poniedziałek, 7 sierpnia 2006

Próba...

13 październik

- Chłopaki, na Halloween mamy przedstawić te nasze wypociny! – krzyknął Sheva wbiegając do Pokoju Wspólnego.

- Że co?! – wrzasnął James nie przejmując się tym, że wszyscy skupili całą uwagę na nim.

- Lucjusz już wie i dziś wpadnie odo nas na próbę. Gruba Dama nas zarżnie – stwierdził załamany Syriusz.

- Niby, w jaki sposób? – Peter analizował słowa Blacka, ale nie mógł ich pojąć.

- A, no tak. – przewróciłem tylko oczami. Czasami kruczowłosy potrafił mnie dobić.

- O.K. Syri, bierz tą chustkę i leć pod Wielką Salę. Lu powinien już tam być – rzucił szybko Sheva.

- A czemu ja?

 - Bo Tobie nic nie zrobi? – odpowiedział pytaniem jasnowłosy.

- Eh, niech wam będzie – Syriusz wyszedł z pokoju lekko zrezygnowany.

- Remi, zaczekaj na nich pod portretem.

- Tak jest szefie! – uśmiechnąłem się mówiąc to i tak jak kazał Andrew czekałem na chłopaków.

- Jeśli dotknie mnie chociażby jedna Gryfonka to zabiję! – doszedł mnie głos Lucjusza. Syri zobaczył mnie pod ścianą i gestem głowy pokazał mi bym teraz to ja prowadził chłopaka.

- Za późno, jedna już jest tuż obok nas – zaśmiał się Black zostawiając mi Malfoya. Objąłem go delikatnie w pasie i pokierowałem do przejścia.

- Ta Gryfonka ma na imię Remus? – zakpił Lu.

- Jak to odgadłeś?! – Syri wyraźnie się tym zainteresował.

- Tylko on jest tak delikatny, gdy mnie dotyka.. – Syriusz podszedł do nas szybko i odciągnął mnie od Ślizgona.

- Czyżbyś był zazdrosny?

- Zamknij się, Lu. Słyszę tę kpinę w Twoim głosie bardzo wyraźnie! – pokręciłam głową słuchając ich kłótni.

Weszliśmy do naszej sypialni. Reszta siedziała już na łóżkach. Dołączyliśmy do nich odsłaniając w końcu oczy Lucjuszowi.

- To jak, przeczytaliście moją opowieść? – zapytał Sheva.

- Dlaczego ja mam być dowódcą straży, w dodatku zazdrosnym o swojego pana? – oburzył się Lucjusz.

- Bo pasujesz jako jedyny? To musi być ktoś dumny i majestatyczny…

- Tak, jasne. I umieram zabity przez Syriusza!

- He, he… Nareszcie to ja będę górą. – zaśmiał się Black.

- Camus sam dobrał opowieść, którą powinniśmy zagrać. Ja nie mam zamiaru bawić się w Shakespeare’a, dlatego nie napisałem żadnej sztuki, ale zwykłe dialogi. Przynajmniej podarujemy sobie teksty typu: Być albo nie być oto jest pytanie…

- Czy szlachetniejszym jest znosić wytrwale losu wściekłego pociski i strzały… - wszedłem Shevie w słowo, zaś mi przerwał Lucjusz:

- Czy za broń porwać przecie morzu zgryzot…

- By odparte znikły… - Syriusz również znał ten fragment.

- Nie, no. Nie przesadzajcie – zakończył James – Shakespeare to ten taki z śmieszną bródką, nie? – wcięło mnie, gdy usłyszałem jego pytanie.

- „Ten taki ze śmieszną bródką?” – oburzył się Syri – William to najlepszy dramatopisarz na świecie, czy to wśród mugoli, czy czarodziejów. To przez jego sztukę złamałem po raz pierwszy nogę…

- Tego nigdy nie zapomnę! – krzyknął Lucjusz i zaczął tarzać się ze śmiechu. – Ofelii Ci się zachciało!

- Siedź cicho! Nie moja wina, że Narcyza nawet nie potrafiła samobójstwa odegrać!

- To po co jej mówiłeś, że Ofelia ma być piękna? – rzucił Malfoy nadal śmiejąc się do rozpuku.

- A po co mówiłeś, że jesteś Hamletem? – odgryzł się Syri.

- To już nie na temat jest – sprowadził ich na ziemię Andrew. – Odegrajmy lepiej jakąś scenę…

- Walka, walka, walka! – krzyknął Syriusz – Ja i Lu!

- O.K. – zgodził się jasnowłosy. – Tylko błagam, nie połamcie różdżek. - Nie ma sprawy! – Syriusz nie mógł się doczekać. Stanął na środku pokoju, a naprzeciw niego stanął Lucjusz. Skinęli głowami na znak, że są gotowi i natarli na siebie. Po chwili skrzyżowali ‘miecze’ i przybliżyli do siebie swoje twarze.

- Nie Twoja sprawa, co robię – wyszeptał Syriusz niemal w usta Malfoya – To, z kim jestem również nie powinno Cię interesować…

- Syriuszu… - jęknął cicho, Lu.

- Jeśli Pan nie Ciebie wybrał musisz się z tym pogodzić…

- Syriuszu…

- Co?! Przerywasz mi!

- Możesz zejść z mojej nogi? – Black spojrzał w dół i odskoczył do tyłu.

- Oj, sorrki. Nie zauważyłem – rzucił drapiąc się po głowie. Lucjusz stanął na jednej nodze trzymając się za stopę.

- Co Ty myślisz, że piórko jesteś?! – wybuchnął Ślizgon – Omal mi palców nie zmiażdżyłeś!

- Przesadzasz, Lu.

- Remus, powiedz swojemu kochankowi, że jeśli jeszcze raz zrobi taki numer jak przed chwilą to go uduszę własnymi rękami.

- Jakiemu „kochankowi”? – zdenerwowałem się.

- Przecież widać, że cos was łączy…

- Może przerobimy to przedstawienie na „Pierwszy ślub w Hogwarcie”? – zaproponował James, a jego zapał, aż mnie przeraził.

- Nie ma mowy! Nie po to opisałem się jak głupi żebyś mi teraz zrujnował karierę – Sheva wyczuł się w rolę chyba najbardziej z nas wszystkich.

- Posumujmy – zaczął Peter – Remi jest młodym dziedzicem, Syriusz to ronin, Lucjusz dowódca Straży, Sheva i James to bandyci, a ja robię za właściciela jakiegoś zajazdu… Jak na tak małą ilość osób nieźle z tego wybrnęliśmy.

- W końcu macie ze sobą geniusza – zaczął schlebiać sam sobie Sheva.

- Przećwiczmy scenę koszmaru – poddał pomysł ucieszony Lucjusz z błyskiem w oczach.

- Świetny pomysł! – zgodził się Andrew. – Syriusz, Remus, wasza kolej. – Położyłem się na łóżku Syriusza, które od pewnego czasu było centrum naszego pokoju. Udawałem, że mam koszmary, by zbudzić się przerażony i płakać w ramionach Blacka. Nie szło nam to najgorzej. Jednak gdy Syri objął delikatnie moją twarz i szepnął:

- Masz piękne oczęta, wiesz? – od razu zrozumiałem, że coś jest nie tak.

- Tego nie było w scenariuszu – wyszeptałem, gdy twarz chłopaka była coraz bliżej mojej.

- AŁA! – wrzasnął Black gdy Lucjusz odciągnął go ode mnie za włosy.

- Co Ty robisz, Black? – zapytał go poirytowany Ślizgon.

- Zapomniałem tekstu i musiałem improwizować! – załamany Andrew przetarł dłonią twarz.

- Jeśli coś podobnego zrobisz na przedstawieniu to Cię zabiję – rzucił Sheva.

- Skompromituj mnie przed całą szkołą, a osobiście postaram się o harakiri dla Ciebie – syknął Lu.

- Ej, a czy mi się wydaje, czy ja na samym początku strzelam z łuku? – wolałem się upewnić na czym stoją.

- Nie wydaje mi się, Remi – James potwierdził moje obawy.

- Ja nie umiem strzelać z łuku! – powiedział na jednym wydechu.

- No, to klops! – podsumował Potter. - Nie do końca. Ja go nauczę – zaoferował się Malfoy.

- Tu macie łuk. Popatrzyliśmy na niego zdziwieni.

- Camus mi go załatwił – wytłumaczył się i zabrał za dręczenie reszty chłopaków. Lucjusz w tym czasie podał mi ‘broń’. -  Złapał mnie za rękę, którą trzymałem łuk, a drugą dłonią objął moją dłoń dzierżącą strzałę o gumowym , przylepnym końcu. Stanął za mną tak, iż opierałem się o jego pierś. Nachylając się nade mną szepnął:

- Patrz na grot i ciel. Nie pozwól się rozproszyć i delikatnie naciągając cięciwę wypuść strzałę…

- Syriusz!! – wrzask Andrew wystraszył mnie i trafiłem w sufit. Przyssawka przyczepiła się do lampy.

- Skup się na grze, a nie na nauce Lu i Remiego! – upomniał Blacka jasnowłosy. Spojrzałem na szarookiego i uśmiechnąłem się do niego uspokajająco. Czy to możliwe, że jest o mnie zazdrosny?

8 komentarzy:

  1. Hehe ^^ Nauka strzelania z łuku, co? Tak to się teraz nazywa?

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh Syriusz to potrafi improwizować nie ma co^^ Czekam z niecierpliwością na nexta:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co ten Lucjusz taki brutalny? Czy po prostu nie lubi improwizacji i dlatego przerwał Syriuszowi podczas sceny koszmaru? xD

    OdpowiedzUsuń
  4. ech.. całkiem fajne ^^ bede czesto wpadac^^ http://www.piaszczysta-wydma.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. ~http://valandia.blog.onet.pl12 września 2006 15:39

    jehiehiehie... nie no nie wyrobie... zaczynam chichotać jak czytam Twe notki hihihih.. nie no zawalista notka.. że tak się wyraze :P hihih... -Fiancee

    OdpowiedzUsuń
  6. ~boltendahl@onet.eu27 września 2006 01:37

    Hehe, Syri nieźle improwizował:]

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj, nauka..ta jasne .3

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    o nauka strzelania, a Syriusz jest bardzo zazdrosny...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń