W prawdzie nadal jestem chora, ale mój mózg zaczął już przetwarzać informacje ^^. Niestety będę szczera i napiszę to, co mi po głowie chodzi od pewnego czasu. Jakieś trzy tygodnie temu mój Wen odszedł, a ja tworzę na wspomnieniach o nim T_T. Muszę znaleźć jakiegoś nowego i to szybko (ale ten był, jest i będzie niezastąpiony).
1 styczeń
Obudziłem się gwałtownie otwierając oczy. Wątpię żeby było to spowodowane snem, prędzej obwiniałbym o to rękę, która spoczęła na moim podbrzuszu, w dodatku niebezpiecznie nisko. Zajrzałem pod kołdrę i szybko owinąłem się nią szczelniej. Byłem zupełnie nagi. Kątem oka widziałem, że nie tylko ja. Syriusz mruknął przez sen i przybliżył się do mnie, co sprawiło, że zamarłem.
Zacząłem intensywnie myśleć o tym jak doszło do tej sytuacji i po pięciu minutach w końcu mnie olśniło.
Po fajerwerkach zaczęliśmy z chłopakami szaleć na całego i chyba przesadziliśmy z piwem kremowym. Syri i James założyli się o to, który zrobi bardziej szaloną rzecz, a później Potter dołożył dla zabawy swój kolejny pomysł.
Co mnie u licha podkusiło żeby się na to zgodzić? ‘Zobaczymy, który z nas się nie wyśpi śpiąc na ziarnku grochu’ przecież to już na samym początku brzmiało absurdalnie!
- Aaa…!! Szlag! – wystraszyłem się słysząc potworny krzyk. Podniosłem się, a Syriusz rozbudzony również usiadł na łóżku.
- Kto u licha wpuścił Pottera do pokoju?! I jakim cudem on śpi ze mną nago?! – wrzeszczał Sheva owijając się pościelą niczym kokonem i skopując nadal nieprzytomnego okularnika na ziemię.
- Co się dzieje? – zapytał zaspany James, kiedy spotkał się z podłogą.
- Jak tyś wlazł do mojego łóżka?!
- Zimno mi było w Pokoju Wspólnym, więc przyszedłem i… Sheva, dawaj trochę kołdry! – J. zasłonił krok rękami, kiedy dotarło do niego, że siedzi przed nami całkowicie rozebrany.
- Jeszcze czego?! Paraduj ze wszystkim na wierzchu, jak Ci się zachciało na grochu spać!
- Jak już w temacie jesteśmy… - odezwał się Syriusz i wziął coś z szafki nocnej – Wiesz jak mnie to w nocy w tyłek uwierało?! – kruczowłosy rzucił w Pottera grochem trafiając centralnie w środek czoła.
- A może to nie ziarnko Cię tak uwierało… - zamyślił się okularnik z chytrym uśmiechem.
- Odwal się, zboku jeden! – tym razem Syri rzucił poduszką.
- O.K. Jak chcesz, ale ja bym to przemyślał… Już nic nie mówię – zastrzegł widząc wściekłe spojrzenie Blacka. – Zamknijcie oczy, bo się muszę jakoś do siebie dowlec… - Syriusz zasłonił mi dłonią oczy, co mnie rozbroiło.
- O.K. Już możecie – rzucił J., ale kruczowłosy zabrał ręce dopiero po chwili – Tak na marginesie, Black – zaczął okularnik ubierając sweter – Jeśli Ty na tym grochu spać nie mogłeś to księżniczką jesteś – wyszczerzył się.
- Zaraz Cię walnę, Potter…
- No dobra. Przyjmijmy, że po prostu należysz do arystokratycznego rodu – Syri przewrócił oczyma i zaczął pod kołdrą ubierać bieliznę i resztę odzieży. Wstał i podał mi ubrania, po czym skrupulatnie kazał się chłopakom odwrócić.
- Jeśli któryś, choć raz rzuci na niego okiem to zabiję. – uśmiechnąłem się sam do siebie.
Na śniadaniu siedzieliśmy lekko struci, gdyż jak się okazało, Fillip całą noc nie ruszył się z miejsca.
Nie mogłem tego znieść i odszedłem od stołu. Chciałem nakłonić chłopaka, by coś zjadł, ale stanąłem w drzwiach Wielkiej Sali, gdy do zamku ktoś wszedł.
- Marcel! – krzyknął Ślizgon i podbiegł do mężczyzny, który popatrzył na niego z uśmiechem. Prawe oko i policzek przecinała mu długa, głęboka szrama. Chłopiec wystraszył się.
- C… Co się stało? – wyjąkał.
- Wypadek przy pracy – rzucił wesoło mężczyzna, a ciemnowłosy zaczął płakać. Zacisnął dłonie w pięści i położył je na piersi profesora, który chciał go objąć, jednak w tej też chwili Fillip zaczął krzyczeć zapłakany, mocno uderzając pięścią w tors Camusa.
- Dlaczego, dlaczego się zgodziłeś tam jechać?! Miałeś wrócić wczoraj! Co oni sobie myślą?! Nie jesteś ich zabawką! Marcel, dlaczego pozwalasz, by Tobą manipulowali?! Dlaczego mi to robisz… - głos chłopaka załamał się i nie miał już siły dalej wyżywać się na nauczycielu. Mężczyzna patrzył na chłopca z czułością i objął go mocno pozwalając na to, by wtulił w niego zapłakaną twarz. Uśmiechnął się leciutko zamykając oczy i położył policzek na głowie Ślizgona.
- Czekałeś na mnie? – zapytał szeptem – Czekałeś całą noc? – chłopiec nie odpowiedział tylko rozpłakał się jeszcze bardziej – Fillipie…
Moje oczy zaszkliły się, a nie chcąc przeszkadzać wróciłem do stołu milcząc.
- I co? – rzucił Andrew.
- Camus wrócił – powiedziałem jak zahipnotyzowany.
- Co?! – zapytała cała trójka moich towarzyszy.
- Widziałem ich przed chwilą razem…
- Chwała Bogu, że nic mu nie jest – westchnął z ulgą Syriusz – Czytajcie. – podał mi Proroka Codziennego.
Popatrzyłem na pierwszą stronę. Majaczyło tam zdjęcie jakiegoś pogorzeliska i wielki napis ‘Współczesna Masakra’.
- Krwawe zamieszki na południu Francji… – zacząłem czytać na głos – … pochłonęły 2560 ofiar śmiertelnych w tym 250 mugoli, a co najmniej 8000 osób zostało rannych, gdy w jednym z większych miast, Bordeaux, doszło do zbezczeszczenia kościoła katolickiego. Od dawna uśpiony Upadły Ród, na którego czele stanął teraz Fabien Trezeguet, postanowił po raz kolejny wymierzyć ‘sprawiedliwość’. Ministerstwo wezwało do walki najlepszych czarodziejów, którym na szczęście udało się opanować sytuację. Jak podano do wiadomości publicznej Fabien może ukrywać się poza granicami Francji. Jego dom w Lyon jest pod ciągłą obserwacją. Każdego, kto zobaczy tegoż mężczyznę prosi się o jak najszybszy kontakt z Ministerstwem Magii w swoim kraju. – skończyłem i spojrzałem na małe zdjęcie pod tekstem.
- W środku jest wkładka – powiedział Syriusz. Popatrzyłem na niego i wyciągnąłem kolorowy kartonik, który okazał się zdjęciem opatrzonym napisem ‘Wanted’.
Z fotografii sceptycznym spojrzeniem obdarowywał mnie dość młody mężczyzna o jasno brązowych włosach, niewielkim zaroście i wąskich ustach. Prawe oko miał szare, zaś lewe niebieskie. Podałem fotkę chłopakom.
- Cudo! – rzucił Sheva przyglądając się uważnie mężczyźnie – Wygląda niesamowicie męsko. I te oczy! Wow!
- A ten znowu swoje – westchnąłem i roześmiałem się widząc obrażonego Jamesa, który świdrował wzrokiem poszukiwanego.
- Michael i Gabriel wrócili! – wydarły się jakieś Krukonki, a my podskoczyliśmy wystraszeni.
- Maniaczki chore – skomentował J. Sheva z szerokim uśmiechem patrzył na drzwi wejściowe.
Trochę mnie zdziwiło, że Ricardo prowadził Nedveda, który kuśtykał i miał przy tym mało optymistyczną minę.
Ślizgoni jakoś się do nas dowlekli.
- C… Co się stało? – zapytałem Michaela, a w odpowiedzi usłyszałem tylko chłodne:
- Lepiej nie pytaj. – na co Gabriel zaczął się głośno śmiać.
- Miał spotkanie z Okruszkiem! – rechotał chłopak, co denerwowało długowłosego.
- Cicho siedź, Rica!
- Okruszkiem? – Shevę zainteresował poruszony przed chwilą temat.
- Wielki bernardyn gajowego. Wzrostem to dorównuje nam, ale jest słodki…
- Paskudne ciele! – fuknął Nedved – Hagrid powinien go w klatce trzymać!
- Okruszek uwielbia Michaela i na stacji się z nim przywitał w specyficzny sposób – komentował ciemnowłosy głaszcząc Andrew po głowie.
- O tak, specyficzny… Rzuciło się na mnie bydle i dywan sobie ze mnie zrobiło! On chyba z tonę waży! Ajj…! – syknął po chwili poszkodowany Ślizgon odczuwając ból.
- Powinieneś iść do pani Mallery – poradził chłopakowi przyjaciel, ale na sam dźwięk nazwiska kobiety długowłosy odskoczył od nas na dwa metry.
- Oszalałeś?! Ty pamiętasz jak się nade mną wyżywała w drugiej klasie?!
- Pamiętam jakby to wczoraj było. Goniła Cię przez trzy godziny po szkole i w końcu rzuciła zaklęcie żeby Cię związać. – roześmiał się Rica. – Nie myślałem, że aż tak się szczepienia boisz!
- Nie gadam z Tobą! Już mi przeszło, więc wracam do siebie – chłopak zaczął w żółwim, lub nawet ślimaczym tempie wychodzić z Wielkiej Sali.
- Uważaj żeby Cię policja z przekroczenie prędkości nie złapała! – krzyknął za nim Syriusz. Zaczęliśmy się śmiać, ale Ślizgon tylko zadrżał zdenerwowany nie uraczywszy nas nawet spojrzeniem.
- Dobra, chłopaki. Idę zaprowadzić to dziecko, bo sobie na schodach krzywdę zrobi. Poza tym zaraz mi się na niego rzuci kilka Krukonek, więc wolę się pospieszyć – wyszczerzył się Gabriel i spokojnie dołączył do kolegi.
Po około pół godziny na śniadanie zbiegła się już cała szkoła. Peter dołączył do nas ucieszony, a Lu uśmiechnął się idąc na czele sporej grupy Slytherinu.
Jeszcze tego wieczora wymknąłem się z dormitorium. Chłopcy posnęli niemal od razu, kiedy jak głupi najedli się placków, które przywiózł Pettigrew. Jego mama miała talent do pieczenia, więc nic dziwnego, że prowadziła cukiernię na Pokątnej.
Niestety wszystko szło gładko i musiałem natknąć się na pewien niesprzyjający mojej przemianie czynnik.
Tuż koło ukrytego przejścia natknąłem się na Ryo. Tylko, dlaczego akurat na niego? Chłopak zauważył mnie niemal od razu. Chcąc, nie chcąc zbliżyłem się do niego, ale nie pozwolił mi przejść obok.
- Gdzie się wybierasz? – zapytał wyzywająco.
- W żadne szczególne miejsce – odpowiedziałem sucho.
- To może ja się z Tobą powłóczę nocą po korytarzach, co? Chyba, że Twoje Kochanie zaraz się tu na mnie rzuci… - chłopak rozglądnął się na boki.
- Nie mam ochoty na wspólne wypady, więc wybacz, ale pójdę sobie – chciałem odejść jednak Nakamura złapał mnie za rękę.
Poczułem ból w piersi i pulsowanie w skroni. Do przemiany zostało mi niewiele czasu. Krew szybciej krążyła w moich żyłach i paliła niczym lawa. Serce biło szybciej, a oddech stał się ciężki.
Wyrwałem rękę z uścisku i powoli traciłem kontrolę nad własnym ciałem.
- Przecież krzywdy Ci nie zrobię – drażnił się Japończyk.
- Ale ja nie ręczę za siebie, więc radzę Ci się stąd zabierać! – wysyczałem przez zęby.
- No, no… Byłbyś w stanie zrobić mi cokolwiek?
- Zależy, co masz na myśli… - uniosłem lekko brwi i posłałem mu chytry uśmiech.
Moje ciało żyło teraz własnym życiem i wyłącznie podświadomość funkcjonowała prawidłowo, jednak nie miała na nic wpływu.
- To może się zabawimy, co? – zapytałem poważnie powoli podchodząc do chłopaka. Jego źrenice poszerzyły się, a wargi lekko drgały. Na twarzy Ryo malowało się przerażenie, a ja zdawałem sobie sprawę z tego, co jest powodem jego strachu. Moje złote oczy przybrały czerwonawy kolor, a kły powiększyły się groźnie.
- P… Przepraszam, nie chciałem, już sobie idę – wyjąkał Japończyk i odwrócił się by odejść. Chwyciłem go za nadgarstek i wykręciłem mu rękę za plecy. Jęknął z bólu, a ja roześmiałem się.
- Przecież nawet nie zacząłem – przycisnąłem Nakamurę do ściany i przywarłem do jego pleców – Powiedz, jeśli zaboli – szepnąłem, a chłopak krzyknął, gdy niemal złamałem mu rękę. Paznokciem przeciąłem mu skórę na szyi i przejechałem nosem po jego policzku.
- Lupin, proszę, zostaw mnie – jęknął Krukon, a ja oprzytomniałem. Odskoczyłem od niego i złapałem się za bolącą głowę.
Co to u licha miało być?
Ryo uciekł szybko, a ja chwiejnym krokiem przeszedłem przez ukryte przejście padając na kolana i wijąc się z bólu zaraz za nim.
Jeżei to sie zawywa funkcjonowanie na pozostałościach wenu to ja podziwiam^^ Jestem pewna ze za rgiem stał pan policjant i złapał Mihaela XD no ale dobra... to ja już kończym^^ trzym sie zrowusio :*
OdpowiedzUsuńCzas szybko mija...Pogoda się zmienia...A ja przesyłamCi pozdrowienia...****Fajny Blogasek NOWA NOTKA nawww.marllena1990.blog.onet.plPozdrowionka
OdpowiedzUsuńY-y... Nie no bomba. Fajna scenka:) Nareszcie pełnia ...
OdpowiedzUsuńHej! Co tam będę się rozpisywać ^^ notki SUPER!!! Pozdro ^^
OdpowiedzUsuńłiiiiiiiii... nowa notka... hehehe a jaki początek ciekawy hihihihi,, słodziutka notka ^^ -Fiancee
OdpowiedzUsuń*wymachuje transparentem ze srajtaśmy, skandując - WENA WENA* WENNAAA
OdpowiedzUsuńHmm...co by tu napisać...wiem! Było jak zwykle świetnie i wspaniale iżyczę szybkiego odnalezienia wena^^
OdpowiedzUsuńJa tez zyłam pozostałościami i musiałam napisać rozdział....zapraszam do mnie . Opowiadanie z Hogwartu , Yaoi oczywiśće www.hp-dobro-i-zlo.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńOch w końcu Camus wrócił ^^No no Remusik pokazał pazurki ^^
OdpowiedzUsuńRyo Nakamura to moja ulubiona postać-taki uroczy zboczek ;) Biedactwo, trafił na Lupina.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńten pomysł boski, Potter wciąż w pokoju wspólnym, a Sheva może spać w pokoju, ojć przemiana Ryo może coś powiedzieć, Camus w końcu wrócił...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia