środa, 27 czerwca 2018

Kartka z pamiętnika CCCXXIX - Matthew Sorcers

To były dla mnie ciche i upokarzające dni, kiedy tchórzowsko unikałem nie tylko Gregoire’a, ale i reszty przyjaciół.  Nie chciałem z nimi rozmawiać, ponieważ nie planowałem dzielić się z kimkolwiek swoimi problemami oraz odczuwanym strachem przed popełnieniem jakiegoś głupiego błędu. Zresztą Gregoire był powodem moich zmartwień, Alexander i Jace nigdy by mnie nie zrozumieli, a rozmowa z Samem, z którym czasami sypiałem, o moim dziewictwie analnym byłaby zbyt krępująca. Nie oszukujmy się, i tak nie uśmiechały mi się zwierzenia. Od razu moglibyśmy urządzić sobie babski wieczór, piżama-party i pogaduchy przy gorącej czekoladzie.
No błagam! Bez takich jaj!
Może i byłem wybredny, przez co mój problem niestety pozostawał niezmienny i wcale nie byłem bliższy jego rozwiązania, mimo długich godzin analiz, obliczania za i przeciw oraz innych takich głupot, którymi ludzie starają się dojść do porozumienia z rozumem i sercem.
A może po prostu za bardzo się tym wszystkim przejmowałem? Greg mógł chcieć mnie wrobić, żebym się od niego odczepił, więc może właśnie wpadłem po uszy w jego pajęczą sieć?
Nie żebym nie myślał o tym wcześniej. Prawdę mówiąc przychodziło mi to do głowy przynajmniej trzy razy dziennie, ale nigdy nie zbliżyłem się do poznania odpowiedzi na pytanie o uczciwość kumpla i jego rzeczywiste plany spędzenia ze mną jednej, głupiej nocy.
Jakie było prawdopodobieństwo, że Gregoire postanowił się ugiąć i spróbować seksu z facetem, chociaż od dawna już tego odmawiał i nie interesował się tak naprawdę żadną z płci? No dobra, może po prostu nie wiedziałem kto go interesuje, a kto nie, ponieważ nie zwykł o tym mówić, a ja nie naciskałem. Ale i tak zakładałem, że woli laski – miękkie, okrągłe, delikatne tyłki, równie okrągłe i miękkie cycki oraz stanowczo zbyt wielkie jak na mój gust sutki. Nie, kobiety były beznadziejne. Czy to możliwe, że Greg nie dostrzegał piękna w twardym, prężnym ciele mężczyzny? W twardym, ciasnym tyłku, twardej, płaskiej piersi?
Cholera, jak to w ogóle możliwe, że faceci w większości gustowali w babach?
Na myśl o związku mieszanym zrobiło mi się niedobrze. Z jakiegoś powodu ostatnio miałem tak coraz częściej, jakbym wyrabiał w sobie jakiś rodzaj heterofobii. Wyobraziłem sobie słabszą i delikatniejszą kobietę leżącą z rozłożonymi nogami pod większym od niej facetem i skrzywiłem się do siebie. Jakie to upokarzające nie mieć wyboru, czy chce się być górą, czy dołem! Dwój mężczyzn zawsze miało wybór, kiedy jeden decydował się być dołem, a drugi górą. Zawsze też mogli się zamienić. Kobieta zawsze musiała być tą, która przyjmuje w siebie faceta, jeśli była w zwyczajnym związku, jak większość innych. Upodlające.
Na chwilę pozwoliłem swoim myślom ucichnąć i spojrzałem w wpatrzone we mnie szare oczy o całkiem ładnym kształcie. Skupiłem rozbiegany wzrok stwierdzając, że patrząca na mnie dziewczyna marszczy brwi i przechyla głowę w bok, jakby imitowała sowę.
- Czego? - zapytałem z warknięciem.
- Zaraz ktoś pieprznie cię drzwiami prosto w łeb, bo stoisz od kilku minut przed wejściem do klasy, w której właśnie skończyły się zajęcia?
- Kurwa!
Na twarzy dziewczyny pojawił się pełen zadowolenia i wyższości uśmiech. Zadowolona z siebie ruszyła dalej korytarzem, zostawiając mnie z moją złością i wstydem.
Cholerna cwaniara! Drapieżnik od A do Z. Więc dlaczego tworząc ludzi ten Ktoś-Na-Górze nie wziął tego pod uwagę? Dlaczego jednych stworzył fizycznie uległymi, a innych fizycznie dominującymi?
Zastanowiłem się chwilę, po czym ruszyłem szybko za dziewczyną. Nigdzie się jej nie spieszyło, więc zatrzymałem ją zaledwie kilkadziesiąt kroków dalej i złapałem za rękę.
- Co? - zapytała wyszarpując nadgarstek z mojego niezbyt silnego uścisku.
- Jesteś typem lidera czy robola?
Zmarszczyła czoło patrząc na mnie, jak na idiotę, ale odpowiedziała.
- Lidera w przebraniu robola, ponieważ wtedy unikam brania odpowiedzialności za swoje akcje i jestem leniwa.
- W związku dominujesz czy dajesz się zdominować?
- Nie lubię związków, ale nie daję się zdominować. Dominuję z ukrycia, tak żeby nie musieć się wysilać, ale żeby było po mojemu.
- Góra czy dół? - zapytałem nagle. Nie wiem czy mnie zrozumiała, ale odpowiedziała od razu.
- Góra.
- Dlaczego?
- Góra oznacza władzę i możliwości, pozwala na większą pewność siebie i decydowanie o sobie.
Skinąłem głową, odwróciłem się do niej tyłem i po prostu odszedłem. Kątem oka wydawało mi się, że dziewczyna wzruszyła obojętnie ramionami i ruszyła w swoją stronę, jakbym nigdy jej nie zatrzymywał. Byłem pewny, że nie miała pojęcia, co chciałem osiągnąć zadając jej te pytania, ale tego chyba nawet ja sam nie mogłem być do końca pewny. Niemniej jednak utwierdziła mnie w przekonaniu, że świat jest zbudowany nienaturalnie, ponieważ narzuca nam role i nie pozwala na wolne dokonywanie wyborów. Gdyby ta dziewczyna mogła po dorośnięciu wybrać swoją płeć, byłaby mężczyzną. Widziałem to w jej oczach. Była feministką, ponieważ jakiś bóg uczynił ją kobietą i uznała, że musi walczyć o swoje, o wyższość swojej płci, która pod tak wieloma względami była słabsza. Zdawała sobie sprawę z fizycznej przewagi mężczyzn i denerwowało ją to. Nie musiałem jej znać, aby wiedzieć to wszystko na pewno. Wystarczyło zwrócić uwagę na to, jak na mnie patrzyła, jak się do mnie odnosiła i przeanalizować sens jej słów.
A co oznaczało to dla mnie i mojej sytuacji?
Naprawdę wiele!
Ona musiała być silna, ponieważ nie miała innego wyjścia. Musiała zaakceptować swoją uległość albo ją odrzucić. Ja miałem wybór, miałem okazję zgodzić się na to, co mi odpowiadało, co mnie kręciło i płynąć z prądem. W moim przypadku nie chodziło o podporządkowanie się Tym-Lub-Temu-Na -Górze, a więc nie było niczego mało męskiego w podejmowaniu decyzji wiążącej się z przyjemnością dla samego siebie. To tak jakby wybierać czy wolę zjeść słodki batonik, czy słone chipsy. Ja mogłem wybierać i przybierać, a ona miała tylko jedną opcję.
Tak, właśnie porównałem role w seksie do niezdrowych przekąsek.
Teraz musiałem tylko stawić czoła samemu sobie, swoim potrzebom, przeanalizować dokładnie to, czego pragnąłem. Czy chęć całkowitego zbliżenia się do Gregoire’a była uczuciem ogólnym, czy w jakiś sposób ukierunkowanym? Chciałem go nie ważne w jakiej roli, czy może chciałem go po prostu zdominować, zaliczyć, zdobyć?
- Ależ ja jestem głupi! - jęknąłem na głos.
- Nie znam cię, człowieku, ale na pewno masz rację. - jakiś przechodzący obok mnie chłopak poklepał mnie po ramieniu.
Cóż, naprawdę byłem głupi, a jego komentarz tylko to dodatkowo podkreślił. Czy jednak moja głupota miała w tej chwili jakieś znaczenie? Nie. I tak musiałem teraz ogarnąć moje wszystkie sprawy uczuciowe i seksualne.
„Zaliczyć czy dać się zaliczyć? Oto jest pytanie!” myślałem.
Zabawne, ale nagle wcale nie wydawało mi się to już tak istotne, jakbym po prostu musiał uświadomić sobie pewne rzeczy tylko po to, żeby móc spokojniej odetchnąć.
Chwila, chwila, chwila! A gdzie ja tak właściwie właśnie szedłem? Co miałem w planach zanim oddałem się rozmyślaniom i poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące pytania?
Lekcje? Nie, nie lekcje. Miałem wolną godzinę.
Biblioteka? Za żadne skarby świata!
Kibelek! Tak, no przecież! Byłem w drodze do toalety! Cholera, minąłem ją dobrych pięć minut temu. Zawróciłem więc w stronę najbliższej toalety myśląc już tylko o jednym – o tym, że muszę się skupić na życiu i dotrwaniu w jednym, nieroztargnionym kawałku do obiadu, kiedy to wrócę do przyjaciół niczym syn marnotrawny i będę zachowywał się jakbym wcale ich nie unikał przez ostatnie dni. Jeśli będę musiał, nakłamię w tym temacie i nigdy nie dam po sobie poznać, że ogarnęły mnie jakiekolwiek wątpliwości dotyczące mnie samego. Pewnych słabości po prostu się przed kumplami nie okazywało, nawet jeśli potrafiłoby się powierzyć im życie.
Cóż, męskim światem również rządziły reguły, którym należało się podporządkować, jeśli chciało się zachować pozycję. Nie tylko kobiety miały czasami przekichane. My, faceci również.

niedziela, 17 czerwca 2018

Kartka z pamiętnika CCCXXVIII - Victor Wavele

PYTANKO! KARTKĘ Z CZYJEGO PAMIĘTNIKA CHCIELIBYŚCIE W NAJBLIŻSZYM CZASIE PRZECZYTAĆ?



Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze i poprawiłem i tak idealnie ułożone włosy.
Zawsze zwracałem uwagę na wygląd, jako że bycie mężczyzną to za mało aby ludzie uznali cię za przystojnego i zadbanego, ale dawniej zdecydowanie mniej czasu poświęcałem drobnostkom, które teraz nie dawały mi spokoju. Nie ważne, jak często ścigałem Noela za rozdrabnianie się nad swoim wyglądem, ponieważ i tak przejąłem od niego pewne zachowania. Mój chłopak miał na mnie stanowczo zbyt wielki wpływ. W każdym innym związku od razu zacząłbym się odsuwać, a może nawet rozstałbym się ze swoim partnerem. Z Noelem było jednak inaczej. Kochałem go, jak szaleniec i nawet nie przyszło mi do głowy, aby próbować zmniejszyć jego wpływ na moją osobę.
- Kochanie, wyglądasz zniewalająco. Możemy już iść? - rozbawiony Noel wszedł do łazienki i podchodząc do mnie od tyłu, objął mnie w pasie, przytulając się do moich pleców. Pachniał mocno swoją wodą po goleniu, co działało na mnie jak afrodyzjak i od razu wędrowało rozkosznym podnieceniem do krocza.
Zamruczałem w odpowiedzi w wymowny sposób, który sprawił, że mój kochanek zachichotał słodko.
- Zapomnij, Victorze. Obiecałeś mi randkę i nie zamierzam z niej zrezygnować.
- Zawsze możemy wyjść trochę później… - sięgnąłem ręką za siebie, planując zacisnąć dłoń na kroczu Noela, ale przewidział to i uciekł szybko poza mój zasięg.
- Nie! - pogroził mi palcem.
Westchnąłem ciężko i odsunąłem się od lustra. Poprawiłem koszulę, podciągnąłem spodnie i spojrzałem na niego udając nadąsanie.
- Nie próbuj nawet wzbudzić we mnie współczucia, ponieważ to nic ci nie da. Obiecałeś mi zakupy, pamiętasz? - na słodkiej, delikatnej, przystojnej do granic możliwości twarzy mojego chłopaka pojawił się rozkoszny uśmiech, który mówił wszystko. Nie miałem, co liczyć na przyjemności przed wyjściem. Noel i zakupy to najgorsze połączenie. Podejrzewałem, że podobnie musieli czuć się mężczyźni, którzy wychodzili na randkowe zakupy ze swoimi dziewczynami.
Sprawdziłem po raz ostatni zawartość portfela, aby mieć pewność, że zabrałem wystarczająco dużo pieniędzy, aby mój kochanek wyszalał się do woli i z ostatnim ciężkim westchnieniem niespełnienia  dałem  Noelowi znak, że możemy wychodzić.
Na dziś zamówiłem stolik w nowo otwartej restauracyjce w Hogsmeade, do tego kwiaty, które Noel uwielbiał oraz niewielka niespodzianka na koniec. Nie byłem romantykiem, ale doskonale znałem Noela i wiedziałem, co lubi, więc raz na jakiś czas z rozkoszą go rozpieszczałem. Zasługiwał na to i przyznaję, że chciałem żeby kochał mnie z każdą chwilą bardziej.
Wyszliśmy z zamku ramię w ramię, ale nie dotykaliśmy się. Dopiero kiedy wieże Hogwartu zniknęły nam z oczu, przysunęliśmy się bliżej siebie, tak że nasze ramiona łączyły się ze sobą na całej długości.
Spojrzałem kątem oka na kochanka stwierdzając, że jego tłumiony uśmiech był dowodem na to, że moje dzisiejsze starania o sprawienie mu przyjemności całkiem nieźle się sprawdzały. Cóż, w końcu Noel uwielbiał wszystkie te drobne gesty, chociaż sam miał niewiele taktu i delikatności, kiedy chodziło o podryw. Nadal pamiętałem, jak wykorzystał Syriusza Blacka aby mnie uśpić, a następnie związał chcąc się do mnie dobrać. I udało mu się. Nie tylko zdobył moje cało, ale ostatecznie także serce.
- Dlaczego tak się uśmiechasz? - zapytał zaciekawiony.
- Przypomniałem sobie to, w jaki sposób przełamaliśmy pierwsze lody.
- Och! - zarumienił się.
- Taaaak, och. - klepnąłem go w tyłek i przyspieszyłem. - Chodź, miejmy zakupy za sobą jak najszybciej i przejdźmy do konkretów.
*
Minęły całe wieki zanim Noel obszedł wszystkie interesujące go sklepy. O ile na początku podobało mi się to, że mogłem oglądać go we wszystkich tych łaszkach, o tyle w pewnym momencie zacząłem się niewyobrażalnie nudzić. Byłem pewny, że z kobietami było podobnie, ale dlaczego ja musiałem trafić akurat na kochającego ubrania faceta? Co gorsze, mój kochanek wydawał się tym bardziej nakręcony, im mniej mi się to wszystko podobało.
Cholera, chodziłem z sadystą!
Dziękowałem Merlinowi, kiedy w końcu Noel postanowił zakończyć obchód sklepów i udaliśmy się do wybranej przeze mnie tydzień wcześniej restauracji. Nasz stolik znajdował się w zacisznym kącie, osłoniętym delikatnymi kotarami od reszty restauracyjnej przestrzeni. Już uwielbiałem to miejsce, jako że oferowało klientom sporo prywatności, kiedy poprosiło się o to. Nikt też nie zainteresował się faktem, że o specjalny stolik prosiło dwóch mężczyzn. Byłem z tego faktu niezmiernie zadowolony.
Usiedliśmy i złożyliśmy zamówienie.
Oczy Noela świeciły jasno, jak gwiazdy na niebie w piękną noc. Byłem więc pewny, że jemu również się tutaj podoba.
Na posiłek musieliśmy zaczekać, ale nasza kelnerka wróciła z karafką wody, szklankami, przekąskami oraz wielkim bukietem kwiatów.
O tak, Noel był zaskoczony i tak szczęśliwy, że jego blask mógłby zaopatrzyć w energię całe Hogsmeade.
- Nagle naprawdę zgłodniałem, ale zamiast jeść tutaj wrócił bym do zamku żeby pożreć ciebie. - mój chłopak starał się opanować uśmiech, ale nie szło mu najlepiej. Podziwiał bukiet, który otrzymał, opuszkami palców gładząc płatki kwiatów.
Zabawne, że potrafił tak delikatnie obchodzić się z roślinami, podczas kiedy z ludźmi wcale nie szło mu tak dobrze. A przynajmniej nie ze mną. W końcu był mężczyzną, więc nie mogłem się dziwić, że w łóżku zamieniał się w wygłodniałego tygrysa. Chociaż nie tylko w czasie intymnych pieszczot daleki był od subtelności. Mój Noel był mieszanką wszystkiego.
- Gdybym nie bał się, że ktoś zaraz tu przyjdzie, już klęczałbym między twoimi kolanami z ustami pełnymi ciebie. - rzucił głębokim, pełnym obietnicy głosem.
Chciałbym żeby to zrobił, naprawdę bym chciał. Mniej podobałoby mi się jednak, gdyby ktoś zobaczył go na klęczkach. Ten widok był przeznaczony tylko i wyłącznie dla mnie.
Wyobraziłem sobie cudowne, pełne usta Noela na moim członku, jego język sunący po trzonie, jego palce na moich jądrach i poczułem ssące podniecenie w kroczu.
Kiedy w końcu wrócimy do pokoju, rozsypię kwiaty storczyków z jego bukietu, położę go między nimi i zerżnę tak mocno, że rano obaj będziemy odczuwać tę noc. Nasze usta będą opuchnięte i czerwone od pocałunków, a moje plecy zamienią się w jedną wielką ranę po paznokciach mojego kochanka.
Mój „dolny mózg” właśnie nabiegł gorącą krwią, która pulsowała w nim z intensywnością, której nie spodziewałem się odczuwać w miejscu publicznym.
Aż podskoczyłem, kiedy na swoim kroczu poczułem dotyk. Spojrzałem w dół, gdzie pozbawiona obuwia stopa mojego chłopaka zaczynała poruszać się w górę i dół, stymulując mnie.
Podniosłem wzrok i spojrzałem w błyszczące przekorą oczy kochanka. Planował doprowadzić mnie do orgazmu, chciał żebym doszedł w spodniach, jak jakiś uczniak. Musiałem przyznać, że szło mu naprawdę nieźle, a kiedy nagle pojawiła się kelnerka z naszym zamówieniem, zamiast sflaczeć, stwardniałem.
- Kochanie, jeśli teraz dojdę, będziemy mieli później jedną rundę mniej.
Noel przygryzł wargę zastanawiając się nad tym, co powiedziałem, ale jego stopa nie zniknęła. Wręcz przeciwnie, przyspieszyła swoich ruchów i mocniej naciskała na moje krocze.
I nagle cała rozkosz się skończyła, kiedy Noel wycofał się.
- Masz rację, Victorze. Nie warto tracić tej jednej rundy. - uśmiechnął się zadowolony, ponieważ mimowolnie jęknąłem odczuwając brak tego cudownego tarcia, stymulacji oraz ciepła. - Nie wiem dlaczego jesteś dla mnie dzisiaj tak hojny, ale mam zamiar to wykorzystać, kiedy zamkną się za nami drzwi pokoju. - dodał.
Nie mogłem powstrzymać uśmiechu zadowolenia na jego słowa. Obaj myśleliśmy teraz o tym samym, o seksie, wzajemnej nagości, rozkoszy, którą tylko my mogliśmy sobie dać.
Byliśmy dla siebie stworzeni, byłem o tym przekonany. Lub zwyczajnie zakochany. Tak czy inaczej, byłem w związku, który czynił mnie szczęśliwym i w którym odnajdował się także mój partner. Czy można było chcieć czegoś więcej?

środa, 13 czerwca 2018

Kartka z pamiętnika CCCXXVII - James Potter

Zaczęło się niewinnie. Od zwykłego wodzenia wzrokiem po znajdujących się w Wielkiej Sali osobach.
„Znam. Nie znam. Chętnie poznam.” oceniałem każdego po kolei. Ot, głupia zabawa z samym sobą, aby oderwać myśli od egzaminacyjnego bełkotu Lily, która najwyraźniej była przekonana, że przejmuję się bliskim końcem roku równie mocno, co ona. Nic bardziej mylnego. Miałem jeszcze czas zanim zacznę się martwić zaliczeniami, więc daleki byłem od przedwczesnego przeżywania czegoś, na co nie miałem wpływu.
W pewnym momencie moje spojrzenie padło na osobę, która na dłużej zatrzymała na sobie moją uwagę. Patrzyłem jak Bastian trzyma dłoń na biodrze swojej dziewczyny, a po chwili zaczyna je leniwie, pieszczotliwie gładzić. Spokojne, hipnotyczne ruchy.
Powoli, nie mogąc się powstrzymać, podniosłem spojrzenie odrywając je od tej dużej, męskiej dłoni oraz okrągłego biodra w obcisłych jeansach i mój wzrok napotkał jego, utkwionye wymownie we mnie.
Cholera!
Kto jak kto, ale on wiedział jak ze mną pogrywać, nawet jeśli flirt z innym chłopakiem był dla niego rozkazem jakiegoś guru, a nie potrzebą. I chyba to najbardziej mnie irytowało. On robił to dla jakiejś swojej chorej idei, podczas kiedy ja flirtowałem z wewnętrznej potrzeby, silniejszej niż moja wola. Jasne, miałem Lily, kochałem ją i nie zdobyłbym się na stałe rozstanie, ale jednocześnie wciąż chciałem odczuwać ten rozkoszny dreszcz towarzyszący niezobowiązującemu kręceniu się wokół kogoś. Czasami miałem ochotę na miękkie, delikatne ciało kobiety, innym razem nachodziła mnie ochota na twardego, szorstkiego mężczyznę.
Czy to dlatego, że wiedziałem, jak to jest z facetem? Czy to dlatego, że tak wcześnie zacząłem swoje życie seksualne? Cóż, każdy jest na to gotowy w innym czasie, a ja wcześnie dorosłem i trafiłem na kogoś, kto potrafił to wykorzystać. Nigdy nie uważałem tego za dziwne, jako że moja mugolska sąsiadka była w ciąży ze swoim pierwszym dzieckiem w wieku lat 13. Musiała więc zacząć sypiać z facetami trochę wcześniej. Jaka to więc różnica, czy ja robiłem to rok, czy dwa lata przed nią? Byłem mężczyzną, w przeciwieństwie do dziewczyn nie miałem nic do stracenia!
Problem jednak pozostawał niezmienny. Czy to właśnie dlatego teraz miałem takie ciągoty do mężczyzn, mimo że byłem w stałym związku z kobietą?
Nie miałem nawet kogo o to zapytać. Remus i Syriusz byli gejami, podobnie jak Sheva oraz Niholas. Wprawdzie Nico chodził z biseksualnym kolesiem, który skończył już Hogwart i w ostateczności mógłby zasięgnąć języka, ale nie byłem tak głupi i zdesperowany. Nie chodziło o to, że Niholas był moim byłym, ale o fakt, że moje pytanie zasiałoby w nim ziarno niepewności, co do jego związku z Edvinem. Nie zrobiłbym mu tego! Peter odpadał jako heteryk, zaś Zardi jako as. Inaczej mówiąc, nie było nikogo, kto powiedziałby mi na ile jestem normalny, a na ile zwyczajnie zboczony lub popieprzony.
Oderwałem spojrzenie od Bastiana i utkwiłem je w swojej rudowłosej dziewczynie, która siedziała u mojego boku przy stole, psując tym dzień dwójce moich najlepszych przyjaciół.
- Mówią, że czego oczy nie widzą to tego sercu nie żal. - przerwałem nagle szkolną tyradę Lily. - Myślisz, że z doświadczeniami również tak jest? No wiesz, że jeśli czegoś nie doświadczysz to nie będziesz odczuwał potrzeby zrobienia tego?
Spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczyma, jak na głupiutkie dziecko.
- Skąd to pytanie?
- Nie wiem. - skłamałem. - Po prostu nagle przyszło mi do głowy i nie daje mi spokoju.
- Hm, z jednej strony możesz mieć rację, ale z drugiej weź pod uwagę fakt, że jeśli czegoś nie poznasz to może to się za tobą ciągnąć latami i przejść nawet w obsesję. Lepiej więc chyba wiedzieć z czego się rezygnuje, bo wtedy świadomie sobie odmawiasz tego, co znasz. Raz lub dwa razy opuścisz historię magii i już wiesz, jak to jest dać dyla z lekcji. Później myślisz sobie, że chętnie zrobiłbyś to ponownie, bo to całkiem przyjemne, ale w sumie nawet jeśli sobie tego odmówisz to wiesz, co straciłeś i zapominasz o tym. Jeśli nie wiesz jak to jest, zastanawiasz się, czy to przyjemne uczucie uciec z lekcji, czy czujesz przypływ adrenaliny, a może strach przed byciem przyłapanym jest silniejszy, a co jeśli to ostatnia taka okazja w życiu lub nigdy więcej się na to nie zdołasz odważyć, i tak dalej w nieskończoność. Myślisz o tym, myślisz i w końcu zaczyna cię to prześladować. Chyba lepiej doświadczyć czegoś i musieć z tego zrezygnować.
- Hmmm, masz rację. Jesteś genialna! - uśmiechnąłem się szeroko i pocałowałem ją w policzek. - Moja dziewczyna to geniusz.
Kątem oka widziałem, jak Syri i Remus przewracają oczami, ale nie miałem zamiaru tego nijak komentować. W końcu mogłem się domyślić, że tak zareagują na moje pochlebstwa względem Lily. Dziewczyna sama zrobiła sobie z nich wrogów i nie planowałem się mieszać w ich porachunki. Z jakiegoś powodu przypominali mi bandę kotów z ulicy, które gryząc się nawzajem walczą o dominację nad śmietnikiem za restauracją.
Znowu rzuciłem okiem na Bastiana i z jakiegoś powodu poczułem przyjemne podniecające łaskotanie w podbrzuszu. Obaj siedzieliśmy teraz przy swoich stołach z naszymi dziewczynami u boku, ale w tym samym czasie rzucaliśmy sobie wymowne spojrzenia, które były niewerbalną, ale w pełni dla nas zrozumiałą konwersacją. Prawie jakbyśmy zdradzali nasze partnerki.
Co mnie w tym tak kręciło? Bo nie ulegało wątpliwości, że coś podniecającego kryło się w tej sytuacji. Ukradkowe spojrzenia, uśmiechy pod nosem na myśl o tej drugiej osobie, wykorzystywanie z rozmysłem swoich dziewczyn dla przekazania jakiejś perwersyjnej treści, której nie domyśli się nikt inny.
Albo byłem szalony, albo cholernie znudzony. Inna opcja nie wchodziła w grę.
- Na co tak patrzysz, James? - dotarł do mnie sens i znaczenie pytania Lily.
Cholera!
- Na nic! - odpowiedziałem szybko. Za szybko, co mogło wydać się jej podejrzane, więc od razu postanowiłem uściślić. - Po prostu wodzę spojrzeniem tu i tam i zastanawiam się ile z tych osób spotkam jeszcze kiedyś. No wiesz, kiedy po szkole zacznę pracować i albo się na nich natknę przypadkowo albo służbowo. Rozmawiamy sobie tak o tych egzaminach – a raczej jedno mówi, a drugie udaje, że słucha – i tak mnie nagle naszło.
- Ach! - jej twarz rozjaśnił uśmiech. - Prawda! Kiedy ponownie spotkamy niektórych z nich, możliwe, że będziemy już mieli dzieci.
Syriusz i Remus wlepili we mnie swoje rozbawione, kąpiące spojrzenia. Przełknąłem ciężko ślinę i wymusiłem uśmiech.
- Tak, no właśnie. - rzuciłem udając beztroską nonszalancję. W rzeczywistości całym sobą zapierałem się, aby nie posunąć naszego związku do przodu za szybko. Jasne, była moją narzeczoną, chociaż jeszcze nie do końca oficjalną, jako że nie dostała upragnionego pierścionka. Ślub się odbędzie, ale nie wcześniej niż w kilka lat po ukończeniu szkoły i dopiero wtedy możemy myśleć o dziecku. Ona chciała wszystko już, ja wolałem czekać. Nie miałem jednak ochoty dyskutować z nią na ten temat w najbliższym czasie. Tę wojnę wolałem zostawić sobie na odległą przyszłość po zakończeniu edukacji w Hogwarcie. Byłem pewny, że zazdrosna siostra mojej dziewczyny mimowolnie pomoże mi osiągnąć cel i zdoła przekonać rodziców Lily do wstrzymania się z wepchnięciem mi swojej ukochanej córy.
Miałem dziwne wrażenie, że przyjaciele czytają mi w myślach, ponieważ w ich oczach odbijały się wszystkie właściwe reakcje na moje przemyślenia i plany. A może po prostu tak dobrze mnie już rozumieli lub zwyczajnie byliśmy do siebie podobni? Pamiętałem w końcu początki ich związku, kiedy to często wspominali o wspólnym życiu, a nawet ślubie. Później zaczęli z tego wyrastać i dali sobie spokój. Podejrzewałem, że gdyby mieli okazję powiedzieć sobie „tak”, wstrzymaliby się z tym podobnie jak ja miałem to w planach.
- Kończmy to śniadanie i chodźmy na zajęcia! - postanowiłem szybko zmienić temat w sposób, który nie zdradziłby żadnych odczuwanych przeze mnie wątpliwości. - Nie chcemy się przecież spóźnić.
Widziałem, jak przyjaciele wymieniają znaczące spojrzenia. Rozpracowali mnie i nic na to nie mogłem poradzić. Najważniejsze, że Lily niczego nie zauważyła i była przekonana, że jestem chodzącą uczuciową niewinnością.
Dobrze było mieć przyjaciół znających cię jak złego pieniądza oraz dziewczynę, która nie wiedziała o tobie zbyt wiele. Tak powinno być zawsze.

niedziela, 10 czerwca 2018

Zróbmy to!

UWAGA! LEMON, +18. ZAWIERA GRAFICZNY OPIS SEKSU.

Podczas gdy nasze języki walczyły ze sobą nieprzerwanie o dominację, nasze ciała były ze sobą tak ciasno splecione, że w pewnym momencie sam już nie wiedziałem, gdzie kończy się moje, a zaczyna Syriusza. Leżałem pod nim wijąc się i ocierając wybrzuszeniem krocza o równie podnieconego chłopaka, by po chwili znaleźć się na nim, z równą pasją poszukując bezpośredniego kontaktu, który ulżyłby choć trochę płonącemu we nie płomieniowi.
W końcu znalazłem w sobie wystarczająco dużo sił, aby oderwać usta od czerwonych i spuchniętych od pocałunków warg Blacka. Opierając dłonie po oby stronach jego głowy, spojrzałem w jego pociemniałe podnieceniem oczy.
- Pragnę cię, Syriuszu. - powiedziałem, a raczej wywarczałem, biorąc pod uwagę, jak bardzo ochrypłem w tamtej chwili z pragnienia.
Szare oczy mojego chłopaka zabłyszczały jeszcze intensywniej. Skinął głową wyrażając swoją zgodę i objął dłońmi moją twarz, przyciągając ją do siebie w kolejnym namiętnym pocałunku.
Wsunąłem jedną dłoń pod jego koszulkę i wodziłem palcami po kusząco zarysowanych pod rozpaloną skórą mięśniach. Uszczypnąłem sutek Syriusza i rozkoszowałem się jego stłumionym przez moje wargi jękiem.
Chciałem więcej. Dużo więcej!
Podniosłem się klęcząc w rozkroku nad chłopakiem i z uśmiechem pozbawiłem go górnej części ubrania, a następnie szybko zdjąłem swoją. Omiotłem wzrokiem naprawdę idealną pierś Blacka. Wiedziałem, że on robi to samo, co ja, chociaż wstyd przyznać, że widoki, jakie on miał przed oczyma nie były nawet w połowie tak kuszące, jak te rozciągające się pode mną.
Przywarłem ustami do Syriuszowego sutka, zaś moje ręce zabrały się za rozpinanie mu spodni i zsuwanie ich z jego bioder. Palcami otarłem się przypadkowo o pokaźne wybrzuszenie bokserek chłopaka. Uśmiechnąłem się mimowolnie i całując jego pierś zsunąłem niżej. W pewnym momencie zmieniłem pozycję siadając między rozsuniętymi nogami Blacka i musiałem przyznać, że ta pozycja naprawdę mi w tej chwili odpowiadała.
Oblizałem wargi i jednym palcem naciągnąłem gumkę bokserek Syriusza, uwalniając jego nabrzmiały członek. Ponownie się oblizałem, a chłopak najwyraźniej to zauważył, ponieważ poruszył się niespokojnie, gdy jego przyrodzenie drgnęło, przybliżając się bardziej do jego płaskiego brzucha.
Pochyliłem się i liznąłem wilgotną od pierwszych kropel nasienia główkę jego penisa. Podobał mi się jęk, jaki wydał wtedy Syri, podobnie jak jego wymowne:
- Remusie, tak!
Przez chwilę wciskałem język w drobną szparkę na czubku jego penisa, aby w końcu polizać całą jego długość i ostatecznie wziąć go głęboko w usta. Zrobiłem, co mogłem aby rozluźnić mięśnie gardła i dzięki temu wsunąć go głębiej. Zatrzymałem się jednak w momencie, kiedy bliski byłem wywołania u siebie odruchu wymiotnego. Nabrałem głęboko powietrza przez nos i zacząłem sunąć wargami w górę. Moja ślina zlewała się po trzonie członka Syriusza, dzięki czemu mogłem objąć dłonią tę część jego penisa, której nie byłem w stanie wsunąć do ust i poruszałem palcami w rytmie zgodnym z głową.
Syriusz jęczał i lekko wypychał biodra do góry, podczas gdy ja uważając na zęby lizałem spodnią część napęczniałego, gorącego trzonu i ssałem lekko, kiedy między wargami pozostawała mi sama główka.
Jednocześnie pocierałem dłonią o moje nabrzmiałe krocze, aby przypadkiem nie wymknęło się spod kontroli. Nie chciałem wytrysnąć podczas lizania Syriusza, ponieważ miałem w planach wbić się w niego po same jądra.
- Remusie, dosyć!
Zrozumiałem, że niewiele mu brakuje do szczytu, więc odsunąłem się i zaczerpnąłem powietrza. Otarłem usta obserwując chłopaka, który oddychał głęboko i szybko rozłożony niedbale na pościeli. Jego włosy były rozkosznie rozczochrane, a policzki rumiane.
Pozbyłem się szybko swoich spodni i bielizny, co przyniosło mi niewyobrażalną ulgę. Oddałbym wiele, aby móc od razu wbić się w Blacka, ale jego ciało od dawna nie miało nic w sobie, więc musiałem je wcześniej przygotować.
Zanim się obejrzałem, Syri podał mi buteleczkę żelu i uśmiechając się z zadowoleniem, rozsunął nogi jeszcze bardziej.
- Mmm, co za widoki… - zamruczałem. Złapałem jedną z nóg Blacka i przycisnąłem do jego piersi. Dzięki temu otworzył się jeszcze bardziej. Wycisnąłem na dłoń żelu i rozsmarowałem go po palcach. Przesunąłem jednym po szczelinie między twardymi, idealnymi pośladkami chłopaka, a następnie naparłem na ciasny, rumiany otwór. Początkowo stawiał lekki opór, ale kiedy tylko mój palec sforsował pierścień mięśni, poczułem, że zaczynają się rozluźniać.
Syri był tak niesamowicie ciepły i miękki w środku. Czułem jak moje jądra stają się jakby ciaśniejsze na myśl, że w końcu to mój penis znajdzie się w tym raju rozkoszy. Poruszając palcem w jedną i drugą stronę, przy okazji szukałem tego magicznego punktu, który każdego mężczyznę potrafił zamienić w kłębek jęków i stęknięć. Wiedziałem, że go odnalazłem, kiedy Black stęknął wyjątkowo głośno, a jego ciało zadrżało. Kolejny raz podrażniłem prostatę, wywołując taką samą cudowną reakcję.
- Do najcierpliwszych dzisiaj nie należę. - przyznałem w ramach wczesnych przeprosin.
Znowu przywarłem wargami do penisa chłopaka, aby zająć go czymś przyjemniejszym, kiedy dodawałem drugi, a po jakimś czasie i trzeci palec. Miałem pełną świadomość, że dla nierozciągniętego jeszcze wystarczająco ciała Syriusza wiązało się to z pewnym bólem, ale po prostu nie mogłem czekać. Rozsuwałem palce odrobinę i łączyłem je znowu, nieprzerwanie wsuwając i wysuwając je z gorącego ciała.
- Nie, nie mogę już dłużej czekać. - jęknąłem i zabrałem dłoń. Nalałem żelu na swój członek i rozsmarowałem go, a następnie złapałem chłopaka za nogi pod kolanami i ustawiłem się odpowiednio.
Syriusz skinął mi przyzwalająco głową, więc powoli naparłem na niego. Ciasne gorąco objęło główkę mojego penisa, a następnie zaczęło pochłaniać całą resztę. Co jakiś czas zatrzymywałem się na chwilę, aby chłopak mógł oswoić się z moją obecnością w sobie i znowu wsuwałem się dalej, póki moje jądra nie zetknęły się z jego pośladkami.
Twarz Syriusza wykrzywiał grymas podniecenia, rozkoszy i bólu, więc dałem mu teraz zdecydowanie więcej czasu, chociaż moje ciało z trudem mogło to wytrzymać. Dopiero otrzymując kolejne przyzwolenie, zacząłem się wycofywać i wchodzić w niego na nowo. Przygryzłem wargę dysząc ciężko i zacisnąłem dłonie na pościeli po bokach głowy Syriusza. Ten objął mnie nogami w pasie i po chwili zaczął dostosowywać ruchy swoich bioder do moich pchnięć.
Jęki, dyszenie, klaśnięcia i mlaśnięcia uderzających o siebie ciał wypełniły pokój. Odnaleźliśmy swój rytm, powolny, rozkosznie leniwy, a następnie obaj zwiększaliśmy tempo. Starałem się wychodzić możliwie jak najbardziej, a następnie zatapiać się w Syriuszu do samego końca. Czułem jak w moim podbrzuszu zaciska się węzeł, a moje jądra wydawały mi się boleśnie napęczniałe. Z głośnym westchnieniem przyspieszyłem zdecydowanie tempa i jedną dłonią objąłem członek Syriusza. Starałem się stymulować go w rytmie swoich pchnięć, co nie było takie łatwe, ponieważ moje ruchy stawały się coraz mniej skoordynowane. Byłem bliski orgazmu.
- Syriuszu… - westchnąłem zachrypnięty.
- Jeszcze odrobinę, Remusie. Jeszcze trochę! - odpowiedział mi i po kilku kolejnych pchnięciach wytrysnął, a jasna smuga nasienia pokryła jego brzuch.
Zebrałem ją palcami i wsunąłem je sobie do ust. Syriusz smakował wyjątkowo. Słonawo, cudownie i to doprowadziło mnie na szczyt. Wylałem się głęboko w cudowne ciało mojego chłopaka, chociaż wiedziałem, że później będę musiał pomóc mu pozbyć się mojego nasienia z wnętrza jego tyłka. Nie przeszkadzało mi to jednak. Black niejednokrotnie robił to dla mnie, więc tym razem mogliśmy zamienić się miejscami.
Seksualne napięcie powoli opuszczało moje ciało. Mój członek miękł, moje jądra nie były już tak ciasne, a zmęczenie zaczynało dawać o sobie znać. Wysunąłem się z Syriusza i położyłem obok niego. Przytuliliśmy się do siebie niczym dwójka dzieci i próbowaliśmy złapać oddech. Nie interesowało mnie to, że jesteśmy spoceni, a bliskość wcale nie pomaga w obniżeniu temperatury naszych ciał. Było mi dobrze, bardzo dobrze. I chciałem żeby ten stan utrzymał się jak najdłużej.

środa, 6 czerwca 2018

Czarne nenufary

21 kwietnia
Z głębokim westchnieniem odłożyłem przeczytaną książkę na nocną szafkę i położyłem się na plecach, ocierając załzawione oczy. Powieść, którą właśnie miałem za sobą była przez dłuższy czas niesamowicie nudna, wręcz usypiająca, a jednak brnąłem w nią dalej, ponieważ wiedziałem, że ten autor mimo wszystko potrafi zaskakiwać. I rzeczywiście tak było! Końcówka była niesamowita, naprawdę dobra i skłaniająca do melancholijnych przemyśleń.
Powieść o sztuce, o ludziach, których spotyka się przez całe życie, którzy wywierają na nie wpływ, jedni przemijają, inni wracają. Powieść o uczuciowym pójściu na łatwiznę, o miłości oraz o szaleństwie z miłości. Nudna, nieciekawa, na swój sposób niesamowita.
- Syriuszu, - obróciłem głowę w bok i spojrzałem na mojego rozłożonego leniwie na łóżku obok chłopaka – Co byś zrobił gdybym cię zostawił? Dla innego.
Patrzył na mnie zaskoczony, zszokowany nawet, jakbym zadał to pytanie w obcym, nie znanym mu języku, którego i ja znać nie powinienem. Wiedziałem jednak, że doskonale zrozumiał pytanie, po prostu nie mógł pojąć skąd się wzięło, dlaczego padło, dlaczego właśnie teraz.
- Pytam z czystej ciekawości. - pospieszyłem z wyjaśnieniem. Nie wiem jednak dlaczego zadałem to pytanie, skoro i tak nie mogę spodziewać się po nim odpowiedzi, która nie będzie miała się z prawdą. Chyba nikt nie może być pewny swoich zachowań w sytuacjach stresowych.
- Nie wiem. - krótka, treściwa odpowiedź. - Rozumiem, że chciałbyś usłyszeć, że zamknąłbym cię w jakiejś wysokiej wierzy, jak zły czarownik księżniczkę i nie wypuścił?
- Nie, chyba nie. - kręcę głową – Prawdę mówiąc nie wiem, jaka odpowiedź byłaby dla mnie satysfakcjonująca. Zazdrość w związku jest dobra, bo to znak, że komuś zależy, ale kiedy jest przesadzona… - skrzywiłem się – wtedy nie niesie ze sobą niczego dobrego.
Syri przyjrzał mi się uważnie. Nagle wstał i podszedł do mojego łóżka kładąc się obok. Objął mnie ciasno ramionami, przytulając do swojej piersi.
- Twoje pytanie ma sens, Remi. Niechętnie to przyznaję, ale tak jest. Nie wszystkie związki przeżywają dziesięciolecia, wiele par rozstaje się po tygodniach, miesiącach, latach. Po prostu coś im nie pasuje, namiętność zanika, miłość słabnie, pojawia się inna. Nie wiem jednak, co bym zrobił, gdybyś chciał ode mnie odejść, gdybyś zostawił mnie dla kogoś innego. Przeżyliśmy już swoje chwile zwątpienia, mamy za sobą wzloty i upadki, a jeszcze więcej pewnie jest przed nami. Nie wyobrażam sobie jednak życia bez ciebie, Remusie. Nie dlatego, że nawykłem do tego, że jesteśmy razem, ale dlatego, że cię kocham.
Uśmiechnąłem się do siebie i potarłem policzkiem o koszulkę na piersi chłopaka.
- Rozumiem cię, ponieważ czuję to samo. - zapewniłem. - Czasami wydaje mi się jednak, że przez to, jak nam się układa, jak nam się udało odnaleźć siebie, nie mogę zrozumieć ludzi w tych wszystkich nieudanych związkach. Wiesz, tych, którzy żyją z kimś od lat, a dopiero nagle uświadamiają sobie, że się pomylili. I tych, którzy z góry wiedzieli, że nie kochają, a jednak zdecydowali się z kimś być, komuś się oddać.
Pierś Syriusza zadrżała, a pod moim uchem zadudnił jego powstrzymywany śmiech.
- Myślisz podobnie, jak Zardi. Kiedyś potrzebowała się wygadać w tym temacie i padło na mnie. Ona również tego nie rozumie i ma opory z zaakceptowaniem tego wszystkiego. Uważa, że nie pasuje do tego świata, ponieważ jej myślenie opiera się na zbyt rycerskich zasadach. Jedna jedyna prawdziwa miłość, honor ponad wszystkim. Podobno miała wyrzuty sumienia, że pozwoliła sobie na te swoje nieliczne związki, ponieważ nie powinna nawet próbować, skoro wiedziała, że miłością jej życia jest ten jakiś tam chłopak z Ministerstwa, który już dawno został gdzieś przeniesiony i jest teraz jeszcze bardziej poza jej zasięgiem.
- Hm, ona jest chyba jeszcze gorsza ode mnie. - zachichotałem. - Zgrywa twardziela, ale w rzeczywistości to chodząca ciepła kluseczka.
- Taka z budyniowym nadzieniem. - przytaknął mi kruczowłosy.
Roześmialiśmy się, ponieważ to porównanie idealnie pasowało do naszej przyjaciółki. Limitowana kluseczka w bardzo trudnym do otworzenia opakowaniu.
- Wiesz, skoro w tym tygodniu idziemy do Hogsmeade, powinniśmy potraktować to wyjście jak randkę. - Syriusz odsunął mnie od siebie, dzięki czemu mogłem spojrzeć mu w oczy. Iskrzyły obietnicą cudownego popołudnia oraz nadzieją na to, że się zgodzę.
Od tak dawna nie byliśmy na żadnej sensownej randce, że właśnie zacząłem się denerwować na myśl o tej. Ale czym tu się stresować skoro to nie pierwsze i na pewno nie ostatnie takie wyjście z Blackiem? Chyba wychodziłem z wprawy w randkowaniu, co było śmieszne i wręcz niepoważne.
- To cudowny pomysł.
Syriusz posłał mi radosny, szeroki uśmiech.
- Bądź gotowy na to, że wymyślę coś wyjątkowego i niezapomnianego!
- Hm? - przechyliłem głowę w bok. - Sądziłem, że to będzie taka randka jak poprzednie. Zakupy, słodycze i kremowe piwo.
- Och, daj spokój, Remi! Nie możemy popadać w rutynę! Hm, co byś powiedział na romantyczną kolację podczas lotu balonem?
Zachichotałem kręcąc głową.
- Och, Syriuszu! Ależ ponosi cię wyobraźnia!
Mój chłopak miewał naprawdę niesamowite i niemożliwe pomysły. Skąd on je w ogóle brał? Chyba zbyt wiele czas spędził z Zardi, ponieważ czegoś takiego na pewno spodziewałbym się po niej i po jej miłosnych historiach, którymi się zaczytywała. O tak. Początki dziewiętnastego wieku. Bogaty panicz pragnie zaimponować swojemu służącemu, w którym się zakochał i zabiera go w niesamowitą podróż balonem, podczas której jedzą romantyczną kolację, do której przygrywa im skrzypek.
Syriusz zaczął obsypywać moją twarz pocałunkami. Ot tak po prostu, nic nie mówiąc. Złapał mnie za policzki i zaczął muskać moją skórę w każdym dostępnym miejscu. To sprawiło, że mój poprzedni chichot nasilił się. Usta Blacka muskały mnie tak delikatnie, że niemal łaskotały, nie wspominając już o tym, jak byłem szczęśliwy, kiedy tak mnie całował.
Byłem przy nim taki szczęśliwy! Nie wiem, co go nagle naszło na takie zabawy i okazywanie mi czułości, ale nie miałem nic przeciwko. Może to moje pytanie wywołało u niego nagły napad romantyzmu i chęć udowodnienia mi, że nie mógłbym wybrać lepiej? Tak, może właśnie o to chodziło. Poczuł, że niczego nie można brać za pewnik i postanowił przywrócić naszemu związkowi tę dziecinna niewinność, jaką cechował się dawniej. 
Nie miałem nic przeciwko, ponieważ czułem się dzięki temu cudownie. Nie chciałem przecie popadać w rutynę codzienności, jakbyśmy byli starym małżeństwem, w którym nie ma miejsca na namiętność i uniesienia. Nawet po pięćdziesięciu latach spędzonych z Syriuszem chciałem czuć się kochanym i okazywać mu swoją miłość na każdym kroku. Chciałem spoglądać na niego, jak na najprzystojniejszego mężczyznę na świecie i by on również takim mnie widział. Chciałem umawiać się z nim na randki poza domem i spędzać je w taki sposób, jakbyśmy nie mieli jeszcze za sobą większości naszego życia.
Udało mi się złapać dolną wargę Syriusza między zęby i ukąsić ją leciutko. Odciągnąłem ją od jego zębów bardzo uważałem, żeby nie naruszyć delikatnej skóry i wypuściłem swoją zdobycz z figlarnym uśmiechem.
- Mmm… - chłopak zamruczał i przylgnął do moich warg w pocałunku.
Odpowiedziałem na tę czułość, rozchylając usta i umożliwiając Syriuszowi wsunięcie między nie języka. Nie pozwoliłem sobie na bierność, od razu podejmując się odwzajemniania każdej pieszczoty, każdego liźnięcia. Uwielbiałem, kiedy nasze języki splatały się ze sobą, muskały, walczyły o dominację. Im bardziej „wilgotny” był pocałunek, tym lepiej. Im mniej elegancki, tym większa płynęła z niego przyjemność. Wiedziałem czego chcę. Odważnych, mocnych pocałunków, męskich, czasami nawet niemal brutalnych, ponieważ bez względu na to, jak mogłem wydawać się delikatny, byłem przecież mężczyzną. Lubiłem czasami pełne niewinności zabawy, ale kiedy w grę wchodził francuski pocałunek, musiałem czuć, że jestem mężczyzną podobnie jak mój partner. Chociaż przyznaję, bywały dni, kiedy rozkoszowałem się subtelnymi muśnięciami. Dziś jednak to nie była ta chwila, kiedy chciałbym się bawić w podobne podchody.
Przylgnąłem mocno całym ciałem do Syriusza i zacisnąłem dłonie na materiale jego koszulki. Chciałem więcej i moje krocze również się tego domagało.