niedziela, 4 stycznia 2009

Taaak...

7 wrzesień

Bałem się powrotu. Kilka opuszczonych dni, brak kontaktu z przyjaciółmi, a teraz musiałem poradzić sobie z tym sam. Zawsze było łatwiej chodzić na wszystkie zajęcia, nie robić sobie zaległości i unikać nadrabiania utraconego materiału. Teraz nawet wzrok znajomych wydawał się jakiś inny. Mogli mieć wiele tajemnic przez ten czas, nawet najkrótszy, a ja byłem poza tematami ich rozmów przez cały tydzień. Zazwyczaj tego rodzaju zaległości nie dało się nadrobić w ogóle. Opuszczone sekrety, problemy, radości nikły bezpowrotnie i musiałem się z tym pogodzić. Mimo wszystko ta dziwna obawa, że powinno się o czymś wiedzieć, a jednak nie mamy pojęcia, o czym, sprawia, iż strach paraliżuje. Byłem na to narażony i nie mogłem się wykręcić. Pierwszy dzień szkoły przypadał akurat na pełnię, więc by nie wzbudzać podejrzeń musiałem zostać w domu te kilka dni. Jak się okazało słusznie, gdyż po przemianie podrapałem całe plecy i rękę. Bandaż z ramienia zdjąłem w prawdzie przed wejściem do szkoły, ale ślady zostały. Na szczęście z powodzeniem mogłem udawać, iż zahaczyłem o coś w domu, a moich łopatek nikt nie miał oglądać. Strupki były już niewielkie, chociaż nadal bolesne, jeśli nie uważałem.
Przeszedłem przez Pokój Wspólny, zapchany wieczorem i pełen gorączkowych rozmów na różne tematy. Dostrzegłem kilka nieśmiałych, nowych twarzy, z całą pewnością pierwszorocznych. Uśmiechnąłem się do siebie pamiętając, iż niedawno to ja byłem jednym z nich. Pomachałem do kilku znajomych, a Zardi pokazała mi język w szerokim uśmiechu. Opowiadała o czymś koleżankom gestykulując przesadnie.
Ciągnąc za sobą kufer wchodziłem po schodach zbliżając się nieubłaganie do naszej sypialni. Byłem ciekaw reakcji chłopaków, tego jak mnie przyjmą, co powiedzą. Nadal odczuwając lekkie igiełki strachu w sercu otworzyłem drzwi wchodząc do pokoju. Był jasny i pusty z początku. Coś mignęło mi przed oczyma i zmiażdżyło niemal w uścisku. Czarna burza przysłoniła świat, a znajome ciepło uspokoiło. Zostawiłem kufer tam gdzie stałem i oddałem uścisk.
- Stęskniłem się za tobą przez ten czas – Black zamiast się odsunąć tylko mocniej do mnie przywarł – I musiałem się uczyć żebyś miła ładne notatki – zaczął żalić mi się kładąc głowę na ramieniu – Cały czas uważałem na zajęciach, nawet byłem aktywny. Moja reputacja na tym ucierpiała, McGonagall mnie pochwaliła, a Potter wyśmiał – zaczął udawać, że płacze. – Nie rób mi tego więcej. Ty musisz się uczyć, bym ja mógł się obijać.
- Głupek! – uderzyłem go lekko w plecy – Gdzie jest reszta?
- Reszta? No wiesz... – wiedziałem od początku, że w pokoju jest zbyt pusto – Domyślałem się, że dziś możesz przyjechać, więc ich przekupiłem żeby nie pokazywali się do późnego wieczora... Pewnie mijałeś ich w Pokoju Wspólnym i musiałeś nie zauważyć. – westchnąłem wydostając się z ramion Syriusza i zabierając swoje rzeczy. Rozłożyłem się koło swojego łóżka i odwróciłem do Blacka, który najwyraźniej na coś czekał.
- Co? – bąknąłem mało przytomnie. Ten jego błagalny wzrok z pewnością nie był zapowiedzią niczego dobrego, a jednak na swój sposób przepowiadał przyszłość.
- Wykąpiemy się razem? – zapytał z uśmiechem aniołka, grzeczne słodkie dziecko, którym przecież nie był. – Tylko my dwaj, wanna, ciepła woda i... chcę się z tobą dotykać. Wiesz jak... – jego uważne wymowne spojrzenie wywołało u mnie dreszcze i rumieniec na twarzy. Nie lubiłem, gdy proponował coś tak otwarcie. Już same jego słowa potrafiły mnie peszyć, a co dopiero, kiedy obrazowo opisywał cokolwiek. A jednak i ja tego chciałem. Z jakiegoś powodu nawet bardzo. Skinąłem tylko głową nie mając na tyle odwagi by powiedzieć jasno, że się zgadzam. Black rozpromieniony wręczył mi pergaminy z notatkami i kilka złożonych w koperty.
- Tu masz notatki i listy, które pisałem do ciebie teraz. Nie spiesz się z czytaniem, bo chcę wiedzieć twoją twarz, kiedy będziesz to robił – zapowiadało się coś poważnego i nie byłem pewien czy mam się bać, czy może uznać to za całkiem bezpieczny żart. Ponownie skinąłem, a on pobiegł uradowany do łazienki. – Możesz iść na razie do chłopaków, tylko wróć żeby woda nie wystygła! – jego entuzjazm mnie przerażał, a jednak serce już teraz biło jak oszalałe wiedząc, co mnie czeka za te kilkanaście minut.
Wyszedłem z pokoju rozglądając się wszędzie. Teraz po spotkaniu z Syriuszem czułem się jakbym wcale nie opuścił tylu dni szkoły. Szukałem wzrokiem kolegów, jednak nie dostrzegłem ich w tłumie. Musiałem podejść do kanapy by ich zobaczyć. Sheva leniwie rozłożony na sofie od niechcenia poruszał się pionkiem po planszy, Pet i J. z błyszczącymi oczyma śledzili każde kolejne posunięcie przeciwników. Wielkie dzieciaki, które cieszyły się drobiazgami.
- Kiepsko ci idzie – rzuciłem fachowo uśmiechając się do Andrew. Chłopak zrobił wielkie oczy, chociaż szybko przyzwyczaił się do mojego widoku. Złapał mnie za rękę i przeciągnął przez oparcie kanapy na siebie.
- Miło, że wróciłeś do naszej rodziny, czy tam stada, jak to woli James – zamruczał i pocałował mnie w wargi. Speszyłem się, jednak pozwoliłem mu na to. Nie wydawało mi się to ani dziwne, ani też złe. W przypadku jasnowłosego było chyba wręcz naturalne.
- Pogodziłem się z Niholasem! – okularnik stracił chwilowo zainteresowanie grą – W pociągu wszystko sobie wyjaśniliśmy i znowu jest ze mną... Się znaczy gdzieś się tam szwenda z kolegami... Ale wiedz, o co chodzi! – dumnie przeczesał palcami włosy odgarniając grzywkę do tyłu.
- Wspaniale! – odpowiedziałem na jego entuzjazm, naprawdę ciesząc się z jego powodzenia. Zerknąłem na plansze w krowie łatki i figurki, którymi grali. Dziwna gra, w której Sheva musiał być krową, a reszta z chłopaków bykami. Nie wiedziałem, o co w niej chodzi i nie specjalnie mnie to interesowało. – Syriusz na mnie czeka. – zgramoliłem się z ciała Andrew na dywan – Widzimy się później w pokoju i nie daj się – klepnąłem Shevę w brzuch i pokazałem mu język, kiedy zgiął się w pół wrażliwy na dotyk.
Syri właśnie przygotowywał piżamy, kiedy wszedłem do łazienki. Biegał po niej w samych bokserkach niemal gotowy do kąpieli. Machnął na mnie ręka bym już się rozbierał i wchodził do wanny. W pomieszczeniu było przyjemnie ciepło, a para unosiła się w powietrzu. Nieśmiało zrzuciłem z siebie ubrania i wsunąłem się do wody. Kątem oka widziałem zaciekawiony wzrok Syriusza, jednak szybko i on pozbył się ostatniej części garderoby dołączając do mnie w wodzie. Całe moje ciało rozluźniło się i odprężyło. Ślady na plecach lekko piekły, jednak nie zwracałem na nie uwagi zbyt mocno zahipnotyzowany przyjemnością, jaka płynęła z tej chwili. Kruczowłosy złapał mnie za kostkę i przyciągnął do siebie. Musiałem unieść nogi i rozłożyć je siedząc naprzeciwko niego na wpół między jego udami, na wpół na nich.
- Daj buziaka – wyciągnął głowę w moja stronę czekając na pocałunek. Poddałem się w tamtej chwili. Połączyłem swoje usta z jego, a reszta już sama potoczyła się we własnym tempie. Za wargami podążyły ręce chłopaka, które objęły mnie w pasie. Nabierając do rąk wody oblałem nią pierś Blacka. Zamruczał uciesznie i odsuwając się patrzył mi w oczy. Sięgnął dłonią mojego krocza uciskając je. Pisnąłem cicho, a moje dłonie same powędrowały do ciała chłopaka w tym samym miejscu. Wygiął się z uśmiechem. Przysunął mnie bardziej, a mój członek ocierał się o jego. Tak jak kiedyś moja dłoń obejmowała oba, zaś Syriusz asystował mi przy tym swoimi palcami. Z głową na ciepłym ramieniu kruczowłosego całowałem go po szyi. Jego wargi znaczyły moje ramie muśnięciami i ugryzieniami.
- Syriuszu – jęknąłem mu w ucho. Jego imię samo z nich wypłynęło wraz z rozkoszą, jaka mnie obejmowała.
- Tak wiem, Remi – zaczął się śmiać – Też cię kocham. – zmarszczyłem nos, bo przecież nic podobnego nie mówiłem, jednak szybko zapomniałem o tym wszystkim. Było mi zbyt dobrze. Zażenowanie wyparowało, a zmysły zasnute mgłą przyjemności były bezużyteczne. Nie widziałem najmniejszego sensu w stawianiu oporu tym doznaniom.
Zacisnąłem palce na jego ramionach i wypchnąłem biodra w jego stronę dodatkowo naciskając na jego ciało swoim. Płonąłem, a woda tylko potęgowała moją rozkosz. Sięgnąłem ustami ucha chłopaka i ssałem płatek nie rozumiejąc, dlaczego to robię.
- Tak, Remi. Właśnie tak... – westchnął i zaraz potem nastąpiła kulminacja naszej rozkoszy. Niepowstrzymana fala przyjemności znalazła ujście, a jęk, jaki wydałem sam nie wiem czy na pewno należał do mnie, czy też do Syriusza.

10 komentarzy:

  1. Świetnie! Cudowna notka :) Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna notka^^ Masz talent:) Czekam na ciąg dalszy...

    OdpowiedzUsuń
  3. Super notka ! :DJa tu siedzę smutna i co widzę ? NOTKA !Yaoi leczy wszystkie rany ;pTak mi teraz ciepło na serduszku :)Remi jest taki słodki, Syriusz boski...Weny życzę ! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja tak samo jak Nasta san! Błądzę po Internecie, zaglądam na Ramuska i co widzę? Nową notke *__* Która jest strrasznie ciekawa :> Aż się nie mogę doczekać kiedy Lupinek będzie gotowy na takie figle jak z Cornelem xD

    OdpowiedzUsuń
  5. świetnie cudna notka

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z Akemi :P też nie mogę się doczekać kiedy Remi będzie gotowy na nieco poważniejsze figle :P:P Notka jak zawsze wspaniała xDxD Ciekawa jestem co jest w tych listach Syriusza do Remiego :D:D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Notka słodka!! Kawaii!! Też już nie mogę się doczekać aż Remi zgodzi się na coś więcej... No i nadal czekam na notkę Potter/Kinn^^

    OdpowiedzUsuń
  8. uwielbiam takie wannowe pieszochy:Dale ten remi się zrobił lubieżny:P słodaśny

    OdpowiedzUsuń
  9. Mrrr przyjemna kąpiel na powitanie, jak słodko i rozkosznie ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejka,
    fantastycznie, och Remus już chętniej się zgadza na prośby Syriusza...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń