niedziela, 25 lutego 2007

Wschodnia Wieża

22 maj

Nikt chyba nie przepadał za poniedziałkami, jednak zawsze były nieuniknionym początkiem tygodnia. Z jednej strony mogły być przyjemne, jednak tylko i wyłącznie poza salą lekcyjną. Osobiście nie miałem nic do szkoły, nauki, czy też prac domowych, ale o wiele przyjemniejsze było dla mnie przebywanie z przyjaciółmi i wygłupianie się, jak to mieliśmy w zwyczaju. W końcu, jeśli nauka nie stanowiła, przynajmniej dla mnie, większego problemu mogłem czasami, a ostatnio bardzo często, pozwolić na to, by książki trochę się zakurzyły. Egzaminy były coraz bliżej, a ja nie miałem zamiaru jeszcze się na nie uczyć i biorąc przykład z chłopaków robiłem wszystko byleby tylko trzymać się z daleka od obowiązków szkolnych. Zgubny wpływ Syriusza i jego coraz częstszego ‘myziania’...

Cieszyłem się, że mam już za sobą pierwsze w tym tygodniu lekcje i ociągając się wracałem do dormitorium. Syri, który zdążył załapać się na dłuższą reprymendę u Slughorna cały czas wystawiał głowę z klasy sprawdzając czy nic mi nie jest i czy przypadkiem nie odszedłem za daleko. Nie wiem, do jakiego stopnia nerwy profesora były ze stali, ale ja na jego miejscu dawno rozszarpałbym chłopaka. Chyba właśnie, dlatego nie myślałem o zostaniu nauczycielem. Marzyły mi się bardziej pasjonujące zajęcia niż dzielenie się wiedzą z dziećmi, a tego i tak miałem z nadmiarze na każdym sprawdzianie oraz podczas odpytywania. Jedyną dobrą rzeczą było to, że Black bardzo specyficznie i namiętnie okazywał swoją wdzięczność.

Zatrzymałem się i odwróciłem w stronę wyglądającego Syriusza, który po raz piętnasty został już zaciągnięty z powrotem do klasy. Pociągnąłem nosem czując znajomy, przyjemny zapach wody po goleniu.

- Oli! – uśmiechnąłem się do chłopaka, który raźnym krokiem zmierzał w moją stronę. Ostatnio nie widywałem go zbyt często, jednak łatwo można było zauważyć, że jego zazwyczaj smutne oczy teraz lśniły radośniej. W przeciwieństwie do reszty znajomych o nim nie wiedziałem niemal nic.

- Hej – rzucił i stając naprzeciwko mnie wychylił się lekko – A gdzie masz resztę? No, nie ważne. Mam do ciebie sprawę... – nie skończył, bo z sali właśnie wybiegł Syriusz, który najwidoczniej zauważył, że rozmawiam z Ballackiem.

- Syriuszu, wracaj tu natychmiast! – krzyk nauczyciela poprzedził mocny uścisk chłopaka na mojej ręce i byłem pewny, że tak samo mocno Syri złapał Olivera.

- Zostawiłem włączone żelazko! – kruczowłosy wytłumaczył się bezsensownie i pociągnął mnie i Ślizgona w głąb korytarza jak najdalej od klasy. Nawet, jeśli nie można było zarzucić mu oryginalności w wymówkach na szybkiego, to i tak robił wrażenie, kiedy ucieczką starał się unikać większych kłopotów.

-Teraz wiem, dlaczego nauczyciele najczęściej wymieniają twoje nazwisko, Syriuszu. – roześmiał się Oliver kiedy staliśmy już dwa piętra niżej, a kruczowłosy oddychał szybko i starał się odpocząć.

- Nigdy... więcej... nie ciągnę... was obydwu... naraz... – wysapał i usiadł na ziemi przecierając spoconą twarz brzegiem szaty. – A teraz... czego ty chcesz od mojego Remusa?! – czujne spojrzenie Blacka świdrowało blondyna z wściekłym blaskiem.

- Spokojnie – chłopak uniósł ręce w pojednawczym geście – Mam do niego sprawę, nic więcej. Nie jest w moim typie, spokojnie. – Syri nie ustąpił nadal wymagając od Olivera wytłumaczeń. – No, dobra. Kiedyś był, ale już mi się odwidziała słodycz. – to wydawało się uspokoić szarookiego – Reijel prosił mnie o coś i z tym tutaj przychodzę.

- Reijel? – dopytałem dla pewności – Chodzi ci o tego nauczyciela, który przejął czwarte i piąte klasy?

- No dokładnie... – Ballack speszył się lekko, ale starał się ciągnąc dalej –Mam pokazać ci pewne miejsce, Syriusz też może iść. – westchnął, kiedy kruczowłosy zerwał się na nogi i nabrał powietrza by coś powiedzieć. – Tylko to ma zostać wyłącznie między nami. Jeśli chodzi o to czy można mi ufać... – uśmiechnął się niepewnie – Remi, sam musisz zdecydować. Jeśli się zdecydujecie to czekam na was o 20.00 na korytarzu koło Wschodniej Wieży. – pomachał nam lekko i odbiegł. Oli należał do tych, których nie dało się określić jednym, czy dwoma słowami. Zawsze tajemniczy, rozwrzeszczany w towarzystwie znajomych, spokojny przy Fillipie i zamknięty w sobie przy innych. Jednak wielka zagadka pod względem uczuć, przeszłości i wszystkiego, co z nim związane. Nawet polegając na moich zmysłach nie potrafiłem powiedzieć o nim nic poza tym, co pozwalał dostrzec. Jednak zmieniła się przez ostatnie miesiące, to było jedynym pewnikiem w tym wszystkim. Bardzo się zmienił.

- No to, kochanie ty moje... – Syriusz objął mnie ramieniem i przytulił mocno – Skoro jesteśmy tu sami... Lekcje się skończyły... – zaczął wodzić nosem po mojej szyi – Nikt nam nie przeszkodzi...

- Masz rację, nikt nam nie przeszkodzi zastanowić się nad tym, czy opłaca się spotkać z Oliverem wieczorem. – wyszczerzyłem się wrednie patrząc na niezadowoloną minę Blacka – Idziemy do dormitorium. – załapałem chłopaka za rękę i zachęciłem słodkim uśmiechem. – No, dalej Syri. Jedna noga, druga noga. Wiem, że potrafisz. – pocałowałem lekko wykrzywione ze złości wargi i uniosłem brew widząc jak kruczowłosy szybko się rozweselił. Jego zmienne nastroje były jedną z najbardziej charakterystycznych cech, jakimi się odznaczał. Wystarczyło słowo by go zdołować i kolejne by poprawić mu humor.

- A dostanę buzi, jeśli grzecznie pójdę? – zrobił maślane oczy i ułożył usta w dzióbek.

- Przecież dostałeś – westchnąłem stając na palcach.

- Jeszcze, jeszcze, jeszcze – wyjęczał i sam pochylił się całując mnie lekko, jednak z właściwą sobie namiętnością. Pod tym względem w ogóle nie przypominał dzieciaka, jakim był zazwyczaj, a wręcz przeciwnie. Z każdą chwilą był coraz lepszy i szybko zauważał, co sprawia mi największą przyjemność, czy też, które miejsce powinien musnąć językiem żeby usłyszeć mój cichy jęk. Nie przeszkadzało mi to dopóki miałem go przy sobie, ale gdyby ktoś inny miał czerpać przyjemność z tych słodkich warg, które zawsze drażniły moje zmysły delikatnym smakiem łakoci, umarłbym z zazdrości wcześniej pozbywając się wszelkiej możliwej konkurencji.

Syri z łatwością odgonił ode mnie chęć powrotu do Wieży Gryffindoru gładząc spokojnymi, powolnymi ruchami moje plecy i mrucząc cicho w chwili, kiedy moje dłoni błądziły spokojnie po jego karku, czy wplatały się w miękkie, ciemne włosy. Nie wiem jak on to robił, ale wystarczała mu chwila, a ja nie mogłem myśleć o niczym innym jak tylko o nasilających się pieszczotach.

- Nadal chcesz wracać? – zapytał odrywając się ode mnie i pocierając swoim nosem o mój.

- Nie – mruknąłem zawiedziony i przyciągnąłem chłopaka od siebie. Black był pieszczochem, ale ja przy nim stawałem się jeszcze większym. Rozchyliłem usta, co Syri wykorzystał nie czekając na nic innego. Uwielbiałem, kiedy jego język ocierał się o mój, przenosił na podniebienie, policzki i znowu wracał do pierwotnej pozycji. W połączeniu i ciepłym oddechem chłopaka i jego dłońmi, które po chwili znajdowały się już na moich pośladkach pocałunek przedłużał się i działał już nie tylko kojąco, ale i podniecał. Szczerze wątpiłem w swoje możliwości pod względem dłuższej obrony przed napalonym Syriuszem. Był zwodniczo słodki i zbyt ważny bym mógł wiecznie przed nim uciekać, a każde przerwanie pocałunku kosztowało mnie więcej niż napisanie nie jednego godzinnego testu z Transmutacji.

- Już się opamiętałeś? – roześmiał się chłopak, kiedy odetchnąłem głęboko i odsunąłem go od siebie.

- To nie jest śmieszne – naburmuszyłem się – Wykorzystujesz moją słabość do słodkiego! – nic lepszego nie przyszło mi do głowy.

- O, nie. To przypadek, że zawsze przed każdym naszym pocałunkiem ja jem słodycze. U Slughorna podwędziłem mu jakiegoś cukierka, ale skąd miałem wiedzieć, że później będę miał takie urozmaicenie dnia?

- Idziemy! – tym razem nie dałem się sprowokować, co dziwiło mnie samego. – Zdecydowałem, że spotkamy się z Oliverem. Raczej nic mi nie grozi.

- Oczywiście! Przecież ja będę z tobą! – chłopak wypiął pierś i mocniej ścisnął moją dłoń.

- Pomyliłem się, grozi mi... – zaśmiałem się słysząc niezadowolony jęk Blacka – Ty jesteś niebezpieczny.

- Wypraszam sobie!

 

Kilka godzin, jakie mieliśmy do czasu spotkania z Oliverem mijało zabójczo powoli i ciężko było mi wysiedzieć na miejscu. Ciągle zastanawiałem się czy uda nam się wymyślić jakąś dobrą wymówkę dla Jamesa i Petera, jako że Sheva zaraz po podwieczorku zmył się do Fabiena nie mając zamiaru wracać na noc do dormitorium. On chyba jako jedyny nigdy nie wchodził nikomu w drogę, pomijając jego pierwsze spotkanie z Lucjuszem i jego bandą. Zawsze przydatny, wyrozumiały i nigdy nie zadający zbędnych pytań. Andrew był najbardziej przydatnym elementem naszej paczki.

- Nuuudzi miiii sięęęę... – J. zawył żałośnie leżąc na podłodze w Pokoju Wspólnym i bawiąc się poduszką niczym młody kot. – Wymyślcie coś, bo mi się nuuudziiii...

- Trzymaj! – Syriusz wyciągnął w stronę okularnika podręcznik do Historii Magii, który ktoś zostawił na sofie. – Może nie jest interesujący, ale zawsze możesz zagrać w Kółko i Krzyżyk na rozdziale o Wielkiej Wojnie Chochlików Północnosłowiańskich.

- Bardzo zabawne, Syri! Ja umieram z nudy! Rozumiesz?! Umieram! – chłopak przytulił do siebie szkarłatną poduchę i zaczął się wiercić.

- James? – pewny głos jakiejś dziewczyny sprawił, że Potter uspokoił się momentalni i zerwał na równe nogi. Nadia Marson, wysoka pierwszoklasistka o czarnych, długich włosach, które rozpuszczone kołysały się na boki, kiedy chodziła i dużych, niebieskich oczach, skinęła głową na okularnika, który jak sparaliżowany podszedł do niej. Dziewczyna zaciągnęła go na drugi koniec Pokoju, w czym Syriusz zauważył swoją szansę.

- Idziemy, Remi. – szepnął i cichcem wyciągnął mnie z pomieszczenia. Byłem ciekaw, o co chodziło dziewczynie, w końcu J. wyglądał jakby go mieli zabić. Jego kontakty z płcią przeciwną ograniczały się do mijanki na korytarzu, a tu nagle list, teraz jakaś poufna rozmowa... Wolałem chyba nie znać szczegółów tego całego zamieszania.

- Syriuszu... – zacząłem po chwili cichego marszu – A gdzie jest ta Wieża Wschodnia?

- A gdzie jest wschód? – Syri zatrzymał się i spojrzał na mnie wyczekująco z lekko głupawą miną.

- Na początek sprawdź, z której strony rośnie mech... – uśmiechnąłem się, a Black zaczął się rozglądać uważnie po ścianach i podłodze, by po chwili znowu przenieść wzrok na mnie.

- Ale tutaj nie ma mchu! – chłopak w końcu zrozumiał aluzję, a przynajmniej częściowo pojął, o co chodzi.

- Zdziwiłbym się gdyby był. Chodź, bo nie dotrzemy tam nigdy, a Filch na pewno nie będzie czekał aż sami do niego przyjdziemy. – ruszyłem w głąb korytarza kierując się raczej na wyczucie niż za pomocą sprawdzonych metod. Oddałbym wiele by móc jakoś uniknąć kłopotów, które mogły pojawić się w każdej chwili. Ciarki przechodziły mi po plecach na samą myśl o tym, co by się stało gdybyśmy natchnęli się na Irytka, woźnego lub któregoś z nauczycieli, pomijając dwóch, którzy byli nam poniekąd przychylni. Oczyma wyobraźni widziałem już Camusa w rozchełstanej koszuli, Fillipa, który mruczy niezadowolony i zdziwionego Filcha, który jeszcze przed chwila miał nadzieję, że nasza wymówka była tylko kłamstwem. Cóż, czasami warto było mieć dobre układy z profesorem i zawsze można było wykorzystać to w krytycznej sytuacji, jednak wolałem bez przeszkód przeżyć dzisiejszy dzień.

Sam nie wiem, jakim cudem, ale chwile później byliśmy już na miejscu, a Oliver czekał na nas siedząc pod ścianą.

 

  

7 komentarzy:

  1. ~z "zaśfjatuf"25 lutego 2007 17:41

    Aha ! Postarałaś się widzę =D Opisy, opisy... taaak, niektórym one bardzo trudno przychodzą... w każdym razie katitsa akcja ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. ~z "zaśfjatuf"25 lutego 2007 17:45

    Aha ! Postarałaś się widzę =D Opisy, opisy... taaak, niektórym one bardzo trudno przychodzą... w każdym razie katitsa akcja ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. haha xD pisz szybko co to za miejsce^^ a jesli Jamesowi tak sie nudziło było go trzeba opłatkiem zatkac XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Notka super, sorki że nie skomentowałam poprzednich, ale miałam tylko chwilkę na przeczytanie, nie myśląc już nawet o skomentowaniu ;-/ Umieram z ciekawości o co Oliemu chodziło! Szybko pisz, to ja szybko przeczytam i nie umrę ;-p

    OdpowiedzUsuń
  5. Hey. Jestem nową czytelniczką i właśnie przeczytałam wszystkie twoje notki... muszę przyznać, że bardzo ładnie i ciekawie piszesz. Nie mogę doczekać się c.d. !!PS-Trochę przesadzone jest to, że oni mają dopiero 11 lat, a już są tacy.. heh.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej! Notka CUDNA ^^ No i oby Syri nie wydziedziczył Remusa zbyd szybko XD A tak w ogóle, kończyć w takim momencie !? POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam Remusa jest taki rozkoszny jak da się ponieść przyjemności ^^

    OdpowiedzUsuń