środa, 24 października 2007

Auć

25 październik

Dni nie dzieliły się jedynie na dobre i złe, ale i na krytyczne, wspaniałe, nieszczególne, cudowne, romantyczne, dołujące oraz wiele innych. Ten jak na razie ciężko było mi zaklasyfikować. W prawdzie szkoła nie sprawiła mi problemów, lekcje minęły szybko, zadania były proste, zaś nauczyciele przyjaźnie nastawieni, jednak coś mnie niepokoiło i nie miałem najmniejszego pojęcia, co takiego. Może miał na to wpływ zbliżający się test z Transmutacji, lub tajemniczość Syriusza, który rzucając szybkie wyjaśnienie typu ‘mam coś ważnego do zrobienia’ zostawił mnie samego pod portretem. Jak na jego ‘Kopciuszka’ czułem się bardziej jak ‘Bestia’, co było uwarunkowane nie tylko moją niską samooceną.

O ile dobrze pamiętałem to zmierzałem do biblioteki, chociaż mogłem się mylić, kiedy słysząc głośne, niemoralne piosenki Irytka skupiłem się jedynie na omijaniu miejsc, w których się pojawiał. Ruchome schody i spora ilość uczniów nie pomagały mi w skupieniu się na celu i nie zdziwiłbym się gdybym zabłądził na jednym z pięter.
- I znowu wpadam na moje kochanie... – cichy, specyficzny rechot mógł wskazywać tylko i wyłącznie na natrętnego nastolatka z Ravenclawu. Z jakiegoś powodu właśnie w tym roku musiałem natykać się na niego raz po raz. Miałem go już powyżej uszu, czym on najwidoczniej się nie przejmował. Ignorując słowa z całą pewnością skierowane do mnie wyminąłem mały tłumik trzecioklasistów. Marzyłem już o spokojnej i cichej bibliotece, ale wydawała mi się bardziej odległa niż,na co dzień. Jeśli szkolny rozbrykany duch znowu bawił się zaklęciami iluzji,mogłem wiedzieć, że niektóre osoby nie dotrą nie tylko na ostatnie zajęcia, alei do własnych dormitoriów. Ja byłem w podobnej sytuacji, co cała reszta szkoły.
- Zaczekaj, zaczekaj, zaczekaj... – natręt dogonił mnie niemal przed schodami i zatrzymał łapiąc za nadgarstek. – Nie spiesz się tak, przecież tutaj też możemy porozmawiać... – nie wiem, czy do niego nie docierało, jak bardzo mam go czasami dosyć, czy może udawał głupka dla pozorów, co wychodziło mu świetnie i realistycznie, jeśli o to właśnie chodziło. – Gdzie twoja ochrona? Czyżby paniczątko dało sobie spokój? Zostawił mi wolną rękę, tak? – w jego tęczówkach rozbłysła nadzieja i samcze zadowolenie z chwili.
- Spieszy mi się... – starałem się wykręcić w jakiś kulturalny sposób, ale nie zdało się to na wiele, z resztą podobnie jak częste wyrywanie się z jego uścisku. Nie wiem, czy praktykował więzienie ludzi we własnych ramionach, ale to jedno wychodziło mu doskonale. O tyle dobrze, że dziś podarował sobie zbliżenia, a przynajmniej na chwilę obecną.
- Polecam sok z dyni w Wielkiej Sali i mały wieczorek zapoznawczy w mojej sypialni. Załatwię wino, czekoladki, syrop wiśniowy i malinowy do zlizywania z ciebie. Serek waniliowy, bitą śmietanę... Coś słodkiego dobrze nam zrobi, a później wykąpiemy się w łazience prefektów. – z jakiegoś powodu moje myśli uciekły w stronę Blacka, a przed oczyma stanęła wizja kruczowłosego i jego zabiegów, co tylko dodatkowo mnie speszyło zaczerwieniając moje policzki.
- Ja na... naprawdę się spieszę... – bąknąłem żałując, że pozwoliłem sobie na niepewny ton głosu. Gdybym tylko nie myślał o Syriuszu nic takiego nie miałoby miejsca. Czasami sam nie rozumiałem własnych zachować i niekontrolowanych odruchów.
- Więc ja cię odprowadzę. – słowa chłopaka sprawiły, że zajęczałem cicho. Nie chciałem być niemiły, ani prosić by mnie w końcu zostawił w spokoju, chociaż w rzeczywistości właśnie tego pragnąłem. Gdyby nie to, że Black znikał w mało odpowiednich momentach, a Cornelius pojawiał się zazwyczaj właśnie wtedy był by mnie tylko spokojniejszy, ale i mniej stratny na czasie.
- Nie ma takiej potrzeby. Sam też trafię...
- Ale w szkole jest czasami niebezpiecznie. Nie możesz sam włóczyć się korytarzami o tej porze. – tym razem nogi niemal się pode mną ugięły. Szeroko otworzyłem oczy kątem oka patrząc za jedno z okien. Było jasno, chociaż słońce znikło za chmurami. Sam fakt jakiegokolwiek niebezpieczeństwa ograniczyła się chyba właśnie do osób pokroju Lowitt’a, które przyczepiając się niechętnie odpuszczały. Gdybym miał wyliczać ilu z moich znajomych właśnie w taki sposób zapoznawało się z innymi musiałbym zaliczyć do nich Andrew, Lucjusza, Ryo, a także Michaela. Na szczęście ja na karku jak dotąd miałem wyłącznie Nakamurę, który okazał się kimś wyjątkowym. Nawet, jeśli Cor był podobny do niego, to z pewnością jego nachalność była wzmocniona, a przewaga większa niż u innych osób. Miał silny uścisk, z którego nie jednokrotnie już nie potrafiłem się wyrwać. Jego głos był specyficznie pewny i ujmujący prawdą, która była w nim zawarta, o ile w ogóle takową mówił. To było chyba najbardziej zgubne w tym wszystkim. Mimo jego mało przyjemnego stylu bycia i charakteru przyciągał ludzi i potrafił w jakiś dziwny sposób oczarować ich sobą. Może wynikało to z ciepłego uśmiechu, a może ukrytego opanowania, które chociaż było, to ustępowało miejsca dziwnym zachowaniom, poglądom i chęci zrobienia z siebie osoby rozpoznawalnej w tłumie. Ciężko było mi określić, czy miał ku temu powody. Nie znałem go niemal w ogóle, a to, co już wiedziałem w niczym nie pomagało.
- Sam również dam sobie radę. Nie musisz się mną przejmować.- odwróciłem się chcąc odejść po całej tej mało konkretnej konwersacji, ale spory tłum spieszących się uczniów zagrodził mi drogę. Zepchnięty lekko do boku przywarłem plecami do piersi długowłosego, który zamiast się odsunąć tylko pogładził dłońmi moje biodra stojąc nadal na swoim miejscu. Jego ręce były większe niż Syriusza, a palce dłuższe. Czułem to nawet przez materiał ubrania. Każdy ruch był bardziej zdecydowany i nastawiony na branie oraz otrzymywanie. Jeśli moje zmysły właśnie przed tym chciały mnie uchronić mogły konkretniej dawać o sobie znać. Z cała pewnością nie ładowałbym się w ramiona nieznajomego chłopaka i nie wysłuchiwał jego niemoralnych pomysłów, czy też propozycji.
- Nic nie poradzę na to, że jesteś wyzywający i tak bardzo mi się podobasz. Te twoje oczka o tak nienaturalnym kolorze i dziecięca buźka... Nie stawiaj oporu.Jeśli będzie ci źle pójdziesz sobie... – nie miałem większego pojęcia, do czego odnosiły się te słowa i wolałem nie pytać. Mając tylko okazję odsunąć się zrobiłem to szybko. Nienawidziłem chwil, kiedy sam musiałem radzić sobie z kimś takim. Nawet, jeśli mógł stanowić fajnego kolegę, to jak na mój gust był nazbyt napalony lub po prostu takiego udawał. Jeśli na samym początku uważałem, że to Black jest nazbyt nastawiony na pieszczoty, to teraz sam nie wiem, co musiałbym sądzić, kiedy nieszczęśliwy zbieg okoliczności wcisnął mnie w sam środek mało przyjemnych przeżyć związanych z płomiennowłosym. Z jakiegoś powodu tylko ja musiałem zawsze pakować się w kłopoty. Sheva mając do czynienia z Michaelem nie musiał martwić się o nic, a z tego, co opowiadał gdyby chciał uwolnić się od Ślizgona wystarczyłoby jedno słowo. Mogłem tylko wyobrażać sobie, jakie miał szczęście trafiając na kogoś takiego. W gruncie rzeczy nie przekreślałem go jako jednego ze znajomych, chociaż mój brak zaufania przeradzał się w niechęć.Gdyby się zmienił i zaczął traktować mnie tak jak innych pomyślałbym o najzwyklejszej przyjaźni, lub najpewniej koleżeństwie. Nigdy nie szukałem żadnych znajomych, a tylko przez przypadek trafiałem na nich nieświadomie.
- Będę delikatny, nie dotknę gdzie nie chcesz bym dotykał, nic nie wsadzę...Tylko odrobina bardziej namiętnej czułości. Nie musisz oddawać tego, co ci dam.Wystarczy, że pozwolisz na kilka przyjemniejszych zabaw. Może inaczej powinienem to nazwać... Podobasz mi się i chciałbym, aby zaowocowało to czymś więcej. Zostaw swojego kogucika i zajmij się mną. Jeśli ci się nie spodoba wrócisz do niego.
- Ja już pójdę! – syknąłem marszcząc brwi i zrobiłem krok do tyłu. Kolejna fala starszych uczniów przetoczyła się przez korytarz. Widziałem, że Cornel wyciąga dłoń w moja stronę chcąc mnie złapać za rękę, jednak nie był w stanie. Zaraz potem straciłem grunt pod stopami i uzmysłowiłem sobie, że staliśmy tuż przy schodach. Pociemniało mi przed oczyma, a szybko płynąca krew zaszumiała w uszach. Adrenalina dała o sobie znać zatrzymując na chwile moje procesy myślowe. Bez wątpienia było zbyt późno na reakcję. Mogłem czekać na ból, lub nawet nie czuć go nazbyt przerażony zaistniałą sytuacją. Krzyk ugrzązł mi w gardle i nie planował chyba przejść przez krtań wydostając się w ostateczności na zewnątrz. Sam dosłyszałem jedynie własne, głośno wciągnięte powietrze a w chwile później wszystko wydawało się milczeć.

8 komentarzy:

  1. ueeeeeeeeeeeee jak moglas w takim momencie przerwac ??!! >.< ty niedobra XP biedny remik tak ze schodow spasc ... to boli (sama zlecialam i mialam wielkiego siniaka ^ ^'') buohohohoho exstra nie poszlam spac tylko czekalam na te twoja nowa notke XD rispekt :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Co to za moment na urywanie!I "auć" jeśli chodzi o spadanie ze schodów, to zdecydowanie za mała reakcja. Chcę ciąg dalszy. A jak myślę, że jutro od 8:00 jestem na zajęciach z badań historycznych to mnie trafia. No już nie zanudzam :)Owocnej pracy nad nowa częścią.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście popieram R&S, ale Cornel mógłby chociaż raz dobrać się trochę do Remiego... ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Och fajnie... Ale gdzie Syriuszek? I opisz troszkę... hymmm... pikantniejsze momenty w jego życiu...

    OdpowiedzUsuń
  5. JAK? W OGÓLE? MOŻNA? PRZERYWAĆ W TAKIM MOMENCIE? Ja się pytam??? Poza tym oczywistym graniem na emocjach czytelnika notka prześwietna. Pan napalony bardzo mi się podoba. Przydaje się taki bohater, nie ma co. Lubię gościa. Wredny, ale go lubię. Gdzie był Syri? Mam nadzieję, że Remiemu nic się nie stanie, a Syriusz i tak będzie chciał mu wynagrodzić swoja nieobecność. Cute. Pisz szybko i niech matka wena będzie ci przychylna.

    OdpowiedzUsuń
  6. przerwałaś taką akcję to mam nadzieje ze ciag dalszy będzie jutro ~-^ i ze Syriusz jak zawsze przyjdzie w odpowiednim momencie, zanim ten zboczeniec coś zrobi Remuskowi (chociaż nazywanie tutaj kogoś zboczeńcem nie robi większego wrażenia : P) troche krótka ale fajna notka ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie myślałam, że Cornel będzie taki uparty ^^Mam nadzieję, ż Remusowi nic poważnego się nie stanie..

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    auć biedny Remusik, tak spać, a Cornelius to zawsze musi się pojawić, czemu Remus dobitnie nie powie żeby się odczepił od niego...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń