niedziela, 21 października 2007

Czekolada

22 październik
Liczyłem na odrobinę, chociaż cieplejsze dni, a tym czasem pogoda była od tego daleka. Słońce ukryte za chmurami nie dawało żadnego ciepła, a mgła z okien przypominała rzęsisty deszcz. Daleko nam było do wiosennych temperatur, co potęgowało ogólne rozespanie i niechęć do wszystkiego niemalże całej szkoły. Pomimo dopiero wczesnego wieczoru, co najmniej połowa Domu już spała, a druga okupując Pokój Wspólny starała się znaleźć sobie jakieś zajęcie. Jak łatwo można było się domyśleć należałem do tych, którzy starali się nie usnąć tracąc przy tym część ostatniego wolnego dnia w tygodniu. Patrząc na to od drugiej strony to raczej nawet chcąc odpocząć nie mógłbym. Godziny i czas mojego snu zależały od przyjaciół, a oni raczej nie myśleli o ciepłym, miękkim łóżku. Wręcz przeciwnie, biorąc pod uwagę rozłożonego na podłodze przy kominku Pottera i Pettigrew, którzy jak zazwyczaj zajęli się szachami. Sheva bez reszty pochłonięty jakimś pikantniejszym romansem, który nie wiem skąd ukradł, nie dostrzegał świata otaczającego książkę i jego samego. Ja nie byłem lepszy zajmując się w głównej mierze Blackiem siedzącym na moich kolanach. Podczas kiedy on jak gdyby nigdy nic pił gorącą czekoladę mój kubek został opróżniony do połowy i czekał, aż przestanę się kręcić.
- Syriuszu, powtarzam jeszcze raz. Zejdź ze mnie, jesteś ciężki... – zajęczałem podobnie jak kilka chwil wcześniej i próbowałem wyślizgnąć się spod większego odrobinę ciała, które odwrócone głównie w moją stronę ani myślało o wyzwoleniu mnie.
- Ważę tyle, co piórko! – w lekko urażonym głosie kruczowłosego dostrzegłem delikatne rozbawienie, sam nie wiem, czym powodowane. Nie zastanawiałem się czy chłopak zdaje sobie sprawę z różnicy naszej wagi, ale jeśli tak właśnie było to miałem ochotę go rozerwać.
- Daleko ci do piórka, wiesz?! – westchnąłem głośniej niż poprzednio. Dopiłem do końca słodkawy napój o smaku zbliżonym do kawowego kremu i z większą stanowczością starałem się zsunąć, bądź zepchnąć z siebie uśmiechniętego tryumfalnie nastolatka. Założyłbym się, że już wtedy miałem na udach czerwone ślady po jego pośladkach i materiale moich jeansów. Gdyby nie to, że ciepła czekolada wprawiała mnie w przyjemny nastrój mógłbym posłużyć się szantażem. Black z pewnością nie miał pojęcia jak działa na mnie ta słodka substancja, ale poniekąd to on uzależnił mnie już teraz od łakoci wszelkiego rodzaju.
- Remiii... – o dziwo zszedł i kładąc się tak, iż zajął całą wolną resztę kanapy, ułożył głowę w miejscu gdzie wcześniej znajdował się jego tył. – Jestem śpiący... – ziewnął i przetarł oczy. Lekko zrezygnowany wsunąłem dłonie w ciemne, miękkie pasma, których układanie zajmowało mu tak wiele czasu z rana i opuszkami dotknąłem skóry jego głowy. Odpowiedzią było mruczenie zadowolonego, wielkiego kocurka, który przekręcił łebek i polizał mój nadgarstek. Nawet chcąc porównać chłopaka do jakiegoś innego zwiarzaka nie mogłem znaleźć nic bardziej konkretnego, niż ten jeden domowy pupil. Dłoń Syriusza objęła mój przegub i podstawiła rękę tak, że bez większych problemów ciepłe, wilgotne wargi mogły muskać każdy z moich palców. Kojarzyło mi się to z prośbą o zabawę z właścicielem i zapewne właśnie tak miałem to odbierać. Bez większych sprzeciwów pochyliłem się całując usta przyjaciela, zapewniając im dłuższą i bardziej namiętną rozrywkę. James chrząkał chcąc jakoś nam przerwać, ale chętnie rozwarte wargi nie pozwalały mi na oderwanie się od nich. Jak proszony o coś takiego niepewnie wsunąłem język pomiędzy zęby Blacka natykając się na entuzjastyczne powitanie. Świadomość czyjejś obecności przestała się chwilowo liczyć i nawet obce osoby nie stanowiły problemu pod warunkiem, że trzymały się na tyle daleko, by nic nie widzieć. Chłodnawe opuszki przesunęły się po moich żebrach i brzuchu zataczając kółko wokół pępka. Było mi wspaniale i byłem w stanie rozpłynąć się jak kostka czekolady pod wpływem tego pocałunku i delikatnego dotyku.
Odsunąłem się wyczuwając niebezpieczeństwo, a tuż przed moją twarzą polała się strużka zimnej wody z wazonu, która wpłynęła do otwartych ust Syriusza. Kruczowłosy zakaszlał i szybko zerwał się otrzepując. Całe szczęście, że nie miał jak krzyczeć, gdyż z pewnością uwaga całego Pokoju zwróciłaby się na nas, a chwilowe zainteresowanie niektórych jednostek, było dla mnie wystarczające. Zadrżałem, kiedy dotarł do mnie fakt lekko mokrawych spodni, a dosłownie wściekłe spojrzenie Blacka rzucone Potterowi wystarczało za nas obojgu.
- Co to miało być?! – kojarzyło mi się to z warczeniem, chociaż w rzeczywistości były to tylko rozeźlone słowa kruczowłosego – Jeśli chciałeś mnie wykąpać trzeba było powiedzieć! Sam też potrafię to robić. Ty jesteś mi zbędny! – w rzeczy samej nie tylko twarz chłopaka była wilgotna, ale i włosy oraz spora część koszuli. Kwiatki w rękach Jamesa, które zapewne były nieszczęśliwymi roślinkami właśnie tracącymi wodę dopełniły mało interesującego obrazku. Dziękowałem zmysłom, że to nie ja zostałem potraktowany tak brutalnie, jednak bynajmniej nie obyło się bez najmniejszych strat.
- Trzeba było dłużej się z nim mizdrzyć! Przypominam ci, że nie jesteśmy sami, więc przystopujcie. Niedobrze mi od tej słodyczy i czułości. Poinformuję was, kiedy mi przejdzie! – okularnik mocno położył gońca na jednym z pól, a figura odwróciła się w mało przyjaznym geście protestując przeciw takiemu traktowaniu. Gdyby była ciut większa z pewnością oddałaby chłopcu tym samym, jeśli nie posłużyłaby się jedną z posiadanych broni.
- Nic ci do tego. Znoszę twoje jęczenie i dostawianie się do chłopaków, więc daj mi spokój! – Syri podniósł mnie za krawat i pociągnął lekko. – Przebiorę cię i zabawimy się przy okazji troszeczkę... – jednym kątem oka patrzył na reakcję Jamesa, która chyba go usatysfakcjonowała. Bez najmniejszych wątpliwości szok odbijający się w ciemnych oczach i szkłach okularów usiał cieszyć.
- T... To wy już... tego...? – jąkając się J. odłożył flakon i klapnął na swoim miejscu maltretując przy tym pośladki. Domyśliłem się, o jakie ‘tego’ mogło mu chodzić.
- Nie twój interes! A teraz pozwól, że sobie pójdziemy i zabraniam przeszkadzać, bo będę zabijał każdego po kolei! – kruczowłosy zrobił kilka kroków trzymając dumie uniesioną głowę. Spodziewał się reakcji na swoje słowa i otrzymał ją wraz z trzecim stąpnięciem.
- Dobra, już nie będę! Przepraszam! – byłem skołowany, ale Black widać znał Jamesa lepiej niż niejeden z nas. Nie wiedziałem, czy odezwała się w min zazdrość, czy brak ochoty na większe spory za to z całą powagą nie chciał poświęcić sypialni i swoich nerwów. Jego coraz to większa mania Kinn’a mogła dawać o sobie znać nawet w takich chwilach i nie dziwiłoby mnie to. Mając świadomość, jak dobrze układa się między mną, a Blackiem, naprawdę mógł być zazdrosny.
- Wybaczam, ale nie za darmo. Wisisz mi przysługę! – brak większych konsekwencji również był podejrzany, ale widać Syri miał zamiar zatrzymać sobie możliwość wykorzystania okularnika do własnych nieznanych mi celów.
O dziwo osoby w pomieszczeniu nawet nie przejęły się tym wszystkim. Zajęte sobą gdzieś miały kolejną sprzeczkę Gryfonów, która nie wnosiła nic szczególnego do życia. Widać nawet nie słuchali, o co właściwie poszło. Akceptowali dziwne zachowania chłopaków mając to za codzienność. Z resztą chyba cała szkoła była w stanie przywyknąć do tej rutyny. Tylko wszelkie zatargi z McGonagall wydawały się czymś ciekawym i wartym zainteresowania. Gdyby nie to wszystko zapewne sam mógłbym się teraz zanudzić i tu z pomocą przyszłaby mi nauka. Zajmując się książkami i aktualnym materiałem na lekcjach nie potrzebowałem tak ekstremalnych przeżyć, za to Potter wręcz przeciwnie. W końcu nie musiał posuwać się do metody z lodowatą wodą, ale zrobił to z pewnością w głębi licząc na jakąś małą awanturkę, która wprowadziłaby coś nowego do sennej niedzieli. Jego kochanie spało gdzieś u siebie, a on licząc na to, że wyjdzie w pół przytomne i zaspane czekał niczym grzeczny piesek. Sam pierwszoklasista nie zdawał sobie chyba sprawy z ogromnej potęgi, jaką dysponował. Z powodzeniem mógł wykorzystać naiwność Jamesa, który służyłby mi dopóki nie straciłby zainteresowania. Może właśnie to stanowiło problem, dla którego młodszy Gryfon niechętnie przystawał na wszelkie propozycje. Gdyby on się w to zaangażował, a później został odepchnięty tylko, dlatego, że pojawił się jakiś lepszy okaz, czułby się podle. W jakiś sposób to rozumiałem, chociaż nie maiłem pojęcia czy faktycznie tak było. Nie rozmawiałem z Niholasem nawet przez chwilę, więc nie mogłem też wypowiadać się na jego temat.
- Ja muszę zmienić spodnie – zauważyłem wbiegając szybko po schodach i to samo zrobił Syriusz, który drżał lekko z zimna.
- Nie martw się, J. Zaraz będziemy z powrotem, ale długo w tej mokrej koszuli nie wytrzymam nawet ja! – dla jasności Syriusz wytłumaczył się ze wszystkiego i roześmiał cicho.

  

8 komentarzy:

  1. nawet czekolada mi tak nie jest w stanie poprawić nastroju, co nowa notka na tym blogu =) jesteś tak kochana i tak pięknie piszesz, że aż nie mogę bez tego opowiadania już po mału normalnie funkcjonować.... jak tlenu potrzebuję tego by żyć ^^notka jest piękna, słodka i cudowna, a Potter to jednak mała pierdułka ;) i jak w takich chwilach nie kochać Syriusza, kótry zawsze jest blisko ukochanej osoby i wymyśli ciekawy komentarz do wszystkiego ==

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż nie pierwsza, ale druga. To również szlachetne miejsce. Twoja notka dopełniła szczęścia dzisiejszego dnia. Musze przyznać, że dla mnie to był dobry dzień :)sprzeczka Syri & J. bardzo mi się podobała. Nadal nie mogę dojść do tego, jak można być tak naiwnym jak James. Cóż.Jak zwykle świetnie piszesz i czekam do środy na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Popełniłam zbrodnię. Nie miałam czasu skomentować. Aaaa!!! Notka rewelacyjna. Jak zawsze. Remus i Syri kawaii do kwadratu. Czekolada była świetnym pomysłem, a Pottera z tym jego wazonikiem to wartało by wysłać na ksieżyc! Przerwać taką sytuację... ZBRODNIA!!! Na stos z nim ^-^!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszce, jeszcze, jeszcze... Ja jestem uzależniona od czekolady, twojego bloga i parki Syri x Remi więc proszę... Więcej!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dopiero skończyłam czytać wszystkie notki #D tzn wczoraj bym skończyła, ale chciałam zostawić sobie jedną na dzisiaj :) Nie wiem ile mi to zajęło, może ok. trzy tygodnie ^^' UWIELBIAM tego bloga, mam nadzieje ze niedlugo pojawi sie notka, bo nie jestem przyzwyczajona do czekania ~_^ ogólnie super, że ten blog tyle czasu "wytrwał".powodzenia w dalszym pisaniu ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hehe, dla Jamesa to był mały szok ;D Ale kiedy między nimi dojdzie do czegoś więcej? Ja nie mówię, że zaraz coś ten teges, ale krok dalej mogli by się jeszcze posunąć, nie??? Czekam z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  7. Kirhan-san jak zwykle pokazałaś klasę. Nocia fantastyczna. Tylko czy J musiał na Syriego tą wodą lać? Taką ciepłą, czekoladową chwilę takim zimnym prysznicem przerwać to istny sadyzm. Ja bym go czasami zamordowała najchetniej zazdrośnika jednego. Czekam na więcej. XD

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    czyżby James tak reagował, bo jest zazdrosny, ze Syriusz i Remus mają siebie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń