niedziela, 2 września 2007

Mój!

21 wrzesień

Korytarze zamku popołudniu zawsze potrafiły niesamowicie szybko pustoszeć, a przechadzający się nimi uczniowie byli rzadkością chyba, że niechybnie zbliżała się jakaś dłuższa przerwa w nauce. Niestety nic takiego się jak na razie nie zapowiadało, więc spokojnie miałem prawo stwierdzić, że od wieków nie przebywałem z Shevą sam na sam, aż do dziś. W prawdzie, co jakiś czas mijały nas wybrane jednostki wracające z biblioteki, lub po prostu szukające zaginionych podczas nauki znajomych. Bez wątpienia do tego grona należeliby Syriusz, Potter i Pet gdyby nie ich wielki napad zmęczenia i senności, który zagonił wszystkich trzech do łóżek, chociaż wątpiłem by długo w nich pozostali. Ja na nieprzyjemną noc nie mogłem zarzekać tym bardziej, kiedy na dworze robiło się coraz chłodniej, a ciepła kołderka utworzona przez ramiona Andrew chroniła mnie przed zimnym porankiem. W pierwszej chwili wydawało mi się, że to Black, jednak wystarczyło kilkanaście sekund a zszedłem na ziemię i czułem się trochę głupio z powodu tej małej pomyłki.

Poczułem, że blondyn muska palcami moją dłoń, a po chwili obejmuje ją i delikatnie ściska. Z początku wydawało mi się to dziwne, jednak szybko zdołałem odrobinę odetchnąć i uspokoić nerwy. Kojarzyło mi się to z podchodami dwojga świeżo upieczonych kochanków, chociaż bynajmniej nie mogliśmy za nich uchodzić i obaj mieliśmy już kogoś. Niepewnie popatrzyłem na chłopaka, który jedynie uśmiechnął się kojąco. Jego przyjacielskie gesty były niesamowicie dwuznaczne, jednak przyjemne i miłe.

- Wiesz, że ostatnio szliśmy tym korytarzem tylko we dwóch na początku tamtego roku? – nie wiem do końca, dlaczego jednak głos Shevy był lekko zamyślony i odległy – Wpadłem wtedy na Michae... la... – zatrzymał się i marszcząc nos wpatrywał w głąb korytarza. Z delikatnego półmroku, jak na zawołanie wyłonił się uśmiechnięty szeroko Ślizgon. Jak zawsze jego strój mało zakrywał, wiele eksponował, a po szacie szkolnej nie było ani śladu. Chyba właśnie to podobało się tak bardzo Andrew, który zamruczał cicho przygryzając wargę.

- No, proszę, proszę. Kogo ja tu widzę – długowłosy otworzył szerzej oczy, kiedy podchodząc do nas zauważył złączone dłonie – Ja proszę małego buziaka, o tutaj. – wskazał palcem policzek i pochylił się lekko, na co Sheva stając na palcach przyłożył usta do niedawno pokazanego mu miejsca. Nedved jak gdyby zachęcony uległością chłopaka dotknął kącika warg, który także został naznaczony lekkim pocałunkiem, podobnie jak po chwili same usta. Dopiero wtedy usatysfakcjonowany zwrócił uwagę na całą resztę świata. Dobrze wiedziałem, że tych dwoje kiedyś coś łączyło, jednak nie miałem pojęcia, że w dalszym ciągu są ze sobą tak blisko. Śmiałość i umiłowanie pieszczot Ukraińca z całą pewnością było o wiele bardziej rozbudowane, niż na pierwszy rzut oka mogło się wydawać. W takiej sytuacji nie mogłem posądzać go o cokolwiek, biorąc pod uwagę, iż większość jego poczynań z pewnością musiała być wyłącznie oznaką sympatii.

- Co tutaj robisz? – jasnowłosy przyłożył opuszek palca do twarzy starszego kolegi i nacisnął lekko na jego policzek – Marniejesz w oczach – zachichotał, a ja nawet nie chcąc domyśliłem się, o co mogłoby chodzić, gdyby nie tłumaczenie się Michaela.

- Gabriel obciął mi limit słodyczy – wyjęczał z bólem – Uznał, że po nich jestem zbyt napalony. A właśnie... Spieszycie się gdzieś? Pokażę wam naszego dzidziusia. – duma na twarzy Ślizgona mieszała się z radością i rozbawieniem, dając tym samym miły dla oka obraz dużego dziecka. Zanim cokolwiek odpowiedzieliśmy długowłosy ciągnął nas za ręce w stronę, z której niedawno przyszedł, a pod nosem nucił jakąś mocniejszą melodię. Jak gdyby nigdy nic otworzył szeroko drzwi pustego pomieszczenia, które jak większość sal w Hogwarcie nie były zamknięte i stanął z boku pokazując nam odnowione wnętrze niewielkiego pokoiku z jasnym dywanem, kilkoma ozdobami, stolikiem, kwitkiem i bordową sofą. Na wypoczynku leżały dwie wielkie poduchy, o które opierał się Ricardo. Nie widziałem wyraźnie, co trzymał w ramionach, jednak z pewnością dostrzegłem, iż się porusza i wydaje cichutkie dźwięki. Zapraszany przez ciepłe spojrzenie Neda zbliżyłem się za zaciekawionym Andrew. Jasnowłosy niemal pisnął na widok niewielkiego stworzonka. Biała istotka o dużej okrągłej głowie trzymała w łapkach ciastko i zajadała się nim niemal łapczywie. Niebieskie uszka poruszały się lekko, a czerwone oczy przypominające jarzębinę przymknęły się na chwilę. Kiedy Gabriel zabrał ręce by pozwolić nam dokładniej przyjrzeć się maluchowi bez trudu dostrzegłem puchaty, kolorowy ogon w różowo-morskie paski, niemal wielkości jego głosy. Czarny nos wyglądający jak mały punkcik poniuchał ciekawsko, a dwa paciorki uważnie zaczęły się nam przyglądać. Nie miałem jak dotąd styczności z takim rodzajem futrzaka, jednak wyglądał zabawnie.

- To What – Michael zbliżył się i puknął zwierzaka w ucho – Nie mam pojęcia, czym jest, ale mi się podoba.

- Przyniosłeś ciastka? – Gabriel podniósł wzrok przenosząc go na kochanka, który uderzył się dłonią w czoło.

- Wiedziałem, że cos miałem zrobić! – zawył z westchnieniem – No, nic. Idę! – poderwałem się łapiąc Shevę za szatę i pociągnąłem go w stronę wyjścia. Na chwilę niemal zapomniałem o referacie, który miałem przygotować z przyjacielem, a jego zachwyt puchatym intruzem wcale nie pomagał mi w pozbieraniu myśli. Chcąc nie chcąc musiałem przyznać, że to coś było słodkie, jednak nie maiłem czasu na rozczulanie się nad nim, a przynajmniej nie w momencie, kiedy wypracowanie prosiło o skończenie, a na szyi niemal czułem sapanie Slughorna.

- My tez już pójdziemy... – skarciłem wyrywającego się Andrew spojrzeniem i jakoś dotaszczyłem pod drzwi. Michael odwrócił się jeszcze patrząc z rozmarzeniem w stronę partnera i What’a.

- Piękny... – Nedved ponownie odpłynął myślami. Jakoś nie spieszyło mi się pytać, o którym z tej dwójki mówił. Byłem pewny, że chodziło mu o Ricardo i mógłbym się o to zakładać. Z twarzy ciemnowłosego Ślizgona dało się w takich chwilach czytać jak z otwartej książki, lub podręcznika do pierwszej klasy. Perwersyjny uśmieszek, błyszczące, śmiejące się oczka i głęboki pomruk, były dla mnie wystarczającym sygnałem bliskiego podniecenia ciemnookiego.

- Wycofujemy się, Sheva... – szepnąłem na palcach przemykając się między nadal rozkojarzonym długowłosym, a futryną. Sam nie wiem czy obowiązki szkolne do tego stopnia zaczęły mnie pochłaniać, że przestałem reagować na otoczenie, czy też było to chwilowe zamroczenie, a znałem na to tylko jedno lekarstwo. Powoli skierowałem się do biblioteki nie zważając na obracającego się cały czas do tyłu przyjaciela, który raz po raz jęczał coś pod nosem nie mogąc przeboleć tak krótkiego spotkania z ‘włochatą kulką’.

Nawet nie spodziewałem się zobaczyć po drodze znajomej twarzy z grymasem niezadowolenia wypisanym na ściśniętych wargach i w przymrużonych oczach. Mój lek na wszystkie dolegliwości, poza jedną, którą starałem się zachować w tajemnicy, z pewnością był piekielnie zazdrosny. Podobało mi się to i to bardzo, tym bardziej, że było to dla mnie zapewnieniem odrobiny spokoju w chwilach, gdy trafię na jakiegoś natręta, lub napaloną dziewczynę, czego bynajmniej wolałem nie doświadczać.

- Co to ma znaczyć, co? – bąknął odciągając mnie od Andrew i obejmując mocno ramieniem – Mam nadzieję, że ręce trzymałeś przy sobie, moje kochanie, należy tylko i wyłącznie do mnie, nie oddam go... – Black szybko obejrzał mnie od stóp do głowy i przytaknął jakby zatwierdzając mój stan.

- Spokojnie, chciałem tylko jakoś przebłagać Remusa bym dzisiaj mógł spać z tobą – blondyn uśmiechnął się niewinnie i popatrzył na mnie pytająco, najwyraźniej rzeczywiście taki miał plan. Teraz mogłem ułożyć w całość, przynajmniej kawałek tej układanki. Wiedząc już jak przyjemnie jest spać z chłopakiem nie bardzo chciałem zgodzić się na to by ci dwaj spędzili noc w jednym łóżku. Bałem się, że Syriusz uzna go za o wiele lepszego ode mnie, a to byłoby straszne. Z resztą skąd miałem wiedzieć, co dalej z tego wyniknie? Syri miał dla mnie zbyt wielką wartość, ale i musiałem ufać przyjacielowi, który raczej nie zrobiłby nic niewłaściwego. Kruczowłosy wyglądał na całkowicie skołowanego i była to okazja, której nie można było nie wykorzystać. Pocałowałem go i w ten sposób sprowadziłem z powrotem na ziemię. Były to już ostatnie dni mojej dominacji, a co za tym szło rządzenie się Syriuszem było wliczone w cenę tygodnia.

- No, dobrze... Ale pamiętaj, że on jest M!Ó!J! – podkreśliłem udając, że świetnie się bawię, jednak naprawdę byłem chyba równie zazdrosny, co na samym początku Black, nie mający w tej chwili prawa do sprzeciwu, czy jakiejkolwiek dyskusji.

 

  

11 komentarzy:

  1. joł rządzi! znowu pierwsza XD a tak szczerze? to nei chce mi się czytać ale z pewnością jest słiiiiiiit >P

    OdpowiedzUsuń
  2. Second ^^ Haha.... Och ten Andrew... Niech on zostawi Remiątko i Syriego dla siebie... Oni powinni razem sobie spać, tulić się, całować i.... heh w sumie na to jeszcze mają czas... ^^ czekam z niecierpliwością na notkę z czerwonowłosym nieznajomym... Bedzie akcja... jakoś podobało mi się to, jak dobierał się do Remiego ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Och... jakie to fajne! ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Super notka:) Czekam aż napiszesz następną:) Twój blog jest najlepszy na jakiego wchodziłam a było ich trochę:)

    OdpowiedzUsuń
  5. O qrcze... dwaj zazdrośnicy i nieprzewidywalny Sheva = ?! OMG. Nota jak zawsze super. Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  6. biedny syriusz nie ma zupełnie nic do powiedzenia na swój temat

    OdpowiedzUsuń
  7. Sweet. Ja jednak tak szybko bym Syriuszka nie oddawała. Coś mi się wydaje, że Sheva coś knuje, ale ok. Pozdrawiam i czekam na następną notkę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oooo, tak. Jak zawsze świetnie! Z niecierpliwością czekam na koniec czasu dominacji Remiego. Mam nadzieję, że Syriusz wymyśli jakąś małą, słodką zemstę. Nie! Nie! Złe myśli! Moja chora wyobraźnia cały czas podsuwa mi widok związanego Lunia. Mmmm, mam nadzieję, że Syri zastosuje cosik w tym stylu.

    OdpowiedzUsuń
  9. ^_^Reszta zbędna, bo rozdzialik mistrzowski

    OdpowiedzUsuń
  10. Andrew OPANUJ SIĘ bo mi to wygląda na plan jakiegoś trójkąta w przyszłości ;P

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam,
    ciekawe co to za stworzonka na Gabrielu, urocze, a Andrev czyżby był niedopieszczony ;]
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń