazji, podjąłem trudniejszy temat.
- Tak w ogóle to próbuję załatwić ci jakiś kąt, tak jak obiecałem. Jeśli nie wypali z facetem mojego przyjaciela to zostaniesz tutaj. Ukryję cię gdzieś i będę się tobą opiekował. - wzruszyłem ramionami – Może będziesz spał ze mną, a kiedy będę na zajęciach, ukryję cię gdzieś, żeby nikt się na ciebie nie natknął podczas sprzątania pokoi. Będę kradł dla ciebie jedzenie z kuchni, więc tym się nie martw. Później będę cię odbierał o bezpiecznej porze i przemycał znowu do pokoju. Nocami będziemy mogli spacerować po korytarzach, bo wtedy nikt nie pozna, że nie jesteś uczniem. Wiem, że to plan pełen dziur i wiele może się nie udać, ale dopracuję go, jeśli będzie trzeba. Ach, no i nikomu nie mów, że wiesz o magii. To nasza tajemnica. Hm?
Florin złapał mnie za sweter zaciskając na nim pięści i przyciągnął mnie do siebie. Nasze usta zetknęły się w mało delikatny sposób, ale pocałunek jaki otrzymałem był naprawdę przyjemny. Wręcz nie mogłem powstrzymać mruczenia, kiedy wciąż suche i szorstkie usta chłopaka pieściły moje, a jedna z jego dłoni wsunęła się w moje włosy. Jego palce zapewne rozczochrały mi irokeza do tego stopnia, że wyglądałem jak stara miotła, a później pieściły delikatnie wygolone boki mojej głowy.
Wstałem z krzesła i pochyliłem się nad moim chłopakiem napierając na niego zdecydowanie. Położył się w pościeli, a ja uklęknąłem na materacu. Wsunąłem dłoń pod koszulkę piżamy i wodziłem palcami po jego chudej piersi. Speszył się, ponieważ jego ciało stało się nagle spięte i zaczął uciekać od pocałunku. Odsunąłem się od niego z niezadowolonym mruknięciem.
- Za tydzień lub dwa zacznę się do ciebie dobierać. - oświadczyłem mu – Do tego czasu nie zdążysz jakoś szczególnie przytyć, więc przestań się mnie wstydzić. Zresztą sam jestem przeciętny, więc w czym problem? Widziałem cię już nagiego, myłem cię...
- Dotkniesz moich wystających żeber, pomyślisz o szkieletach i wychudzonych szczurach na ulicy i ci oklapnie.
Spojrzałem na niego z niedowierzaniem i roześmiałem się nie mogąc się powstrzymać.
- Jesteś niemożliwy! Dotknę cię, pomyślę, że odrobina mojej troskliwości za jakiś czas zaokrągli twoje kształty i podniecę się jeszcze bardziej, bo to znaczy, że jesteś mój. Zaakceptuj to i przygotuj się na to, że w końcu wypuszczę bestię z jej klatki. - przesunąłem językiem górnej wardze w wymowny sposób, który zarumienił jego policzki. Zawstydzenie go było stanowczo zbyt łatwe.
- Powiedz mi jakich mężczyzn lubisz. - poprosił niepewnie.
Wbrew pozorom, było to bardzo trudne pytanie, na które chyba nawet nie znałem odpowiedzi.
- Ciebie. - stwierdziłem więc zgodnie z prawdą, chociaż wiedziałem, że nie tego się spodziewał. - Naprawdę. - dodałem gładząc palcem jego usta.

niedziela, 6 listopada 2016

Kartka z pamiętnika CCXCII - Aaron

Kiedy proponowałem Florinowi związek, ani przez chwilę nie myślałem o tym, co będę czuł kiedy przedstawię go Cyrille'owi. Działałem bez namysłu, pod wpływem chwili, a teraz patrzyłem jak moje dwa obiekty westchnień podają sobie dłonie. Wiedziałem wprawdzie, że między mną a rudzielcem nigdy nic nie będzie, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie grał w mojej drużynie, ale nie chciałem żeby wiedział o mnie zbyt wiele, a przecież wystarczyłoby żeby Florin powiedział o jedno słowo za wiele i byłbym skończony.
- Wydajesz się zdenerwowany. - Sheva poklepał mnie przyjacielsko po ramieniu. - Co się dzieje?
- Nie chcesz wiedzieć. - westchnąłem ciężko. - Ale skoro i tak już przy tym jesteśmy... Twój facet mieszka sam, prawda? - uciekałem spojrzeniem na boki w niekontrolowanym odruchu.
- Taaakkk... - przyjaciel przyglądał mi się tymi swoimi intensywnie zielonymi oczyma, które sprawiały, że czułem się zupełnie jakbym stał przed nim nagi.
- Chodzi o to, że Florin nie ma się gdzie zatrzymać i tak sobie myślałem, że może mógłby... No wiesz. Biorą za niego pełną odpowiedzialność! Powiem mu o magii i jeśli to wyjdzie na jaw, to ja poniosę karę. - zapewne mówiłem za dużo, ale nie chciałem żeby mi od razu odmówił. Mógł się chociaż nad tym zastanowić. - Przynajmniej do czasu, kiedy nie wpadnę na inny pomysł. Wynagrodzę ci to jakoś, słowo.
- Aaronie... – chłopak westchnął ciężko, co nie wróżyło dobrze – Dobra, zapytam Fabiena, ale tylko tyle mogę ci obiecać. Wiesz, on też ma swoje tajemnice, więc to nie takie proste, ale zobaczę, co da się zrobić.
- Dzięki. To i tak już coś. - przyznałem. Nie miałem innego planu, więc teraz przynajmniej wiedziałem, że muszę pomyśleć nad jakimś innym, awaryjnym i to szybko.
Rzuciłem okiem na badających się nieufnym spojrzeniem Cyrille'a i Florina. Zupełnie nie byli do siebie podobni, więc jak to możliwe, że obaj mi się podobali? Ten pierwszy był drobnym, piegowatym rudzielcem w okularach, który zupełnie nie znał się na muzyce, bał się własnego cienia, był nieśmiały i zwyczajnie słodki, a jego największym zmartwieniem był związek z dziewczyną. Ten drugi był za to wysokim, atrakcyjnym blondynem, który krył w sobie niesamowitą siłę, zdecydowanie i skłonność do poświęceń kosztem własnego dobra. Naprawdę nie mogłem pojąć swoich upodobań seksualnych. Cyrille był małym zwierzątkiem, przypominał mi trochę słodkiego gryzonia, którego rozpieszcza się trzymając w domu. Florin był wymęczonym przez los drapieżnikiem, który mógł w każdej chwili odgryźć komuś łeb. Taki przynajmniej się wydawał, ale czy było to prawdą? W końcu wiedziałem o nim naprawdę niewiele, więc nasz związek mógł się rozpaść w przeciągu chwili, kiedy tylko zaczniemy się poznawać.
Cyrille oderwał spojrzenie od Florina i przeniósł je na mnie.
- Zostałbym dłużej, ale mam randkę. Idziemy do miasta, więc jeśli czegoś chcecie... - na jego twarzy pojawił się zadowolony uśmiech. Ta mała bestia uwielbiała chwalić się swoimi podbojami miłosnymi. Dla niego było to niewinnym „ja mam dziewczynę, a ty nie!”, dla mnie oznaczało torturę. Teraz miałem jednak na głowie inne zmartwienia, więc nie miałem czasu martwić się tym, że chłopak, który mi się podoba szlaja się gdzieś z jakąś laską.
- Czekaj chwilę, zrobię ci listę. - mruknąłem patrząc krótko na Florina. Skoro miałem mu powiedzieć o magii to najlepiej było zacząć od słodyczy. Wyjąłem z kieszeni jakiś pomięty papier, który okazał się starym liścikiem pisanym z chłopakami na nudnych zajęciach z historii magii, a który zapomniałem wyrzucić. Teraz potrzebowałem tylko czegoś do pisania. Zacząłem przeglądać wszystkie szafki koło łóżek izolatki i w końcu znalazłem w jednej pozostawiony przez kogoś skrawek ołówka. Niewielki i obgryziony z jednej strony, ale zdawał egzamin.
- Kasa! - Cyrille wyciągnął rękę w moją stronę, kiedy tylko rzucił okiem na listę, którą mu dałem. Prychnąłem niezadowolony, ale wyciągając z kieszeni resztki moich oszczędności na ten miesiąc wręczyłem mu pieniądze. - Sheva, a ty?
- Mam wszystko, więc dzięki. - przyjaciel uśmiechnął się do okularnika. - Baw się dobrze.
- Będę! - rudzielec machnął ręką do Florina i posyłając nam zadowolony, pełen wyższości uśmiech ulotnił się.
- Idę napisać do Fabiena. Im szybciej tym lepiej. - Andrew złapał mnie za rękę i ścisnął ją przyjacielsko aby podnieść mnie na duchu. - Pomogę ci jak tylko będę mógł, wiesz o tym.
- Tak, wiem. Dziękuję.
Patrzyłem jak i on wychodzi z izolatki, zostawiając mnie sam na sam z Florinem.
Wypuściłem z płuc powietrze i podchodząc do łóżka mojego chłopaka pokazałem mu, że ma przesunąć tyłek. Zmarszczył brwi jakby nie rozumiał, ale przesunął się trochę. Prychnąłem na niego i wpakowałem się na łóżko przygniatając go odrobinę. Pisnął, a ja zadowolony spojrzałem na niego z wyższością.
- Pokazywałem, że masz się przesunąć.
- Ale nie mówiłeś, że planujesz się tu wepchać!
- Jesteś czysty, pachnący, nie masz wszy i leżysz w czystej pościeli. To chyba oczywiste, że skoro chcę żebyś się przesunął to po to żeby się położyć obok.
- Wrednota. - skomentował pod nosem zarumieniony i przesunął się bardziej, dzięki czemu mieściłem się na łóżku w sam raz.
- Zostawmy czułości na później, teraz powiedz mi więcej o sobie. Wiem już, że zawsze chciałeś zostać księżniczką. - uśmiechnąłem się mimowolnie, a Florin schował twarz w dłoniach cały czerwony.
- Żałuję, że ci to powiedziałem! - wymamrotał.
- Ależ nie ma się czego wstydzić. W szkole mamy tyle lasek, że któraś na pewno pożyczy ci jakąś różową, falbaniastą sukienkę.
- Lubisz różowe, falbaniaste sukienki? - chłopak spojrzał na mnie przesz szparę między palcami.
- Nienawidzę.
- No właśnie. Więc nie zamierzam takiej zakładać. Wróć, źle! W ogóle nie zamierzam żadnej zakładać!
- To się okaże, ale dobra, koniec, bo schodzimy z tematu! Chciałeś być moją księżniczką, jesteś odważny i głupi. Jaki jeszcze?
- Nie jestem głupi.
- Jesteś, ale o tym innym razem. Więc?
- Nie wiem. Może uparty? Na pewno jestem zazdrośnikiem, ale brakuje mi pewności siebie żeby walczyć o to, o co chcę walczyć. Lubię fantastykę i komedie romantyczne, ale nie lubię dramatów...
- Jakiej muzyki słuchasz?! - spojrzałem na niego poważnie i modliłem się do wszystkich starych bogów o to, żebym nie wdepnął drugi raz w to samo bagno. Błagam, nie, nie, nie! Tylko nie to!
- F-fantasy metalu. - jego głos brzmiał niepewnie, jakby obawiał się, że zaraz z nim zerwę.
- Chwała ci, Odynie! - jęknąłem z ulgą. Miałem ochotę go wycałować. - Chłopak, który podobał mi się ostatnio słuchał popu. - powiedziałem i szybko tego pożałowałem. Musiałbym być ślepy żeby nie zauważyć, że dotknęło go wspomnienie innego faceta. Miałem go za zabiedzonego drapieżnika, ale teraz podejrzewałem, że w rzeczywistości tylko tak wyglądał. Było jednak za wcześnie żebym mógł to ocenić na pewno.
Wsunąłem rękę pod jego plecy i przyciągnąłem go do siebie, żeby musiał położyć głowę na mojej piersi. W końcu byłem jego księciem, więc tak też powinienem się zachowywać. Zresztą, nigdy nie chodziłem z kimś, komu by na mnie naprawdę zależało, więc takie gesty były dla mnie czymś nowym, a jemu najwyraźniej bardzo się podobały.
- Było kilku facetów, za którymi szalałem, z kilkoma chodziłem, ale to nigdy nie było nic poważnego. Byliśmy ze sobą tylko dla korzyści i przyjemności, więc z żadnym nie leżałem tak jak teraz z tobą. - obserwowałem jego reakcję. Starał się zrobić to tak żebym nic nie poczuł i nie zauważył, ale ja miałem świadomość, że właśnie mocniej wtulił twarz w moją pierś. - Jest wiele rzeczy, których o mnie nie wiesz, ale dowiesz się i wtedy sam zadecydujesz, czy nadal chcesz być moją księżniczką. Nie, nie jestem seryjnym mordercą, jeśli to przyszło ci do głowy. - przewróciłem oczyma, kiedy drgnął gwałtownie. - Niedługo dojdziemy do tego kim jestem. Do tego czasu muszę wiedzieć więcej o tobie. Widziałem cię nago, więc mogłem policzyć wszystkie twoje żebra i wiem już gdzie masz pieprzyki, ale...
- Nie przypominaj mi! - mruknął chowając twarz w mojej piersi.
- Trochę późno na wstyd. Wyszorowałem cię z tygodniowego brudu i nie uciekłem, więc to chyba coś znaczy.
- Tylko tyle, że jesteś głupi.
- Słyszałem to! - prychnąłem. - To ty jesteś tym głupim, nie ja!
- To się okaże.
- Ktoś tu ma dużo do powiedzenia, ale spokojnie, już ja znajdę świetny sposób żeby zamknąć ci tę pyskatą buźkę. - bycie w związku chyba coraz bardziej mi się podobało.

środa, 2 listopada 2016

Wyposzczeni

Leżąc przytulony do Syriusza, paznokciem rysowałem wzory na jego nagiej piersi, zmuszając go do ich odgadywania. Szło mu bardzo słabo, najpewniej dlatego, że wcale się nie starał, a jedynie próbował odpowiedzieć jakoś na moją dziwaczną zachciankę głupiej zabawy. Jak on w ogóle ze mną wytrzymywał? I jak ja potrafiłem wytrzymać z nim?
- Nawet nie udajesz, że próbujesz. - zauważyłem nadąsany.
- Mój umysł nadal dryfuje po falach rozkoszy. Dziw, że w ogóle jeszcze działa. Najwyraźniej jestem jednym z tych facetów, których mózg jest podłączony do krocza i dlatego potrafię myśleć albo jednym, albo drugim.
- Skoro potrafisz się do tego przyznać to już jakiś postęp. - mruknąłem posępnie.
- To dowód potwierdzający moją teorię. Gdybym w tej chwili myślał głową, nie przyznałbym się do czegoś takiego. Moja męska duma by mi na to nie pozwoliła.
- Ty coś kręcisz. - zauważyłem podejrzliwie i podniosłem się na łokciu patrząc na chłopaka przez zmrużone powieki.
- Oczywiście. Dzięki temu nie zmuszasz mnie do myślenia. Po prostu mówię to, co mi ślina na język przyniesie. - wyszczerzył się do mnie.
- Bezczel! - prychnąłem i położyłem głowę na jego piersi. Pocierałem o nią policzkiem przez dłuższą, leniwą chwilę, słuchając jak serce Syriusza bije miarowo w jego piersi. Rytmicznie, spokojnie, słodko, niemal usypiająco. A jednak wcale nie myślałem wtedy o śnie. Wręcz przeciwnie, byłem bardzo rozbudzony. Pewnie właśnie dlatego zaatakowałem ustami sutek chłopaka ssąc go mocno i liżąc. Drugi objąłem palcami ściskając na tyle mocno, żeby znajdować się na granicy między przyjemnością a bólem. Na mnie to zawsze działało pobudzająco.
- Hej, grasz nieczysto! Mój umysł zaczął już wracać na swoje miejsce, a ty go właśnie odganiasz!
- Mógł się pospieszyć. Teraz to ja przejmuję władzę. - pokazałem chłopakowi język i przesunąłem nim po jego szyi od obojczyków po brodę chłopaka. Ukąsiłem go w wargę ostrożnie i possałem ją. Syri zamruczał, kładąc dłoń na moim biodrze, które zaczął gładzić i podszczypywać.
Pocałowałem chłopaka mocno, wspinając się na jego ciało i siadając na jego płaskim brzuchu. Tym razem obie ręce Blacka znalazły się na moich pośladkach, ściskając je mocno. Czułem jak jego wargi wyginają się w uśmiechu pod moimi.
- Ktoś wydaje się bardzo zadowolony. - szepnąłem mu w ucho, kiedy oderwałem się od jego ust.
- Mówisz o mnie, czy może o swoim tyłeczku? - drażnił się.
- Hm, pomyślmy... - przesunąłem się niżej na jego ciele i zatrzymałem, kiedy poczułem na pośladkach jego członek. Uśmiechnąłem się z wyższością.
- Przyłapałeś go na gorącym uczynku. On bezsprzecznie jest bardzo zadowolony.
Zaśmiałem się krótko i ponownie pocałowałem chłopaka. Tym razem to jednak on postanowił przejąć inicjatywę. Oderwał się od moich warg i ciepłymi, wilgotnymi ustami muskał moją szyję i ramiona. Jego palce nie dawały jednak wytchnienia pośladkom, kiedy pieścił je leniwymi ruchami.
Wygiąłem się odrobinę do tyłu, kiedy ciepłe usta zacisnęły się na moim sutku i chłopak zaczął je powoli przygryzać. Wzdychając sięgnąłem za siebie i objąłem dłońmi jego członek. Powoli uniosłem biodra, podczas kiedy Syri rozsunął moje pośladki, aby ułatwić sobie wejście. Usiadłem na nim ostrożnie, wydając z siebie przeciągłe mruczenie. Wprawdzie pieszczotliwemu uczuciu bycia wypełnianym towarzyszył ból, ale byłem w stanie o nim zapomnieć, tak jak zrobiłem to wcześniej. Podejrzewałem, że jutro nie będę w stanie nawet się podnieść, ale warto było zaryzykować ból i zakwasy, dla tych chwil przyjemności i bliskości.
Syri usiadł ze skrzyżowanymi pod moim ciałem nogami, więc mocno objąłem go swoimi w pasie. Jego dłonie podtrzymywały mnie za pośladki i pomagały mi w poruszaniu się na jego ciele. Całowałem go i byłem całowany, lizałem jego skórę, a on kąsał moją. Nasze ciała szybko znalazły idealny wspólny rytm, który sprawił, że było nam jeszcze przyjemniej.
W końcu wsunąłem dłoń między nasze ciała i zacząłem poruszać nią wodząc w górę i dół po moim członku, w tym samym tempie, w jakim moje ciało unosiło się i opadało. Paznokcie drugiej dłoni mimowolnie wbijałem w skórę na plecach chłopaka, drapiąc go przy tym. Trudno było mi zapanować nad odruchami mojego ciała, więc poddałem się im wzdychając, pojękując i maltretując plecy Syriusza.
Doszedłem jako pierwszy, gryząc wargę z rozkoszy i chcąc w ten sposób zdusić cisnący mi się do gardła krzyk. Syriusz w dalszym ciągu wypełniał mnie i z każdym pchnięciem wzdychał rozkosznie prosto do mojego ucha. Kiedy dochodził, wgryzł się w moje ramię sprawiając, że zadrżałem na całym ciele. Nie mogłem zaprzeczyć, że było to bardzo przyjemne doznanie.
Zwaliliśmy się ciężko na materac przytuleni ciasno do siebie. Syriusz oparł brodę o czubek mojej głowy i oplatając mnie z całych sił ramionami, nie pozwalał mi na najmniejszy nawet ruch. Podejrzewałem, że nie chciał żebym znowu zaczął rysować wzroki na jego ciele i zmuszał go do myślenia. Jego mózg bezsprzecznie wziął sobie dłuższe wolne i unosił się nad nami nie planując jeszcze wracać do ciała skąpanego w rozkoszy przebytego orgazmu właściciela.
- Musimy robić to częściej. Proponuję zaszyć się w łazience prefektów, jak za starych dobrych czasów. Wręcz nie mogę się doczekać, kiedy się wypniesz w moją stronę, żebym mógł zrobić nam obu dobrze. - głos Syriusza był głęboki i seksowny, każdy kto usłyszałby go w tej chwili wiedziałby, co robiliśmy.
- Tak, wiem, moje ty niezaspokojone kochanie. - roześmiałem się z lekkim niedowierzaniem. Ile razy musiał się ze mną dzisiaj kochać, żeby przestać myśleć w końcu o seksie?
- Zbyt długo pościłem, a jestem zdrowym nastolatkiem, który potrzebuje co jakiś czas pozbyć się zalegających mu w lędźwiach soków.
- A ja to co? Niezdrowy nastolatek? - prychnąłem rozbawiony.
- Ty jesteś wilkołakiem i wzorowym uczniem. Masz na głowie więcej niż tylko seks. Myślisz o słodyczach, nauce, seksie i przemianie. W kolejności od twojej największej obsesji do myśli, której poświęcasz najmniej czasu.
- Och, doprawdy?
- O tak. Ja działam inaczej. Myślę o seksie, jeszcze raz o seksie, rozrywkach, tobie, runach, nauce... W sumie to chyba coś pokręciłem. W każdym razie seks zajmuje bardzo ważne miejsce w moich myślach.
Odchyliłem się trochę i wygiąłem tak, żebym mógł sięgnąć wargami do brody chłopaka. Pocałowałem ją lekko i znowu przytuliłem się do wilgotnej od potu piersi mojego Syriusza. Jego serce wciąż biło trochę szybciej i potrzebowało czasu na uspokojenie się po odbytym przed chwilą stosunku, przez co jego ciało wydawało się drżeć. Byłem pewny, że moje również spazmatycznie, nieznacznie podskakuje wraz z każdym uderzeniem serca i głębokim oddechem.
Leżeliśmy w całkowitej, słodkiej ciszy, napawając się lenistwem chwili i możliwością zregenerowania sił. Nie miało znaczenia, czy znajdziemy w sobie na tyle energii by powtórzyć wszystko od początku. Przepełniało mnie poczucie, że wszystko jest na swoim miejscu, że po miesiącach, podczas których mijaliśmy się z Syriuszem bezustannie, nasze ścieżki w końcu ponownie się połączyły. Jakby na to nie spojrzeć, już od lat byliśmy przyjaciółmi i jednocześnie parą, spędzaliśmy w swoim towarzystwie niemal każdą chwilę, byliśmy w tej samej klasie, w tym samym Domu, dzieliliśmy nawet pokój. Każdy normalny człowiek musiałby w takiej sytuacji odetchnąć. Może właśnie dlatego ostatnimi czasy byliśmy dla siebie bardziej przyjaciółmi niż kochankami. Potrzebowaliśmy przestrzeni dla naładowania baterii.
- Zamyśliłeś się, Remusie. - Syriusz pogładził moje plecy i pocałował mnie w czoło.
- Tak, to prawda. - przyznałem unosząc głowę. Teraz patrzyliśmy na siebie bez większego problemu. - Podsumowywałem nasz związek, chociaż to chyba zbyt wielkie słowa na to, o czym myślałem.
- I do jakich wniosków doszedłeś? Że jestem z każdym rokiem coraz bardziej czarujący i nie możesz mi się już oprzeć?
- Ktoś tu ma chyba strasznie przerośnięte ego.
Syri pokazał zęby w uśmiechu.
- Polecam spróbować, to całkiem niezła zabawa. - zadowolony pocałował mnie w nos.
- Starzejesz się. Oko już nie to. Usta są niżej. - zażartowałem kąśliwie.
- Ważne, że od drugiej strony zawsze trafiam w sam środek celu. - tym razem Syri pokazał mi język.
Uderzyłem go lekko w ramię zawstydzony tym komentarzem i pogroziłem mu palcem. Chłopak roześmiał się słodko zadowolony z efektu, jaki osiągnął.

środa, 26 października 2016

Kartka z pamiętnika CCXCI - Aaron

Siedziałem przy łóżku Florina przyglądając mu się uważniej niż kiedykolwiek wcześniej.
Prawdę mówiąc, pogodziłem się z myślą, że nigdy więcej nie zobaczę chłopaka, którego wielokrotnie mijałem na ulicy, który zawsze przyciągał moją uwagę, a do którego nigdy nie miałem odwagi zagadać. Dla niego musiałem być tylko mieszkającym w okolicy, znikającym nagle dziwakiem, którego adresu nie znał żaden z sąsiadów. O ile w ogóle przykładał jakąkolwiek wagę do mojego istnienia, w co szczerze wątpiłem.
Kiedy teraz na niego patrzyłem, zastanawiałem się jakim cudem zdołałem sobie wmówić, że to tylko mugol i zwyczajnie powinienem dać sobie z nim spokój. Czy gdybym dał temu szansę, gdybym dał szansę sobie, jego życie potoczyłoby się inaczej? Byłoby dla niego łaskawsze?
Nie byłem głupi. Czułem ten nieprzyjemny zapach bezdomnego, który otaczał Florina niczym kokon, widziałem ślady brudu na jego ubraniach i ciele, wychudzoną twarz o wystających kościach policzkowych i zapadniętych, podkrążonych oczach, brudne, splątane włosy, popękane, wysuszone na wiór usta.
„Na pewno chodzi teraz z jakąś piękną, cycatą dziewczyną, która z uwielbieniem wpatruje się w te jego heterochromatyczne oczy.” powtarzałem sobie wielokrotnie, kiedy tylko przypominałem sobie o nim w ciągu ostatnich miesięcy. „Kiedy ja siedzę na tych głupich zajęciach, on pewnie wagaruje z kumplami”. Jak to możliwe, że nigdy nie przyszło mi do głowy, że życie nie zawsze toczy się we właściwym kierunku?
- Umarłem czy jestem bliski śmierci? - wypowiedziane zachrypniętym głosem pytanie wyrwało mnie nagle z zamyślenia i prawdę mówiąc przyprawiło o szybsze bicie serca. Wystraszyłem się.
Spojrzałem zaskoczony w błyszczące niezdrowo dwukolorowe oczy chłopaka.
- Na szczęście żyjesz i będziesz żył dalej. - powiedziałem trochę piskliwie, za co od razu zacząłem się w myślach przeklinać.
- Więc to naprawę ty? - a już sądziłem, że nie zdoła mnie zaskoczyć bardziej niż dotychczas.
- Hę? - to zdecydowanie nie była najinteligentniejsza odpowiedź jakiej mogłem udzielić.
- Czyli mi się udało. - powiedział i roześmiał się, co sprawiło, że zaczął kaszleć, kiedy podrażnił na pewno wysuszone i może nawet opuchnięte gardło. Podałem mu szybko eliksir zostawiony przez pielęgniarkę, podnosząc trochę jego głowę i pomagając mu się napić.
- Co masz na myśli? - zapytałem otwarcie.
- Pewnie nie wiesz, bo niby czemu miałbyś wiedzieć, że moi rodzice się rozstali...
- Wiem o tym, babcia mi mówiła. - przyznałem wchodząc mu w słowo. Teraz to on patrzył na mnie zaskoczony. - No, co? Staruszki uwielbiają plotki.
- No... No tak. - przyznał niepewnie. - W każdym razie, rozwiedli się, a sąd przyznał opiekę nade mną mamie. Wyszła ponownie za mąż, za faceta, z którym zdradzała ojca od lat. - przerwał, a ja pozwoliłem mu się ponownie napić. - Wtedy okazało się, że to wariat i sadysta. Bił nas oboje, poniżał. Nie chcą wdawać się w szczegóły. - rzucił płaczliwie, ale biorąc kilka głębokich oddechów, które skończyły się atakiem kaszlu, zdołał się uspokoić. - Na początku myślałem, że matka jest po prostu tak ślepo i głupio zakochana. Później zrozumiałem, że to syndrom kobiety maltretowanej, że jest jak ptak uwięziony z klatce, z której nie potrafi się samodzielnie wydostać. Zaryzykowałem i rozpocząłem samodzielną krucjatę przeciwko ojczymowi. - miałem wrażenie, że Florin mówi mi to, ponieważ chciał to komuś powiedzieć, chciał to z siebie wyrzucić, a ja po prostu byłem kimś kto mógł go wysłuchać. Nie przeszkadzało mi to. Chciałem wiedzieć. Chciałem wiedzieć wszystko. - Zgłosiłem, że nas maltretuje na policje, pozwoliłem żeby w szpitalu obejrzeli moje rany i spisali protokół. Po prostu miałem dosyć i postanowiłem wziąć cały ciężar tego na siebie. Kocham moją mamę i nie mogłem dłużej znosić tego, co on jej robi. Nie oczekiwałem, że będzie łatwo i nie było. Wyrzuciła mnie z domu, ale myślę, że zrobiła to dla mojego dobra. Nie mam pewności, ale chcę w to wierzyć. Chcę wierzyć, że zrobiła to żeby on mnie nie zabił. Zanim odszedłem upewniłem się jednak, że nie została z nim w tym domu, ale odeszła razem z ludźmi, którzy mogli jej pomóc dopóki nie stanie na nogi. Tak wylądowałem na ulicy. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że jestem słaby, więc zanim ulica mnie zabije, postanowiłem znaleźć w sobie odwagę na zrobienie tego, na co zawsze miałem jej za mało.
- Nie jesteś słaby! - zaprzeczyłem, ale on tylko uśmiechnął się do mnie melancholijnie.
- Kiedy wróciłeś do domu na wakacje śledziłem cię, wypytywałem o ciebie ludzi. Wiadomości, które zdobyłem były mętne, mało precyzyjne, ale jakimś sposobem dowiedziałem się mniej więcej, gdzie się uczysz i postanowiłem tu przyjść, zobaczyć cię ostatni raz. - Florin wziął głęboki oddech, jakby przygotowywał się do podjęcia niesamowitego wysiłku fizycznego i psychicznego. - Zawsze widziałem w tobie księcia z bajki, której nie byłem częścią. - patrzyłem na niego zszokowany, nie do końca rozumiejąc, co chce mi powiedzieć. - Uznałem, że zanim ulica mnie wykończy, zanim zamarznę jak wielu bezdomnych przede mną, chcę ostatni raz zobaczyć mojego księcia z bajki.
Patrzyłem w jego smutne, kolorowe oczy i poruszałem otwartymi ustami jak ryba. Musiałem wyglądać koszmarnie skoro Florin zaczął się śmiać.
- Przepraszam, wiem że to musiało cię zaskoczyć. Jeśli czujesz obrzydzenie, możesz wymiotować, przygotowałem się na wszystko.
Miałem ochotę go uderzyć. Zacisnąć dłoń w pięść i trafić nią dokładnie w ten jego kościsty podbródek.
- Kurwa! - syknąłem wściekle i złapałem go trochę zbyt brutalnie jedną dłonią za policzki, przez co jego usta ułożyły się rybi dzióbek. - Kurwa! - powtórzyłem i wpiłem się w jego usta mocno, zdecydowanie niezgrabnie, ale za to wymownie. Miałem w nosie to, że śmierdział jak stary cap, że był brudny po zapewne całych tygodniach bez kąpieli.
Odsunąłem się otwierając oczy i patrząc w wielkie spodki jego oczu. Prawe było kojąco niebieskie, lewe niebezpiecznie czekoladowe. Czułem satysfakcję płynącą z faktu, że teraz to on zaniemówił.
- Chcę spróbować. - powiedziałem pewnie. - Nie pozwolą ci tu zostać, ale ja na pewno nie pozwolę żebyś wrócił na ulicę. Coś wymyślę. Zaufaj mi. - zapewniłem i roześmiałem się nie mogąc się powstrzymać. Byłem szczęśliwy. Do tej pory moje uczucia zawsze były nieodwzajemnione, a teraz okazało się, że ktoś kogo spisałem na straty ofiarował mi coś, czego do tej pory nikt nie zechciał zrobić. - W końcu jestem twoim księciem z bajki, więc muszę pomóc mojej księżniczce w opałach. - Florin nadal nie wiedział, co powiedzieć, ani jak zareagować. - Podkochiwałem się w tobie, jako dzieciak. - wyrzuciłem z siebie.
Chłopak zrobił się nagle czerwony jak burak i schował twarz w dłoniach.
- Florin? Co się stało? - zaniepokoiłem się.
- G-gdybym wiedział, nigdy bym tu nie przyszedł. - powiedział zza zasłony swoich rąk. - Wyglądam koszmarnie.
- Hę?! - jęknąłem niemal się przewracając. - Odynie jednooki, daj mi siłę. - co za głupek! - Nie zaprzeczę, że do najpiękniejszych księżniczek jak na razie nie należysz, ale to stan przejściowy. - prychnąłem. - Poczekaj, zapytam pielęgniarki, czy możesz się wykąpać, a później coś zjesz. Kiedy ostatnio miałeś cokolwiek w ustach? - chłopak milczał, więc podejrzewałem, że nie do końca pamięta lub woli się tym nie chwalić. - Dobra. Daj mi chwilę.
Pobiegłem do gabinetu szkolnej pielęgniarki i poprosiłem o pozwolenie na wyszorowanie mojego „bezdomnego kolegi”. Zgodziła się z wyraźną ulgą, co wcale mnie nie dziwiło. Obiecała zadbać w tym czasie o jakiś lekki posiłek dla niego. Nie chciała żeby jego wygłodzone ciało odrzuciło normalne jedzenie. Cóż, ona wiedziała najlepiej, co ma robić.
Wróciłem do Florina zadowolony z życia. W końcu właśnie zyskałem chłopaka. Może coś pójdzie nie tak, może nam nie wyjdzie, ale chciałem spróbować, chciałem na ruinach jego dotychczasowego życia zbudować coś wyjątkowego.
- Zaczekaj, zaniosę cię. - zaoferowałem, kiedy blondyn usiadł na łóżku i wyraźnie zakręciło mu się w głowie. Odmówił speszony, jakbym złożył mu co najmniej niemoralną propozycję, ale zignorowałem go. Nie robiąc sobie nic z jego protestów i prób odepchnięcia mnie od siebie, wziąłem go na ręce. - Upuszczę cię, jeśli się nie uspokoisz. - ostrzegłem. Był lekki, co mnie nie dziwiło, ale przyznać musiałem, że smród jego ubrań sprawiał, że niemal łzawiły mi oczy. W łazience posadziłem go na metalowym krzesełku pod prysznicem i kazałem mu się rozebrać. Sam również zacząłem zdejmować ubrania.
- C-co ty robisz?! - zająknął się piskliwie.
- Nie widzisz? Przecież nie będę cię kąpał w ubraniach.
- A-ale...
- Florin, współpracuj ze mną, dobrze? Jeśli tak się wstydzisz, zamknij oczy. A teraz zdejmuj te śmierdzące dziady. Dam ci nowe ciuchy, więc tych możesz się pozbyć. - rozebrałem się do bielizny i krzyżując ramiona na piersi czekałem.

Florin

środa, 19 października 2016

Kartka z pamiętnika CCXC - Andrew Sheva

Mam do Was prośbę. Wiem, że nie lubicie komentować, ale ja nie potrafię czytać w myślach osób, o których istnieniu nawet nie wiem (nie żebym w innych przypadkach potrafiła ;) ). Chciałabym wiedzieć, czy interesuje Was postać Aarona i to, jak rozwinie się jego historia. Po prawdzie to nawet nie wiem, czy ktokolwiek poza wiadomymi mi 2 osobami czyta to opo, więc sami rozumiecie, że ciężko mi określić na ile mogę rozwijać nowe wątki "poza Remusowe".

- Zabiję ją! Zabiję tak, że nie zmartwychwstanie w żadnym ze światów! - Aaron zdjął przez głowę przemoczoną koszulkę i cisnął ją ze złością na podłogę. - Wyglądam jak pieprzona zmokła kura!
- Ja powiedziałbym, że seksownie i dlatego to zrobiła. - zauważyłem obserwując przyjaciela z zadowolonym uśmiechem. Gdybym mógł, podziękowałbym Sophie za to, że zapewniła mi takie widoki w samo południe. Podczas lunchu „przypadkowo” podłożyła nogę jednemu z usługujących przy stole Skrzatów Domowych, przez co cały sok, który właśnie rozlewał do kubków wylał się prosto na głowę Aarona. Ponieważ dzbanek był spory, soku wystarczyło aby zmoczyć także koszulkę chłopaka i jego jeansy. Cienki, czarny materiał z wydrukowanym na nim smokiem od razu przylgnął seksownie do piersi Czarnego, który chyba nie docenił tego obłędnego efektu.
- Seksownie? Wielkie dzięki! - prychnął szarpnięciem zsuwając z tyłka spodnie.
- Wydajesz się sfrustrowany.
- Wydaję się?! Jestem!
- Dlatego, że Cyrille znalazł sobie nową dziewczynę?
Aaron zamarł w bezruchu z dłonią wyciągniętą w stronę półki, na której trzymał swoje liczne podkoszulki z nadrukami.
- Tak. - przyznał i wyciągnął koszulkę z motywem czaszek i śmierci. - Wiesz, że się w nim kocham.
- Wiem, a raczej domyślałem się, bo nigdy tak naprawdę mi tego nie mówiłeś.
- Bo nie ma się czym chwalić. Cyrille nie gra w tej samej drużynie, dla niego nigdy nie będę nikim więcej niż przyjacielem. Mógłbym mu rzucić w twarz wyznanie miłosne, a on powiedziałby tylko „ja ciebie też, jesteśmy przecież najlepszymi kumplami!”.
To było tak prawdziwe, że miałem ochotę objąć Aarona i głaskać go po głowie dla pocieszenia. Gdybym mógł, pomógłbym mu, ale miałem związane ręce. Nie mogłem zmusić Cyrilla do odwzajemnienia uczuć przyjaciela. Zresztą, Czarny również by tego nie chciał.
- Czyli musisz znaleźć sobie inny obiekty westchnień. - powiedziałem trochę niepewnie i skurczyłem się pod spojrzeniem kumpla.
- Chciałbym żeby to było takie łatwe. Moja pierwsza wielka miłość była poza moim zasięgiem, druga została wywalona ze szkoły za zachowanie zanim się tutaj zjawiłeś. Później zakochałem się w ojcu aktualnej dziewczyny Cyrilla. Nie pytaj. Dalej był mugol ze sklepu muzycznego, a w końcu Cyrille. Odynie drogi, mam 17 lat, potrzebuję realnych miłosnych przygód!
- Coś wymyślimy. - położyłem dłoń na jego ramieniu. - Zakładaj jeansy, bo za chwilę zaczynamy zaklęcia.
- Chłopaki! Chłopaki! Chłopaki! - małe, rude tornado wpadło do pokoju zdyszane. - Chodźcie szybko! Pod szkołą znaleźli jakąś niemal zamarzniętą na śmierć laskę! Wnieśli ją do sali jadalnej! Nie chcecie tego przegapić! W końcu coś się dzieje!
Spojrzałem na Aarona, a ten wzruszył ramionami odpowiadając na moje nieme pytanie.
- A myślałem, że dopiero w Walhalli coś będzie się działo. - skomentował krótko i ruszyliśmy biegiem za Cyrillem, który wypadł już z dormitorium.
Wejście do sali jadalnej było okupowane przez ciekawskich uczniów, ale dzięki łokciom Aarona przedarliśmy się bez problemu przez mur dziewczyn, które zasłaniały nam widok. Na jednym ze stołów leżała zwinięta w kłębek postać, wokół której niczym mrówki uwijali się nauczyciele oraz szkolna pielęgniarka. Nieprzytomna osoba była tak szczelnie opatulona ubraniami, że zdołałem dostrzec tylko mocno falowane blond włosy.
- Myślicie, że przeżyje? - pytała jakaś niska pierwszoklasistka przyglądająca się wszystkiemu spod mojej pachy, ponieważ nie sięgała wyżej niż do mojej piersi.
- Ciężko powiedzieć. - odpowiedziała jej Sophie, „niezgrabna” koleżanka z mojego rocznika, która z pewnością przepchała się bliżej nas z powodu Aarona. Była bardzo ładną, cycatą blondynką, ale mój kumpel nie doceniał jej uroków.
- To jakaś bezdomna. Kiedy ją wnosili czułam, że śmierdziała jak ci wszyscy bezdomni w Paryżu. - zauważył ktoś.
- Ale co by tu robił jakikolwiek bezdomny? Jesteśmy tak daleko od miasta... - rzuciła jakaś inna dziewczyna.
Nauczycielom udało się ogrzać nieznajomą na tyle, żeby położyć ją na plecach. Była... wysoka i chuda.
- Hej, to nie jest dziewczyna! - rzucił ktoś ze zdziwieniem i miał rację.
To na pewno nie była dziewczyna, ponieważ to nie była kobieca twarz. Wprawdzie włosy sięgały ramion, ale niewątpliwie należały do chłopaka.
- Florin?
Spojrzałem na Aarona, który był wyraźnie blady i wyglądał, jakby zaraz miał zemdleć. Nauczyciele spojrzeli na niego, jakby był duchem. Zresztą wszyscy tak na niego patrzyliśmy.
- Znasz go? - zapytała dyrektorka, tonem jakby oskarżała go o coś.
Czarny skinął głową wpatrzony w zmarzniętego, bladego, wychudzonego chłopaka, wokół którego nadal skakała przejęta pielęgniarka.
- Wszyscy do swoich dormitoriów! - zarządziła dyrektorka. - Aaronie, ty zostajesz.
- Zostanę z nim! - zaproponowałem od razu. Nie zdążyłem nawet przemyśleć swojej decyzji, ale umarłbym z ciekawości, gdybym miał wrócić teraz do siebie. - Jest tak przejęty, że zaraz będzie leżał zemdlony na drugim stole. - wyjaśniłem.
Nauczyciele spojrzeli na mnie, a następnie na Aarona, który ponownie pokiwał głową zgadzając się ze mną.
- Niech będzie. - westchnęła głośno pani dyrektor, a ja miałem ochotę podskoczyć z radości, jednak podarowałem sobie ten entuzjastyczny wybuch.
Złapałem Aarona pod rękę i poprowadziłem bliżej nieprzytomnego chłopaka, kiedy nauczyciele rozganiali zbiegowisko.
- Skąd go znasz? - zapytałem cicho, ale na tyle głośno by słyszeli to nauczyciele. Chciałem oszczędzić mu wyjaśniania tego samego kolejny raz.
- To mugol. Mieszka obok... A przynajmniej mieszkał, bo kiedy wróciłem do domu na wakacje, jego rodzina już się wyprowadziła.
- Co może tutaj robić? - tym razem na pytanie skusiła się nauczyciela mugoloznawstwa.
- Nie mam pojęcia. Nie wie nic o naszym świecie, ani o szkole. Musiał... musiał zabłądzić. - zająknął się, jakby sam nie był pewny, czy to w ogóle możliwe, skoro chłopak wyglądał na wychudzonego bezdomnego. Zapadnięte policzki, ciemne kręgi pod oczami, blond włosy z bliska były po prostu mysie, skołtunione i brudne, jak i cała poszarzała skóra tego kolesia.
- Przenieśmy go do Skrzydła Szpitalnego. Aaronie, powinieneś z nim zostać na wszelki wypadek, gdyby się obudził i spanikował. - zadecydowała pielęgniarka. Na mnie nie zwrócono uwagi, więc uznałem, że wykorzystam sytuację i zostanę z przyjacielem tak długo, jak długo mi na to pozwolą.
Kobieta zajęła się wszystkim jak należy i po chwili szliśmy za nią i lewitującym w powietrzu, otulonym kocami chłopakiem, który rzeczywiście śmierdział jak bezdomny. Czarny wydawał się jednak tego nie zauważać.
Czekaliśmy z boku nie przeszkadzając, kiedy pielęgniarka układała brudnego i ubranego w cuchnące łachy chłopaka w białej pościeli. Na razie było widocznie zbyt wcześnie żeby umyć i przebrać mugola, więc musiałem pogodzić się z tym kwaśnym zapachem potu, brudu, niemytych ubrań i rozcieńczającą ten smród wonią zimowego powietrza.
- Aaronie? - próbowałem odwrócić uwagę przyjaciela od jego zabiedzonego, nieprzytomnego byłego sąsiada.
- Babcia mówiła mi, że jego matka rozwiodła się z jego ojcem i wyszła za jakiegoś innego faceta niedługo przed tym, jak się wyprowadzili. - jego głos był beznamiętny i brzmiał głucho, jakby z oddali. - Nie myślałem o tym zbyt wiele, bo każdy wiedział, że jego matka zdradzała męża od bardzo dawna i zaszła w ciążę z kochankiem. Moja babcia uwielbia plotki, więc w sumie to zawsze wiedziałem o jego rodzinie więcej niżbym chciał. Nie rozmawialiśmy nigdy wiele, bo chyba się mnie bał. No wiesz, wiedział, że mieszkam w okolicy, ale nikt nie miał pojęcia gdzie dokładnie, więc dla niego byłem dzieciakiem widmo. Nasz dom był magicznie zamaskowany, więc sam rozumiesz. Jestem w szoku, bo nigdy nie sądziłem, że komuś kogo znam, nawet jeśli jest tylko głupim mugolem, mogłoby przytrafić się coś złego. A już na pewno nie myślałem o zamarznięciu zimą na odludziu.
Objąłem przyjaciela ramionami i pozwoliłem żeby wtulił się we mnie tak mocno, jak tego potrzebował.
- Aaronie... - powiedziałem łagodnie głaszcząc jego wciąż wilgotne od soku i posklejane w strąki włosy.
- Przejdzie mi zaraz. - zapewnił. - To on był moją pierwszą miłością. - dodał jeszcze, jakby chciał w ten sposób usprawiedliwić swoją słabość.

środa, 12 października 2016

Yuri on Ice effect vol. 2

Pocałowałem go wyzywająco, aby nie być mu dłużnym za to jak mnie dręczył i wbiłem palce w jego plecy, kiedy odpowiedział na pocałunek z pasją i namiętnością. Rozpływałem się w jego ramionach i z każdą chwilą pragnąłem go coraz bardziej. Nic więc dziwnego, że byłem wściekły, kiedy odsunął się ode mnie z tym pewnym siebie, przepełnionym uczuciem wyższości uśmieszkiem na słodkich wargach. Wybaczyłem mu to jednak, kiedy przesunął dłonią po moim brzuchu i ujął w nią mój członek. Westchnąłem czując jego ciepłe palce na sobie. Uwielbiałem, kiedy mnie dotykał, a już całkowicie oszalałem, kiedy zaczął całować moje podbrzusze i wziął mnie głęboko w usta.
Z moich ust wyrwały się głośne westchnienia rozkoszy, co zachęciło go do rozpieszczania mnie językiem oraz palcami, kiedy zaczął gładzić moje pośladki.
- Kochanie, masz może pod ręką jakiś lubrykant? - zapytał z moim członkiem między wargami. Sam byłem zaskoczony, jak świetnie mu to poszło.
- Coś się znajdzie, ale musisz dać mi chwilę żebym poszukał. - powiedziałem niechętnie i z trudem powstrzymałem jęk zawodu, kiedy mój chłopak odsunął swoją twarz od mojego krocza.
Przekręciłem się wypinając pośladki, zupełnie nieświadomy tego, że to zrobiłem. Uświadomił mi to Syri, kiedy zaczął obsypywać je pocałunkami, które doprowadzały mnie do prawdziwego szaleństwa. W końcu udało mi się jednak znaleźć to czego szukałem i podałem mu czerwono-czarną tubkę kremu do rąk o bardzo intensywnym zapachu wiśni i porzeczek. Wzruszyłem ramionami, kiedy spojrzał na nie pytająco. Dostałem go od Zardi, kiedy wspomniałem jej, że moje dłonie są przesuszone i prawdę mówiąc w tej chwili był on jedynym sensownym rozwiązaniem, jeśli chcieliśmy ułatwić sobie seks.
Syri nabrał na dłoń kremu i obaj poczuliśmy wyraźnie jego odurzający zapach.
- Nie jest źle. - przyznał kruczowłosy i usiadł po turecku przywołując mnie do siebie gestem palca wskazującego. Uklęknąłem nad nim i pocałowałem go w nos. Rozsunąłem dłońmi pośladki, kiedy Syri zaatakował palcem moje wejście. Chłód kremu szybko został wyparty przez ciepło jego ciała, a początkowy brak komfortu zamienił się w tak doskonale mi znaną przyjemność bycia wypełnionym.
Przywarłem ustami do warg Syriusza i całowałem go zapamiętale. Dłońmi wodziłem teraz po jego ramionach, bawiłem się jego włosami, drapałem lekko jego plecy. Było mi tak dobrze, że powoli zaczynałem się irytować, ponieważ nie byłem w stanie zapewnić Syriuszowi takiej samej przyjemności. On wydawał się jednak nie zwracać na to uwagi, bez reszty pochłonięty tym, co właśnie robił.
W końcu byłem zmuszony oprzeć głowę na jego ramieniu i przytulić się do jego ciała mocniej, kiedy rozciągająca mnie pieszczota zaczęła naprawdę dawać mi się we znaki. Zastanawiałem się nawet, czy będę w stanie dłużej samodzielnie klęczeć, kiedy jego palce wsuwały się we mnie i wycofywały masując pierścień mięśni.
Tym, który ostatecznie miał już dosyć czekania był Syriusz. Jego członek napęczniał i zapewne był istną pulsującą bombą bólu i rozkoszy w jednym. Nie chciałem żeby musiał dłużej czekać, więc zapewne bardzo bezwstydnie stanąłem na czworakach wypinając się w jego stronę. Zadziwiające, jak wstyd potrafi zniknąć w mgnieniu oka, kiedy w grę wchodzi podniecenie.
Syri wsunął się we mnie wypuszczając głośno powietrze przez zaciśnięte zęby. W tym czasie ja głośno wziąłem głęboki wdech. Bolało, czego się spodziewałem, ponieważ moje ciało dawno już odzwyczaiło się od seksu. Mimo wszystko pragnąłem tego, pragnąłem Syriusza i jego ciała.
- Musimy robić to częściej. - Black całował mnie po plecach czekając, chociaż dla niego na pewno było to torturą. Podziwiałem go za to, ponieważ sam ledwo pamiętałem, jakie to uczucie, kiedy pragnie się czegoś tak szalenie, ale nie może się tego dostać. To jak mieć przed sobą ciasto, którego nie można spróbować póki ktoś nie wyda polecenia.
- Chętnie, ale kolejny raz, dopiero kiedy przestanę cierpieć przy siadaniu. - odpowiedziałem trochę rozbawiony, a trochę wciąż cierpiący. Wiedziałem jednak, że nie pozbędę się bólu całkowicie, więc kiedy uznałem, że jestem w stanie wytrzymać i odczuwać pewną przyjemność płynącą z tego zbliżenia, pozwoliłem Syriuszowi na pierwsze powolne ruchy.
To musiało być dla niego jeszcze gorsze niż wcześniejsza bezczynność, ale objął mnie mocno ramionami i położył się na moich plecach. Prawą dłonią zaczął pieścić mój członek w rytmie swoich powolnych, delikatnych pchnięć. Czułem na sobie jego szybki oddech, gwałtownie bijące serce i drżenie jego rozpalonego, spoconego ciała. Sam zapewne znajdowałem się w podobnym stanie, chociaż o tym nie myślałem zbyt wiele. Zamknąłem oczy skupiając się na każdym ruchu Syriusza, na jego pieszczących mnie palcach i członku, który był teraz zapewne najbardziej pobudzoną do życia częścią ciała mojego chłopaka.
Kiedy jego ruchy stały się gwałtowniejsze, zagryzłem wargę i odchyliłem głowę do tyłu. Starałem się przypomnieć sobie każdy szczegół podnieconej twarzy Syriusza, błysk jego oczu, sposób w jaki skubał wargi i marszczył brwi. Gdybym był w lepszej kondycji, mógłbym myśleć o zmianie pozycji, ale teraz miałem świadomość, że ta jest najmniej wymagająca dla mojego ciała, dlatego starałem się patrzeć oczyma wyobraźni na to, co robiliśmy, na każde spragnione pchnięcie, każdą kropelkę potu na czole chłopaka, na każde spięcie jego mięśni.
Przyznaję, że nie wytrzymałem zbyt długo. Moje ciało spięło się i rozluźniło, kiedy doszedłem, co wyraźnie było znakiem dla Syriusza, że i on może uwolnić całe drzemiące w nim pożądanie. Poczułem je delikatnym łaskotaniem, kiedy chłopak doszedł we mnie z jękiem.
Opadłem na pościel wykończony. Wszystko się do mnie kleiło, ale póki co nie zwracałem na to uwagi. Musiałem dać swojemu ciału chwilę na odpoczynek. Syri, który przygważdżał mnie do materaca sobą powoli sturlał się ze mnie i położył się na plecach.
- Tęskniłem za tym. - przyznał przekręcając głowę i patrząc na mnie z uśmiechem. Pokiwałem głową leżąc w dalszym ciągu na brzuchu. - Słyszałem kiedyś rozmowę dwóch chłopaków, kiedy jeden mówił, że podczas swojego pierwszego razu z dziewczyną, w której był zakochany bez pamięci wytrzymał może pół minuty i po prostu doszedł. Nie jest więc z nami tak źle.
Musiałem przyznać mu rację. Też podsłuchałem kiedyś podobną rozmowę, gdzie przyjaciele zwierzali się sobie z łóżkowych porażek. Cóż, nie byliśmy kobietami, nie mogliśmy strzelać, przeładowywać i strzelać dalej.
- I dlatego warto stawiać na grę wstępną. - zauważyłem. - To stwarzanie pozorów wytrzymałości i przedłużenie przyjemności.
- Nie sposób się z tobą nie zgodzić.
Spojrzeliśmy na siebie i obaj się roześmialiśmy. Ależ znaleźliśmy sobie temat do dyskusji.
Wysiliłem się i przybliżyłem do Syriusza. Pocałowałem go lekko, a on pogładził moją twarz opuszkami palców.
- Już mam ochotę na drugą rundę.
- Za to mój tyłek nie chce o tym słyszeć i mówi, że będziesz go masował przez tydzień żeby szybciej doszedł do siebie.
- Od kiedy stał się taki wymagający?
- Dorasta i ma swoje zachcianki. - wyszczerzyłem się. - Powinieneś się cieszyć, że nie zażyczył sobie ciasta z kremem i wisienką.
- Hm, skoro o tym wspominasz... Myślę, że nie miałbym nic przeciwko jedzeniu takiego ciasta z niego.
Spojrzałem na chłopaka unosząc brwi w kpiącym i pytającym geście jednocześnie.
- Nie lubisz słodyczy, ale jadłbyś je z mojego tyłka?
- Cóż, jestem pewny, że twoje pośladki sprawiłyby, że na nowo pokochałbym słodycze.
- Albo by cię tak zemdliło, że nie chciałbyś więcej oglądać mnie nago.
- Daj spokój, to niemożliwe! - Syriusz obruszył się, ale nie ufałem jego żołądkowi na tyle żeby ryzykować.
- To jest możliwe, mój kłamczuchu. Gdybym to ja miał jeść łakocie z ciebie, na pewno lubiłbym je jeszcze bardziej, ale nie zaryzykowałbym eksperymentowania ze słodyczami i moim ciałem.
Syri westchnął ciężko, teatralnie i wydął usta nadąsany. W rzeczywistości liczył jednak na to, że go pocałuję, więc zrobiłem to rozbawiony. Potrafił być taki dziecinny, a przecież jeszcze przed chwilą był dorosłym, napalonym samcem.
Objąłem go ramionami i wtuliłem się w niego mocno. Poczułem to wprawdzie w najbardziej intymnej części ciała, kiedy napiąłem mięśnie, ale wolałem o tym nie myśleć. Najgorsze było przecież przede mną. Siedzenie na zajęciach będzie jutro naprawdę dalekie od rozkoszy.