środa, 11 października 2006

Kartka z pamiętnika III - Sheva

Siedziałem z chłopakami w Wielkiej Sali, gdy Michael i Gabriel weszli do środka. Byłem zaskoczony, ale oczy świeciły mi się z zachwytu. Wyglądali niesamowicie. Znałem ich ciała doskonale, choć nadal miały przede mną wiele tajemnic. Mimo to nadal mi imponowali, a teraz byli ubrani niesamowicie wyzywająco.

Nedved miał na sobie obcisłe skórzane spodnie, biodrówki i krótki, czarny top z napisem ‘Forever More’, jego włosy falowały lekko, kiedy się poruszał jak gdyby rozwiane wiatrem. Tuż obok szedł Ricardo, jego spodnie z czarnej skóry sięgały połowy ud i przymocowane były po bokach szerokimi paskami do reszty nogawek, które zaczynały się zaraz nad kolanami. Bluzka z ciemnej siatki niemal w ogóle nie zasłaniała jego klatki piersiowej. Patrzyłem jako powoli podchodzą, a idealnie zarysowane sylwetki dwóch Ślizgonów stawały się coraz bardziej wyraźne. Na moje policzki wpełzł rumieniec, gdy Michael zbliżył się i pochylił nade mną. Poczułem jego ciepły oddech na twarzy i szyi, gdy wyszeptał cicho:

- Zobaczmy się tam gdzie ostatnio – speszyłem się lekko powróciwszy pamięcią do ostatnich dni, przez które zżyłem się z tymi dwoma chłopakami bardziej ni z innymi i na zupełnie innym gruncie. Chłopak zabrał mi z talerza jedną kanapkę i odszedł do swojego stolika. Niedługo potem wynikła mała kłótnia pomiędzy Michaelem, Lucjuszem i Jamesem. Czułem się głupio słuchając jak targują się o to, który z nich jako pierwszy pozbawi mnie dziewictwa, jednak starałem się nie zwracać na nich uwagi. Jamesa traktowałem jak przyjaciela, Lucjusz mi się bardzo podobał, zaś Michael stanowił pierwszy etap moich miłosnych uniesień.

Jakoś ścierpiałem przetargi chłopaków i z ulgą poszedłem na lekcje. Co jakiś czas przez moje ciało przebiegały przyjemne dreszcze niepokoju i niecierpliwości. Z jednej strony obawiałem się spotkania z Nedvedem i Ricardo, z drugiej zaś nie mogłem się tego doczekać.

Gdy ostatnia lekcja dobiegła końca szybko wrzuciłem swoje rzeczy do torby i wybiegłem z Sali. Chłopcy popatrzyli na mnie zdziwieni, ale na szczęście nie próbowali mnie zatrzymać, czy chociażby zapytać gdzie się tak spieszę. Sam nie wiem, co bym im wtedy odpowiedział. Musiałbym kłamać, gdyż prawda krępowała mnie i pewnie nie przeszłaby mi przez gardło. Po chwili byłem już na jednym z wyższych korytarzy zamku. Gabriel i Michael czekali na mnie przed opuszczoną klasą, w której się spotykaliśmy. Widziałem jak na twarz długowłosego wpełza szeroki uśmiech.

- Obawiałem się, że nie przyjdziesz – stwierdził Nedved.

- Cieszę się, że jesteś – dodał Ricardo z delikatnym uśmiechem. Otworzył drzwi do sali, a Michael zabrał z mojego ramienia książki. Jak zawsze niepewnie wkroczyłem do środka i zamknąłem na chwilę oczy. Ciszę pomieszczenia zakłóciło ciche skrzypnięcie zamka i dźwięk odkładanej pod ścianę torby.

- Podejdź – szepnął Gabriel, a ja otworzyłem oczy. Chłopak siedział na jednym z krzeseł. Powoli zbliżyłem się i usiadłem na jego kolanach. Czułem ciepło jego ciała, gdy oparłem się plecami o jego lekko umięśniony tors. Gorące dłonie Ślizgona wsunęły się pod moją szatę i koszulkę. Zadrżałem czując ich zmysłowy dotyk na mojej piersi. Smukłe palce zaczęły badać moje ciało i delikatnie pieścić skórę. Wygiąłem się w łuk, gdy potarł moje sutki i polizał szyję. Michael korzystając z okazji oparł dłonie o moje uda i wpił się w moje usta. Poczułem najpierw delikatne muśnięcie, a zaraz potem jak rozchyla językiem moje wargi i wsuwa się w nie. Jęknąłem z rozkoszy, gdy pogłębił pocałunek, a równocześnie wilgotne, miękkie usta Gabriela sunęły po mojej szyi, zaś ręce nadal pieściły moją klatkę piersiową. Serce biło mi jak oszalałe, a w podbrzuszu narastało łagodne podniecenie. Siedząc na kolanach Ricardo czułem wyraźnie, że i jemu podoba się ta zabawa. Dłonie Nedveda przesunęły się na wewnętrzną część moich ud i momentalnie powędrowały wyżej. Gdy były stanowczo zbyt blisko mojego krocza wyrwałem się z miażdżących moje usta warg i jęknąłem:

- Nie! – długowłosy zatrzymał się podobnie jak drugi ze Ślizgonów – Proszę, nie rób tego.

- Jeśli nie chcesz – powiedział cicho z czułością Michael i pogłaskał mnie po policzku, na którym widniał czerwony rumieniec. – Jesteś jeszcze dzieckiem, więc nic dziwnego, że się przestraszyłeś.

- Przepraszam – spuściłem głowę.

- Nie przepraszaj, przecież to normalne. No, uśmiechnij się i daj ostatni raz dziubka. – rozpromieniłem się i musnąłem słodkie usta chłopaka.

- Na dzisiaj koniec – wyszeptał mi do ucha Gabriel i poprawił moją szatę – Wracaj do siebie i zabieraj się za zadanie. Przecież nie możesz zwalić później na nas, że nie byłeś w stanie odrobić lekcji. – uśmiechnąłem się lekko i zabierając spod ściany torbę wyszedłem z powrotem na korytarz. Wiedziałem, że podniecenie nie opuściło Ślizgonów i teraz zaczną zadowalać się sobą nawzajem. Ja nie mogłem tego zrobić. Może coś do nich czułem, ale na pewno nie było to żadne większe uczucie, takie, które nakłoniłoby mnie do całkowitego oddania się drugiej osobie. Marzyłem o miłości, wielkim uczuciu, które sprawiłoby, że moje życie nabrałoby większego sensu.

Wracając do dormitorium spotkałem Camusa i Fillipa. Rozmawiali stojąc na korytarzu przed gabinetem nauczyciela. Wyglądali na naprawdę szczęśliwych. To sprawiło, że poczułem ukłucie żalu w sercu. Ja nie miałem okazji poznać takiego szczęścia. Miałem przyjaciół, adoratorów, także ja dłużyłem się w niejednym chłopaku, ale nigdy nie poczułem, że kogoś kocham. Nigdy nikt nie kochał mnie tak jakbym tego chciał.

Wracając do Pokoju Wspólnego odrzuciłem zmartwienia i wyszczerzyłem się do chłopaków. Jak co dzień siedzieli na sofie i głośno się śmiali. Syriusz trzymał na kolanach wyrywającego się Remusa. Podszedłem do nich i opadłem na wypoczynek.

- Gdzie byłeś? – zapytał podejrzliwie Potter.

- W bibliotece, to chyba oczywiste. Oszukałem się jak głupi takiej jednej książki, ale jak zwykle jej nie znalazłem – ku mojej radości uwierzyli. Chyba powinienem zostać zawodowym kłamcą. J. podniósł się i usiadł na dywanie.

- No, to teraz zdradzę wam szczegóły mojego genialnego planu ‘Jak uniknąć odpytywania z Transmutacji’.

- Przecież to jest niemożliwe – westchnął Peter.

- Nie prawda! Mój pomysł jest niezawodny!

- Założę się, że jest też niesamowicie głupi – stwierdził Remi siedząc na Syriuszu.

- Y… James… - zaczął niepewnie Pettigrew – Szata Ci się pali…

- Nieistotne, teraz słuchajcie, co mam wam do… ŻE CO?!

- Szata Ci się pali? - Szlag! – okularnik odwrócił się podnosząc momentalnie z podłogi. Rzeczywiście, tył szaty chłopaka palił się niczym świeczka. J. zaczął krzyczeć i starał się ugasił płonące ubranie.

- A! Ugaście mnie! Palę się! – Remus sięgnął do kieszeni i wyciągnął różdżkę.

- Aquarlo! – krzyknął, a na panikującego chłopaka wylało się całe wiadro wody. James stanął zrezygnowany w miejscu, a z jego ubrań i włosów kapała woda.

- Mogłeś być delikatniejszy – syknął.

- Ciesz się, że w ogóle Ci pomogłem!

- Mój mały bohater – wyszczerzył się Syri i przytulił mocno do Lupina.

- Syriuszu, przestań! – złotooki znowu zaczął się wyrywać.

- Wyglądasz jak zmokła kura – wyrechotałem niemal leżąc ze śmiechu na ziemi razem z Peterem.

- I z czego Ty się śmiejesz?! – krzyknął, a Remus rzucił kolejne zaklęcie tym razem susząc okularnika i odnawiając jego szatę – Najpierw mogłem spłonąć żywcem, a później on chciał mnie utopić! – wskazał palcem Remiego.

- Ej, on Ci tyłek uratował! – oburzył się Black po raz kolejny tuląc do siebie kochanka.

- James, mówiłeś o jakimś palnie… - przypomniałem.

- A, tak! Więc… Plan jest prosty… Zagadamy McGonagall jeszcze zanim rozpocznie lekcję!

- …y…

- Dokładnie, Pet. Zgadzam się – rzucił Remus.

- I to jest ten genialny plan? – zapytałem.

- Oczywiście! – Potter wyszczerzył się, a jego mina zdradzała, że jest z siebie dumny.

- Daj nam chwilę – jęknąłem i wszyscy roześmialiśmy się głośno. Przez kilka sekund naprawdę myślałem, że go coś oświeciło, ale nie rozumiem skąd taka nadzieja pojawiła się w mojej głowie. J. popatrzył na nas obrażony. Z jednej strony nie mogłem mu się dziwić, on naprawdę wierzył w swój geniusz. Z trudem opanowałem śmiech i podszedłem do oburzonego chłopaka.

- Co my byśmy bez Ciebie zrobili, James? Z kogo byśmy mieli taki ubaw? Jesteś niezastąpiony! – objąłem go ramieniem i przycisnąłem do siebie.

- Ty też… - mruknął i zaczął się o mnie ocierać.

- Odwal się! – jęknąłem i starałem się odsunąć go ode mnie.

8 komentarzy:

  1. No i co tam mogę żec... Nota SUPER!!! Pozdrawiam ^^ Mimmi Dennis

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Sheva... James nie chce zostawić go w spokoju... Jak tak można?:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle cudowanie :* i do tego o moim ulubionym vohaterze :*:*

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Megan Moonlight (www.megan-art.blog.onet.pl)11 października 2006 21:00

    Ja wolę pamiętnik Lunia albo Łapy, ale Sheva też przypadł mi do gustu ^^ Biedny Andrew... Jimmy nie chce się od niego odkleić xD Super notka.

    OdpowiedzUsuń
  5. ~www.valandia.blog.onet.pl12 października 2006 01:31

    nio... Kirhan san... kawaii kartka z pamiętnika chociaż krótka mi się wydała :P ... ale kawaii ^^ -Fiancee

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedny Sheva J. się nie chce od niego odczepić:) Kartka była super, jak zwykle i mam nadzieję, że kolejna pojawi się jak najszybciej^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tam najbardziej lubie kartke z pamiętnika Syriuszka;-p Ale ta mi też się bardzo podobała i przypomniała o tym zakładzie, kurcze, ale mam skleroze:-D Ale żeby jeszcze postacie mi się mieszały! Musze iść do lekarza po tabletki na pamięć, albo ściągi robić...;-p

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    och James nie chce dać spokoju Shevie, a może kiedyś się do niego przekona...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń