poniedziałek, 27 sierpnia 2007

Kartka z pamiętnika XXII - James Potter

Szkoła od zawsze była największą zmorą mojego życia, która spędzała sen z powiek i wywoływała dreszcze. Gdyby jakiś wróżbita przepowiedział mi, że zamiast rozwalać po kawałeczku zamek będę krążył po bibliotece uznałbym go za niebezpiecznego dla społeczeństwa. Kruczek tkwił w tym, iż coraz częściej przebywałem w tej części Hogwartu, a czasami nawet nadrabiałem brakujące notatki, czy też zajmowałem się zadaniami. Ten, kto wymyślił miłość powinien trafić za to do Azkabanu, lub zabronić mi uganiania się za grzecznymi chłopcami, którzy rzadko wystawiali nos poza książkę. Świat był niesprawiedliwy, chociaż na jego uroki narzekać nie mogłem. I tu pojawiał się kolejny problem. Kto wymyślił bujdę o pięknych, kobiecych kształtach? Bądź, co bądź moje dłonie ciągnęło w zupełnie innym kierunku, chociaż bynajmniej nie chodziło mi o obmacywanie samego siebie. O niebo smaczniejszy kąsek stanowił niewysoki, szczuplutki i delikatny Ślizgon, który miał szczęście pojawić się na mojej drodze, chociaż i to nie do końca było prawdą.

- Umarłem i jestem w niebie, kocham cię Boże... – z uwielbieniem wpatrywałem się w stojącego do mnie tyłem chłopca, który trzymał w ręce kilka książek szukając najwyraźniej kolejnej. Gdyby nie to, że zawsze byłem niecierpliwy i zachłanny wystarczyłoby mi napawanie się widokiem, niestety jak to z grzesznikami bywa mało mnie to zadowalało.

Ukojony cudowną obecnością Severusa w pobliżu podszedłem do niego pochylając się nad jasną szyjką. Ciemnooki z pewnością nadal nie zauważył mojej obecności i dopiero, kiedy objąłem go w pasie kładąc głowę na jego ramieniu zrozumiał, o co chodzi. Przez kilka sekund chyba nawet się szamotał, jednak w mgnieniu oka oberwałem potwornie ciężkimi woluminami, co w zupełności wystarczało jako protest. Trzymając się za obolałe czoło odskoczyłem momentalnie. Nie chciałem stracić resztek rozumu, nawet, jeśli należały do bakterii na moim ciele.

- Czego chcesz?! – Ślizgon fuknął, zabrał jakiś tom i odszedł w stronę stolika. Właśnie to tak bardzo mi się w nim podobało. To zewnętrzne zimno, oschły ton, ale i chęć postawienia na swoim. Ta jego zła strona natury w charakterze była niesamowicie pociągająca. Oddałbym wiele by to na mnie rzucił się w tamtym roku, nie zaś na Lupina. Możliwość, że stawiałbym opór była równa zeru.

- Czy muszę czegoś chcieć, żeby być blisko ciebie? – ze zniewalającym uśmiechem dosiadłem się obok i przysunąłem krzesło bliżej chłopaka. Położyłem dłoń na chudziutkim udzie, zaś Snape zerwał się gwałtownie.

- Co ty sobie...!

- Cicho, przecież jesteśmy w bibliotece – zamruczałem przerywając jego początkowy krzyk. Gdyby nie fakt grubej książki, która trzymał w ręce i twardej okładki może miałbym okazję poprzytulać się jeszcze trochę. Jak na razie jeden guz z pewnością mi wystarczał, a to było dopiero pierwsze podejście. Jeśli wierzyć starym powiedzeniom to ten precyzyjnie zadany, całkiem silny cios był niczym wyznanie miłości. Nie chciałem sobie tylko wyobrażać, w co zamieniło by się nasze pierwsze zbliżenie, jeśli uścisk, aż tak bolał.

- Odłóż broń... tfu! ...wolumin i porozmawiajmy, lub jeśli chcesz możemy zająć się czymś ciekawszym. Jestem otwarty na wszelkie propozycje, no nie krępuj się. – wyciągnąłem do niego dłoń, zaś on zrobił krok do tyłu i położył rękę na kieszeni z różdżką. Jego uczucia do mnie były chyba mocniejsze niż się spodziewałem. Szybko podniosłem ręce do góry i przysunąłem się do niego. Wystraszony i zdesperowany był niemal na wyciągnięcie ręki, niestety właśnie w takiej chwili pojawił się Malfoy. Zapach perfum jasnowłosego można było wyczuć z odległości kilometra, więc tylko ja zawiniłem w tej sytuacji.

- Potter, czy mi się wydaje, czy miałeś zamiar położyć łapska na tym, co nie twoje? – ten jego ironiczny, przesycony udawaną słodyczą głos doprowadzał mnie do szału. Ku mojemu jeszcze większemu nie zadowoleniu starszy Ślizgon objął Severusa krzyżując ręce na brzuchu chłopaka, który delikatnie pogładził. Pocałował ciemnookiego w szyję, zaś ten nawet na to nie zareagował chyba, że reakcją nazwałoby się subtelny uśmiech i ulgę, z jaką odetchnął. Nie wiem czy wraz z pieniędzmi, zarozumiałym uśmiechem i tak przeciętnym ciałem, jakie Lucjusz posiadał, można było dojść do czegokolwiek, jednak bynajmniej nie podobało mi się to, iż jego ręce spoczywały na mojej aktualnej zdobyczy.

- A ty gdzie z tymi porcelanowymi protezami, co? – najchętniej rzuciłbym się na tą męską lalkę, która na domiar złego musiała być ze mną spokrewniona – Twoje mięso?!

- Ciszej, Potter. Tutaj się nie krzyczy. – nie wiem jak on mógł to zrobić, jednak w tamtej chwili poczułem się lekko zażenowany. – I bądź łaskaw nie dotykać Severusa, gdyż bynajmniej mnie to nie bawi.

- Podpisałeś go sobie? – zakpiłem, za to uśmiech na wąskich wargach chłopaka zaniepokoił mnie bardziej, niż test z Transmutacji w poniedziałkowy ranek. Malfoy odwrócił Snape’a przodem do siebie i zaczął majstrować coś przy jego szacie. Już po chwili ciemnooki stał do mnie przodem, zaś dłoń Lucjusza odsłaniała niewielkie czerwone plamki na obojczyku Seva, które układały się w inicjały mojego rywala. Kciuk przesunął się po literach drażniąc bladą skórę, by niedługo potem szata ponownie została zapięta.

- Coś jeszcze, James? – powiedzieć, iż chłopak wypluł moje imię, byłoby chyba najbardziej trafne. Cudem powstrzymywałem nerwy, tym bardziej wiedząc, że moja wielka miłość jest nie tylko obłapiana przez tego ignoranta. Chociażby z tego jednego powodu pragnąłem Severusa jeszcze bardziej. Moje dobre układy z kuzynem zaczęły się i skończyły na pierwszej klasie, a to, co teraz miało miejsce oznaczało wypowiedzenie mi wojny. Od zawsze byłem pechowcem, jednak nie spodziewałem się aż takiego ciosu. Sheva olał mnie już na samym początku, do Ślizgona dobrał się mój kuzyn, zaś Kinn nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. Powoli sam zaczynałem zastanawiać się nad poszukaniem jakiejś naiwnej dziewczyny, co nie znaczyło, że planowałem zrezygnować z moich upodobań do silnej woli ukrytej w niepozornych chłopcach.

- A właśnie, Lu. Mam nadzieję, że nie sypiasz z Sevem zaraz po tym jak wkładałeś komuś innemu. To byłoby obrzydliwe – odciąłem się za wszystko napawając tym razem widokiem wściekłego Malfoya. Wyglądał zabawnie i wolałem napatrzeć się dowoli zanim będę musiał zmagać się z rzucanymi zaklęciami. O dziwo w moją stronę nie pofrunął żaden morderczy cios, a Malfoy zbył mnie prychnięciem. Odkleił się od ciemnookiego i pchnął go w stronę krzesła, które wcześniej zajmował. Sam usiadł na moim ignorując moją obecność. Wychodziło mu to doskonale, biorąc pod uwagę totalny brak zainteresowania, czy to moimi szeptanymi pod nosem obelgami, czy też nie cenzuralnymi gestami. Nie chciałem tak łatwo dawać za wygraną, ale i nie pasowało mi oglądanie tej niemal słodkiej scenki z udziałem tych dwojga.

- Niech to wszystko szlag – bąknąłem na odchodnym, co z pewnością usatysfakcjonowało Lucjusza. Jeśli spodziewał się wygranej na całej linii to z pewnością się przeliczył. W końcu nie mógł zawsze strzec Snape’a, a ciemnowłosy nie zawsze musiał mieć w rękach jakieś niebezpieczne przedmioty. Musiałem zdać się tylko na swoje wyczucie miejsca i czasu, pozbyć się świadków, wszelakich niedogodności i miałem w swoich szponach słodką zdobycz. Lucjusz nie miał prawa być lepszy ode mnie po jakimkolwiek względem. Ja byłem inteligentniejszy, a on potrafił tylko dużo mówić. Poza tym ja byłem przystojniejszy, bardziej pociągający i w ogóle o kilka kroków przed nim. Żałowałem tylko, iż wszystko to musiałem udowadniać sam sobie przed lustrem. Z drugiej strony zawsze mogłem nagrać się na jakimś mugolskim sprzęcie i odtwarzać sobie przed snem całą litanię do mojej boskości.

- Jestem geniuszem! – kilka Puchonek i trzy Krukonki popatrzyły na mnie krzywo, kiedy w pobliżu ich stolików zacząłem sobie schlebiać. Tylko Gryfonii powstrzymywali śmiech, czego i tak nie rozumiałem. Fakt, który wygłosiłem na głos był niezaprzeczalny i chociaż Sev w dalszym ciągu nie poznał się na mnie, to miałem zamiar to zmienić, chociażby siłą. Swoją drogą Severus Snape proszący o to bym przestał, cokolwiek zmierzałbym zrobi, wyrywający się, krzyczący, lub nawet płaczący, musiał być cudowny i nawet bardziej podniecający niż do tej pory. Jeśli już musiałbym użyć przemocy wobec niego, to przynajmniej mogłem zyskać na tym więcej niż przeciętnie.

 

  

13 komentarzy:

  1. Przypomina mi się tekst mojego brata na przystanku pełnym ludzi, gdy miał jakieś sześc lat: "A ja jestem najmądrzejszy na świecie... i najskromniejszy na świecie"^^ Ach, ten James... Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm. Czyżby za duże ego?

    OdpowiedzUsuń
  3. notka nawet fajna alebywały lepsze życze weny i czekam na następna

    OdpowiedzUsuń
  4. mi się podoba xD może trójkącik;p

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Potter cierpi na przerost ego nad rozumem! Cudo, jak zawsze!Magła byś dodać nową notkę na Ai no Tenshi? Stęskniłam się za Fillipem. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. też twierdzę, że J. ma lekko przerośnięte ego, ale jest taki słodki z tą swoją determinacją. Skomentowałabym o wiele wcześniej, ale praca mnie wykańcza :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam pytanie... czy jeszcze pojawi sie chłopak który był w notce pt "Lucky" i "Mmm" ? To dla mnie ważne... wystarczy tak lub nie :]

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej ;) Fajniusi blog już nie moge doczekac się następnej notki ale puki co może zechciałabyś obejżeć mój nowopowstały blog? Jest to romantyczna opowieść o przygodach Marcela i Noemi. http://noemi-i-marcel.blog.onet. pl SERDECZNIE ZAPRASZAM! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. och, ten James...;)

    OdpowiedzUsuń
  10. przeczytałam wszystko i strasznie mi sie to podoba

    OdpowiedzUsuń
  11. OD kiedy ksiażka jest "niebezpieczna"?? XD XD notka ekstra

    OdpowiedzUsuń
  12. ~Tortilla z warzywami4 października 2014 00:55

    Wolumin być
    bronią Sevutka.
    Tak, tak...
    Pottter i jego
    genialny tok
    myślenia.
    Najpierw robi,
    potem myśli.
    No... może...
    tylko robi.
    Sevutek
    to moje MIĘSO!

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam,
    och ten James i jego skromność, dobrze, zę Lucjusz się; pojawił, ale i Severus sam też sobie radził...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń