środa, 31 grudnia 2008

Powrót...

Kochani, niech Nowy Rok będzie specjalnie dla Was, pełen yaoi, bishów, szczęścia i spełnionych marzeń!

 

21 sierpień

Wiedziałem od samego początku, że Syriusz będzie musiał w końcu wrócić do domu. Wydawało mi się, iż mam jeszcze sporo czasu zanim zacznie się pakować i chyba także on stracił orientację pod tym kątem. Siedząc na łóżku mogłem patrzeć jak biega po pokoju zbierając swoje rzeczy. Od dwóch godzin nie potrafił skończyć ciągle przypominając sobie o czymś, bądź przypadkiem znajdując jeszcze inne przedmioty, lub części garderoby. Chociaż był słodki w tej niemożliwości pozbierania się, to nie potrafiłem opanować westchnień niezadowolenia, kiedy podchodził całował mnie lub obejmował i dopiero wtedy wracał go dalszej pracy. Sam musiałem pokazywać mu gdzie jeszcze leży coś należącego do niego, jeśli znalazło się to w polu mojego widzenia.
- Szczoteczka! – oznajmił przerażony tempem, w jakim robił to wszystko i wybiegł z pokoju. Przetarłem twarz rękoma podłamany. Nie mogłem przypomnieć sobie, czego jeszcze zapomniał, jednak intensywnie nad tym myślałem. Chłopak wrócił udając triumfalny pochód z szczoteczką do zębów w ręce. Wrzucił ją niedbale do kufra i rozglądał się dalej. Czarno widziałem jego przyszłość, jeśli nie zmieniłby sposobu pakowania się na jakiekolwiek wyjazdy. Wszystko było upchane i musiałem wpychać się między niego, a torby by poukładać wymięte ubrania.
- Remusie! W tym roku i ty nie będziesz się w szkole nudził – wystraszył mnie nagłym krzykiem, a i jego słowa wcale nie uspokajały – Zdobędę jak najwięcej różnych przebrań dla ciebie i będziesz w nich chodził. – popatrzyłem na niego krzywo i prychnąłem.
- Jasne. Zapomnij, że w ogóle o czymś podobnym pomyślałeś – rzuciłem w niego poduchą padając na łóżko. Wspiął się na nie i oblizał stając na czworakach nade mną.
- Będziesz moim duszkiem opiekuńczym, lub ja twoim i będę spełniał twoje życzenia, tylko te normalne! – spojrzenie, jakie rzucił mi w tamtej chwili określało wyraźnie, jakich życzeń nie będzie brał pod uwagę. Naukę i sprawy szkoły mogłem zostawić na boku, jako że on nie podjąłby się żadnej z nich.
Ponownie popatrzyłem na niego z lekką ironią, jednak nie było sensu liczyć na zmianę zdania. Chłopak już dawno ustalił swoje priorytety, a szkoła nie wliczała się do pierwszych punktów jego listy. Mierzyliśmy się wzrokiem przez kilka chwil zanim Syriusz nie usiadł mi na udach.
- Pamiętasz, dałem ci taką czapeczkę z uszkami, rękawiczki, papućki... Załóż wszystko i pokaż mi się! – zadowolony i uszczęśliwiony zszedł ze mnie czekając aż to ja ruszę się z miejsca i spełnię jego zachciankę. Planowałem przyłożyć mu kolejną poduchą, jednak był to ostatni dzień jego pobytu, więc nie byłem w stanie oprzeć się błagalnym oczkom i złożonym jak do modlitwy dłonią. Zrezygnowany zsunąłem się z materaca i wyjąłem z szafki to, co od niego dostałem na święta i później w ramach uzupełnienia kompletu.
- Szczotka do włosów! – dźgnąłem go palcem w pierś – Powinna być w łazience! – nagle przypomniałem sobie, iż właśnie o niej zapomniał na chwilę obecną. – I nie licz, że będę tylko w tym! – zaznaczyłem wypychając go z pokoju by, czym prędzej zabrał swoje rzeczy, o których później zapewne zdążyłby zapomnieć. Zatrzasnąłem za nim drzwi i siadając na podłodze założyłem pantofle w kształcie łapek, rękawiczki i czapkę. Zawiesiłem sobie na szyi dzwoneczek by nie mógł się przyczepić do niczego poza ubraniem. Czułem się w tym głupio, jednak musiałem przywyknąć, jeśli chłopak tak bardzo chciał mnie nakłonić do ubierania dziwnych strojów.
Wracając Black zawył i zaczął podskakiwać z radości. Wrzucił szczotkę do kufra nie martwiąc się gdzie w nim wylądowała i podszedł do mnie szybkim krokiem.
- Cudownie, słodko, wspaniale! – wrzeszczał entuzjastycznie, jakby był pięcioletnim dzieckiem – Jesteś wspaniały i tak bardzo mnie kochasz. Nikt inny nie zgadzałby się na takie rzeczy, tylko mój kochany Remusek – zaczął ocierać się policzkiem o mój i jęczeć cicho. – Zabiorę do Hogwartu całą masę dziwnych ciuszków dla mojego słoneczka. – chciałem wybić mu to z głowy, ale rozpieszczany jego bliskością dałem sobie spokój. Jego obecność, ciepłe słowa i widoczny zachwyt sprawiały, że ten dziwny strój wydawał się przyjemny i naturalny. Raczej nie planowałem zabierać tego wszystkiego do szkoły, jednak uznałem, iż w domu z całą pewnością skorzystam ze wszystkiego, co dostałem do niego na Święta.
- Mam już wszystko, a jeśli czegoś zapomnę dasz mi w szkole – z trudem odkleił się ode mnie i doskakując do torby zaczął ją zasuwać. Kufer o dziwo zamknął się bez problemu, co dziwiło chyba nie tylko mnie, ale i właściciela. Niestety oznaczało to, iż Syriusz musi wracać do siebie i widzieć będziemy się tylko przez czas, jaki zajmie nam dotarcie do głównej drogi. Zdjąłem z siebie wszystkie dziwne rzeczy i przytuliłem niemal desperacko do Blacka. Oddał ciasny uścisk ze śmiechem. Jeśli chciał tym rozładować atmosferę to udało mu się.
- Idziemy, kochanie moje. Pożegnam się z twoimi rodzicami i odprowadzisz mnie. Widzimy się i tak za dwa tygodnie na stacji, więc nie martw się. Nawet nie zdołasz zatęsknić. – pokazałem mu język i pomogłem znosić rzeczy na dół.
Rodzice stali w dole schodów patrząc dziwnie na nas. Musieliśmy zachowywać się tak głośno, że nawet oni zwrócili uwagę na dziwne krzyki dochodzące z pokoju. Nie mniej jednak byliśmy cali, więc uznali to zapewne za głośne pożegnanie pary przyjaciół. Mama momentalnie porwała Blacka w objęcia i ściskała póki język nie wyszedł mu na wierzch. Ojciec za to zmierzwił jego ciemne włosy, podał rękę i zaznaczył, że dal mu już wszystko, co plątało się po domu, a należało właśnie do Syriego. Wychodziło na to, iż jego obecność w tym domu była naznaczona także wielkim bałaganem, na który nie mógł nic poradzić dosłownie nikt, czy to w tym domu, czy w szkole, chociaż tam głównym problemem był Potter.
- Ja bardzo państwu dziękuję za wszystko – zaczął niby to nieśmiało, ale po chwili posłał im wielki zawadiacki uśmiech – Do zobaczenia za rok mamo, tato – ukłonił im się, a ja zdołałem spłonąć słysząc, w jaki sposób wypowiedział te ostatnie dwa słowa. Ojca zamurowało, zaś matka także lekko poczerwieniała. Kruczowłosy widząc w tym swoją szansę zabrał rzeczy i wymknął się przed dom. Nadal zażenowany ruszyłem za nim niemal biegiem. Wziąłem od niego kufer i trzymając za rękę prowadziłem ścieżką. Było widać, iż Syriusz nadal jest dumny z siebie. Nucił pod nosem jakieś pioseneczki, podskakiwał, co jakiś czas i ściskał mocno moją dłoń.
- Chyba mnie lubią – stwierdził w końcu głęboko się nad tym zastanawiając.
- Oj, tak. Bardzo. A zwłaszcza po tym pożegnaniu – bąknąłem smętnie. Nie chciałem pokazywać się w domu po tym jak załatwił mnie chłopak. Mogło się to wydawać błahostką, jednak biorąc pod uwagę fakt przyznania się do związku, a teraz to... Mogłem oczekiwać, iż tata załamie się stwierdzając, że jego jedyny syn ma mniej z chłopca niż przypuszczał.
Postanowiłem to pominąć i zapomnieć jak najszybciej. Nie chcąc myśleć o tym, co planowałem, by nie zrumienić się bardziej niż dotychczas zatrzymałem się, a wraz ze mną stanął zdziwiony Black. Odwrócił się do mnie, wiec złapałem go za koszulkę i lekko pociągnąłem. Kryły nas ostatnie krzaki i drzewa, a za nimi wyłaniać się miała już główna droga.
- Pochyli się, bo inaczej nie dostanę – mruknąłem, a kiedy nie do końca przytomny chłopak zrobił to objąłem ramionami jego szyję i stając na palcach przywarłem wargami do jego ust. Torba upadła na ziemię głośno uderzając o udeptany piach. Chociaż z początku chłopak nie wiedział jak zareagować oplótł mnie w pasie i trzymał blisko siebie. Pocałunek nie był głęboki, jednak słodki i wystarczający. Nie odsuwałem się od niego, jedynie po dłuższej chwili zabrałem wargi zostając mimo wszystko blisko niego. Patrzyłem mu w oczy, ale wiedziałem, iż nie mogę zatrzymać go tylko dla siebie w swoim domu, w pokoju, na łóżku, czy gdziekolwiek indziej.
Black zrobił kilka kroków do tyłu. Machnął ręką wychodząc na chodnik i nadal wpatrywał się we mnie, tak jak ja nie mogłem oderwać wzroku od jego szarych, błyszczących oczu. Coś mignęło, przez co obaj zwróciliśmy uwagę na autobus, dosyć niezgrabny, na którym wymalowano koślawo płomienie. Westchnąłem, gdy Syri pomachał mi znikając wewnątrz pojazdu. Kolejny szybki błysk i już go nie było, a ja czułem dziwne ukłucie na myśl, że zanim się spotkamy ponownie minie trochę czasu.

 

  

8 komentarzy:

  1. Buu... *wyciera łzę* Smutne :(Dlaczemu Syriusz nie mógł zostać dłużej ?Buu...Notka bardzo dobra :)*pociąga nosem*Następna, oby jak najszybciej ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. smuuuuuuuuutne...:(:( Ale przecież niedługo spotkają się w szkole^^ Czekam na następną część i życzę Szczęśliwego Nowego Yaoiowego Roku:D:DPozdrowionka:**

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak wiele razy przedtem, kończy się kalendarzowy rok. Jest w życiu światło, ale są i cienie. Ty jesteś światłem. Bywają w naszym życiu ponure, czarne dni. Mimo wszystkiego, co może się zdarzyć, spróbuj nie nadawać im większego znaczenia, niż na to zasługują. Życzę Ci, aby w nowym roku znalazło się więcej miejsca na uśmiechy, kwiaty, otwarte serca, troszeczkę nieba na ziemi. Nie rezygnuj z ludzi, którzy Cię potrzebują i z ludzi, których Ty potrzebujesz. Nie szukaj swego szczęścia zbyt daleko i uczyń nowy rok rokiem pełnym dobrze wykorzystanych szans. Niech u Ciebie zawsze panuje ładna pogoda.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mrrr. Przez Ciebie zakochałam się w yaoi. Nie, żebym miała Ci to za złe... O nie. Choć czasem tego żałuje bo potem zboczone myśli kołaczą mi sie po tej mojej małej główce (szczególnie gdy Sheva, Syriusz i Remi się całowali-to szczególnie rozpieściło moją fantazję) Hmm, bardzo brakuje mi teraztych zdjęć, które robił Syriusz na początku opowiadania do albumu xD. Mogłabyś jakoś to wpleść znów do opowiadania? To byłoby takie słodkie... Jednak teraz życze Tobie szczęśliwego nowego roku i duużo weny oraz pomysłów (zboczonych lub nie xP).

    OdpowiedzUsuń
  5. Remusek jest samotny *chlip* Ale za to na Blacku wyżyje się teraz jego mały, słodki braciszek :>... chyba XPLiterki są trochę za małe jak na mój przysłaby wzrok xD Starość nie radość ;PSzczęśliwego Nowego Roku Kirhan san ;* ^^ Ogromnego Wena xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Notka super, ale taka smuuutna... Biedny Syriusz, już sobie wyobrażam reakcję jego mamy jak do domu wroci... Szczęśliwego nowego roku;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekwy rozdzial chociaz smutny.. jednak mysle ze nasze golabki juz niedlugo sie spotkaja .. np. w szkole:D POzdrawiam a gdybys miala kiedys troche czasu to zapraszam www.nazywam-sie-bellatrix.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejka,
    cudownie, to pakowanie się Syriusza, szkoda że głowy nie zapomniał ;) bosie było to pożegnanie ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń