sobota, 22 lipca 2006

Peter, czy trol?

Na początek kilka spraw organizacyjnych ^^" . Ren Tao cieszę się, że jesteś tu i mnie poniekąd wspomagasz ^^ . Natalie Taughtand, tamten wpis był dodany gdy poza Joanne niemal nikt nie czytał tego co piszę. Jeśli Cię uraziłam to przepraszam. A teraz notka, która bynajmniej nie zachwyca, ale jeszcze się doczekacie czegoś (tak mi się wydaje) fajniutkiego ^^ .

 

Pobiegliśmy szybko do łazienki, aby się umyć. Jedynie Sheva wyszedł cało z tego ‘śniadania’. Śmiejąc się w niebogłosy mijaliśmy uczniów, którzy patrzyli na nas z zaciekawieniem. Najpierw okupacja umywalek, później dormitorium, sypialnia, zmiana szat i spokojnie mogliśmy iść na lekcje.

- Transmutacja – westchnął Syriusz, gdy powoli zmierzaliśmy do klasy. – Z tego, co wiem to z McGonagall nie ma żartów.

- Nawet nie strasz – rzucił Sheva – Chcę mieć jak najszybciej z głowy dzisiejszy dzień. Marzy mi się laba i wygłupy.

- Nie skomentuję tych, jakże ambitnych, planów na wieczór. – zacząłem lekko dogryźliwie.

- Ty pewnie od razu zabierzesz się za naukę, kujonku – odgryzł się chłopak.

Jak się okazało Black miał rację. Nauczycielka transmutacji już na samiutkim początku pokazała nam, kto jest górą.

- Nie życzę sobie, aby na moich lekcjach ktokolwiek przeszkadzał mi lub innym. Dlatego też sama was porozsadzam w ławkach. Jeśli usłyszę, chociaż słowo sprzeciwu, ostrzegam, że delikwent przez tydzień będzie sprzątał salę po zajęciach. – Peterowi trafiło się miejsce w środkowym rzędzie w trzeciej ławce od tyłu. Siedział z jakąś rudą, długowłosą dziewczyną, Lily Evans. Na pierwszy rzut oka wydawała się miła, ale jaka jest w rzeczywistości dopiero się okaże. Ja miałem siedzieć z Shevą w przedostatniej ławce po prawej, zaś Syriuszowi trafił się James. Wiedziałem, że chłopak ma ochotę protestować, ale wizja szlabanu, jaki miał być nałożony na nieposłusznych uczniów, najwyraźniej go przerażała. Kto by pomyślał, że Potter woli towarzystwo Blacka od sprzątanie? Na szczęście nieszczęsna dwójka zajęła ławkę tuż za mną i Andrew.

W klasie panowała idealna cisza. Zapewne niektórych nudziły zwykłe podstawy i suche definicje, inni zaś nie chcieli się narażać profesorce, a jeszcze inni, jak Syriusz i James, siedzieli obrażeni na siebie, patrząc w zupełnie inne strony i nie zwracając uwagi na nudny wykład. Bawiło mnie ich dziecinne zachowanie.

W połowie lekcji, gdy błądziłem wzrokiem po klasie, moją uwagę przykuł Peter. Szturchnąłem Andrew i wskazałem głową na małego blondynka. Zaraz potem zamoczyłem pióro w atramencie i napisałem na dłoni krótką wiadomość. Syriusz widział jak moja ręka wędruje za plecy i odczytał informację, jaką chciałem mu przekazać. Nie obejrzałem się do tyłu, ale słyszałem jak chłopak zaczął cicho chichotać. Kątem oka spostrzegłem, że James patrzy na kruczowłosego pytającym wzrokiem i otrzymuje niemą odpowiedź w postaci delikatnego skinienia głową w kierunku Pettigrew. Cała nasza czwórka starała się zachowywać poważnie, ale to było silniejsze od nas. Peter siedział wpatrzony nieprzytomnym wzrokiem w sufit, opierając głowę na ręce. Usta miał szeroko otwarte i na pewno nie zdawał sobie z tego sprawy. Wyglądał komicznie. Głupkowata mina trola w połączeniu z pucatymi policzkami, dawała niesamowity efekt.

Po chwili większość siedzących z tyłu osób zaczęła zwracać na nas uwagę, od razu orientując się, o co chodzi. Dopiero, gdy ponad połowa klasy śmiała się cicho, a niektórzy nawet płakali, profesor McGonagall postanowiła przerwać wykład. Widziałem, że miała zapytać, o co chodzi i uciszyć chichot, ale gdy popatrzyła na powód ogólnego rozbawienia przez jej twarz przeszedł dreszcz ukrywanej wesołości.

- Panie Pettigrew – zwróciła się do blondynka, co wywołało głośny śmiech wszystkich wtajemniczonych. Nauczycielka wyrozumiale nas zignorowała – Czy mógłby pan skupić się na lekcji, a nie na suficie? – Peter otrząsnął się i przytaknął zamykając usta. – Proszę już o spokój i wracajmy do tematu – sprowadziła nas na ziemię kobieta.

Wychodząc z Sali nadal miałem przed oczyma ‘inteligentny’ wyraz twarzy kolegi. Z tego, co zauważyłem, to nie tylko ja. Syriusz i James wyszli razem śmiejąc się i poklepując po plecach.

- Czyżby coś się zmieniło między wami po tej lekcji? – zapytałem ukrywając zdziwienie pod szatą lekkiej ironii.

- Widać Peter potrafi zdziałać cuda – rzucił okularnik, po raz kolejny wybuchając śmiechem.

Reszta lekcji mijała już zupełnie spokojnie. Nawet drugie śniadanie wyglądało normalnie, chociaż czując na sobie wzrok Syriusza rumieniłem się nieznacznie. Wspomnienie dzisiejszego poranka i języka chłopaka na mojej twarzy nie dawały mi spokoju i wciąż przyciągały minione odczucia strachu, przyjemności, a nawet rozkoszy.

Po zajęciach James i Peter wrócili do dormitorium, zaś Syriusz poszedł na spotkanie z Lucjuszem. Poczułem dziwne ukłucie, gdy o tym mówił. Ja i Sheva postanowiliśmy zajrzeć do biblioteki. Kiedyś i tak musieliśmy to zrobić. Postanowiłem przygotować się na zielarstwo, bo, mimo, iż mama wiele mi tłumaczyła, gdy pomagałem jej w sklepie to i tak bałem się, że coś pójdzie nie tak. Andrew nie miał zamiaru myśleć o nauce. Od razu powędrował do dziełu z powieściami. Wrócił po chwili uradowany, trzymając w dłoniach jakąś książkę.

- „Nakago – der Ritter Seele” – oświadczył pokazując mi okładkę swojej zdobyczy. – Już od dawna jej szukałem! Jest podobno niesamowita.

- Więc po Tobie ja ją przejmuję – odparłem i wraz z chłopakiem podszedłem do pani Birilian. Była to starsza, szczupła kobieta w wąskich okularach. Uśmiechnęła się do nas i zapiała, jakie książki bierzemy ze sobą. Wpakowałem do torby „Zielnik astronomiczny” i stanąłem w drzwiach czekając, aż Sheva upcha powieść.

- Co Ty nosisz w tej torbie? – spytałem wyraźnie zainteresowany. W końcu to był dopiero nasz pierwszy dzień szkoły, a chłopak już miał ze sobą spory tobołek.

- Przecież wiele rzeczy może się przydać. – stwierdził podchodząc do mnie i razem ruszyliśmy do dormitorium.

- Jesteś niemożliwy, Sheva – zacząłem – Skąd Ty bierzesz te wszystkie pomysły? Ja raczej nie noszę ze sobą trzech pustych woluminów ‘na wszelki wypadek’ i pióra ‘bo nim zawsze zapisuję ważne informacje’. – Jasnowłosy wyprzedził mnie i odwrócił do mnie przodem. Szedł tyłem nie zwracając na nic uwagi.

- Nic nie poradzę na to, że mam pewne przyzwyczajenia. Chodząc gdzieś z tatą często spotykałem znanych sportowców, a wtedy to się przydaw… - Sheva nie skończył, bo właśnie jego plecy natrafiły na jakąś przeszkodę, a torba zsunęła się mu z ramienia na ziemię. Mnie zamurowało. Chłopak popatrzył w górę, nadal przylegając do czyjegoś ciała, i wyszczerzył zęby w geście lekkiego przerażenia. Odskoczył momentalnie i właśnie miał otworzyć usta, by przeprosić, gdy usłyszał:

- Nic Ci nie jest? Przepraszam, zamyśliłem się i nie patrzyłem jak idę – myślałem, że się przesłyszałem. Ten wysoki Ślizgon o czarnych, długich, gładkich włosach, niemal czarnych oczach i kolczyku na lewej brwi, przeprosił? I to pierwszoklasistę z Gryffindoru? A teraz podnosi torbę Andrew?

- Jeszcze raz przepraszam – rzucił podając chłopakowi upuszczone rzeczy. Młody Szaman stał jak zahipnotyzowany. Ślizgon przysunął się do niego i łapiąc chłopca delikatnie za brodę, uniósł jego twarz tak, iż ten popatrzył mu w oczy. Andrew wykrzywił się w lekkim grymasie strachu, obawiając się ciosu.

- Na pewno nic Ci nie jest? – w głosie czarnowłosego można było wyczuć troskę, a może tylko mi się zdawało? Sheva pokręcił głową, zaś tamten rzucił:

- To dobrze. Uważaj na siebie, mały. – i odszedł.

Po pięciu minutach zdołałem się ruszyć i wyjąkać.

- Czy mi się to śniło?

- Jeśli nie jadłeś ostatnio placka z moreli, to raczej nie był to skutek uboczny drugiego śniadania.

- A sok z dyni?

- Fakt. Może coś było z nim nie tak i obaj mamy halucynacje. – Mogłem spodziewać się wszystkiego, ale nie czegoś takiego. Przecież to był Ślizgon. W dodatku bynajmniej nie z pierwszego roku.

- Ile on miał kolczyków? – zapytałem nieprzytomnie.

- Po trzy w każdym uchu, plus ten na brwi – usłyszałem odpowiedź, która mnie lekko zaskoczyła. – Remi, jeśli jeszcze raz będę szedł tyłem to rzuć na mnie jakieś zaklęcie niewybaczalne.

- Przeceniasz moje możliwości - odparłem.

- O.K. Więc możesz mnie skopać, ale przypomnij mi tym, żebym więcej nie robił za raka.

- Nie ma sprawy – roześmiałem się.

 

12 komentarzy:

  1. Nocia ciekawa, ale po Ślizgonie napewno bym się tego nie spodziewała-szok O.O Ta scena z Peterem wymiata^^ Pisz szybko następną nocię, bo się doczekać nie mogę:) Pozdrófki:*

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Eovin Nagisa23 lipca 2006 02:39

    Spoko^^ Ślizgon mnie najbardziej zainteresował xD Czekam na kolejną notkę i oczywiście jakąś akcję xD Bo naprawdę takie opisywanie świetnie Ci wychodzi ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Mimmi Dennis23 lipca 2006 17:32

    Bez komętaża XD!!! Ale Pet musiał wyglądać i ciekawe kim jest ten Ślizgon... Czekam na następną notkę ^^ POZDRAIWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Eovin Nagisa24 lipca 2006 16:58

    Potrafisz sprawiać, by ludzie się uzależnili... To kiedy kolejna notka? :3 Wchodzę tu, co kilka godzin i nie mogę przeboleć, że jeszcze jej nie ma ^^"

    OdpowiedzUsuń
  5. Skandujemy! KIR - HAN! KIR - HAN! KIR - HAN! Dawaj, pisz więcej! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ~http://valandia.blog.onet.pl12 września 2006 14:44

    błaa... a cóż to za osobnik? ... ślizgon który przeprasza gryfona? .. łaaa.. szczęka w dół mi opadła huhihihihi.... fajna notka -Fiancee

    OdpowiedzUsuń
  7. ~boltendahl@onet.eu27 września 2006 00:20

    Hehe, akcja z Peterem była świetna:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Taaak Peter czyni cuda ;3

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm ... uprzejmy Ślizgon ^^ brzmi ciekawie ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne:).Ta scena z Peterem mnie rozbroiła po prostu;).Czy mi się wydaje czy ty chcesz zrobić ze wszystkich geji?

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam,
    no świetna, po ślizgonie nie spodziewałabym się czegoś takiego...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  12. ~Pozdrawiam Ślizgonów

    OdpowiedzUsuń