piątek, 26 października 2007

Love or Dead

26 październik

Ból... To było chyba jedyne uczucie, jakie byłem w stanie zidentyfikować. Głowa, kark, wszystkie kończyny, całe ciało przeszywały ostre impulsy, gdy tylko chciałem się poruszyć, lub myślałem o tym, by to właśnie zrobić. Pamiętałem jedynie głośne rozmowy, utratę świadomości i brak reakcji ze strony zmysłów. Czy spadłem, czy też tylko zemdlałem... Nie miałem pojęcia, jaka była prawda, a przynajmniej nie leżąc pośród chłodnej pościli z zamkniętymi oczyma, które nie chciały się otworzyć. Znajomy dotyk, opuszki delikatnie gładzące mój policzek i dłoń bawiąca się włosami. Bez wątpienia  powoli odzyskiwałem świadomość chwili obecnej. Ostry zapach leków i drugi, ulotny, należący do opiekującej się mną osoby. Żywa, mało przyjazna rozmowa za drzwiami, cichy szept tuż przy moim uchu, zapewniający, iż nic się nie dzieje. Kolejna fala otępiającego bólu i w końcu zdołałem unieść powieki.

Biały sufit kontrastował z ciemnością, jaką widziałem do tej pory. Swąd Skrzydła Szpitalnego stał się odrobinę bardziej dokuczliwy, za to odgłosy zza drzwi cichsze, stłumione innymi doznaniami. Chociaż wiedziałem, co się stało, teraz ponownie przestałem kojarzyć. Głaskanie nie ustawało. Skrzypnięcie krzesła wskazywało na to, że mój opiekun podniósł się i poprawił mi poduszkę. Zamazany obraz jego sylwetki stał się wyraźniejszy. Długie paska połaskotały mnie po twarzy i szyi. Rozpoznałem intensywną czerwień włosów i wyraźną ulgę na twarzy chłopaka. Bez wątpienia zaczynałem wracać do siebie. Głos za drzwiami był kłótnią Syriusza z panią Pomfrey, szept należał do Corneliusa, bez wątpienia właśnie do niego.

- Jak się czujesz? Miałem zamiar budzić cię pocałunkiem, jednak twój luby mi przeszkodził. Chyba nie był zachwycony tym, że to ze mną byłeś podczas tego wypadku.

„Mów mi tak dalej. Dręcz i napawaj się strachem powoli widocznym w moich oczach.”

Chcąc się podnieść syknąłem cicho. Znowu bolało i chyba nie mogłem się temu dziwić. Bez większych obiekcji musiałem zaakceptować fakt upadku.
- Co... tutaj robisz? – kolejna fala, przez którą musiałem się skrzywić, by jakoś uniknąć jęku. Trafiłem z deszczu pod rynnę. Mając kłopoty z natrętnym chłopakiem, teraz musiałem dodatkowo poradzić sobie z zaistniałą sytuacją.
- Głupie pytanie. Sprowadziłem pielęgniarkę i siedziałem trochę przy tobie, w końcu po części to także moja wina, ale widzę, że jak na razie nie chcesz mnie widzieć, tak, więc wychodzę. Uważaj na siebie i szybko wracaj do zdrowia. Ja nie zrezygnowałem. – jego ostatnie zastrzeżenie przypominało mi groźbę. Płomiennowłosy posyłając mi uśmiech ucałował moje czoło i skierował się do drzwi. Krzyk za nimi stał się głośniejszy. Black wszczynał kolejną awanturę zapewne widząc opuszczającego pomieszczenie Krukona. Po chwili to on został wpuszczony do środka, a za nim weszła kobieta kontrolując go i uważnie śledząc każde zachowanie. Z jego miny dało się wyczytać, że zdaje sobie sprawę z tego, że tylko czeka by za coś go wygonić. Podszedł do mnie, a ostry wzrok nie wróżył nic dobrego. Szybko i od niechcenia pocałował moją skroń siadając na krzesełku. Czekały mnie za pewne przydługie wyjaśnienia, których i tak uniknąć nie mogłem. Cisza. Tylko to towarzyszyło temu wszystkiemu. Opiekunka Skrzydła Szpitalnego była tym zdziwiona. Zniknęła w swoim gabinecie i to stało się małym przełomem.
- Wytłumacz! – rzucił chłodno kruczowłosy splatając ręce na piersi, która w dalszym ciągu unosiła się nerwowo ze zdenerwowania.
- ... – pustaka i nic więcej. Chociaż często wydawało mi się to banałem, to w tej chwili naprawdę nie wiedziałem, co powiedzieć. Czy mieć do niego żal o to, że mnie zostawił, czy potulnie wyznać, co się stało, choć właściwie nie miałem się nawet, z czego tłumaczyć. Mimo to oczy mi się zaszkliły, a ślina z trudem przechodziła przez gardło.
- Czekam... – zacisnąłem pięści i mimo bólu patrzyłam na pościel ze spuszczoną w miarę możliwości głową.
- Ale, co mam ci powiedzieć? – bąknąłem niemal przez łzy nie mogąc ukryć wyrzutu zawartego w każdym ze słów.
- Co z nim robiłeś? To chyba oczywiste. Wątpię, żebyś spadł ze schodów w bibliotece w dodatku przy nim.
- Ja... po prostu spadłem... – jęknąłem przełykając boleśnie ślinę – Rozmawiałem z nim... i spadłem, kiedy popchnęli mnie spieszący się Puchoni. Tylko tyle... – już nawet nie pamiętałem, jak wiele się wydarzyło, co się działo przed wypadkiem, czy też w jego trakcie. Moja świadomość wypchała z pamięci nieprzyjemne zdarzenia chcąc oszczędzić mi dodatkowych cierpień.
- Naprawdę? Więc dlaczego ci nie wierzę? Miałeś trzymać się od niego z daleka, mówić mi o wszystkim, a ja nagle dowiaduję się od przypadkowych osób o tym, że jesteś tutaj. Ten czerwony zboczeniec siedzi przy tobie i w dodatku chce całować. Mam uwierzyć, że tylko z nim rozmawiałeś? Nie kłam i zacznij mnie w końcu traktować poważnie! Znikasz, co najmniej raz w miesiącu na noc, szlajasz się gdzieś z jakimiś napalonymi idiotami, masz tajemnice, a później to! Nie jestem głupi! Jeśli ci się nudzi powiedz mi po prostu, że masz dosyć, a nie łaś się o każdego wyższego przystojniaka w szkole! – łzy puściły mi się same. Oskarżenia, które wbrew pozorom były tylko kłamstwem dla Syriusza mogły wydać się właściwymi. Jego bezpodstawne zarzuty brały początek właśnie z moich zniknięć, z tej głupiej likantropii. Z tego, że jako potwór stanowiłem zagrożenie i musiałem trzymać to w tajemnicy przed wszystkimi. Raniłem tym nie tylko siebie, ale i najdroższą mi osobę. Czy zasługiwałem mimo to na takie traktowanie? Na ten pełen żalu i wściekłości krzyk? Nie wiedziałem. Nie miałem pojęcia. Nie chciałem wiedzieć. Ból po upadku, był niczym w porównaniu z tym, który odczuwałem w tamtej chwili. Chciałem wybuchnąć, wygarnąć Syriuszowi prawdę, jednak nie mogłem. Nie potrafiłem. Płaczem tylko upewniałem go w przekonaniu, że ma rację. Gdybym mógł zemdleć chciałbym zrobić to właśnie wtedy. Nie musieć dłużej tego wysłuchiwać, obudzić się w zupełnie innym miejscu. Zacząć wszystko od nowa. Rzucić się na Blacka i od razu powiedzieć, że go kocham. Gdybym miał kolejną szansę, wszystko byłoby inne. Ja byłbym inny. Nie obawiałbym się własnych uczuć, przestałbym zgrywać ofiarę i w końcu zaczął żyć normalnie. Związany piętnem wilkołactwa i przeznaczenia, na które nie miałem wpływu stałem się tym, kim byłem teraz. Żyjąc w cieniu wszystkich zdołałem ukryć się pośród tłumu nie odznaczając się niczym. Teraz, kiedy w końcu zacząłem się podnosić, kiedy wszystko układało się jak powinno znowu musiałem upaść. Chociaż moje serce nigdy nie było skute lodem, czułem się tak, jak gdyby Black je wyzwolił, stopił lód, który teraz wydostawał się z ciała jako słone krople łez, by pozwolić mi na kolejne cierpienia i obwiniane samego siebie za wszystko. Przed oczyma stanął mi Fillip i Marcel. To, jak chłopak krzyczał na nauczyciela, gdy wrócił później niż zapowiadał. Tamte wyrzuty wydawały mi się tak bardzo zbliżone do tych, jednak nie odpowiedzią na nie wcale nie była miłość i czułe gesty, zapewnienia, czy pocałunki. To był mój własny armagedon, ragnarok, koniec świata. Jakkolwiek by się nie nazywał był ciągle tym samym.
Syriusz wstał i pocałował mnie w policzek. Po prostu to zrobił. Bez uczuć, chęci, nadziei. Musnął moją skórę i odwrócił się bez słowa. Dopiero po chwili wraz z westchnieniem rzucił krótkie:
- Zobaczymy się, kiedy wyjdziesz. – i po prostu zniknął opuszczając pokój. Nakryłem usta kołdrą by stłumić odgłosy płaczu. Nie mogłem tego powstrzymać. Od dawna łzy nie płynęły tak obficie, serce nie bolało tak bardzo, a szloch nie chciał ustawać. To wszystko działo się samoistnie, wszystko skumulowane w jednej chwili, która była najgorszym cierpieniem, jakie mogłem przeżywać. Wytykałem Bogu, że skoro zsyła tylko cierpienia, którym możemy podołać, to, dlaczego mnie niszczy do tego stopnia męcząc psychikę? Miałem ochotę umrzeć i zakończyć to wszystko, ale i nie chciałem sprawiać przykrości rodzicom. Wszystko było skomplikowane i tak niesamowicie bolesne. Ponownie chciałem się tylko obudzić. Stać się kimś innym, mieć cel w życiu i zapomnieć o tym, o czym pamiętać nie chciałem.
”Dlaczego po prostu mnie nie zabijesz, tylko chcesz niszczyć? O ileż łatwiejszym byłoby wykonać jeden ruch, zadać ostateczny cios, ścinając głowę, bądź przebijając serce. Byłoby mi tak przyjemnie i łatwo, czując jak krew spływa po ciele, wnikając w materiał ubrania i grzejąc swoim naturalnym ciepłem zziębnięte uczucia.”.
Płakałem bez przerwy i nie pragnąłem już nawet przestawać.

 

  

13 komentarzy:

  1. krystal007@poczta.onet.pl26 października 2007 14:30

    >smark< kurka .. to takie smutne... prawie sie rozplakalam .....hej hej momecik.... czy nie mialy byc dwa powtarzam DWA razy w tygodniu te notki ? w srody i niedziele ?? kukuku =3

    OdpowiedzUsuń
  2. *ryczy i wypłakuje się w rękaw Luchii* Ja tak nie chcę! *chlip* Jeśli tylko mi powiedz, że zaczyna się między nimi walić to nie wytrzymam! *chlip* Normalnie w czarną rozpacz popadnę... albo nie! xD Będę z wyczekiwaniem czekać aż wszystko się ułoży... może i nie będę cierpliwa, ale trza jakoś wytrzymać xD Pozdrawiam i wenki życzę^^ I pamiętaj! Tylko nie rozwal tej parki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne i smutne. Aż mam łezki w oczach *hlip* Kocham to opowiadanie. To była najlepsza notka. Błagam pisz szybko, bo mnie ciekawość zje. Błagam i oby kolejny rozdział był dłuższy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje marzenie sie spełniło ^^ szkoda tylko ze tak krótko. Nie do końca rozumiem o co Syriusz ma pretensje. W ogóle on poważnie jest zły na Remiego.. coś nowego. A ten mógłby już mu powiedzieć o likantropii, chociaz wg ksiazki dowiedzieli sie o tym w 3 klasie, a moze sie myle.. zrobis zjak chcesz. Moze jutro bedzie ciąg dalszy ?^^

    OdpowiedzUsuń
  5. No i sie prawie popłakałam. Mam kiepski dzień, ciężar egzystencji mnie przytłacza, a to wszystko wina rękawiczek.Smutne było. I to jak cholera. Czy to, że notka pojawiła się w piątek, oznacza, że w niedziele zobaczymy kolejną?

    OdpowiedzUsuń
  6. z każdą chwilą mnie coraz bardziej zaskakujesz... a może to ja żyję w jakimś małym syriuszowo-remikowym wimaginowanym świecie..?w każdym bądź razie jak czytałam początek wpisu, to było mi tak lekko na sercu, bo myślałam, że to Black zajmuje miejsce przy Remusie, a potem brutalnie sprowadziałaś mnie na ziemię tym czerwonowłosym :(i jeszcze to, co Syriusz powiedział mojemu SłoneczQ... :( aż mi się płakać chciało :( życzę Weny i ze smutkiem w sercu idę lulać...

    OdpowiedzUsuń
  7. Kyo... co ty zrobiłaś Remuskowi?! Pogódź ich... już, natychmiast... mają się pogodzić... natychmiast proszę mi tu ich pogodzić! Tak nie można! No dobra, można ale nie tak! Weź tego czerwonowłosego i powieś...

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej! Notka SUPER!! Tylko, ze dlaczego Syri sie tak wścieka... T.T No i dlaczego ta notka jest taka smutna... No i kiedy będzie następna bo się doczekać nie mogę ^^ POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Biedny Remi! Jak on mógł coś takiego powiedzieć! Ja chce dalszy ciąąąąąąg!

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowne...fakt prawie sie poryczałam, ale uwielbiam takie historie, skrob tam szybkoxD

    OdpowiedzUsuń
  11. (T_T) Nie chcę, żeby to się źle skończyło... Jeżeli Lewitt popsuje to co jest między Syrim i Remim to... to ja nie wiem co zrobię, chyba przeżyje załamanie nerwowe. Nocia jak zwykle bezbłędna, choc smutna.

    OdpowiedzUsuń
  12. (T_T) Nie chcę, żeby to się źle skończyło... Jeżeli Lewitt popsuje to co jest między Syrim i Remim to... to ja nie wiem co zrobię, chyba przeżyje załamanie nerwowe. Nocia jak zwykle bezbłędna, choć smutna.

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam,
    och, Syriusz i te jego zarzuty, czy to wina Remusa, że ten zawsze jest w pobliżu...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń