Wróciłam!
30 listopad
Na dworze znowu zrobiło się chłodno i wszystko wskazywało na to, że śnieg może spaść w każdej chwili. Mgła unosiła się nad błoniami podobnie jak przed kilkoma tygodniami i szczypała twarz oraz dłonie, jeśli rękawiczki zostawały w zamku. Syriusz lekko przytłoczony tym wszystkim nie mógł usiedzieć dłużej w jednym miejscu. Chciał pozbyć się uczucia zimna i szarości na najróżniejsze sposoby, jednak najlepszy z nich wiązał się ze mną. Bynajmniej nie chodziło mi o nic więcej jak tylko bliskość chłopaka i spędzane z nim godziny. W porównaniu do nauki tańca klasycznego, w której pomagała mu Agnes, wielkie wypady ‘gdziekolwiek’ miały w sobie o wiele więcej przyjemnej aury i ciepła. Tym razem wystawieni Pet i J. zapewne nadal liczyli do dwustu, zaś Andrew dobrze wiedząc jak to się skończy poszedł do sowiarni by pomęczyć trochę niewinne zwierzątka. Nie zdziwiłbym się gdyby Ministerstwo Magii uznało kiedyś, że jego biedny puchacz wymaga leczenia specjalistycznego z przemęczenia po bezustannych kursach do Fabiena i z powrotem na zamek.
Wszystko to miało jeden olbrzymi plus, który trzymał mnie za rękę i prowadził w sobie znaną stronę. Domyślałem się gdzie mnie prowadzi, kiedy tylko stwierdził, że dziś ma ochotę na bardzo dużo wszystkiego, co słodkie, a ja miałem być ‘daniem głównym’ i ‘budyniem w pączku’, jak to obrazowo określił. Przeszliśmy przez korytarz na trzecim piętrze. Minęliśmy posąg garbatej, jednookiej czarownicy i kiedy Black chciał iść dalej ja zatrzymałem się, zaś lekkie szarpnięcie wywołało zabawne uczucie. Popatrzyłem na statuę niepewnie. Nawet nie zwracając na nią uwagi, wiedziałem, że wcześniej jej tam nie było. Od ostatniej naszej wyprawy na to piętro nie minęło sporo czasu, a byłem przekonany, że wcześniej posąg przedstawiał rycerza, nie zaś starą czarownicę. Syriusz nie wiedział, o co chodzi i wystarczyło mi jego pytające spojrzenie by móc to stwierdzić.
- Dissendium – szepnąłem, a o dziwo garb wiedźmy ustąpił ukazując znane nam wcześniej przejście. Black przypominał dziecko, które pierwszy raz odwiedzało wesołe miasteczko. Z jego spostrzegawczością nie miałem pojęcia, na kogo by się nadawał. Chyba tylko posada woźnego wystarczała na tak rozbudowaną zdolność szybkiego myślenia.
- Ale jeśli to tobie biust wyrośnie to zauważę! – rzucił szybko, byleby tylko jakoś z tego wybrnąć. Nie pocieszyło mnie to, a jedynie dobiło bardziej i zawstydziło. Niektóre głupie pomysły mógł sobie podarować, bądź trzymać je dla siebie.
Usłyszałem szybkie kroki, a po chwili bieg. Przejście było już otwarte i nie wiedziałem jak mam je zamknąć. Tym razem Syri szybciej domyślił się, że coś nie gra i stanął przy posągu tak, by zasłonić uchylony garb. Na końcu korytarza pojawił się Ślizgon z rozbawioną, ale i lekko wystraszoną miną. Mignął mi przed oczyma dopadając Blacka i zasłonił się nim przed nadbiegającym za nim chłopakiem. Obydwu kojarzyłem z pierwszej klasy, kiedy to szwendali się z Lucjuszem. Blondyn wyhamował dokładnie przed Syrim patrząc za jego ramiona, gdzie kulił się chichoczący kasztanowowłosy.
- Neren, zabieraj łapy! – Black w końcu zauważył, że robi za tarczę strzelniczą i strzepał ze swoich ramion dłonie schowanego chłopaka.
- Oszalałeś?! Lepiej żeby zabił Gryfona, nawet, jeśli czystej krwi, niż przykładnego ucznia Slytherinu!
- Nie dotykaj mnie z łaski swojej, bo czuję jak się tulisz!
- Nie tulę się! – o dziwo Neren zapomniał chyba o czyhającym na niego koledze, bo stanął wyprostowany przed Blackiem. – Gdybym się tulił zrobiłbym to tak! – ramiona chłopaka oplotły szyję zaskoczonego z początku fioletowookiego chłopaka, a ich policzki połączyły się ciasno. Mimo wielkich chęci ciemnowłosy zostało odepchnięty, a na jego szyi zacisnęły się palce niższego chłopca, który najwidoczniej miał ochotę go udusić. Mimo to Alen znowu chichotał i starał się niezdarnie uwolnić. Nagle znowu stanął prosto patrząc na nas podejrzanie.
- A co WY tu robicie, co? Kombinujecie coś, prawda? Mogę z wami, mogę z wami?! – tym razem poddał się nawet niedoszły oprawca. Spojrzał z politowaniem na towarzysza i przewrócił oczyma.
- Nic! – popatrzyłem na Syriusza, który robił dobrą minę do złej gry, jednak było widać, że jest lekko spanikowany. Jasnowłosy popatrzył ironicznie za jego plecy, zaś ciekawski Neren przyłączył się do tego. Na jego lekko dziecięcej twarzy pojawił się wyraz dumy i szelmowski uśmieszek.
- I to niby ma być nic, Black? Nie ładnie kłamać starszemu braciszkowi... Gdzie to prowadzi? – wzruszyłem ramionami, jednak jakoś go to nie przekonało. – Idziemy z wami, albo ktoś dowie się o tym gdzie szlajacie się po zajęciach. Wiem, wiem. Jestem zły, podły, wredny i napalony – zmarszczyłem czoło analizując to, co powiedział, jednak szybko podarowałem sobie dalsze dociekanie wszystkiego. Blood nie wyglądał na zachwyconego, ani przyjaźnie nastawionego, jednak wątpiłem by zostawił kolegę samego.
Wysłali mnie pierwszego zaś za mną Syriusza. Zastanawiałem się nad ich reakcją, kiedy dane im będzie zobaczyć góry słodyczy w spiżarni w Hogsmade. Dzięki temu, że chciałem jak najszybciej tam dojść i mieć to z głowy czas działa na moją korzyść. Wspiąłem się po schodach i przeszedłem ostrożnie przez klapę w podłodze. Za sobą usłyszałem głośne westchnienie Nerena i załamany pomruk Blooda. Nie zdążyłem nawet się oswoić z tym miejscem, kiedy ciemnowłosy odpakowywał pierwsze Czekoladowe Żaby i wpychał je do ust. Jego kompan wyglądał na jeszcze bledszego niż zazwyczaj. Usiadł ciężko na jednej ze skrzyń i podparł głowę rękoma. Syri wsunął mi do ust Miętowy Talarek obejmując mnie i czekając wytrwale, aż Ślizgoni uznają, że już im wystarczy.
Rozochocony i ucieszony Alen podszedł do jasnowłosego chcąc dać mu wiśniowego cukierka, jednak ten popatrzył na niego z politowaniem.
- Wiesz, że nie lubię słodyczy, więc zabieraj ode mnie to coś! – warknął. Nie zrażony jak zapewne zawsze chłopak podszedł do swojej torby rzuconej chwilę wcześniej w kąt i przykucnął przy niej wyjmując białego misia, na którego brzuchu ktoś wyszył linię na kształt blizny. Przyłożył maskotce do pyszczka jakiś czekoladowy łakoć i patrzył na nią z dumą.
- A Bloodzio je i jakoś się tak nie krzywi – stwierdził po chyli i pocałował pluszaka w nos ładując do ust kolejne kawałki czekoladowych talarków z nadzieniem – Bądź grzecznym chłopcem, Blood, i postaraj się stłamsić, chociaż jednego – na czworakach podszedł do kolegi i usiadł na nogach patrząc w fioletowe oczy blondyna. Nie dostrzegając reakcji uniósł się i szybko pocałował chłopaka czekoladowymi ustami. Zerwał się szybko zbierając swoje rzeczy i zbiegł po schodach do tunelu śmiejąc się głośno. Na nowo zdenerwowany nastolatek ruszył za nim biegiem zostawiając mnie samego z Syriuszem. Jeśli ci dwoje nic do siebie nie czuli, to ja musiałem mieć problemy z moimi zmysłami i odczuciami.
Kruczowłosy szybko zapomniał o nieudanym początku. Z tajemniczym uśmieszkiem pokierował mną na oślep. Zahaczyłem kolanami o pudełko i wpadłem do niego tonąc w cukierkach podobnie jak za pierwszym razem pobytu tutaj. Black wszedł do niego za mną i oblizał wargi.
- Taki prezencik chcę na urodziny – szepnął lekko drżącym głosem i pochylił się – Albo wystarczy mi sama niespodzianka, którą teraz mam w środku – Pocałował mnie, a ja odpowiedziałem na to entuzjastycznie. Od zawsze miałem słabość do słodkości, ale Syri sprawiał, że przemieniało się to w obsesję i nałóg. Karmił mnie słodyczą na swoich ustach, a teraz całował pośrodku wielkiego pudła ze słodyczami w spiżarni Miodowego Królestwa. Od lat o tym miejscu krążyły legendy, a teraz już wiedziałem skąd mogły się brać. Żadne łakocie nie mogły równać się z tymi, które Syri podawał mi poprzez swoje usta, a otoczony górami czekolady czułem się jak w niebie. Umarłem i trafiłem do raju dla młodego wilkołaka. Nie myślałem o przemianach, o tym, kim jestem, o wszystkich moich kłamstwach. Liczyły się słodkości, Syriusz i każdy jego pocałunek, taki jak dawniej i żaden inny. Pełne dziecięcego zaciekawienia i ochoty muśnięcia nie były wyrafinowaną pieszczotą i w takich okolicznościach podsycały pragnienie zaspokojenie jeszcze większej ilości głodu na kruczowłosego. Z powodzeniem mogłem się tam przeprowadzić i całe dnie spędzać w taki, nie zaś inny sposób. Nawet nauka nie dawała mi takiej satysfakcji, jak każdy dreszcz wywołany przez Blacka. Pod tym względem był jedyny i niezastąpiony. Gdyby w tej scenerii miało dojść między nami do czegoś więcej zapewne nawet nie miałbym sił zaprotestować, momentalnie uciszony mleczną czekoladą i ciepłymi wargami.
JEEEAAA!!!! WELCOME BACK KIRHAN_SAN!!!!!!!!! :D :D :D Nareszcie, notka fajna a komiks... XD zgadzam się z Remusem! XD
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że już wróciłaś:-)) Strasznie tęskniłam za twoim opowiadaniem!! Kocham Remiego i Syriusza. Czekoladę też.
OdpowiedzUsuńHEy! Fajnie ze wrucilas! Rozdzial ciekawy jak zawsze :P juz nie moge sie doczekac kedy Syriusz dowie sie ze Remi jest wilkolakiem i kiedy cos pomiedzy nimi dojdzie powazniejszego :D ale czekam na rozwuj przypadkow. Pozdro, zycze czasu i weny
OdpowiedzUsuńJejku... Jak dobrze zobaczyć taki słodki rozdzialik. Aż ma się ochotę na coś słodkiego... czekoladowego^^ Oczywiście też się bardzo cieszę, że wróciłaś, bo tęskniłam (pewnie jak każdy:)) A teraz ide po czekolade;))
OdpowiedzUsuńja czekolady nie trawię...ale czy ktoś może mi wytłumaczyć ten text o woźnym?! bo tego mój rozum nie strawił ==
OdpowiedzUsuńnareszcie:D drugi mój nałóg, zaraz po czekoladzie, znowu żyje! jupi!!!
OdpowiedzUsuńJejciu ale słodki rozdział Remi i Syri
OdpowiedzUsuńHa Ha!! Wróciłaś! super! Nawet nie wiesz jak człowiek tęskni za Twoimi opkami kiedy jest przykuty do łóżka. Mam nadzieję, że uzupełniłaś zapasy dobrego humoru i pomysłów. Nocia jak zwykle superaśna.
OdpowiedzUsuńHej! Notka KAWAII !! BK ze Ślizgonami ^^ No i przy okazji nareszcie notka ^^ POZDRAWIAM ^^
OdpowiedzUsuńGenialne jak zwykle :D ale Remi w ostatnim zdaniu awww... już nie mogę doczekać się czegoś więcej:)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, och i znów Remus wpadł do pudła słodyczy, trochę to podejrzane, że ten posąg zamienił się teraz w coś innego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia