piątek, 28 lipca 2006

Dreams are born in your eyes...

Notka ta została natchnięta historią Subaru i Seishirou z "Tokyo Babylon" oraz "X". Mam nadzieję, że już niedługo przyślą mi 16 i 18 tom X. Bardzo was proszę o jak najewięcej komentarzy pod tą własnie notką. Wszystko to ze względu na młodego Sumeragi i Sakurazukę. Wierzcie mi, ich historia wyciska łzy z oczu...

 

6 września

Nastał pierwszy z dni, które wolałbym by nigdy nie miały miejsca. Tej nocy księżyc miał ukazać całe swe oblicze. Leżałem w łóżku nie mając zamiaru wstawać. Czułem się okropnie. Skroń przeszywał mi okropny ból, powieki były ciężkie, a w uszach wyczuwałem nieprzyjemny metaliczny smak. Przez wszystkie dni, jakie do tej pory spędziłem w Hogwarcie, wydawało mi się, że moje wilkołactwo to jedynie koszmar, z którego już się obudziłem. Jednak prawda była, jest i będzie zawsze inna.

- Remi, wstawaj, szkoła czeka! Chyba nie chcesz się spóźnić na lekcje? – zawołał Sheva, który był już ubrany i gotowy do wyjścia na śniadanie.

- Już się podnoszę, daj mi chwileczkę. – powoli uniosłem się i z cichym jękiem bólu usiadłem.

- Co Ci jest, Remi? – zaniepokoił się Syriusz.

- Nic, po prostu trochę źle się czuję. Proszę, podaj mi jedną z buteleczek, które mam w szafce. – kruczowłosy podszedł do stojącej pod ścianą szafy i otwierając ją, wyjął mały błękitno – zielony flakonik.

- Dziękuję – odparłem biorąc z jego rąk szklane naczynie. Wypiłem zawartość i po chwili poczułem się trochę lepiej.

- Po co Ci to wszystko? – zapytał Syri wskazując na mój nie mały zapas eliksirów.

- Mam pewne kłopoty ze zdrowiem, to wszystko – wykręciłem się od konkretnej odpowiedzi. Wstałem, zarzuciłem na siebie jakieś ubrania i wyszedłem z chłopakami z pokoju. Przez cały czas Syriusz uważnie mnie obserwował.

Lekcje dłużyły mi się nieubłaganie. Każda wydawała się być odrębną wiecznością, przez którą muszę przejść. Nie mogłem się skupić. Słowa nauczycieli wydawały mi się odległe i głuche, bez wyrazu i znaczenia. Gdy skończyły się eliksiry – ostatni z przedmiotów tego dnia – wyraźnie mi ulżyło. Chciałem tylko wrócić do dormitorium i przespać całą pełnię. Niestety mój organizm nie był mi do końca posłuszny. Szedłem korytarzem do Wielkiej Sali wraz z całą moją paczką, gdy zakręciło mi się w głowie i omal nie upadłem.

- Remi! – usłyszałem krzyk Syriusza i poczułem, że nie upadam na twardą podłogę, lecz podtrzymują mnie czyjeś ramiona.

- Pobiegnę po panią Mallery – rzucił James, lecz powstrzymałem go cichym „Nie”.

- Więc zaniosę Cię do Skrzydła Szpitalnego – stwierdził Black.

- Nie ma potrzeby – mój głos był cichy, lecz starałem się by brzmiał zdecydowanie. Wyprostowałem się i odetchnąłem głęboko.

- Co Ty kombinujesz?! – uniósł się kruczowłosy. Spojrzałem na niego zdziwiony. – Niemal nam mdlejesz na korytarzu i nie chcesz z tym iść do pielęgniarki?!

- Nie ma takiej potrzeby – powtórzyłem – Już jest wszystko w porządku.

- Nic nie jest w porządku! Dlaczego nie chcesz powiedzieć, co Ci jest?!

- N-Nie mogę…

- Przecież jesteśmy przyjaciółmi! Chyba, że Ty również uważasz mnie za zwykłego Blacka, niemal młodocianego przestępcę?!

- Nie…

- Więc, o co chodzi?!

- Syriuszu, proszę Cię. Nie mogę powiedzieć. – mój głos drżał, a do oczu napływały łzy.

- Co ukrywasz?!

- Syriuszu…

- To żadna przyjaźń, jeśli nawet mi nie ufasz! Coś jest nie tak, a Ty starasz się najnormalniej w świecie wykręcić! – po policzkach spłynęły mi piekące słone krople.

- Chrzanię taką przyjaźń! – wrzasnął kruczowłosy i odwrócił się do mnie plecami. Nie wytrzymałem. Zacząłem płakać, a moje wnętrze rozrywał ból tak wielki, jakiego dotąd nie znałem. Nie wiedziałem, co robię. Nogi same mnie poniosły. Uciekłem nie wiedząc nawet, w którą stronę biegnę. Wszystko było zamazane, gdyż łzy nie miały zamiaru wyschnąć. Sam nie wiem, o czym wtedy myślałem. Może chciałem umrzeć? Nie musieć więcej cierpieć? Nie mam pojęcia.

Świadomość wróciła mi dopiero, gdy trochę się uspokoiłem. Siedziałem pod ścianą w jakimś pomieszczeniu. Dłonie trzęsły mi się tak bardzo, że ledwo utrzymałem w ręce różdżkę. Kolana podkulone pod brodę odczuwały wilgoć spodni, w które wniknęły chłodne, palące łzy. Głos drżał mi nieubłaganie, a gardło piekło, gdy wymówiłem zaklęcie zapalając niewielkie światełko na końcu różdżki. Rozglądnąłem się po Sali. Moja torba leżała niedaleko drzwi. Samo pomieszczenie było niemal zupełnie puste. Tylko jedno, samotne lustro zdobiło smutne, ciemne wnętrze. Białe płótno, którym było przykryte poszarzało od kurzu. Nie obchodziło mnie, co się ze mną stanie. Podniosłem się i podszedłem do zwierciadła. Jednym szybkim ruchem zdjąłem zasłonę. Moim oczom ukazało się nadzwyczajnie piękne, stare lustro bogato zdobione w delikatne listki i pąki kwiatów. Popatrzyłem w gładką tafle.

Na początku widziałem jedynie swoje odbicie, jednak w chwilę potem tuż za mną dostrzegłem piękne oblicze Syriusza. Wystraszony spojrzałem do tyłu. Byłem sam. Po raz kolejny zatopiłem wzrok w obrazie zwierciadła. On nadal stał za moimi plecami. Widziałem jak delikatnie dotyka mojego ramienia i czułem to… Czułem jak jego płoń spoczywa na mojej szacie. Uniosłem rękę i położyłem ją na jego palcach. Wpatrzony w odbicie czułem gładkość i ciepło jego skóry. Jego druga dłoń powoli przejechała po mojej ręce od łokcia do samej szyi. Opuszkami jego palców musnął moją wrażliwą szyję, a ja zadrżałem. Gdy dotknął mojego policzka oparłem twarz o niematerialne wnętrze dłoni kruczowłosego. Zamknąłem oczy i odwracając głowę pocałowałem jego palce. Z oczu znów pociekły mi łzy. Upadłem na kolana i głośno łkałem. Zaciśnięte pięści spoczęły na podłodze. Zdałem sobie sprawę z tego, że to jedynie moje pragnienie. Moje marzenia zostały obnażone. W głowie kłębiły mi się setki myśli. Gdybym miał umrzeć, to tylko z jego ręki. Tylko Syriusz ma władzę nad moim życiem i śmiercią. Poznałem go niespełna tydzień temu, ale już teraz był on dla mnie najważniejszy.

- Remi… - wydawało mi się, że usłyszałem cichy szept.

- Remi… - poczułem delikatny dotyk na ramieniu. Przerażony odwróciłem twarz. Smutne, błyszczące szare oczy patrzyły na mnie błagalnie.

- Przepraszam – wyszeptał Syriusz – Wybacz mi. Nie powinienem mówić tego wszystkiego. Proszę Cię, nie płacz już. – Jego głos załamywał się, a po jego jasnym policzku spłynęła łza. Otarłem ją kciukiem, po czym spuściłem głowę. Kątem oka popatrzyłem w lustro. Widziałem jak Black trzyma moją twarz i nakrywa moje usta swoimi. Wtedy też poczułem jak delikatne dłonie chłopaka unoszą moją brodę. Zatonąłem w oczach kruczowłosego. Jego twarz zbliżyła się do mojej. Delikatne, czułe muśnięcie na moim policzku uświadomiło mi, iż chłopak scałował samotną łzę z mojej skóry.

- Przepraszam – powtórzył – Nigdy więcej już nic takiego nie powiem. Jeśli pragniesz mieć tajemnice, akceptuję to. Tyko nigdy więcej nie płacz i nie uciekaj, błagam. – Syriusz objął mnie i przytulił mocno. Czułem jego ciepły oddech na swojej szyi.

- Nie ucieknę więcej – szepnąłem – I… wybaczam Ci. – po tych słowach zatraciłem się w czułych ramionach i bliskości chłopaka, którego tak bardzo potrzebowałem.

13 komentarzy:

  1. joanna01@onet.eu28 lipca 2006 14:52

    Naprawdę cuuudowna! Nie czytałam X, i teraz to trochę żałuję...

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Mimmi Dennis28 lipca 2006 15:46

    Tylko żeby się w "ramionach ukochanego" nie przemienił... W każdym razie NOTKA SUPER!!! Pozdro^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Notka była taka słodka^^ Aż chciałoby się więcej takich scenek czytać. Pisz szybciutko kolejną część:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz talent,trzeba to niestety przyznać(komplementy przechodzą mi przez gardło z trudnością).Przeczytałam wszystkie notki i bardzo mnie się potoba.Czekam na następną notkę.

    OdpowiedzUsuń
  5. cuudo po prostu, co tu więcej dodawać? Naprawdę mi się podoba, jeden z lepszych blogów, jakie czytałam, czekam na więcej! pozdrówka :*

    OdpowiedzUsuń
  6. ~Eovin Nagisa28 lipca 2006 23:40

    Zrobiło się bardzo romantycznie. Wczytałam się w cały tekst i wyczułam tą atmosferę... Bardzo mi się podobało. Czekam na kolejne notki.

    OdpowiedzUsuń
  7. ~http://valandia.blog.onet.pl12 września 2006 15:10

    miauuuuuuuu........................ mrauuuuuuuuuuuuuu.... słodziusie... ahh... piekniusie... (wiem.. wiem.. powtarzam się :P hihi.. ale to jest przesłodkie opowiadanko ;) ) -Fiancee

    OdpowiedzUsuń
  8. ~boltendahl@onet.eu27 września 2006 00:59

    Przesłodziusie to mało powiedziane! Boże...nie da się wyrazić, jak bardzo mi się to opowiadanko podoba... Jeszcze nic mnie tak bez reszty nie wciągnęło! A ta scena ze zwierciadłem Ein Eingarp(chyba źle napisałam!nigdy nie mogę zapamiętać tej nazwy...) Końcówka była przepiękna i wzruszająca... Prawie się popłakałam...

    OdpowiedzUsuń
  9. Sliczne :D cudownie piszesz ^ ^ czytałam Xsa i wzruszyła mnie historia Subaru i Seishiro *___* pozdro :3

    OdpowiedzUsuń
  10. EKHEM...Poznał go tydzień temu i był już dla niego ważny...przecież to dzieci!

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam,
    wspaniały, jak widać Syriuszowi bardzo zależy na Remusie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  12. awwwwwwwwwww *-*

    OdpowiedzUsuń