środa, 30 listopada 2016

Randkowe maleństwo

Bardzo, bardzo krótko, ale ciężko było mi zebrać myśli. Od kilku dni czekałam na telefon w sprawie rozmowy o pracę i denerwowałam się wraz z każdym oddechem (dosłownie). Zadzowonili dopiero dzisiaj i jestem już po rozmowie. Co będzie dalej? Przekonam się na dniach. Heh, czy ja w ogóle się do czegoś nadaję? Życie dorosłego ssie!

Wbrew wszystkim moim obawom, Herbaciarnia u pani Puddifoot była w połowie pusta. Podejrzewałem więc, że większość par pojawi się w godzinach popołudniowych lub wieczornych, co niewątpliwie było dobrą przykrywką dla mojej randki z Syriuszem. Nie wzbudzaliśmy niepotrzebnych podejrzeń i mogliśmy z powodzeniem uchodzić za zwykłych kolegów, toteż nie musieliśmy się obawiać, że nasz związek będzie stanowił sensację przez najbliższe miesiące. Bez skrępowania zamówiłem pierwszą połowę upatrzonych ciast oraz pierwsze cappuccino, co odbierająca zamówienie właścicielka przyjęła z uśmiechem. Syriusz poprosił o to samo do picia i skromny jeden kawałek wuzetki.
- Nie ciesz się tak, Remusie. Jeśli nie zdołam jej zjeść, ty będziesz musiał dokończyć. - rzucił pokazując mi język.
- Wiesz, że nie mam nic przeciwko. - odpowiedziałem uśmiechając się jeszcze szerzej.
Oczy Blacka rozbłysły rozbawieniem, kiedy pani Puddifoot postawiła przede mną wielki talerz z moim zamówieniem i o wiele mniejszy przed Syriuszem. Ignorując mojego chłopaka, który śmiał się teraz do rozpuku, od razu zabrałem się za jedzenie. Miałem wrażenie jakbym od wieków nie miał w ustach takich pyszności. Delikatny, miękki biszkopt, puszysty, lekki krem, słodkie sosy i polewy, rozpływająca się w ustach czekolada. Wzdychałem z radości z każdym nowym kęsem. A cappuccino? Ach, niebo w gębie!
Syriusz, który jakoś poradził sobie ze swoją wuzetką, obserwował mnie rozbawiony, uśmiechnięty i najwyraźniej zadowolony. Oparł policzek o dłoń i śmiał się ze mnie, ilekroć mruczałem z przyjemności.
Kiedy miałem już za sobą pierwszą część pyszności, zamówiłem drugą, równie pokaźną, oraz drugie cappuccino. Właścicielka była tak rozbawiona, że dorzuciła nam po waniliowo-czekoladowym babeczkowym reniferze.
- Wiesz, Remusie, kiedy tak patrzę jak jesz wszystkie te ciasta, mam ochotę w tym roku być twoim urodzinowym tortem. Dosłownie.
- Syriuszu! - speszyłem się i opuściłem głowę wpatrując się w swoją krówkę.
- Dobrze już, nie będę tego mówił przy jedzeniu. - poddał się. - Ale nie zdziw się, kiedy przyjdzie co do czego.
Rzuciłem mu groźne spojrzenie, które tylko go rozbawiło. Każdy na moim miejscu zawstydziłby się w takiej sytuacji. W końcu to Syriusz! Wiedziałem, że jest zdolny do tego, żeby umazać się różnymi kremami, bitą śmietaną, sosami i innymi słodkimi papkami, byleby zmusić mnie do zlizywania ich ze swojego ciała.
Cóż, jakkolwiek było to zawstydzające, nie narzekałbym gdyby był moim urodzinowym tortem.
Syri łaskawie zmienił temat na bardziej przyziemny i pozwolił mi dokończyć jedzenie. Byłem szczęśliwy i zasłodzony do granic możliwości, chociaż podejrzewałem, że gdybym się uparł, zmieściłbym w sobie coś więcej. Ponieważ musiałem się jednak poruszać o własnych siłach podczas wizyty w Miodowym Królestwie, które było kolejnym miejscem na naszej randkowej liście, podarowałem sobie dokładkę. Ubierałem się niespiesznie, kiedy Syriusz płacił za moją wyżerkę. W świetnym humorze i z pełnym pyszności żołądkiem pozwoliłem się wycałować w uliczce między herbaciarnią, a sklepem obok. Usta Syriusza miały słodki, rozkoszny smak. Nie potrafiłem się od nich oderwać, kiedy z dłońmi wplecionymi w jego włosy pogłębiałem pocałunki. Lizałem jego wargi oraz język, jakby były kolejnym kawałkiem jakiegoś wyśmienitego ciastka. Jego dłonie mierzwiły mi włosy, przekrzywiły czapkę, odplotły szalik masując kark i robiąc miejsce jego ustom. Moje czuły się bardzo samotne, kiedy pocałunki skupiły się w innym miejscu niż wargi. Byłem tak leniwie radosny, że zapewne pozwoliłbym Syriuszowi na wszystko, na co tylko miałby ochotę. Na szczęście zadowolił się namiętnymi pocałunkami i kilkoma malinkami na mojej szyi, zanim poprawił mój szalik i kurtkę tak, aby nie było widać, że się do mnie niedawno dobierał.
Spędziliśmy chwilę oglądając wystawy mijanych sklepów, zanim dotarliśmy do mojego królestwa. Otworzyliśmy drzwi i ciepłe, słodkie powietrze otuliło nas niemal dosłownie wciągając do środka. Jak zawsze w Miodowym Królestwie, nie wiedziałem z początku gdzie się podziać. Rozglądałem się wszędzie i w myślach przeliczałem swoje oszczędności. Kupiłem małą torebkę Czekoladowych Żab oraz trzy mleczne czekolady i rozglądałem się po sklepie czekając na Syriusza. Jego zakupy były naturalnie zdecydowanie większe, ponieważ robiąc je zawsze myślał o mnie i moim głodzie słodyczy. Był najlepszym chłopkiem, jakiego mogłem sobie wymarzyć! W końcu nawet starał się dla mnie polubić jedzenie słodyczy!
- No dobrze, panie Black. I co teraz? - zapytałem patrząc w niebo. Śnieg przestał już prószyć, ale sądząc po ciemnym kolorze nieba, w każdej chwili mogła zacząć się jakaś śnieżyca.
- Wracamy do zamku i zaszyjemy się w Pokoju Życzeń. - Syriusz uśmiechnął się wymownie.
W drodze powrotnej nie trzymaliśmy się już za ręce, ponieważ mijało nas sporo uczniów, którzy dopiero zmierzali w stronę Hogsmeade. Minęliśmy nawet przepraszającego Evans Jamesa, śledzącego Narcyzę i jej przyjaciółki Petera oraz brata Syriusza, który zignorował nas udając, że jest zbyt zajęty rozmową z kolegą aby nas zauważyć. Żałowałem, że między Syriuszem i Regulusem się nie układało, ale nie mogłem zmusić ich do przyjaźni.
Zanim wróciliśmy do zamku, pokręciliśmy się także trochę po błoniach, a za każdym razem, kiedy znaleźliśmy jakieś ustronne miejsce, całowaliśmy się bez opamiętania, tylko nakręcając się na więcej, żeby w pewnym momencie musieć przerwać i ruszyć dalej. To była słodka męczarnia.
- Wracajmy. - Syriusz zamruczał prosto do mojego ucha, a jego uśmiech zdradzał więcej niżbym chciał. Znowu się rumieniłem z jego powodu! Widać niektóre zachowania wcale nie zmieniają się tak łatwo, jakbyśmy tego chcieli.
Skinąłem głową w milczeniu. Nie musiałem odpowiadać. On i tak wiedział wszystko, co wiedzieć powinien. W końcu nie od dziś ze sobą chodziliśmy.

niedziela, 27 listopada 2016

Bo nie ma randki bez słodkości

10 stycznia
Objąłem Syriusza od tyłu, opierając policzek o jego nagie ramię i wodząc palcami po jego piersi. Tak bardzo nie chciało mi się wychodzić z ciepłego łóżeczka, że zacząłem nawet snuć marzenia o pozostaniu tam na cały weekend. Niestety Syri miał inne plany, więc kiedy zabrakło go obok mnie, nie chciałem wylegiwać się samemu. Może miałem gorsze dni, a może nieświadomie przełączyłem w sobie jakiś wewnętrzny przełącznik, który teraz nastawiony był na niedobór pieszczot i wyjątkowe łaszenie się. Tak czy inaczej, wolałem zmusić ciało do współpracy, niż leżeć samotnie w pościeli.
- Nie ważne co założysz, Syriuszu, i tak będziesz wyglądał znakomicie. - mruknąłem i odgarnąłem z jego szyi zdecydowanie przydługie włosy. Całowałem ją lekko i skubałem ustami ucho chłopaka, który zamruczał rozbawiony.
- Może i tak, ale to ma być nasza randka, więc muszę się zaprezentować lepiej niż zawsze.
- Więc planujesz iść nago? - drażniłem się i mruknąłem z niezadowoleniem, kiedy chłopak zmienił pozycję odwracając się w moich ramionach.
Ujął moje policzki w dłonie i dał mi szybkiego buziaka.
- Na to przyjdzie czas, kiedy wrócimy z Hogsmeade.
- Skoro tak stawiasz sprawę to nawet ja mam teraz ochotę się ubrać. - roześmiałem się i pocałowałem go równie szybko.
Doczłapałem leniwie do swojej szafy i otworzyłem ją szeroko. Tak, już wcześniej wiedziałam, że nie znajdę tu niczego interesującego, ale przecież nie mogłem wybrać się do miasta w samych bokserkach. O ile taki strój pasował Syriuszowi, o tyle ja wyglądałbym raczej mizernie.
Wygrzebałem ze sterty starych ubrań spodnie, które trzymałem na specjalne okazje i ciepły, wełniany sweter w nieciekawym brązowym kolorze. Skoro i tak miałem wyglądać ubogo, to przynajmniej mogło mi być ciepło.
- Nie! - Syriusz wystraszył mnie na śmierć swoim nagłym wybuchem. - Żadnych guzików! Zostaw tę koszulę w spokoju!
- Ale to moja najładniejsza... - jęknąłem.
- Remusie, nie jesteś fortem, który będę później oblegać, więc będę wdzięczny za wszystko, co będzie mi łatwo z ciebie zdjąć. Odpinanie guzików nie jest moją mocną stroną.
- Ale ty właśnie założyłeś koszulę! - zmarszczyłem brwi nadąsany. Chłopak właśnie zarzucał na czarną koszulę granatową kamizelkę.
- Ty lepiej radzisz sobie z guzikami. - pokazał w uśmiechu wszystkie zęby.
Westchnąłem ciężko i zadowoliłem się zwykłym podkoszulkiem. Niezbyt ładnym, ale przynajmniej bez żadnych widocznych dziur.
Wystrojeni i umyci, chociaż to pierwsze odnosiło się tylko do Syriusza, zeszliśmy na szybkie śniadanie do Wielkiej Sali, gdzie Peter i James siedzieli już od dłuższego czasu. Zajęci swoimi sprawami, obrażoną Evans i obojętną Narcyzą, nie zwrócili na nas najmniejszej nawet uwagi.
Black nałożył mi na talerz kilka kiełbasek i jajko, chociaż wcale go o to nie prosiłem. Nalał mi nawet kawy z mlekiem i miał zamiar posmarować tosta masłem, ale powstrzymałem go w samą porę. Nie musiał mnie przecież tak rozpieszczać przy ludziach!
- I żadnych porannych słodkości, bo mam zamiar nafaszerować cię łakociami w Hogsmeade. - szepnął mi na ucho.
Uśmiechnąłem się, co było reakcją zarówno na obietnicę słodkich pyszności, jak i na jego łaskoczący oddech. Zabierając się za śniadanie, rzuciłem szybkie spojrzenie mojemu chłopakowi. Wydawał się wyjątkowo zadowolony z siebie i radosny, co na pewno miało coś wspólnego z naszymi ostatnimi łóżkowymi szaleństwami. Podejrzewałem, że przez ostatnie miesiące „seksualnej posuchy” nagromadziło się w nim sporo pragnień i fantazji, a brak spełnienia dawał mu się we znaki. Teraz wydawał mi się o wiele „lżejszy”, jakby wstrzemięźliwość była ciężarem, który w końcu mógł zrzucić z ramion. Ale czy mogłem mu się dziwić? Sam przecież czułem się jakoś inaczej, od kiedy znowu byliśmy z Syriuszem bliżej.
Sięgnąłem do jego twarzy i odgarnąłem mu za ucho kosmyk włosów, który natrętnie wchodził mu do ust podczas jedzenia. Podobały mi się jego długie, kruczoczarne włosy. Syri wyglądał dzięki nim naprawdę seksownie i drapieżnie. Gdyby niektóre zakochane w nim dziewczyny wiedziały, że jest ze mną, znienawidziłyby mnie, a może nawet planowałyby się mnie pozbyć. Cóż, w końcu Syri był facetem, o którego warto było zawalczyć.
- Hm, dlaczego twoje kolano ociera się wymownie o moje? - w szarych oczach Syriusza rozbłysły wesołe iskierki. Zawstydziłem się, ponieważ nawet nie zauważyłem, że to robię, póki chłopak nie zwrócił mi na to uwagi. Pod stołem położył dłoń na moim kolanie i powoli sunął palcami w górę, jakby chciał mi w ten sposób dać nauczkę.
- Jeśli się nie uspokoisz, nie wyjdziemy z zamku. - ostrzegłem go. - Randkę będzie trzeba przełożyć, a przecież tego nie chcemy.
- Kłamczuch z ciebie. Chętnie byś to zrobił, gdyby nie to, że obiecałem ci dużo słodyczy. - zabrał swoją ciepłą dłoń z mojego uda, przez co musiałem powstrzymać jęk zawodu.
Dokończyliśmy śniadanie i zostawiając dwójkę przyjaciół nadal pochłoniętych wpatrywaniem się w obiekty swoich westchnień, wróciliśmy do pokoju po kurtki i buty.
Czułem się jak dziecko idące z rodzicami na zjeżdżalnię, kiedy naciągnąłem na uszy czapkę i owinąłem się dokładnie szalikiem. Wielka kula ciepłych ubrań. Nie chciałem jednak zmarznąć, a Syriuszowi najwyraźniej podobało się to, jak się opatuliłem. Sam zaproponował nawet, że założy mi rękawiczki, co po prostu miało na celu drażnienie się ze mną, kiedy zaczął całować, kąsać i ssać moje palce. Naprawdę zaczynałem wątpić, czy w ogóle dojdziemy do Hogsmeade.
Kiedy w końcu zdołaliśmy wyjść z zamku, uznałem to za wielkie osiągnięcie. Syriusz stanął u mojego boku, na tyle blisko, że nasze ramiona się łączyły i złapał mnie za rękę. Schował nasze złączone dłonie do kieszeni mojej kurtki i rzucił mi jeden z tych swoich promiennych, zadowolonych z siebie uśmiechów. Miałem ochotę go przytulić i pocałować, ale powstrzymałem się z wiadomych przyczyn.
Zaczął prószyć śnieg. Drobne płatki opadały na nasze ubrania i kąsały twarz, ale nie przeszkadzały nam w drodze. Były zbyt rzadkie, żeby miały w jakiś sposób dać się nam we znaki, toteż cieszyłem się z atmosfery jaką nadawały.
Milczałem uśmiechając się do siebie. Czułem ciepło dłoni Syriusza zaciśniętej na mojej, mimo rękawiczek oraz jego ramienia tuż przy moim. Mógłbym się z powodzeniem rozpłynąć w tym słodkim gorącu, jakie od niego emanowało. Tak bardzo cieszyłem się, że możemy pozwolić sobie na tę odrobinę swobody, na randkę tylko we dwóch, bez przyjaciół czy znajomych, którzy napatoczyliby się bardziej lub mniej przypadkowo.
Tylko ja i Syriusz. Tylko ja, Syriusz i masa pyszności. Zamówię serniczek, ciasto czekoladowe, kremówkę, może jakieś ciacho z kremem i suszonymi śliwkami, cappuccino waniliowe, a może też orzechowe.
- Myślisz o czymś przyjemnym? Uśmiechasz się. - szept Syriusza zaraz przy moim uchu sprawił, że zadrżałem i szybko naciągnąłem czapkę bardziej na głowę. Moja szyja i uszy były zbyt wrażliwe i nie chciałem żeby Syri wykorzystywał to przeciwko mnie. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
- Tak, planowałem już na co cię dzisiaj naciągnę. Przygotuj się na to, że rachunek będzie niewyobrażalnie długi. - roześmiałem się, kiedy chłopak wydął usta.
- Więc muszę zacząć walczyć z moją niechęcią do słodkiego na poważnie. Niedługo będziesz smakował jak te wszystkie ciasta i będzie ci tylko brakowało trochę bitej śmietany tu i tam, wiórków czekoladowych i kandyzowanej wisienki.
- Czy mi się wydaje, czy to wcale nie są niewinne fantazje?
- Na pewno wiążą się ściśle z tym, co ci zrobię, kiedy wrócimy do zamku.
- Nie ładnie tak. Jeszcze nie doszliśmy nawet do miasta, a ty już planujesz powrót.
- Ale stąd już dobrze widać miasto, więc to niemal tak jakbyśmy w nim byli. Czyli to najlepszy moment na to, żeby myśleć o pewnych przyjemnościach, które na nas czekają. Ty masz swoje kremy, biszkopty i czekoladę, a ja mam ciebie. Zobaczysz, będę się tobą dzisiaj tak rozkoszował, że przez najbliższy miesiąc będziesz się czerwienił na myśl o moim języku.
- Już się czerwienię! - prychnąłem chowając twarz w szaliku.
Syriusz roześmiał się głośno.
- Więc tym bardziej nie mogę doczekać się tego, co będzie później. - rzucił zalotnie i dał mi szybkiego buziaka w rumiany z wielu powodów policzek.

środa, 16 listopada 2016

Kartka z pamiętnika CCXCIV - Florin

Na początku patrzyłem z niedowierzaniem na unoszące się w powietrzu przedmioty, które Aaron wprawiał w ruch zaklęciem oraz swoją różdżką. Byłem zaskoczony i prawdę mówiąc nie mogłem uwierzyć w to, co widziałem. Zwyczajnie nie mieściło mi się to w głowie. Sam jednak nie jestem pewny, w którym momencie zrozumiałem, że o wiele większym szokiem był dla mnie związek z chłopakiem, którego przez lata postrzegałem jako ideał poza moim zasięgiem. Jeśli coś miałbym nazwać prawdziwą magią, to byłaby nią właśnie ta sytuacja.
Może właśnie dlatego, zamiast obserwować uważnie żonglującego magicznie poduszkami Aarona – o co sam go poprosiłem, mimo jego wielkiego niezadowolenia z powodu nieistniejącego jego zdaniem poziomu trudności – wpatrywałem się w jego skupioną, niezwykle przystojną twarz. Jego niebieskie oczy wydawały się błyszczeć radością popisującego się przed kimś dziecka. Włosy miał nieuczesane, więc jego irokez przylegał płasko do głowy odgarnięty niedbale na prawą stronę. Aaron wyglądał swobodnie i naturalnie – wspaniale. Mimo zawstydzenia, nie potrafiłem oderwać od niego oczu.
- Mówiłem ci, że to... - zaczął odwracając głowę w moją stronę, ale nie skończył napotykając moje spojrzenie. - Y, co jest? Dlaczego tak patrzysz?
- Przepraszam! - nawet nie wiedziałem, że potrafię być jeszcze bardziej speszony niż dotychczas. - To dlatego, że jesteś taki przystojny... - miałem ochotę odgryźć sobie język, ale spanikowałem i po prostu mówiłem to, co myślałem.
- I dlatego przepraszasz? - Aaron skrzywił się, jakby ktoś podstawił mu pod nos śmierdzący ser. - Wybacz, ale ja nie zamierzam przepraszać, kiedy będę się na ciebie gapił lub kiedy będę cię dotykał. Nie przepraszam motyli, obrazów czy krajobrazów za to, że na nie patrzę, kiedy uważam, że są piękne, więc dlaczego miałbym przepraszać ludzi? Piękno jest po to aby je podziwiać i jest kwestią indywidualną. - chłopak wzruszył ramionami jakby mówił coś oczywistego. - Nie wiem, co we mnie widzisz, ale wiem doskonale, co ja widzę w tobie. Jesteś piękny, przystojny. - poczułem, że płonę, co musiało spodobać się Aaronowi, ponieważ jego usta wygięły się w drobny uśmiech i podszedł bliżej mojego łóżka. - Łagodny, niewinny, uparty i bardzo, bardzo czerwony. - złapał mnie za ręce, kiedy chciałem zasłonić nimi twarz. - Mrau. - zamruczał oblizując wygłodniale usta i zbliżył się na tyle, że jedyną ucieczką było położenie się płasko na materacu. Zrobiłem to mimowolnie i dopiero po chwili zrozumiałem, że dałem się zagonić w pułapkę. Teraz już zupełnie nie miałem szans na ucieczkę.
- Yyyy, Aaronie?
- Taaaak? - zapytał leniwie centymetr od moich ust. Czułem jego ciepły oddech na twarzy, kiedy to zrobił i zadrżałem.
- C... co ty robisz?
- Czy to nie oczywiste? - zapytał i bezceremonialnie przywarł swoimi wargami do moich. Wstydziłem się, że ich obwódka jest sucha, spieczona i szorstka, ale Aaron wydawał się nic sobie z tego nie robić. Po prostu mnie całował, a jego wilgotne usta zwilżały moje. Leniwy, ciepły pocałunek stawał się z czasem bardziej namiętny, a mój książę z bajki złapał między zęby moją dolną wagę. Kąsał ją i ssał ciągnąc w dół tak, że w końcu musiałem otworzyć usta, z czego on skorzystał momentalnie. Jego język zanurkował zdecydowanie między moje wargi i krótkimi liźnięciami drażnił mój. Moja odpowiedź była z początku nieśmiała, ale kiedy poczułem ciepło rozlewające się po całym ciele i spływające aż do krocza, poddałem się całkowicie. Teraz już nie tylko Aaron całował mnie, ale i ja całowałem jego. Bardziej zdecydowanie, o wiele mocniej i z wyczuwalnym pragnieniem. Oddychałem ostrożnie przez nos, aby nie musieć przerywać pocałunku i aby nasze złączone usta nie wydawały głupich, zawstydzających dźwięków, kiedy nagle dostanie się do nich powietrze.
Mimowolnie wzdrygnąłem się, kiedy chłopak wsunął dłoń pod górę piżamy i przesunął po moich żebrach ciepłymi palcami. Byłem chudy, stanowczo zbyt chudy i świadomość, że Aaron wyczuje pod opuszkami palców wszystkie moje wystające kości była przerażająca. Chciałem mu się podobać, a nie straszyć go nocami jako żywy trup!
Aaron przerwał pocałunek i przysunął usta do mojego ucha. Zadrżałem i tym razem był to odruch świadczący o odczuwanej przeze mnie przyjemności. Skóra mojej szyi zaczęła łaskotać muskana jego oddechem, kiedy szeptał:
- Nic się nie dzieje. Wszystko dobrze. - i zaczął lizać oraz kąsać muszelkę, przez co zacząłem się kręcić i wić, próbując złagodzić łaskotanie. Moja szyja była stanowczo zbyt wrażliwa. Kiedy ukąsił mnie zaraz pod uchem, pisnąłem. Sam jego oddech w tamtym miejscu wydawał się bodźcem mogącym mnie zabić, a co dopiero dotyk, pocałunki, muśnięcia ciepłego, wilgotnego języka, lekkie ukąszenia.
Nagle przestał się dla mnie zupełnie liczyć fakt, że byłem chudym bezdomnym. Dłonie i usta Aarona potrafiły sprawić, że zupełnie o tym zapominałem. Zamiast się wstydzić czy użalać nad sobą, oparłem dłonie o jego pierś i powoli podnosiłem jego sweter do góry, odsłaniając jasną, nagą skórę. Kiedy już raz jej dotknąłem, nie potrafiłem zabrać dłoni. Ciało Aarona było gorące, odrobinę szorstkie i twarde. Westchnąłem, kiedy jego usta zaczęły podszczypywać wgłębienie między moją szyją a ramieniem i nieświadomie wbiłem paznokcie w skórę na jego piersi. Niemal w tym samym czasie chłopak zaczął szczypać mój sutek, co wyrwało z moich ust pisk zaskoczenia, który musiał zdusić szybko ustami. Roześmiał się, kiedy się ode mnie odsuwał.
- Jesteś taki wrażliwy, że kochając się z tobą będę musiał magicznie wyciszyć cały pokój. - powiedział to tak naturalnie, jakby było oczywistością, że nasz związek przetrwa do tego etapu, a ja jak zwykle spłonąłem rumieńcem.
- A co jeśli nie będę chciał? - odważyłem się na rzucenie mu wyzwania.
- Och, zadbam żebyś mi nie odmówił. Potrafię być dupkiem dla tych, których nie lubię, Królową Śniegu dla osób, na których mi nie zależy, jestem pełen ciepła dla przyjaciół, a przynajmniej tak mi mówiono, kochankowie znają mnie jako wulkan namiętności, ale ty poznasz mnie od strony, od której nikt dotąd mnie nie poznał. Będę cię rozpieszczał do tego stopnia, że nie będziesz chciał mi odmówić i ja też niczego ci nie odmówię.
Mówił to patrząc mi w oczy, więc mogłem wyczytać z nich szczerość i chęć otworzenia się przede mną. Aż trudno mi było uwierzyć, że zjawiłem się w jego szkole akurat w chwili, kiedy ktoś tak cudowny jak on nie miał nikogo. Kto w ogóle wypuszcza z rąk tak idealnego faceta?
Uniosłem rękę dotykając jego policzka i gładząc go kciukiem. Tak bardzo mi się podobał. Uwielbiałem to jak wygląda, ale do tej pory nie miałem pojęcia jaki jest naprawdę. Wprawdzie zakochałem się w jego wyobrażeniu, jak głupia nastolatka w idolu, ale teraz wydawało mi się, że z każdą chwilą wiem o nim więcej i naprawdę tracę dla niego głowę. Nie dla księcia z bajki, którego sobie wymarzyłem, ale dla prawdziwego Aarona.
Chłopak przekręcił głowę w bok i musnął lekko wnętrze mojej dłoni. Delikatnie objął palcami mój nadgarstek i zaczął obsypywać drobnymi pocałunkami całą moją rękę.
- Zanim się tu zjawiłeś, myślałem o tobie. - zaczął powoli. - O tobie i wszystkich innych osobach, które do tej pory mi się podobały, a z którymi nigdy mi nie wychodziło. Właśnie planowałem dać sobie spokój z kimś za kim szalałem przez ostatnie półtora roku, kiedy pojawiłeś się ty. To było jak znak od bogów i musiało coś znaczyć, więc nie wypuściłem tej okazji z rąk. Wtedy moja pierwsza, szczenięca miłość okazała się odwzajemniać moje zainteresowanie i byłem już stracony.
Przygryzłem wargę słuchając jego wyznania i chociaż pewnością siebie nie grzeszyłem, postanowiłem zdobyć się na nią nie dla siebie, ale dla Aarona.
- Wychodzi na to, że to ja muszę zrobić wszystko, co w mojej mocy, żebyś mi niczego nie odmówił, a nie na odwrót. Nie odkochasz się w nikim tylko dlatego, że tak postanowiłeś, a ja pojawiłem się, aby namieszać w twoim życiu. Dlatego udowodnię ci, że jestem lepszy niż ktokolwiek inny. Sprawię, że zapomnisz o swoich poprzednich miłościach i kochankach. Będziesz widział tylko mnie!
Aaron patrzył na mnie zaskoczony, a po chwili jego usta zaczęły wyginać się w szeroki uśmiech. Oczy mu błyszczały, jak w gorączce i przypominał szaleńca.
- Umowa stoi! - rzucił niezwykle entuzjastycznie. Nie wiedziałem z czego tak się cieszy, ale czułem ciepło wewnątrz klatki piersiowej, kiedy patrzyłem na niego w tamtej chwili i sam mimowolnie się uśmiechałem.
- Nie będę już księżniczką, ale złą wiedźmą, która nie pozwoli ci odejść. - ostrzegłem.
- Nie martw się. Stworzymy własną bajkę. Pokręconą, ale z happy endem. Co ty na to?
- I to niby ja jestem niewinny? - objąłem go mocno za szyję i przyciągnąłem do siebie całując. Skoro miałem owinąć go sobie wokół palca żeby zapomniał o swojej ostatniej miłości, musiałem dać z siebie wszystko i w miarę możliwości zapomnieć o wstydzie, chociaż policzki i tak mi płonęły.
I pomyśleć, że zanim moi rodzice się rozstali byłem zdecydowany i pewny siebie.

środa, 9 listopada 2016

Kartka z pamiętnika CCXCIII - Aaron

Wziąłem głęboki oddech dla odzyskania odwagi, która wyparowała ze mnie w chwili, kiedy Cyrille wręczył mi torbę ze słodyczami. Czy aby na pewno dobrze robiłem, planując zdradzić Florinowi kim naprawdę jestem? Prawdę mówiąc, wcale się nie znaliśmy, więc może robiłem największą głupotę świata i to tylko dlatego, że moje hormony miały dosyć buzowania w próżnię. A co jeśli mój nowy chłopak nie jest gotowy na takie wyznanie? Nie każdy mugol potrafi zaakceptować fakt istnienia magii. Ale też nie każdy facet widział we mnie księcia. Cóż, postanowiłem zaryzykować. Może i byłem samolubny i robiłem to tylko dla siebie, ale miałem dosyć wzdychania do faceta, który miał mnie tylko za przyjaciela i nigdy nie spojrzy na mnie inaczej. W końcu to ja skradłem Cyrille'owi pierwszy pocałunek i pamiętam jak bardzo mu się to nie podobało. Ha, był załamany!
- Pieprzyć to! Później będę żałował. - mruknąłem do siebie i wróciłem do pokoju, w którym wypoczywał Florin. - Księżniczko, musimy porozmawiać. - mruknąłem siadając obok jego łóżka. Podałem mu pudełeczko Czekoladowych Żab i zachęciłem do jego otwarcia. Nie byłem zaskoczony, kiedy wystraszył się wyskakującej mu prosto w twarz Żaby. Byłem na to przygotowany, więc złapałem ją za nogę i przytrzymałem wyjaśniając, że to tylko czekolada. Trudniej było mu uzmysłowić, że została magicznie ożywiona. Chłopak zmusił mnie do zjedzenia czterech, zanim w ogóle zdecydował się spróbować. Kiedy pierwszy etap wyznania miałem za sobą, wyjąłem z torby kolejnego magicznego łakocia i zacząłem tłumaczyć mu wszystko od nowa. W pewnym momencie musiałem nawet sięgnąć po różdżkę i rzucić kilka podstawowych, dziecięco prostych zaklęć, które miały zaimponować Florinowi i udowodnić, że nie kłamię.
- O Boże! O Boże! - chłopak zasłonił twarz dłońmi. Cóż, ilu ludzi tyle reakcji.
- Nie wierzę w Boga, ale jeśli to ci pomaga... - mruknąłem mało wyrozumiale.
- Czyli jednak umarłem albo jestem w śpiączce i śnię!
- Odynie Jednooki, serio?! - prychnąłem. - Więc wcale nie czułeś mojego pocałunku? Żadnego cholernego motylka w bebechach?! Nic?! Zimna ryba?! - dlaczego zaczynałem się tak irytować?
Florin spojrzał na mnie zaskoczony, co jeszcze bardziej wyprowadziło mnie z równowagi. Miałem ochotę wrzeszczeć i rozwalać wszystko wkoło. Popatrzyłem na chłopaka i wziąłem głęboki, uspokajający oddech. Nie pomogło, ale przynajmniej mój mózg zaczął chyba trochę jaśniej pracować.
- Przepraszam. Nie powinienem się dziwić, że tak myślisz. Po tym co przeszedłeś ktoś mówi ci, że magia istnieje, jakbyś był jakimś bohaterem fantastyki. Twoja reakcja jest zrozumiała. Wnerwiająca, ale zrozumiała. Rozumiem, że teraz możesz myśleć, że się co do mnie pomyliłeś i jestem jakimś wybuchowym czarnym charakterem.
- Yyy, prawdę mówiąc to zaskoczyłeś mnie na początku, ale później pomyślałem, że jesteś bardzo seksowny, kiedy się złościsz. - zanim Florin zdążył ponownie schować twarz w dłoniach, zauważyłem, że zarumienił się po same końcówki uszu, co było naprawdę słodkie.
Jak to w ogóle możliwe, żeby wysoki, przystojny, słuchający metalu facet był „słodki”?! Nie mieściło mi się to w głowie.
- A więc uważasz, że jestem seksowny? - nagle byłem zadowolony i całkowicie zapomniałem o tym, że powinienem się o cokolwiek złościć. - No dalej, nie zasłaniaj twarzy. Jeśli tak dalej pójdzie to będziemy robić wiele naprawdę wstydliwych rzeczy, więc takie drobnostki powinieneś znosić dzielnie. - użyłem siły żeby odciągnąć jego dłonie od twarzy. Florin przypominał dojrzałe jabłko i wyraźnie nie chciał żebym go takim widział, co dodatkowo mile łechtało moje ego. - Nie masz powodu do wstydu, widziałeś mnie niemal nago, kiedy cię szorowałem pod prysznicem i zniosłeś to jak gdyby nigdy nic.
- Nie patrzyłem. - mruknął nadąsany.
- Hę?
- Nie patrzyłem! - warknął rzucając mi rozeźlone spojrzenie. - Naprawdę myślisz, że mógłbym patrzyć na ciebie, kiedy jesteś rozebrany i się nie podniecić? Jestem mężczyzną! Myślę o tobie, kiedy się masturbuję!
- To... interesujące. - moje usta mimowolnie układały się w coraz szerszy uśmiech. Pierwszy raz byłem prawdziwym obiektem czyichś seksualnych fantazji. - Mów dalej. Coraz bardziej mi się to podoba.
- Jesteś okropny.
- Czarujący. Jestem pewny, że chciałeś użyć słowa „czarujący”.
Florin uśmiechnął się rozbawiony, mimo że na pewno miał zamiar się na mnie złościć.
- Okropny. - powtórzył spoglądając na mnie wyzywająco, ale z flirciarskim błyskiem w oku. - W dodatku mnie rozpieszczasz!
- Nieprawda! Nikogo nie rozpieszczam! Czy ja wyglądam ci na tatuśka?
- Aaronie, nie wiem czy tego nie dostrzegasz, czy tylko sobie żartujesz, ale rozpieszczasz mnie. I to bardzo. Powoli zaczynam się bać, co ze mną będzie, kiedy uznasz, że to błąd i jestem do niczego.
Prychnąłem i uderzyłem go w tył głowy.
- Jesteś strasznie głupi! Zakochany we mnie od wielu lat chłopak uznaje, że przyjdzie mu umrzeć na ulicy, więc postanawia mnie odnaleźć. Ryzykuje wyprawę w środku zimy, w konsekwencji niemal zamarzając pod samymi drzwiami mojej szkoły. Odratowany, budzi się i wyznaje mi swoje uczucia, a jest przy tym tak rozkoszny, że rzygałbym tęczą gdyby chodziło o kogoś innego. Dziwi cię, że zachowuję się jak zakochany szczeniak?! Mam wrażenie, że tracę dla ciebie głowę z każdą chwilą coraz bardziej. W dodatku mówisz mi, że się masturbujesz myśląc o mnie, że cię podniecam. Jakim cudem miałbym uznać, że jesteś do niczego, skoro zachowujesz się jak spełnienie moich seksualnych marzeń?
Florin uśmiechał się zawstydzony, ale wyraźnie zadowolony. Gdybym nie próbował być przykładnym, idealnym chłopakiem, zerwałbym z niego ubrania i pokazałbym mu jak bardzo mi się podoba. Chciałem dowiedzieć się w końcu, jak bardzo seks z uczucia różni się od seksu dla zaspokojenia, o ile istniała jakaś różnica.
Aby odciągnąć myśli od snucia seksualnych fantazji, podjąłem trudniejszy temat.
- Tak w ogóle to próbuję załatwić ci jakiś kąt, tak jak obiecałem. Jeśli nie wypali z facetem mojego przyjaciela to zostaniesz tutaj. Ukryję cię gdzieś i będę się tobą opiekował. - wzruszyłem ramionami – Może będziesz spał ze mną, a kiedy będę na zajęciach, ukryję cię gdzieś, żeby nikt się na ciebie nie natknął podczas sprzątania pokoi. Będę kradł dla ciebie jedzenie z kuchni, więc tym się nie martw. Później będę cię odbierał o bezpiecznej porze i przemycał znowu do pokoju. Nocami będziemy mogli spacerować po korytarzach, bo wtedy nikt nie pozna, że nie jesteś uczniem. Wiem, że to plan pełen dziur i wiele może się nie udać, ale dopracuję go, jeśli będzie trzeba. Ach, no i nikomu nie mów, że wiesz o magii. To nasza tajemnica. Hm?
Florin złapał mnie za sweter zaciskając na nim pięści i przyciągnął mnie do siebie. Nasze usta zetknęły się w mało delikatny sposób, ale pocałunek jaki otrzymałem był naprawdę przyjemny. Wręcz nie mogłem powstrzymać mruczenia, kiedy wciąż suche i szorstkie usta chłopaka pieściły moje, a jedna z jego dłoni wsunęła się w moje włosy. Jego palce zapewne rozczochrały mi irokeza do tego stopnia, że wyglądałem jak stara miotła, a później pieściły delikatnie wygolone boki mojej głowy.
Wstałem z krzesła i pochyliłem się nad moim chłopakiem napierając na niego zdecydowanie. Położył się w pościeli, a ja uklęknąłem na materacu. Wsunąłem dłoń pod koszulkę piżamy i wodziłem palcami po jego chudej piersi. Speszył się, ponieważ jego ciało stało się nagle spięte i zaczął uciekać od pocałunku. Odsunąłem się od niego z niezadowolonym mruknięciem.
- Za tydzień lub dwa zacznę się do ciebie dobierać. - oświadczyłem mu – Do tego czasu nie zdążysz jakoś szczególnie przytyć, więc przestań się mnie wstydzić. Zresztą sam jestem przeciętny, więc w czym problem? Widziałem cię już nagiego, myłem cię...
- Dotkniesz moich wystających żeber, pomyślisz o szkieletach i wychudzonych szczurach na ulicy i ci oklapnie.
Spojrzałem na niego z niedowierzaniem i roześmiałem się nie mogąc się powstrzymać.
- Jesteś niemożliwy! Dotknę cię, pomyślę, że odrobina mojej troskliwości za jakiś czas zaokrągli twoje kształty i podniecę się jeszcze bardziej, bo to znaczy, że jesteś mój. Zaakceptuj to i przygotuj się na to, że w końcu wypuszczę bestię z jej klatki. - przesunąłem językiem górnej wardze w wymowny sposób, który zarumienił jego policzki. Zawstydzenie go było stanowczo zbyt łatwe.
- Powiedz mi jakich mężczyzn lubisz. - poprosił niepewnie.
Wbrew pozorom, było to bardzo trudne pytanie, na które chyba nawet nie znałem odpowiedzi.
- Ciebie. - stwierdziłem więc zgodnie z prawdą, chociaż wiedziałem, że nie tego się spodziewał. - Naprawdę. - dodałem gładząc palcem jego usta.

niedziela, 6 listopada 2016

Kartka z pamiętnika CCXCII - Aaron

Kiedy proponowałem Florinowi związek, ani przez chwilę nie myślałem o tym, co będę czuł kiedy przedstawię go Cyrille'owi. Działałem bez namysłu, pod wpływem chwili, a teraz patrzyłem jak moje dwa obiekty westchnień podają sobie dłonie. Wiedziałem wprawdzie, że między mną a rudzielcem nigdy nic nie będzie, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie grał w mojej drużynie, ale nie chciałem żeby wiedział o mnie zbyt wiele, a przecież wystarczyłoby żeby Florin powiedział o jedno słowo za wiele i byłbym skończony.
- Wydajesz się zdenerwowany. - Sheva poklepał mnie przyjacielsko po ramieniu. - Co się dzieje?
- Nie chcesz wiedzieć. - westchnąłem ciężko. - Ale skoro i tak już przy tym jesteśmy... Twój facet mieszka sam, prawda? - uciekałem spojrzeniem na boki w niekontrolowanym odruchu.
- Taaakkk... - przyjaciel przyglądał mi się tymi swoimi intensywnie zielonymi oczyma, które sprawiały, że czułem się zupełnie jakbym stał przed nim nagi.
- Chodzi o to, że Florin nie ma się gdzie zatrzymać i tak sobie myślałem, że może mógłby... No wiesz. Biorą za niego pełną odpowiedzialność! Powiem mu o magii i jeśli to wyjdzie na jaw, to ja poniosę karę. - zapewne mówiłem za dużo, ale nie chciałem żeby mi od razu odmówił. Mógł się chociaż nad tym zastanowić. - Przynajmniej do czasu, kiedy nie wpadnę na inny pomysł. Wynagrodzę ci to jakoś, słowo.
- Aaronie... – chłopak westchnął ciężko, co nie wróżyło dobrze – Dobra, zapytam Fabiena, ale tylko tyle mogę ci obiecać. Wiesz, on też ma swoje tajemnice, więc to nie takie proste, ale zobaczę, co da się zrobić.
- Dzięki. To i tak już coś. - przyznałem. Nie miałem innego planu, więc teraz przynajmniej wiedziałem, że muszę pomyśleć nad jakimś innym, awaryjnym i to szybko.
Rzuciłem okiem na badających się nieufnym spojrzeniem Cyrille'a i Florina. Zupełnie nie byli do siebie podobni, więc jak to możliwe, że obaj mi się podobali? Ten pierwszy był drobnym, piegowatym rudzielcem w okularach, który zupełnie nie znał się na muzyce, bał się własnego cienia, był nieśmiały i zwyczajnie słodki, a jego największym zmartwieniem był związek z dziewczyną. Ten drugi był za to wysokim, atrakcyjnym blondynem, który krył w sobie niesamowitą siłę, zdecydowanie i skłonność do poświęceń kosztem własnego dobra. Naprawdę nie mogłem pojąć swoich upodobań seksualnych. Cyrille był małym zwierzątkiem, przypominał mi trochę słodkiego gryzonia, którego rozpieszcza się trzymając w domu. Florin był wymęczonym przez los drapieżnikiem, który mógł w każdej chwili odgryźć komuś łeb. Taki przynajmniej się wydawał, ale czy było to prawdą? W końcu wiedziałem o nim naprawdę niewiele, więc nasz związek mógł się rozpaść w przeciągu chwili, kiedy tylko zaczniemy się poznawać.
Cyrille oderwał spojrzenie od Florina i przeniósł je na mnie.
- Zostałbym dłużej, ale mam randkę. Idziemy do miasta, więc jeśli czegoś chcecie... - na jego twarzy pojawił się zadowolony uśmiech. Ta mała bestia uwielbiała chwalić się swoimi podbojami miłosnymi. Dla niego było to niewinnym „ja mam dziewczynę, a ty nie!”, dla mnie oznaczało torturę. Teraz miałem jednak na głowie inne zmartwienia, więc nie miałem czasu martwić się tym, że chłopak, który mi się podoba szlaja się gdzieś z jakąś laską.
- Czekaj chwilę, zrobię ci listę. - mruknąłem patrząc krótko na Florina. Skoro miałem mu powiedzieć o magii to najlepiej było zacząć od słodyczy. Wyjąłem z kieszeni jakiś pomięty papier, który okazał się starym liścikiem pisanym z chłopakami na nudnych zajęciach z historii magii, a który zapomniałem wyrzucić. Teraz potrzebowałem tylko czegoś do pisania. Zacząłem przeglądać wszystkie szafki koło łóżek izolatki i w końcu znalazłem w jednej pozostawiony przez kogoś skrawek ołówka. Niewielki i obgryziony z jednej strony, ale zdawał egzamin.
- Kasa! - Cyrille wyciągnął rękę w moją stronę, kiedy tylko rzucił okiem na listę, którą mu dałem. Prychnąłem niezadowolony, ale wyciągając z kieszeni resztki moich oszczędności na ten miesiąc wręczyłem mu pieniądze. - Sheva, a ty?
- Mam wszystko, więc dzięki. - przyjaciel uśmiechnął się do okularnika. - Baw się dobrze.
- Będę! - rudzielec machnął ręką do Florina i posyłając nam zadowolony, pełen wyższości uśmiech ulotnił się.
- Idę napisać do Fabiena. Im szybciej tym lepiej. - Andrew złapał mnie za rękę i ścisnął ją przyjacielsko aby podnieść mnie na duchu. - Pomogę ci jak tylko będę mógł, wiesz o tym.
- Tak, wiem. Dziękuję.
Patrzyłem jak i on wychodzi z izolatki, zostawiając mnie sam na sam z Florinem.
Wypuściłem z płuc powietrze i podchodząc do łóżka mojego chłopaka pokazałem mu, że ma przesunąć tyłek. Zmarszczył brwi jakby nie rozumiał, ale przesunął się trochę. Prychnąłem na niego i wpakowałem się na łóżko przygniatając go odrobinę. Pisnął, a ja zadowolony spojrzałem na niego z wyższością.
- Pokazywałem, że masz się przesunąć.
- Ale nie mówiłeś, że planujesz się tu wepchać!
- Jesteś czysty, pachnący, nie masz wszy i leżysz w czystej pościeli. To chyba oczywiste, że skoro chcę żebyś się przesunął to po to żeby się położyć obok.
- Wrednota. - skomentował pod nosem zarumieniony i przesunął się bardziej, dzięki czemu mieściłem się na łóżku w sam raz.
- Zostawmy czułości na później, teraz powiedz mi więcej o sobie. Wiem już, że zawsze chciałeś zostać księżniczką. - uśmiechnąłem się mimowolnie, a Florin schował twarz w dłoniach cały czerwony.
- Żałuję, że ci to powiedziałem! - wymamrotał.
- Ależ nie ma się czego wstydzić. W szkole mamy tyle lasek, że któraś na pewno pożyczy ci jakąś różową, falbaniastą sukienkę.
- Lubisz różowe, falbaniaste sukienki? - chłopak spojrzał na mnie przesz szparę między palcami.
- Nienawidzę.
- No właśnie. Więc nie zamierzam takiej zakładać. Wróć, źle! W ogóle nie zamierzam żadnej zakładać!
- To się okaże, ale dobra, koniec, bo schodzimy z tematu! Chciałeś być moją księżniczką, jesteś odważny i głupi. Jaki jeszcze?
- Nie jestem głupi.
- Jesteś, ale o tym innym razem. Więc?
- Nie wiem. Może uparty? Na pewno jestem zazdrośnikiem, ale brakuje mi pewności siebie żeby walczyć o to, o co chcę walczyć. Lubię fantastykę i komedie romantyczne, ale nie lubię dramatów...
- Jakiej muzyki słuchasz?! - spojrzałem na niego poważnie i modliłem się do wszystkich starych bogów o to, żebym nie wdepnął drugi raz w to samo bagno. Błagam, nie, nie, nie! Tylko nie to!
- F-fantasy metalu. - jego głos brzmiał niepewnie, jakby obawiał się, że zaraz z nim zerwę.
- Chwała ci, Odynie! - jęknąłem z ulgą. Miałem ochotę go wycałować. - Chłopak, który podobał mi się ostatnio słuchał popu. - powiedziałem i szybko tego pożałowałem. Musiałbym być ślepy żeby nie zauważyć, że dotknęło go wspomnienie innego faceta. Miałem go za zabiedzonego drapieżnika, ale teraz podejrzewałem, że w rzeczywistości tylko tak wyglądał. Było jednak za wcześnie żebym mógł to ocenić na pewno.
Wsunąłem rękę pod jego plecy i przyciągnąłem go do siebie, żeby musiał położyć głowę na mojej piersi. W końcu byłem jego księciem, więc tak też powinienem się zachowywać. Zresztą, nigdy nie chodziłem z kimś, komu by na mnie naprawdę zależało, więc takie gesty były dla mnie czymś nowym, a jemu najwyraźniej bardzo się podobały.
- Było kilku facetów, za którymi szalałem, z kilkoma chodziłem, ale to nigdy nie było nic poważnego. Byliśmy ze sobą tylko dla korzyści i przyjemności, więc z żadnym nie leżałem tak jak teraz z tobą. - obserwowałem jego reakcję. Starał się zrobić to tak żebym nic nie poczuł i nie zauważył, ale ja miałem świadomość, że właśnie mocniej wtulił twarz w moją pierś. - Jest wiele rzeczy, których o mnie nie wiesz, ale dowiesz się i wtedy sam zadecydujesz, czy nadal chcesz być moją księżniczką. Nie, nie jestem seryjnym mordercą, jeśli to przyszło ci do głowy. - przewróciłem oczyma, kiedy drgnął gwałtownie. - Niedługo dojdziemy do tego kim jestem. Do tego czasu muszę wiedzieć więcej o tobie. Widziałem cię nago, więc mogłem policzyć wszystkie twoje żebra i wiem już gdzie masz pieprzyki, ale...
- Nie przypominaj mi! - mruknął chowając twarz w mojej piersi.
- Trochę późno na wstyd. Wyszorowałem cię z tygodniowego brudu i nie uciekłem, więc to chyba coś znaczy.
- Tylko tyle, że jesteś głupi.
- Słyszałem to! - prychnąłem. - To ty jesteś tym głupim, nie ja!
- To się okaże.
- Ktoś tu ma dużo do powiedzenia, ale spokojnie, już ja znajdę świetny sposób żeby zamknąć ci tę pyskatą buźkę. - bycie w związku chyba coraz bardziej mi się podobało.

środa, 2 listopada 2016

Wyposzczeni

Leżąc przytulony do Syriusza, paznokciem rysowałem wzory na jego nagiej piersi, zmuszając go do ich odgadywania. Szło mu bardzo słabo, najpewniej dlatego, że wcale się nie starał, a jedynie próbował odpowiedzieć jakoś na moją dziwaczną zachciankę głupiej zabawy. Jak on w ogóle ze mną wytrzymywał? I jak ja potrafiłem wytrzymać z nim?
- Nawet nie udajesz, że próbujesz. - zauważyłem nadąsany.
- Mój umysł nadal dryfuje po falach rozkoszy. Dziw, że w ogóle jeszcze działa. Najwyraźniej jestem jednym z tych facetów, których mózg jest podłączony do krocza i dlatego potrafię myśleć albo jednym, albo drugim.
- Skoro potrafisz się do tego przyznać to już jakiś postęp. - mruknąłem posępnie.
- To dowód potwierdzający moją teorię. Gdybym w tej chwili myślał głową, nie przyznałbym się do czegoś takiego. Moja męska duma by mi na to nie pozwoliła.
- Ty coś kręcisz. - zauważyłem podejrzliwie i podniosłem się na łokciu patrząc na chłopaka przez zmrużone powieki.
- Oczywiście. Dzięki temu nie zmuszasz mnie do myślenia. Po prostu mówię to, co mi ślina na język przyniesie. - wyszczerzył się do mnie.
- Bezczel! - prychnąłem i położyłem głowę na jego piersi. Pocierałem o nią policzkiem przez dłuższą, leniwą chwilę, słuchając jak serce Syriusza bije miarowo w jego piersi. Rytmicznie, spokojnie, słodko, niemal usypiająco. A jednak wcale nie myślałem wtedy o śnie. Wręcz przeciwnie, byłem bardzo rozbudzony. Pewnie właśnie dlatego zaatakowałem ustami sutek chłopaka ssąc go mocno i liżąc. Drugi objąłem palcami ściskając na tyle mocno, żeby znajdować się na granicy między przyjemnością a bólem. Na mnie to zawsze działało pobudzająco.
- Hej, grasz nieczysto! Mój umysł zaczął już wracać na swoje miejsce, a ty go właśnie odganiasz!
- Mógł się pospieszyć. Teraz to ja przejmuję władzę. - pokazałem chłopakowi język i przesunąłem nim po jego szyi od obojczyków po brodę chłopaka. Ukąsiłem go w wargę ostrożnie i possałem ją. Syri zamruczał, kładąc dłoń na moim biodrze, które zaczął gładzić i podszczypywać.
Pocałowałem chłopaka mocno, wspinając się na jego ciało i siadając na jego płaskim brzuchu. Tym razem obie ręce Blacka znalazły się na moich pośladkach, ściskając je mocno. Czułem jak jego wargi wyginają się w uśmiechu pod moimi.
- Ktoś wydaje się bardzo zadowolony. - szepnąłem mu w ucho, kiedy oderwałem się od jego ust.
- Mówisz o mnie, czy może o swoim tyłeczku? - drażnił się.
- Hm, pomyślmy... - przesunąłem się niżej na jego ciele i zatrzymałem, kiedy poczułem na pośladkach jego członek. Uśmiechnąłem się z wyższością.
- Przyłapałeś go na gorącym uczynku. On bezsprzecznie jest bardzo zadowolony.
Zaśmiałem się krótko i ponownie pocałowałem chłopaka. Tym razem to jednak on postanowił przejąć inicjatywę. Oderwał się od moich warg i ciepłymi, wilgotnymi ustami muskał moją szyję i ramiona. Jego palce nie dawały jednak wytchnienia pośladkom, kiedy pieścił je leniwymi ruchami.
Wygiąłem się odrobinę do tyłu, kiedy ciepłe usta zacisnęły się na moim sutku i chłopak zaczął je powoli przygryzać. Wzdychając sięgnąłem za siebie i objąłem dłońmi jego członek. Powoli uniosłem biodra, podczas kiedy Syri rozsunął moje pośladki, aby ułatwić sobie wejście. Usiadłem na nim ostrożnie, wydając z siebie przeciągłe mruczenie. Wprawdzie pieszczotliwemu uczuciu bycia wypełnianym towarzyszył ból, ale byłem w stanie o nim zapomnieć, tak jak zrobiłem to wcześniej. Podejrzewałem, że jutro nie będę w stanie nawet się podnieść, ale warto było zaryzykować ból i zakwasy, dla tych chwil przyjemności i bliskości.
Syri usiadł ze skrzyżowanymi pod moim ciałem nogami, więc mocno objąłem go swoimi w pasie. Jego dłonie podtrzymywały mnie za pośladki i pomagały mi w poruszaniu się na jego ciele. Całowałem go i byłem całowany, lizałem jego skórę, a on kąsał moją. Nasze ciała szybko znalazły idealny wspólny rytm, który sprawił, że było nam jeszcze przyjemniej.
W końcu wsunąłem dłoń między nasze ciała i zacząłem poruszać nią wodząc w górę i dół po moim członku, w tym samym tempie, w jakim moje ciało unosiło się i opadało. Paznokcie drugiej dłoni mimowolnie wbijałem w skórę na plecach chłopaka, drapiąc go przy tym. Trudno było mi zapanować nad odruchami mojego ciała, więc poddałem się im wzdychając, pojękując i maltretując plecy Syriusza.
Doszedłem jako pierwszy, gryząc wargę z rozkoszy i chcąc w ten sposób zdusić cisnący mi się do gardła krzyk. Syriusz w dalszym ciągu wypełniał mnie i z każdym pchnięciem wzdychał rozkosznie prosto do mojego ucha. Kiedy dochodził, wgryzł się w moje ramię sprawiając, że zadrżałem na całym ciele. Nie mogłem zaprzeczyć, że było to bardzo przyjemne doznanie.
Zwaliliśmy się ciężko na materac przytuleni ciasno do siebie. Syriusz oparł brodę o czubek mojej głowy i oplatając mnie z całych sił ramionami, nie pozwalał mi na najmniejszy nawet ruch. Podejrzewałem, że nie chciał żebym znowu zaczął rysować wzroki na jego ciele i zmuszał go do myślenia. Jego mózg bezsprzecznie wziął sobie dłuższe wolne i unosił się nad nami nie planując jeszcze wracać do ciała skąpanego w rozkoszy przebytego orgazmu właściciela.
- Musimy robić to częściej. Proponuję zaszyć się w łazience prefektów, jak za starych dobrych czasów. Wręcz nie mogę się doczekać, kiedy się wypniesz w moją stronę, żebym mógł zrobić nam obu dobrze. - głos Syriusza był głęboki i seksowny, każdy kto usłyszałby go w tej chwili wiedziałby, co robiliśmy.
- Tak, wiem, moje ty niezaspokojone kochanie. - roześmiałem się z lekkim niedowierzaniem. Ile razy musiał się ze mną dzisiaj kochać, żeby przestać myśleć w końcu o seksie?
- Zbyt długo pościłem, a jestem zdrowym nastolatkiem, który potrzebuje co jakiś czas pozbyć się zalegających mu w lędźwiach soków.
- A ja to co? Niezdrowy nastolatek? - prychnąłem rozbawiony.
- Ty jesteś wilkołakiem i wzorowym uczniem. Masz na głowie więcej niż tylko seks. Myślisz o słodyczach, nauce, seksie i przemianie. W kolejności od twojej największej obsesji do myśli, której poświęcasz najmniej czasu.
- Och, doprawdy?
- O tak. Ja działam inaczej. Myślę o seksie, jeszcze raz o seksie, rozrywkach, tobie, runach, nauce... W sumie to chyba coś pokręciłem. W każdym razie seks zajmuje bardzo ważne miejsce w moich myślach.
Odchyliłem się trochę i wygiąłem tak, żebym mógł sięgnąć wargami do brody chłopaka. Pocałowałem ją lekko i znowu przytuliłem się do wilgotnej od potu piersi mojego Syriusza. Jego serce wciąż biło trochę szybciej i potrzebowało czasu na uspokojenie się po odbytym przed chwilą stosunku, przez co jego ciało wydawało się drżeć. Byłem pewny, że moje również spazmatycznie, nieznacznie podskakuje wraz z każdym uderzeniem serca i głębokim oddechem.
Leżeliśmy w całkowitej, słodkiej ciszy, napawając się lenistwem chwili i możliwością zregenerowania sił. Nie miało znaczenia, czy znajdziemy w sobie na tyle energii by powtórzyć wszystko od początku. Przepełniało mnie poczucie, że wszystko jest na swoim miejscu, że po miesiącach, podczas których mijaliśmy się z Syriuszem bezustannie, nasze ścieżki w końcu ponownie się połączyły. Jakby na to nie spojrzeć, już od lat byliśmy przyjaciółmi i jednocześnie parą, spędzaliśmy w swoim towarzystwie niemal każdą chwilę, byliśmy w tej samej klasie, w tym samym Domu, dzieliliśmy nawet pokój. Każdy normalny człowiek musiałby w takiej sytuacji odetchnąć. Może właśnie dlatego ostatnimi czasy byliśmy dla siebie bardziej przyjaciółmi niż kochankami. Potrzebowaliśmy przestrzeni dla naładowania baterii.
- Zamyśliłeś się, Remusie. - Syriusz pogładził moje plecy i pocałował mnie w czoło.
- Tak, to prawda. - przyznałem unosząc głowę. Teraz patrzyliśmy na siebie bez większego problemu. - Podsumowywałem nasz związek, chociaż to chyba zbyt wielkie słowa na to, o czym myślałem.
- I do jakich wniosków doszedłeś? Że jestem z każdym rokiem coraz bardziej czarujący i nie możesz mi się już oprzeć?
- Ktoś tu ma chyba strasznie przerośnięte ego.
Syri pokazał zęby w uśmiechu.
- Polecam spróbować, to całkiem niezła zabawa. - zadowolony pocałował mnie w nos.
- Starzejesz się. Oko już nie to. Usta są niżej. - zażartowałem kąśliwie.
- Ważne, że od drugiej strony zawsze trafiam w sam środek celu. - tym razem Syri pokazał mi język.
Uderzyłem go lekko w ramię zawstydzony tym komentarzem i pogroziłem mu palcem. Chłopak roześmiał się słodko zadowolony z efektu, jaki osiągnął.