środa, 11 kwietnia 2018

Czyj - jest - bobas?

Okularnik patrzył na dziewczynę wytrzeszczając oczy, a jego usta pozostały uchylone po krzyku, jakby zapomniał je zamknąć. Powiedzieć, że był zdziwiony to za mało. Ona tymczasem posyłała w jego stronę mordercze spojrzenia.
- Zabiję cię! - syknęła i nie wątpiłem, że mogłaby to zrobić.
- Chwila! - James w końcu otrząsnął się z szoku. Najwyższy czas, ponieważ podejrzewałem, że w przeciągu kolejnych kilku minut chłopak miałby na karku także dwie zazdrośnice – Evans i Agnes. - Ciebie ledwie kojarzę, więc jak miałbym zrobić dziecko twojej siostrze?! Nawet nie wiedziałem, że jakąś masz!
Spojrzałem na przyjaciela i przewróciłem oczyma. Taka argumentacja na pewno daleko go nie zaprowadzi. Zadrżał, a na jego czole zaczął perlić się pot, więc najwyraźniej sam zdał sobie z tego sprawę. Dla innych zapewne wyglądał, jak świetny przykład winnego, ale ja wiedziałem, że to musiały być bzdury. Znałem Jamesa na tyle dobrze, by wiedzieć, kiedy jest winny, a kiedy nie.
- Powiedz jej, że nie zamoczyłeś od miesięcy – szepnął nagle Syriusz. On również zdawał sobie sprawę z niewinności Pottera.
- Od miesięcy nie zamoczyłem! - powtórzył głośno J. i dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, co właściwie powiedział.
Uderzyłem się otwartą dłonią w czoło w synchronizacji z Syriuszem, który uczynił dokładnie ten sam gest. Nasz przyjaciel był debilem.
- Powiedz, że z nikim nie spałeś od miesięcy. - podpowiedział politycznie poprawnie Black.
- To kłamstwo. - syknął mu w odpowiedzi James.
- Więc powiedz, że nie spałeś z żadną kobietą. - Syri przewrócił oczyma.
A więc James nie do końca żył w celibacie od kiedy rozstał się z Evans. Nie dziwiłem się temu, ale też nagle zacząłem się zastanawiać, jak to możliwe, że nie wiedziałem zupełnie nic o jego życiu seksualnym, podczas gdy on mógł sobie z łatwością wyobrazić moje. To niesprawiedliwe i nagle nabrałem ochoty aby to zmienić.
- Od miesięcy nie spałem z żadną dziewczyną! - poprawił się tymczasem okularnik. - Nie mogłem żadnej zrobić dziecka, więc ktoś najwyraźniej kłamie i to nie jestem ja! - chłopak w końcu nabrał rozbiegu i zaczął samodzielnie myśleć. - Nie jestem też pewien, czy rozwiązłość twojej siostry jest dobrym tematem do poruszania go publicznie przy całym naszym Domu. - skinął głową w stronę tłumku zgromadzonego na schodach dormitorium dziewczyn oraz obejrzał się do tyłu na wystawiających głowy zza drzwi chłopaków.
Tym razem trafił perfekcyjnie w samo sedno.
Dziewczyna zarumieniła się nagle zbita z tropu. Chyba uświadomiła sobie, że podczas kiedy próbowała zrobić scenę Jamesowi przy wszystkich Gryfonach, on zdołał zasiać w nich ziarno zwątpienia, które w złym świetle przedstawiało jej siostrę i ją samą.
- Nie wierzę ci, ale zgadzam się na rozmowę w cztery oczy! - głos dziewczyny nadal brzmiał pewnie, chociaż ona nie wyglądała już na tak wojowniczo nastawioną i pewną swoich racji.
James skinął głową i wskazał palcem stolik, przy którym mogli usiąść. Otrzymał potwierdzenie decyzji w postaci skinienia głową i Gryfonka podeszła do stołu.
- Osłaniajcie mnie na ile możecie. - poprosił cicho okularnik i zszedł do Pokoju Wspólnego. Dopiero, kiedy znalazł się naprzeciwko dziewczyny oboje usiedli. Nie wyglądali na przyjaźnie nastawionych, raczej na skrępowanych tym, że przyszło im toczyć tego rodzaju rozmowę na tak małej przestrzeni i przy tylu świadkach.
Kilkanaście osób znudziło się całą sytuacją, kiedy ciemnowłosa przestała robić scenę i wróciło do siebie, inny zaś zostali i próbowali usłyszeć cokolwiek z rozmowy, jaka miała toczyć się przy stole. Podejrzewałem, że cicho liczyli na jakieś rękoczyny i dlatego z takim zapałem obserwowali całą sytuacji.
- Więc… Kim właściwie jest twoja siostra, jak się nazywa i skąd pomysł, że to ja? - zaczął rozmowę James. Słuchałem uważnie korzystając z moich wilczych zmysłów i szeptem przekazywałem w skrócie wypowiadane w Pokoju Wspólnym słowa dwójce przyjaciół u mojego boku.
- Kimberly jest moją bliźniaczką, ale nie jesteśmy do siebie podobne – dodała pospiesznie zanim jeszcze dobrze zaczęła – Jest w Hufflepuff. To niewinna i słodka dziewczyna, która ma jednak słabość do nieodpowiednich dla niej facetów. - tu posłała Potterowi wymowne, oskarżycielskie spojrzenie. - Ostatnio wylądowała w Skrzydle Szpitalnym z zawrotami głowy, nudnościami i ogólnym osłabieniem. Oszczędzę ci szczegółów. Pani Pomfrey potwierdziła, że Kim jest w ciąży. Kiedy pytałam o ojca dziecka, wskazała ciebie. - Jej wzrok znowu był morderczy i widziałem, jak zaciska pięści aby się opanować i zapewne aby nie przywalić Jamesowi w twarz.
- Rozumiem, że to twoja siostra i jej wierzysz, ale kłamała. - cóż, Potter nie należał do osób, które dobrze owijały w bawełnę. - W życiu spałem tylko z jedną dziewczyną i na pewno nie była nią twoja siostra. Nawet nie znam żadnej Kimberly, a co tu mówić o zmajstrowaniu dzieciaka. Jeśli chcesz, pójdę z tobą do niej. Skonfrontuj nas. Wyjaśnimy wszystko raz a dobrze, zanim nauczyciele zaczną wieszać na mnie psy.
Dziewczyna mierzyła go ostrym, pełnym wątpliwości spojrzeniem, zaś on spoglądał na nią z prostotą i otwartością, chociaż widziałem, jak wyciera co chwilę dłonie o spodnie, co znaczyło, że musiały mu się pocić, ponieważ był zdenerwowany. Nic dziwnego, nie chciał przecież dostać po twarzy za nic, a później jeszcze użerać się z nauczycielami.
Kuzynka Syriusza zaszła w ciążę kończąc szkołę, zaś ta cała Kimberly miała przed sobą jeszcze rok nauki, którą zapewne będzie musiała przerwać, jeśli dyrektor nie wymyśli czegoś, aby jej pomóc w ukończeniu szkoły.
Zapadło chwilowe milczenie, kiedy to dziewczyna najwyraźniej analizowała całą sytuację i próbowała doszukać się sensu w słowach okularnika, które musiała brać za stertę kłamstw.
- Nic nie zyskam ukrywając prawdę. - J. chyba również domyślił się tego, co działo się w głowie Gryfonki. - Wystarczy zrobić badania po przyjściu dziecka na świat, albo zastosować na mnie veritaserum już teraz. - wzruszył ramionami, jakby nie było to nic wielkiego. - To nie moje dziecko, nigdy nie spałem z twoją siostrą, ani nawet o niej nie fantazjowałem. Masz nie tego gościa, co trzeba.
- Nawet jeśli to prawda, mogę wybić ci kilka zębów i złamać nos zanim zyskam stuprocentową pewność. - na twarzy dziewczyny pojawił się drapieżny uśmiech predatora.
Potter przełknął ciężko ślinę i zacisnął dłonie na kolanach.
- Możesz, ale tego nie zrobisz. Tylko narobisz sobie kłopotów, a tego twoja siostra nie potrzebuje, czyż nie?
Oj, to mógł być miecz obosieczny. W niektórych przypadkach za podobny tekst można było dostać w pysk. Może James nie miał nic złego na myśli, ale wyszło przemądrzale i protekcjonalnie.
Nastolatka rozważała jego słowa lub po prostu kalkulowała na ile naprawdę powinna dać mu w twarz. W końcu jednak wypuściła przetrzymywane w płucach powietrze i rzuciła cicho kilka przekleństw. Chyba uznawała argumentację Jamesa, co było zasługą jej rozsądku, nie zaś siły argumentacji chłopaka.
- Dobra, uznajmy, że ci wierzę. Ale nie mówię, że tak jest! Po prostu tak przyjmijmy. Chcę w takim razie żebyś pomógł mi dowiedzieć się kim jest ojciec tego bachora. Jest to nie tylko w moim, ale i w twoim interesie, skoro Kim postanowiła zwalić winę na ciebie. Ze swojej strony postaram się dowiedzieć dlaczego akurat ty. Umowa stoi? - dziewczyna wyciągnęła dłoń do chłopaka i czekała na jego odpowiedź.
James nie zastanawiał się długo. Im szybciej tię sprawę załatwi, tym większe jest prawdopodobieństwo, że nie będzie musiał rozmawiać z nauczycielami o swoim domniemanym ojcostwie. To dopiero byłoby krępujące! Wyznawać McGonagall z kim się sypia, a z kim nie. Koszmar!
Okularnik złapał dziewczynę za rękę i uścisnął ją mocno. Po Pokoju Wspólnym rozniósł się jęk zawodu tych, którzy czekali aż poleje się krew.
- Stoi! - potwierdził. - A tak w ogóle to jak ty masz na imię? Kim jestem ja wiesz już doskonale.
- Lani. - przedstawiła się i zmusiła do uśmiechu, który nie był jednak do końca szczery. - Lani Caine.
- Miło mi cię poznać, a teraz poczekaj chwilę, a przedstawię ci moją ekipę. Razem znajdziemy sposób, jak poznać imię ojca tego dziecka. - zapewnił Gryfonkę i wstał z miejsca machając do nas abyśmy podeszli.
Rozpoczynała się nasza nowa przygoda, w której centrum było nienarodzone dziecko, które nie należało do Jamesa. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz