niedziela, 13 maja 2007

Dzień drugi vol.1

Dziś moja mama jedzie do sanatorium na miesiąc i będę musiała radzić sobie bez niej. Nie wiem ile to zmieni, ale może jakoś sobie poradzę ^^" . Oczywiście nadal siedzę na antybiotyku, a przed wczoraj miałam paskudny dzień i tylko wczoraj był taki sobie... Coś czuję, że przez ten miesiąc będę duuużo ryczeć i to przez ojca i brata ==

 

28 lipiec

Zamruczałem i przeciągnąłem się o dziwo bez najmniejszego kłopotu. Niezadowolony zmarszczyłem nos czując, że leżę sam. Jak na zawołanie ciepły oddech otoczył moją twarz, a miękkie wargi musnęły czoło mówiąc w ten sposób ‘dzień dobry’. Uśmiechnąłem się i otwierając oczy objąłem Syriusza za kark przyciągając do siebie i kładąc na łóżku. Materiał jego jeansów był strasznie nieprzyjemny, kiedy tuliłem się do niego, więc z głośnym westchnieniem podniosłem się do siadu. Ziewnąłem przecierając oczy i opadając z powrotem na miękką poduchę. Wizja wstawania była mało interesująca biorąc pod uwagę, że już dawno nie miałem tak udanej nocy. W końcu Syri jako misiak do przytulania sprawdzał się idealnie, a w domu nie miałem takiego komfortu.

- Wstawaj... – Black westchnął, czym przerwał dotąd panującą ciszę – Sheva już chodził po pokojach i ostrzegał, że Potter w każdej chwili może tutaj wpaść, a przecież nie chcemy się tłumaczyć, prawda? – mimo wszystko szarooki objął mnie ramieniem i zaczął bawić się moimi włosami. Przymknąłem oczy skupiając się tylko na przyjemnym doznaniu i na chwilę zapomniałem o wszystkim. Niestety, jako że nic nie trwa wiecznie obudziłem się z tego pięknego snu, który nazwać można ‘chwilą teraźniejszości poza rzeczywistością’.

- Już późno! – oprzytomniałem, a chłopak podniósł się niechętnie i rzucił mi jakieś ubrania, które najwidoczniej wcześniej już przygotował. Przeglądnąłem wybrane przez niego części garderoby. Kremowy, cienki sweter, stare lekko powycierane jeansy i oczywiście bielizna, której przegrzebanie musiało mu sprawić największą przyjemność. Zastanawiałem się tylko, co takiego planuje, że sam wszystko sobie powybierał.

- Coś jeszcze? – spojrzałem na opierającego się o ścianę chłopaka.

- Nie, to tyle. – z uśmiechem założył za ucho włosy i nadal stał w tym samym miejscu.

- Mógłbyś wyjść? Chcę się przebrać... – podnosząc w górę ubrania pomachałem nimi – To, że ty paradujesz przede mną nago nie znaczy, że ja też muszę. – wyszczerzyłem się szyderczo z zadowoleniem patrząc na minę Blacka, który wyglądał na zawiedzionego. Ociągając się niesamowicie w końcu zamknął za sobą drzwi, co tylko wywołało u mnie głośne westchnienie. Powoli wcisnąłem się w ciuchy i opierając o parapet wyjrzałem za okno. W nocy najwyraźniej padało, gdyż gdzie niegdzie były kałuże, a trawa lśniła od niewielkich kropelek. To tłumaczyło, dlaczego kruczowłosy wygrzebał z moich rzeczy sweter. Na zewnątrz musiało być trochę chłodno i było to jak dla mnie zbawienne. Nie cierpiałem upałów, a słońce nie przeszkadzało mi o ile nie prażyło nazbyt mocno.

- Długo jeszcze? – Syri zapukał w drzwi i prawdopodobnie wtulił się w nie, bo zaskrzypiały niebezpiecznie.

- To ty na mnie czekasz?! – odskoczyłem od okna i pokręciłem głową. Byłem przekonany, że chłopak już zeszedł na śniadanie, jednak najwidoczniej były to tylko złudne nadzieje, chociaż z drugiej strony nie miałem nic przeciwko temu. Otworzyłem drzwi patrząc jak Black stara się utrzymać równowagę, co o dziwo mu się udało. Złapał mnie za rękę i spokojnie zrobił kilka kroków w przód. Nie sprzeciwiając się ruszyłem za nim zastanawiając, w którym momencie mnie puści. Mimo wszystko było mi bardzo przyjemnie i mogłem tylko w dalszym ciągu marzyć o powrocie do szkoły i naszych chwilach sam na sam.

Tak jak myślałem Syri zwolnił uścisk dopiero przed samą kuchnią i jak gdyby nigdy nic z szerokim uśmiechem wszedł do środka kłaniając się matce Andrew i nie do końca przytomnemu Trezeguet. Sam do końca nie wiem, jakim cudem, ale z miny Shevy z łatwością dało się wyczytać, co jest powodem niewyspania mężczyzny. Zielonooki przypominał dziecko, które właśnie wykręciło najlepszy numer w życiu i z utęsknieniem spoglądał na jedzenie. Nie wiem skąd on czerpał siły, ale różnica w zachowaniu między nim a Fabienem była wielka. Współczułem trochę matce chłopaka, w końcu pod jej nosem działy się najróżniejsze rzeczy, a ona nie miała o tym pojęcia, w przeciwieństwie do Serhija, który był czymś w rodzaju motoru napędowego w związku własnego syna z o wiele starszym mężczyzną. Jakoś nie chciałem sobie wyobrażać młodzieńczych lat jednej z większych sław quidditcha.

- Remi, siadaj szybciej, błaaagammmm... – Sheva zajęczał składając ręce, a gdy tylko zająłem miejsce odliczył cicho do dziesięciu czekając aż chłopcy zaczną męczyć się z kanapkami, po czym rzucił się na jedzenie. Z nie małym rozbawieniem sam zabrałem się za posiłek, który o dziwo upływał w milczeniu, najwyraźniej tylko, dlatego, że Potter wpatrywał się w puste miejsce, gdzie zapewne miał siedzieć Serhij.

- Dobra... A teraz mówić mi, gdzie moje mięso? – J. w końcu oprzytomniał, za co pod stołem dostało mu się od Andrew.

- Mój ojciec jak już, a nie ‘mięso’! – matka chłopaka wydawała się nawet ich nie słuchać, co mnie osobiście nie dziwiło.

- Co ty, kompleks jakiś masz, czy co? Przez tyle lat miałeś takiego tatę pod nosem, a o mnie zazdrosny jesteś? – rozmowa jak zawsze nie miała większego sensu.

Wstałem od stołu i podziękowałem za śniadanie. Black z podejrzanym uśmiechem zrobił to samo i towarzyszył mi do samej łazienki. Kiedy tylko od całej reszty oddzielały nas zamknięte drzwi oplótł mnie ramionami nie pozwalając na umycie się i pocałował w szyję. Wyjątkowo nie byłem temu przeciwny i tylko przekręciłem głowę, czym pozwoliłem mu na więcej. Przez ten miesiąc brakowało mi dosłownie wszystkiego, co było związane z Syriuszem. Od jego dziwnych pomysłów, po brzmienie głosu, śmiech i ciepło ciała. Jak na dwunastolatka był naprawdę bardzo dojrzały, niestety wyłącznie w kwestii dotyczącej pieszczot w naszym związku.

- Syriuszu... – jęknąłem i odwróciłem się przodem do niego. Stając na palcach wsunąłem dłonie w ciemne pasma jego włosów, które zdążyły już zabawnie urosnąć, i pocałowałem go przypominając sobie, jakie to uczucie. Black zrobił krok przesuwając mnie i unieruchamiając za pomocą umywalki. Nieprzyjemny chłód wbijał mi się w plecy, jednak wystarczyło ustawić się wygodniej, by przestał drażnić. Ciepłe palce chłopaka wsunęły się bez problemu pod mój sweter i teraz już wiedziałem, czym kierował się Syri w doborze stroju. Jego dłoń powoli pieściła moją skórę na brzuchu, zaś druga zwinnie dołączyła do pierwszej łaskocząc żebra. Nie mogłem przewidzieć jak daleko posuniemy się w tym roku, jednak i bez tego wiedziałem jak wielką przyjemność sprawia mi każdorazowy dotyk, czy też pocałunek chłopaka.

- Remusie – kruczowłosy odsunął się nieznacznie i polizał moją dolną wargę – Śpijmy dzisiaj razem... – zamruczał muskając mój policzek – Będę grzeczny tylko chcę się do ciebie poprzytulać... – roześmiałem się cicho słysząc jego słowa i widząc szczenięcą minę. Za ten niewinny wyraz twarzy oddałbym wiele na Transmutacji, jednak mogłem wykorzystać go także teraz.

- Jeśli obiecasz, że wymyślisz coś słodkiego to się zgodzę, co ty na to? – z trudem spoważniałem, a gładząca akurat mój sutek dłoń bynajmniej w niczym nie pomagała.

- Słowo, że będzie słodko! – wyszczerzył się Black i schylając liznął moją brodę. – Im więcej słodyczy teraz, tym większe szanse na szaleństwo w przyszłości. Ha! Zobaczysz. Jeszcze trochę i będziesz rozdziewiczony, zaobrączkowany i w ogóle! – nie wiem skąd brała się jego filozofia, jednak na pewno nie brzmiała zachęcająco. Wręcz przeciwnie. Nie uśmiechało mi się tracić czegokolwiek, a już na pewno nie za wcześnie, co w mojej obecnej sytuacji na pewno będzie wymagać wiele wysiłku. - Plany zostaw na razie na boku i pozwól mi się umyć. – położyłem rękę na dłoni kruczowłosego, w chwili, kiedy jego palce wkradały się do moich spodni i odsunąłem ją kładąc na biodrze Syriusza. Starając się nie zwracać większej uwagi na lekko podwinięty sweter i bezustanną pieszczotę skóry na brzuchu stanąłem przodem do umywalki i biorąc do rąk szczoteczkę poruszyłem się chcąc w spokoju umyć zęby, a nie wzdychać, co chwilę odczuwając delikatny dotyk napalonego kolegi.

- Wieczorem... – jęknąłem i pozbyłem się ostatniej przeszkody, która uniemożliwiała mi poranną toaletę. Gdyby nie to, że bałem się całkowicie poddać chłopakowi nie miałbym zupełnie nic przeciwko jego bliskości, nawet, jeśli stosunkowo zbyt śmiałej, jednak musiałem cały czas pamiętać, że oszukuję Syriusza i kiedyś będę musiał się do tego przyznać. W końcu tajemnica, jaką skrywałem była znacząca dla nas i naszej przyszłości, jeśli takowa w ogóle mogła mieć szanse.

6 komentarzy:

  1. Notka wspaniała, jak zwykle!Czekam na następną!Trzymaj się! Jakoś przeżyjesz ten miesiąc!

    OdpowiedzUsuń
  2. ~www.dorosly-hogwart.blog.onet.pl13 maja 2007 18:32

    Fajnie, że wyzdrowiałaś.Notka jak zwykle super.Nie mogę się już doczekać wspólnej, słodkiej nocy Syriusza i Remiego.Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Mimmi Dennis14 maja 2007 20:35

    Hej! Notka SUPER!!! XD mięso... POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. nagini@amorki.pl15 maja 2007 19:27

    Notka jak zawsze rewelacyjna mam nadzieje że ten miesiąc minie ci o wiele lżej i łatwiej niz myślisz pozdrawiam i czekam na następną notke

    OdpowiedzUsuń
  5. No tak.. Jak zwykle rewelacyjnie ;) Naprawdę słodko miło i przyjemnie. I nie wiem co jeszcze powiedzieć... bo myslę ciągle o tym, dlaczego tak szybko się skończyło :D Sadzę, ze dopiero gdy kazda notatka byłaby objetości ksiazki można by nazwać mnie usadysfakcjonowaną ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    hahah, och biedny Fabien, ale nie nudzi się, ciekawe kiedy Remus powie przyjaciołom i\o tym „problemie”
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń