środa, 11 kwietnia 2007

The End

Jak mówiłam tak jest XD Wybaczcie, że takie a nie inne, ale jestem właśnie na głodzie Hikaru no Go (KOCHAM TO!) i nie mogę się odkleić od anime ^^" AKIRA-KUN JEST TAKI SŁODKI!! Tak cudownie pasuje do Hikaru!! *zaczyna wariować* Od dawna nie miałam takiej fazy na żaden tytuł (ostatnio było Gakuen Heaven), ale już na pewno nie dostawałam takiego 'jebca' na punkcie żadnego bisha -.- No to się dorobiłam ^^" Akira Touya jest boski!!!!!!!!!!!

 

22 czerwiec

Dołowała mnie myśl o tym, że już jutro będę musiał rozstać się z kolegami i wrócić do domu na ponad dwa miesiące. Przywykłem już do szkolnego gwaru, nudnych, czy też mniej nudnych, lekcji, głupich pomysłów przyjaciół i wszystkiego, czym żyłem przez ostatni rok. Nie wiem jak mógłbym sobie poradzić bez nich, a jednak czasu nie dało się zatrzymać czy też zmienić zasad edukacji w Hogwarcie. W najgorszej sytuacji był chyba Syriusz, który od czasu rozpoczęcia nauki nie widział się z rodzicami, a teraz musiał stawić czoła rozjuszonej matce. Na jego miejscu nie spieszyłoby mi się na piątkowy obiad w rodzinnym gronie. Wolałem nawet nie przypominać sobie o fakcie, że wraz z przyjazdem do Londynu skończą się beztroskie chwile z Blackiem i jego czasami zboczone uwagi. Już teraz wiedziałem jak bardzo będzie mi tego brakować.

- Zrobili to! – krzyk jakiegoś chłopaka przywrócił mnie do normalności, a nagły gwar, jaki zapanował w Wielkiej Sali nie pozwalał na ponowne zebranie myśli. Mogłem się spodziewać, że ostatnia w tym roku wspólna kolacja nie będzie należała do normalnych i spokojnych. Do Sali weszło kilku chłopaków, po trzech z każdego Domu z siódmej klasy, w sukienkach zapewne pożyczonych od koleżanek. Momentalnie przypomniał mi się Syriusz i jego strój balowy, jednak oni wyglądali niemożliwie. Kwieciste, jednak całkiem schludne i przyjemne dla oka sukienki w połączeniu z adidasami i męskim chodem sprawiały, że ciężko było się nie roześmiać, a czerwone różyczki, które trzymali w ręku dopełniały dzieła.

- Kto to wymyślił? – westchnienie Pottera zgrało się z ciepłym śmiechem nauczycieli, do których podeszli chłopcy wręczając po kwiatku, czy też bukiecie, jak było w przypadku dyrektora i wychowawców. Zaraz potem złożyli krótkie życzenia i podziękowanie, by wrócić do swoich stołów flirtując z kolegami, co najbardziej bawiło dziewczyny.

- Dziwny rocznik – Syriusz ścisnął pod stołem moją dłoń i uśmiechnął się wskazując głową kasztanowowłosego Ślizgona w sukience za kolano, który siedział na udach kolegi pozwalając na to by inny z kumpli karmił go niczym dziecko.

- Bardzo dziwny – Andrew patrzył na dwóch podobnie ubranych obściskujących się chłopaków z Ravenclawu, którzy w ten sposób wywoływali głośny chichot. Bez wątpienia James i Syri już teraz myśleli o jakimś jeszcze lepszym przedstawieniu na zakończenie naszej edukacji. Znając tych dwoje już teraz mogłem się bać, a nawet jęczeć, że wcale mi się to nie podoba. Tylko Sheva był gotowy na wszystko, jeśli tylko nie ubliżało to jego ukochanemu. Nie wiem czy w tej szkole zawsze było tak wesoło, ale nie wyobrażałem sobie matki Syriusza, która śmiałaby się wraz z innymi uczniami z wygłupów.

- Idę się połasić – Andrew posłał nam wesoły uśmiech i szybko wstał zmierzając w stronę starszych chłopaków. Niektóre jego przyzwyczajenia się nie zmieniały podobnie jak Michaela, który dopadł szamana i zaczął subtelnie obmacywać, na co dostał po głowie od Gabriela. Bez wątpienia zapowiadały się długie i nudne wakacje. Wyłapałem wzrokiem wszystkich znajomych i z radością stwierdziłem, że każde z nich świetnie się bawi. Począwszy od braci Mares, a na Lucjuszu kończąc.

Moją uwagę przykuła mała szybująca karteczka złożona w różę, która po chwili podlatując od Jamesa osiadła na jego kolanach. Chłopak spojrzał na nią dość niepewnie i z lekkim obrzydzeniem otworzył zapewne zdając sobie sprawę, co to musi być.

- Czy ja jestem aż taki zły? – jęknął po chwili – Odrabiam zadania... W miarę możliwości... Jestem grzeczny, nie biegam po korytarzach, kiedy nie trzeba, nikogo nie biję, a mimo to dostaję listy miłosne od jakiejś dziewczyny... – okularnik skrzywił się i rozejrzał po Sali niestety nie dostrzegł natrętnej wielbicielki. – Dlaczego akurat ja... Jest tylu fajnych chłopaków, którzy chętnie przyjmą na siebie brzemię utrzymania ‘czegoś takiego’. Ja nie chcę pracować na ubrania, kosmetyki i zachcianki dziewczyn! To straszne...

- Proponuję oświadczyć głośno, że szukasz niewymagającego zwierzątka, które potrafi samo o siebie zadbać, które ci ugotuje, wypierze i będzie posłuszne... – Syriusz rzucił mi szybkie spojrzenie – Ja osobiście nie mam takich wymagań jak ty, wystarczy mi taki słodziutki ktoś do pieszczenia, tulenia... – nadepnąłem chłopakowi na stopę chcąc jakoś skrócić jego monolog, a tym bardziej, że zaczynał wchodzić na niebezpieczny temat. Rzuciłem mu ostrzegawcze spojrzenie, podczas kiedy on z wyrzutem odwrócił głowę w inną stronę.

- Tylko, dlaczego ja? – J. nadal wpatrywał się w pergamin i jęczał pod nosem.

- Nie martw się, James. Wcześniej czy później każdego to czeka... – dobrze zdawałem sobie sprawę z tego, że nie ominie to nawet Petera zapatrzonego z Narcyzę i objadającego się wszelakimi rodzajami ciasta, jakie były na stole. Cieszyłem się, że mam Syriusza i nie musiałem martwić się o cokolwiek innego, jak tylko jego hormony. W końcu od pozbywania się każdego rodzaju wielbicielek był właśnie on.

- Nie. Ja tego nie zniosę! – Potter znowu rozpoczął wielkie użalanie się nad sobą – A dziadek zawsze mi powtarzał, że jeśli się dziewczyna zainteresuje chłopakiem to wynikają z tego kłopoty... Biedak tyle wycierpiał z babcią...

- Masz dziwną rodzinę – wzruszyłem ramionami – Mój ojciec na matkę nie narzeka. Kochają się i są razem szczęśliwi.

- Nie znasz się, Remi! – okularnik położył łokcie na stole – One zabraniają ci wszystkiego, zawsze musisz być miły, uśmiechać się do ich koleżanek, chodzić z nimi na zakupy, wysłuchiwać nudnych rozważań na temat nowych butów, lub bluzeczki. To jest straszne! – im dłużej słuchałem Jamesa tym bardziej byłem przekonany, że to właśnie dziadek i ojciec są winni jego niechęci do kobiet. Straszyli go od początku, a teraz histeria wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem. Powrót do domu na pewno dobrze mu zrobi, a tym bardziej, jeśli opowie o swoim ‘wielkim’ problemie. Po raz kolejny spojrzałem na poprzebieranych chłopaków. Nie wyglądali na skrępowanych, czy też niezadowolonych w jakiś sposób. Wręcz przeciwnie. Nawet, jeśli można było spodziewać się z ich strony, choć odrobiny rozdrażnienia to oni jakoś nie przejawiali temu podobnych uczuć.

- Naprawdę dziwny rocznik – wymamrotałem pod nosem wbijając widelczyk w kawałek szarlotki, już i tak wystarczająco zmaltretowanej. Syriusz z szerokim uśmiechem wziął do rąk swój widelec i zaczął dzióbać w mojej porcji.

- Moim zdaniem na wakacje też powinniśmy zostawać w szkole – mruknął po chwili – I tak mamy tyle pracy domowej, że ciężko będzie znaleźć czas na beztroską zabawę, a w dodatku mnie zabije matka, więc nie ma to jak siedzieć tutaj z wami. – lewa dłoń kruczowłosego wylądowała na moim kolanie. Nie wiem, czego on się naoglądał, czy też naczytał, ale ja czułem się strasznie głupio. Raczej nie lubiłem, kiedy ukradkiem mnie dotykał, a tym bardziej przy innych. Ściągnąłem jego rękę i odetchnąłem głośno. Jutro będzie mi tego pewnie brakować, jednak nic nie mogłem na to poradzić.

- Syri, jakie jest prawdopodobieństwo, że będę miał okazję spotkać się z Narcyzą przez ten czas? – Peter w końcu oderwał się od podziwiania blondynki.

- Małe... Znikome... Minimalne... Żadne! – Black przeciągnął się rozkładając na krześle – Przestań się łudzić, Pet. Ona nigdy się tobą nie zainteresuje... Ale zawsze możesz próbować! – dodał szybko – Skoro jakaś dziewczyna zakochała się w Jamesie to znaczy, że cuda się zdarzają.

- Ej! – J. wstał szybko i wychylił się ponad stołem chcąc uderzyć chłopaka, który szybko uniknął ciosu.

- Może się jej oświadczę... – kawałek ciasta, który miałem w ustach wypadł mi na talerz, kiedy tylko usłyszałem fragment monologu blondynka – W końcu mogę spróbować!

- To już lekka przesada, Peter – Syriusz i James uspokoili się momentalnie, popatrzyli po sobie i spokojnie wrócili na swoje miejsca. – Ona szaleje za Lu i wątpię żeby zrezygnowała z niego dla ciebie. Poza tym porozmawiaj z Potterem, on ci powie, jaka to tragedia zadawać się z kobietami – Black wyszczerzył się i po raz kolejny zaczął gładzić moje udo.

 

23 czerwiec

Razem z chłopakami jakoś wtaszczyłem swój kufer do pociągu i ciężko opadłem na jedno z siedzeń. Rozrywka, jaką zapewnił nam w Wielkiej Sali jeden ze Ślizgonów była niesamowita i nie wiem czy ktokolwiek zdoła pobić jego wyczyn, jednak nie dziwiłem się, że chłopak nie chciał opuścić szkoły. To były jego ostatnie chwile w szkole i mogłem sobie wyobrazić, co czuł. W końcu to właśnie w Hogwarcie dla wielu z nas zaczynało się prawdziwe życie, czy też miał miejsce jakiś przełomowy moment. Sam dokładnie pamiętałem moje spotkanie z Syriuszem i te zimne oczy, które tak mnie zafascynowały. Poniekąd wszystko to zawdzięczałem Andrew, gdyby nie on, kto wie jak wszystko to mogłoby się potoczyć. W końcu nasza była skompletowana już pierwszego dnia właśnie dzięki wielkiej niezdarności każdego z nas. Nie myślałem, że zawieranie prawdziwych przyjaźni polega na ogólnej ślamazarności i przypadkowym zderzeniom, a jednak mniej więcej tak wyglądało to w naszym przypadku. Najpierw zderzenie z Potterem, później Peter, spanikowany Sheva, Syri z Lucjuszem i jego bandą... Zastanawiałem się tylko jak to będzie wyglądało za kilka miesięcy, kiedy po raz drugi spotkamy się na peronie czekając na odjazd pociągu.

- Do domu, do domu, do domu... – James splótł ręce za głową i zamknął oczy – Będę się obijał i nic więcej! Ahh... Jak to przyjemnie nie martwić się o naukę!

- Głupek z ciebie – Syriusz otworzył okno wpuszczając do przedziału trochę ciepłego, świeżego powietrza. – Będziesz miał rodziców na głowie, a to jest najgorsze! Już wolę McGonagall niż ujadanie staruszków. – z jednej strony miał rację, chociaż tylko w jego sytuacji było to na tyle przerażające. Ja sam cieszyłem się, że w końcu zobaczę matkę i ojca. Stęskniłem się za nimi przez cały ten czas, ale i znalazłem kogoś, kto mógł sprawić, że tęsknota była niemal niewyczuwalna. Spojrzałem na łagodną, zamyśloną twarz kruczowłosego. Słońce świeciło dość mocno, a promienie delikatnie lizały jego policzki i błyszczące oczy. Wargi minimalnie stykały się ze sobą, by po chwili ułożyć się w wąską linię będąc przygryzione przez zęby. Najwyraźniej Syri czymś się martwił.

- Nie znacie się! Szkoła to przekleństwo! – Potter nie dawał za wygraną, jednak Black już go nie słuchał. Odwrócił się do Andrew i uśmiechnął wrednie.

- Jeszcze ci się nie dostało za ten wyskok pierwszego dnia – warknął ucieszony – Aleś się nam wtedy naraził! Lu przeszło po tym jak się do ciebie podobierał, ale idę o zakład, że w następnym roku odbije sobie ten wyskok.

- Nie strasz! – Szaman zmarszczył noc i skrzyżował ręce – To była wasza wina! Mogliście się nie wychylać, a poza tym nie wiedziałem, że ten kot jest tak niebezpieczny! – chłopak wydął wargę i udał obrażonego. Dopiero teraz dotarło do mnie, że nawet nie wiem co miało wtedy miejsce. Nie pytałem o to Syriusza, a on bez wątpienia był najlepiej poinformowany. Lu, Syriusz i Rudolf wydawali mi się wtedy być najbardziej bezwzględni, jednak okazało się, że podobnie jak Alen i Blood są całkiem mili. Nawet, jeśli nie mogło to trwać zbyt długo to jak do tej pory całkiem przyjemnie było mieć w nich sprzymierzeńca.

Pociąg ruszył a wraz z pierwszym szarpnięciem do naszego przedziału wbiegł niewysoki Krukon o blond włoskach i przerażonych, niebieskich oczach. Wyglądał jak dziecko, mimo że był w tym samym wieku co my.

- Schowajcie mnie! – jęknął żałośnie i złożył ręce.

- Mam dziwne wrażenie deja vu. – wstając zdjąłem szatę i pomogłem chłopcu wgramolić się na półkę ponad siedzeniami.

- Teraz wiem gdzie ukryliście Andrew! – Syriusz był dumny z siebie, choć nie za bardzo miał się, czym cieszyć.

- Cicho, teraz zobaczymy, kto go gonił – Potter rozsiadł się wygodnie i rozczochrał sobie włosy tak, że wyglądały dość dziwacznie. Ledwie powstrzymywałem się od śmiechu widząc minę Shevy, który najwidoczniej nie czuł się najlepiej. Nie minęły trzy minuty, a do przedziału wparowało trzech starszych Ślizgonów, których nawet nie znałem.

- Nie ma go! – warknął wysoki, czarnowłosy chłopak, a jego ciemne oczy jeszcze bardziej się zwęrzyły. Wyszedł szybko z pomieszczenia mrucząc coś do kolegów najwyraźniej bardzo zdenerwowany. W przeciwieństwie do Lucjusza on nie należał do porywczych zważając na to, jak szybko się poddawał.

- Poszedł? – cichy głosik sprawił, że Syriusz zaczął się głośno śmiać i wstając pomógł małemu zgramolić się z półki. Byłem zazdrosny widząc jego dziwny wyraz twarzy, jednak nie reagowałem nie chcąc się ośmieszyć.

- Dziękuję – Krukon spuścił głowę i wydukał jeszcze kilka ledwie dosłyszalnych słów. Gdybym nie widział go kilkukrotnie w szkole przysiągłbym, że ma jakieś siedem lat. Był naprawdę uroczy, a dziecięce rysy wyłącznie kontrastowały z prawdziwym wiekiem i poważną miną.

- Remi, masz już na koncie dwa uratowane życia i w każdym przypadku byli to blondyni – Andrew odetchnął głęboko i wyjrzał na korytarz – Poszli, możesz wracać do siebie – poklepał chłopca po głowie i wypchnął z przedziału dodając mu otuchy. Mały najwyraźniej dostrzegł dobre intencje Szamana gdyż z uśmiechem pognał wzdłuż pociągu.

- Kto to właściwie był? – Peter oderwał się od jedzonej od dłuższego czasu czekolady chowając do kieszeni dokładnie zawinięte w papierek ostatnie kostki.

- Nie pytałem – bąknął J. udając, że się przeciąga w rzeczywistości starając się dostać do ukrytych przez Petera słodyczy. – Kiedyś się dowiemy, a teraz... – szybko wyjął misterny pakunek i rozwinął go w mgnieniu oka. – Wyżerka! – władował do ust wszystko, co zostało nie reagując nawet na krzyk Pettigrew, który z wyrzutem wpatrywał się w gryzioną przez okularnika czekoladę. Nie wiem jak można było do tego stopnia uzależniać swoje życie od słodyczy, ale bez wątpienia ta mania była przydatna, zwłaszcza, kiedy komuś zależało na pozbyciu się dwóch elementów naszej paczki.

- Idę do ubikacji, kto idzie ze mną? – Syri wykorzystał moment, kiedy prawdopodobieństwo wykurzenia Jamesa i Peta było najmniejsze mrugając porozumiewawczo do Andrew. Złapał mnie za rękę i wyciągnął z przedziału. Dobrze wiedziałem, o co mu chodzi, biorąc pod uwagę, że przez najbliższe miesiące niekoniecznie zdołamy się spotkać, a ja już teraz zaczynałem czuć się dziwnie. Stanąłem na palcach i przyciągnąłem Syriusza do siebie. Przynajmniej ten ostatni raz chciałem być blisko niego. Niemal się pocałowaliśmy, kiedy z naprzeciwka wyszedł jakiś chłopak śmiejąc się całkiem głośno. Szybko przekręciłem głowę i zacząłem mruczeć coś do siebie udając, że wyciągam kruczowłosemu paproszek z oka. Głupi pomysł, ale zadziałał, a my nie skompromitowaliśmy się przy starszym koledze.

- Mam nadzieję, że teraz się nam uda – westchnąłem i przymknąłem oczy nasłuchując. Nic nie wskazywało na to by ktoś jeszcze miał nam przeszkodzić, więc znowu zbliżyłem się do Blacka i rozejrzałem w około. Musnąłem na szybkiego miękkie wargi po raz kolejny upewniając się, że jesteśmy sami. Ciężko było mi skupić się na aktualnej czynności, dlatego z jękiem mocno przywarłem do ust Syriusza, który objął mnie w pasie i odwzajemnił pocałunek. Uwielbiałem ten moment, miał w sobie coś przyjemnego i podniecającego, nawet, jeśli ciężko było mi zrozumieć całe znaczenie tego uczucia. Odepchnąłem po chwili chłopaka i złapałem oddech. Prawdopodobnie był to nasz ostatni pocałunek na najbliższe dwa miesiące i chociaż był mało zadowalający, jako że chłopak, który wcześniej nam przeszkodził teraz wracał do swojego przedziału, to bez wątpienia Black planował odbić sobie to na samym początku przyszłego roku.

Niemiłe uczucie pustki drażniło mnie za każdym razem, kiedy spoglądałem na delikatnie uśmiechniętego Syriusza. Rozstania były najgorszą częścią każdej znajomości, a co dopiero związku. O wiele większą przyjemność sprawiały powitania, ale na to było stanowczo za wcześnie. Nie dotarliśmy jeszcze nawet do Londynu, a mnie już było smutno i starałem się nie rozpłakać.

 

Touya, Touya, Touya...!! *Kirhan wywożą w kaftanie jacyś przystojni lekarze*

5 komentarzy:

  1. Znowu pierwsza! ^^ A notka... cóż... spłakałam się prawie. To chyba mówi samo za siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja druga!! No ja tez sie prawie nie poipłakałam....ale Syri bedzie napalony po tych wakacjach :P:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha! Udało mi się przebrnac wszystkie notki! Od samego początku! xDI tak, patrząc na poprzednie dwa komentarze, zastanawiam się, w którym momencie tej notki można było się popłakac. Bo mi jakoś to nie wyszło. Co prawda jest możliwośc, że byłam zbyt rozbiegana z myślami, zamiast skupic się tylko na tym, co czytam, ale... Ale z tym już mniejsza.I zastanawiam się, dlaczego moją ulubioną postacią jest James. Który najwidoczniej ma jakiś uraz do płci żeńskiej. ^^I Ryo też jest, moim zdaniem, bardzo ciekawą postacią tutaj. ^^Niach. xDPadam do nóżek szalenie utalentowanej autorki,Kate64100

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Notka SUPER!! Rozstania są okropne ^^ i co to za maluch?? Nazwą go DejaVu ^^ POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. nowa notka u mnie :) Nie wiem czemu nie moge pisac komentarzy u ciebie kochana na mylogu :/ tragedia

    OdpowiedzUsuń