niedziela, 15 kwietnia 2018

Dupiaty plan, ale plan

Kiedy James przedstawił naszą paczkę oficjalnie Lani, streścił swoją rozmowę z dziewczyną oraz wyraził życzenie uzyskania od nas pomocy, – Lani nie wiedziała, że wszystko słyszałem i przekazałem reszcie gangu i tak miało pozostać – poprosiliśmy o kilka chwil na osobności.
- Człowieku, wiesz, co o tym myślę. - rzucił od razu Syriusz, kiedy tylko dziewczyna oddaliła się wystarczająco daleko, aby nie słyszeć naszej wymiany zdań. - Bachor jej siostry to nie twój zakichany interes, więc po co się w to pakujesz?
- Ktoś chce mnie w to dziecko wrobić, więc to poniekąd mój interes.
- Wiesz, że może wcale nie chodzić o ciebie? Mogła przypadkowo usłyszeć twoje imię i wykorzystać je, kiedy nie wiedziała, co ma powiedzieć siostrze. - pozwoliłem sobie zauważyć.
- I ty, Remusie, przeciwko mnie?!
Przewróciłem oczyma ignorując przyjaciela.
- Zastanów się, czy naprawdę dobrze na tym wyjdziesz, stary. Teraz możesz po prostu rozwiązać sprawę i mieć to wszystko z głowy, ale jeśli wdepniesz w to bagno, może cię wciągnąć.
- Muszę wiedzieć dlaczego uczepiła się akurat mnie. - postawił na swoim okularnik. - Pójdę z Lani do Skrzydła Szpitalnego, a wy zaczaicie się na korytarzu i będziecie obserwować, czy ktoś się tam nie kręci. Może prawdziwy ojciec dziecka będzie gdzieś w pobliżu. Hej, Lani! - zawołał nagle do dziewczyny, która posłusznie czekała, aż skończymy się naradzać. - Myślisz, że wpuszczą mnie dzisiaj do twojej siostry?
Ciemnowłosa zastanowiła się chwilę, po czym pokręciła przecząco głową.
- Dzisiaj nie ma na to szans. Nawet mnie wyprosili w pewnym momencie, więc obawiam się, że dopiero jutro będzie szansa żeby sprawdzić prawdziwość twoich zapewnień. - rzuciła takim tonem, że nie było wątpliwości, co do jej braku zaufania względem Jamesa. Nie była pewna czy my wierzyć, więc wolała nadal trzymać się słów siostry. Nawet jeśli została okłamana, nie chciała tracić zaufania względem swojej najbliższej rodziny.
- Dobra, w takim razie pójdziemy do niej wspólnie jutro. Zapytasz jej czy jest pewna, że to ja jestem ojcem jej dziecka, a jeśli to potwierdzi, wprosisz mnie do środka żebym mógł z nią porozmawiać. - kiedy to mówił, na twarzy dziewczyny odbiła się niepewność. - Skoro to moje dziecko, mam prawo się z nią zobaczyć i dowiedzieć, co będzie dalej, prawda?
Lani była w kropce i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. James miał rację. Jeśli jej siostra utrzymywała, że to właśnie on spłodził rosnącego w niej bachorka to miał pełne prawo przynajmniej spróbować z nią porozmawiać. Jeśli dziewczyna kłamała, o czym przekonana była tylko nasza czwórka, to sama sobie zgotowała ten los, że będzie musiała spojrzeć w oczy temu, którego w dziecko wrabiała.
- I to jest cały twój plan? - Gryfonka postanowiła najwyraźniej zmienić temat na mniej dotycząc jej własnych uczuć, a bardziej skupiający się na Potterze.
- Prawdę mówiąc to tak. Przynajmniej na razie, bo nie wiem, jak twoja siostra zareaguje na mój widok. Może się okazać, że nie wytrzyma i sama powie prawdę lub, co bardziej możliwe, będzie mnie błagała żebym przyznał się do tego dzieciaka.
- A to niby dlaczego? - dziewczyna prychnęła przez nos, niczym smoczyca.
- Błagam cię, pomóż mi! - zaczął piskliwym, stylizowanym na kobiecy głosem James. - Ona nie może się dowiedzieć, kto jest ojcem. Zabije go! Ja go kocham i on kocha mnie, ale ona i tak go zabije! Chlip, chlip, proszę! - zakończył swoje przedstawienie pociągając nosem. - Nawet nie możesz zaprzeczyć, że to możliwe, biorąc pod uwagę, jak miałaś zamiar się za mnie zabrać sądząc, że to ja ją zapłodniłem.
- Ona nie jest kobyłą, żebyś tak to określał! - syknęła gniewnie czarnowłosa i dźgnęła Jamesa palcem w pierś.
- Jesteś przewrażliwiona, ponieważ chodzi o twoją siostrzyczkę. - Syriusz złapał ją za nadgarstek i opuścił dłoń dziewczyny używając do tego siły potrzebnej na przeciwstawienie się jej oporowi. - To nie nasza wina, że wpakowała się w to wszystko i wmieszała w to jednego z nas, więc nie rób z siebie ofiary, a z Jamesa oprawcy. To, że chce ci pomóc dowiedzieć się czegokolwiek o prawdziwym ojcu dziecka to przejaw jego dobrej woli. Ja uważam, że powinien to olać i wcale się w to nie mieszać, ale on woli jednak bawić się w dzielnego żołnierzyka, który pomaga w potrzebie słabszym. Doceń to i przestań być tak niewdzięczną.
Lani prychnęła i zamachnęła się celując w twarz Syriusza. Tym razem to ja wmieszałem się w to wszystko korzystając ze swojej wilkołaczej szybkości. W mgnieniu oka znalazłem się obok mojego chłopaka i ręką zablokowałem cios dziewczyny. Jeśli ktoś ma policzkować mojego faceta to tylko i wyłącznie ja. Reszta niech trzyma się z daleka od jego przystojnej buźki.
- Proszę, bez rękoczynów. - powiedziałem łagodnie i wymusiłem niewinny uśmiech. Prawdopodobnie tylko bardziej przestraszyłem tym Gryfonkę, ale co innego miałbym zrobić?\
- Szpaner. - usłyszałem rozbawiony szept Blacka przy swoim uchu.
- Pomożemy na tyle, na ile możemy, ale nie będziemy akceptować jakichkolwiek przejawów przemocy fizycznej.
- J., Lily. - Peter szturchnął okularnika w bok i wskazał stojącą na schodach dormitorium dziewcząt Lisicę. - Chyba planuje z tobą poważnie porozmawiać, sądząc po postawie.
Ruda spoglądała chłodno i wyczekująco na Jamesa, tupała nogą, a ramiona miała skrzyżowane na piersi.
- Przepraszam was na chwilę. - w głosie chłopaka można było wyczuć napięcie. Tak, Evans potrafiła przerazić nawet najdzielniejszych. Oddalił się od nas z miną skarconego psa.
- To jego była i przyszła dziewczyna, jako że planuje do niej wrócić. - zwrócił się do Lani kruczowłosy. - Przez ciebie będzie mu trudno udowodnić, że poza nią nie spał z żadną inną kobietą. Jeśli ktoś w całej tej historii zasługuje na współczucie to właśnie on. Evans jest potworem, ale on ją kocha i pla, pla, pla.
- Nie lubicie jej. - zauważyła „odkrywczo” dziewczyna.
- Aż tak to widać? - Syri pozwolił sobie na ironiczny komentarz. - Masz rację, nie lubimy jej. Ale my z Jamesem sypiać nie będziemy, więc niech sobie ją ma, nawet jeśli jest wredną jędzą. Nie musimy się do niej zbliżać, co cieszy obie strony.
- Wyjątkiem jest tylko Peter, bo jakimś sposobem musi go lubić, skoro udziela mu korepetycji. - dodałem.
Lani skinęła głową dając nam do zrozumienia, że rozumie, co chcemy jej przekazać. Rzuciła szybkie spojrzenie, na stojących w ciszy naprzeciwko siebie Jamesa i Evans.
- Pójdę porozmawiać z dyrektorem o przyszłości mojej siostry. - zadecydowała. - Kiedy James skończy, dajcie mu znać, że wprawdzie mu nie wierzę, ale jest mi przykro, że narobiłam mu kłopotów.
- Kłopoty to jego drugie imię. - Peter wyszczerzył się w uśmiechu dumny ze swojego komentarza. Cóż, miał świętą rację.
Ciemnowłosa w końcu uśmiechnęła się do nas i nie wypowiadając więcej ani jednego słowa, wyszła przez dziurę za portretem.
Nie chcąc wysłuchiwać żałosnego jęczenia Jamesa, który na pewno niedługo miał zacząć tłumaczyć się przed Evans, postanowiłem wrócić do naszego pokoju i zatonąć w historii, którą niedawno zacząłem czytać, a która była wręcz niepokojąco dobra.
Syri i Pet poszli w moje ślady, zostawiając Jamesa i Lisicę samych. Miałem tylko nadzieję, że go nie zagryzie, bo jednak lubiłem swojego przyjaciela i wolałem żeby wrócił do nas w jednym nienaruszonym kawałku.
Nie rozmawialiśmy, ponieważ nie było już więcej nic do powiedzenia. Wiedzieliśmy na czym stoimy i na czym stoi James. Musieliśmy to zaakceptować i po prostu działać w odpowiedniej chwili. Planowanie na zasadzie „a co jeśli...” nie miało sensu.
Rozsiadłem się na swoim łóżku i otworzyłem książkę na zaznaczonej zakładką stronie. Syriusz położył się obok mnie, obejmując mnie ramionami w pasie i wtulając twarz w mój bok. Był jak piesek pokojowy, który łasi się licząc na głaskanie. Uśmiechnąłem się do siebie i jedną ręką trzymając wolumin, drugą wsunąłem w jego ciemne, gęste włosy. Bawiłem się nimi, sunąłem palcami po skórze głowy chłopaka i rozkoszowałem się chwilą.
Może i byłem wilkołakiem, ale w tej chwili byłem najszczęśliwszym wilkołakiem na świecie, więc mogłem z tym żyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz