czwartek, 17 maja 2007

Dzień drugi vol.2

Czas spędzony z chłopakami na śmiechu i zabawach minął niesamowicie szybko, a dopiero po obiedzie mogliśmy, a raczej musieliśmy, zająć się każdy sobą, jako że Sheva poza Francuzem świata nie widział i najwyraźniej nie miał zamiaru ot tak sobie zostawić go dziś w spokoju, co bynajmniej mi nie przeszkadzało, zaś Potter z ukrycia obserwował Serhija, nie zwracając większej uwagi na cokolwiek. Koniec końców po raz kolejny zostałem sam z Syriuszem i nie miałem nic przeciwko. Chłopak wydawał się wręcz tłumić w sobie ogromną radość i co chwila pozwalał sobie na głośne westchnienie. Sam najchętniej zachowywałbym się podobnie, jednak niedopieszczenie Blacka w zupełności wystarczało za nas obydwu. Kiedy kruczowłosy uznał, że jest całkowicie bezpiecznie, gdyż matka Andrew zajęła się czymś w kuchni, wyciągnął mnie na dwór nie odzywając się ani słowem. Z tego, co zdążyłem zauważyć coraz częściej był milczący i spokojny, a to stanowczo nie oznaczało niczego dobrego. Pogoda była cudowna, ponieważ wiatr neutralizował ciepłe słońce i dzięki temu nie dało się wyczuć duchoty kolejnego wakacyjnego dnia, zaś ogród za domem stanowił obraz kunsztu i dbałości o szczegóły kobiecej ręki. Kwiaty, drzewka i krzewy porozsadzane były z wielką dbałością i wyczuciem i znalazło się tu także sporo miejsca, które można było wykorzystać do zabaw, spotkań, czy czegokolwiek innego.

Syriusz momentalnie położył się na trawie i odetchnął głęboko z delikatnym uśmiechem błądzącym po jego idealnych wargach. W tej chwili nie wyglądał już tak dziecinnie, jak za każdym razem, kiedy wydurniał się z Potterem. Mógłbym przysiąc, że niesamowicie się zmienił, jednak mogło to być jedynie złudzenie spowodowane naszym miesięcznym rozstaniem.

- Chodź do mnie – ze słodką radością na twarzy wyciągnął do mnie dłoń, której nie zdążyłem nawet dobrze złapać, a już wylądowałem na piersi chłopaka, który przytulił mnie i potarł policzkiem o moje włosy – W tym roku będziemy musieli się bardziej postarać, żeby mnie zaspokoić – wymruczał i zaczął sunąć palcami po moich plecach – Jestem na głodzie i tylko ty możesz mnie z tego wyleczyć. – poruszyłem się i podniosłem odrobinę patrząc na rozanielonego Blacka.

- Ja się tam za bardzo starać nie będę – bąknąłem unosząc brew – Wszystko w swoim czasie, nie sądzisz? Poza tym, jeśli chciałbym cię zadowolić musiałbym od razu zrobić z siebie twój podwieczorek. – skrzywiłem się na samą myśl o tym, zaś Syriusz oblizał wargi i znowu zaczął błądzić dłońmi po moim kręgosłupie. Oparłem łokcie o tors kruczowłosego i podparłem głowę dłońmi patrząc na jego zadowoloną minę.

- Jak ja chciałbym przyspieszyć nasze dorastanie... – westchnął po chwili i złapał mnie delikatnie za włosy – Mój kłaczek byłby przynajmniej bardziej chętny i otwarty na pieszczoty. – mrugnął i unosząc głowę pocałował mnie lekko. – Masz prze słodkiego dzióbaska! – roześmiał się i po raz kolejny połączył nasze usta. Opadł z jękiem na trawę i zamknął na kilka chwil oczy. Niewielka biedronka usiadła na jego policzku, co skwitował niezadowolony pomruk. Black otworzył oczy i spojrzał w miarę możliwości na swoją twarz. Ostrożnie przystawił palec do i poniekąd zmusił stworzonko do wgramolenia się na niego.

- Tylko się nad nią nie znęcaj – fuknąłem na wstępie patrząc czule na kropkowanego robaczka. – Jest słodka – wyszczerzyłem się i przyglądnąłem dokładniej, kiedy Syri podstawił mi ją pod twarz. Poczułem, że chłopak dmuchnął lekko, a stworzonko rozłożyło skrzydełka i przefrunęło na mój nos. Spojrzałem na biedronkę i zamrugałem szybko kilkakrotnie czując, że powoli kręci mi się w głowie. Niestety patrzenie przed siebie również nie było trudne, jako że czerwony pancerzyk o czarnych kropkach drażnił mój wzrok niemiłosiernie.

- Wiesz, co oznacza to, że biedronka usiadła akurat na tobie? – Black delikatnie strącił robaczka z mojej twarzy.

- Niestety... – westchnąłem, a wściekłe spojrzenie Syriusza wystarczyło jako podsumowanie moich słów. – Oj, dobrze, już dobrze! Cieszę się z tego. Kolejny dowód na to, że jesteśmy sobie przeznaczeni. – wystawiłem język zadowolonemu już chłopakowi i potarłem nosem o jego policzek. – Jesteś strasznie wygodny, wiesz? – poruszyłem się układając jeszcze wygodniej na ciele kruczowłosego i odgarnąłem z jego twarzy kilka kosmyków, które uparcie wkradały się do szarych oczu chłopaka.

- A ty śliczny... – speszyłem się i zaczerwieniłem spuszczając głowę.

- Głupi! – syknąłem i speszyłem się jeszcze bardziej, kiedy dłonie Syriusza spoczęły na moich pośladkach.

- Ale kiedy to prawda – chłopak jedną ręką uniósł moją twarz, zaś drugą trzymał w bezruchu – Zabij mnie, ale nigdy nie widziałem nikogo piękniejszego od ciebie.

- Głupi! Głupi! Głupi! – wtuliłem się w niego kryjąc w ten sposób czerwoną twarz. Czułem się okropnie zażenowany i nie chciałem tego od razu pokazywać, chociaż kruczowłosy zdawał sobie z tego sprawę doskonale.

- Chłopakiiiiiiii... – Sheva uratował mnie przed prawdopodobnie jeszcze większym wstydem stając jak wryty koło domu i z dziwnym uśmieszkiem przyglądając się nam. – Yhmm... – odchrząknął i podszedł bliżej – Ja chciałem tylko powiedzieć, że czas się zbierać, bo rozpoczęcie Mistrzostw czeka i przeprosić za to, że wam zakłóciłem miłosne uniesienia. – chciałem coś odpowiedzieć, jednak Black nie pozwolił na to spychając mnie i podnosząc, kiedy sam stanął już na nogi.

- Mimo wszystko i tak masz wejścia lepsze niż Potter – roześmiał się i łapiąc za rękę zarówno mnie jak i jasnowłosego zaciągnął nas do domu, gdzie już w przejściu można było dostrzec całkiem ciekawy obiekt.

Fabien ubrany w ciemny garnitur starał się pogodzić ze swoim wyglądem i wrażeniem, jakie sprawiał. Włosy zaczesane do tyłu i utrwalone w ten sposób niewielką ilością żelu w połączeniu z poważną miną, a także ciemnymi okularami nieodparcie kojarzył się z Rosyjską Mafią. Jeśli dodać do tego Andrew, który pozbył się kolczyków i koralików grzecznie zaczesując grzywkę na oczy, a dodatkowo założył błękitną koszulkę i jasne jeansy, to niemożliwym było by ktoś widząc ich razem nie pokusił się o stwierdzenie, iż ma do czynienia z mafijnym bossem i jego młodziutkim kochankiem. Musiałem przyznać, że widok zapierał dech w piersiach. Rozradowany Sheva wtulił się w ramię mężczyzny, który wydawał się tego nie zauważać, co dodatkowo spotęgowało dziwne wrażenie. Gdybym ich nie znał na sto procent uznałbym, iż natknąłem się właśnie na rosyjski półświatek. Mężczyźnie brakowało tylko broni i obstawy. Matka Andrew rozmawiała z kimś przez telefon i na szczęście nie widziała syna, który obmacywał kochanka na oczach uradowanego ojca.

- Jestem z siebie dumny! – Serhij rozmarzył się wpatrując w parę kochanków – załatwiłem wam miejsca w loży dla vipów, więc nikt się nie zorientuje, że ma do czynienia ze sławnym już Fabienem Trezeguet, a Andrew biorąc pod uwagę jego zachowanie także nie wzbudzi podejrzeń. O was również nie muszę się martwić – tym razem jasne oczy mężczyzny skierowały się na mnie, Syriusza i Pottera. – Kolejni chłopcy do zabaw – wyszczerzył się ukazując rząd równiutkich, białych zębów. Bez wątpienia Sheva podał się do ojca i jakoś mnie to nie dziwiło. Mężczyzna imponował mi za to tym, iż akceptował dosłownie wszystko, co wiązało się z synem od wieku kochanka począwszy, po same kontakty z tym ‘kryminalistą’.

- Ja też tak chcę... – jęknąłem, a Syri dźgnął mnie palcem w żebra. Uwielbiałem, kiedy był zazdrosny, jednak musiałem się przyznać do tego, że Fabien niemal wywoływał u mnie dreszcze właśnie teraz, kiedy jego dwukolorowe oczy zostały dokładnie przysłonięte przez ciemne szkła, a starannie ogolona twarz niemal nie zdradzała uczuć. Można było jedynie zachwycać się w nieskończoność, tym wspaniałym widokiem, a Andrew z pewnością i tej nocy nie miał zamiaru pozwolić Francuzowi na spokojny sen. Wystarczyło spojrzeć w te błyszczące podnieceniem, zielone oczy by wyczytać z nich niemal wszystko. Prawdopodobnie za kilka lat i ja będę reagował podobnie na Syriusza, chociaż czasami żałowałem, iż mój charakter nie pozwalał mi na większą śmiałość. Mimo to, kiedyś na pewno chciałem się w końcu przemóc i zbliżyć do kruczowłosego jeszcze bardziej.

 

  

4 komentarze:

  1. Pierwsza!Nota jak zwykle fajna!czekam na następną!

    OdpowiedzUsuń
  2. Urocze^^ jak ty ślicznie umiesz opisać^^ mam nadzieję, żę już ci się żadna choroba nie przyplącze? Zdrowia, Kirhan-san!

    OdpowiedzUsuń
  3. może to banał, ale naprawdę masz super blog! www.my-books.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    no i Lucjusza zaprosił też Sheva do siebie, ale ten nie mógł, i dzięki tylko Lucjuszowi Syriusz mógł przyjechać jak się okazuje... współczuję Fabianowi, Sheva ma plany na kolejne noce...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń