środa, 2 czerwca 2010

Kartka z pamiętnika LXXVI - Eric Lair

Tak, notka na AI NO TENSHI!


Kto by pomyślał, że odrobina piwa kremowego będzie w stanie wprowadzić Corneliusa w stan błogiej nieświadomości i całkowitego oddania. Był całkowicie posłuszny, uśmiechnięty od ucha do ucha i mruczał pod nosem ciesząc się, sam nie wiem, z czego. Nie był pijany, nie ktoś taki jak Cornelius Lowitt, miał tylko dobry humor, a tym samym nie podejrzewał, że może przytrafić mu się coś niezbyt przyjemnego. Oczywiście tylko ja wiedziałem jak bardzo się myli. Miałem zamiar ukrócić wiążącą go smycz do minimum. A przynajmniej na tyle, by nauczył się, iż ze mną nie wolno zadzierać. Nie ważne jak pokrętny był nasz związek, jak niezrozumiały i specyficzny. Nie tolerowałem szlajania się z byle, kim, by później miał przyjść do mnie, ponieważ ktoś inny nie zdołał go zaspokoić. Oczywiście lubiłem się z nim kochać, ale dalekie było to od usługiwania mu, to też postanowiłem w końcu dać mu nauczkę.
Dzisiejszy dzień był idealny, a rupieciarnia na siódmym piętrze juz od jakiegoś czasu była przygotowana na przyjęcie Cornela. Zadbałem, by na jednym ze starych łóżek znalazła się świeże pościel, by, chociaż odrobinę został ogarnięty bałagan tam panujący, kurze pościerane. Było wręcz idealnie, kiedy zaprowadziłem chłopaka do tego pomieszczenia. Nadal ogarnięty błogością nie zwracał uwagi na to, iż mijamy całą masę niepotrzebnych przedmiotów, by w końcu dotrzeć do miejsca, które sobie wyznaczyłem na miejsce kaźni. Położyłem znajomego na pościeli, rozebrałem do bielizny, a on nadal nie zwracał na to uwagi. Wyglądał jakby naprawdę wypił zbyt wiele, ale i bez tego był teraz całkowicie bezbronny.
Tym razem to ja uśmiechałem się pod nosem. Przywiązałem jego ręce do kolumienek łóżka, następnie to samo zrobiłem z jego nogami. Podłożyłem mu pod głowę poduszki, by było mu wygodniej, dalej skórzane pasy na udach i pasie, by unieruchomić jego miednicę, gdyby planował się rzucać. Mając to z głowy mogłem przejść do działania.
- Czas dojść do siebie, Cor. – rzuciłem przy jego uchu niemal słodkim szeptem. – Zaraz może stać ci się krzywda, jeśli nie przestaniesz się wydurniać. – mocno wbiłem paznokcie w jego pierś i przesunąłem nimi po niej. Zostawiłem tylko czerwone ślady lekko zdartego naskórka. Nie było możliwości, bym miał przeciąć skórę, nie miałem szponów by to zrobić, a zapuszczanie paznokci byłoby czystym idiotyzmem.
Reagując na chwilowy ból chłopak otworzył oczy i popatrzył najpierw po sobie, zaś później na mnie. Uniósł brew w wymownym geście, uważając, iż planuję się z nim bawić w coś przyjemnego.
- Gdybym wiedział, że lubisz wiązać... – zwiesił głoś potwierdzając, jak dalece się myli, co do moich zamierzeń.
- Tak, bardzo lubię, a w szczególności ciebie. – postanowiłem karmić go tymi błędnymi przekonaniami.
Pochylając się nad jego twarzą potarłem swoim nosem o jego nos. Na moich ustach pojawił się uśmiech wyrażający dumę i politowanie względem Cornela, który chyba nadal nie traktował mnie poważnie.
- Musisz sobie zapamiętać, że mój tyłek nie jest twoją idyllą, kiedy inne nie wystarczą, a twoje berło nie może się wytrysnąć bez odpowiedniego bodźca. – syknąłem starając się by brzmiało to zarówno złowieszczo, jak i słodko. Położyłem dłoń na jego kroczu. Musiałem sprawdzić, czy pasy spełnią swoje zadanie zanim miałbym przejść dalej w tych „pieszczotach”. – Pokaż mi jak królujesz, hm? – podjudzałem go masując czułe miejsce rytmicznie, powoli. Przyssałem się do jego sutka liżąc go i ssąc w tym samym czasie. Musiałem osiągnąć cel, a więc postawić członek chłopaka, by stanowił prosty pal tylko czekający na zaspokojenie.
Ukąsiłem skórę Corneliusa zaraz obok brodawki i szczypałem kolejną, kiedy moje wargi zdołały doprowadzić jedną do erekcji. Szybko obie stały się twarde i sterczały przyjemnie pieszcząc sobą moją dłoń. Opuszkami palców pogłaskałem obie, by później kręcić nimi na boki, ściskać i podszczypywać dalej. Ustami chłonąłem słodką skórę piersi chłopaka. To jedno trzeba było mu przyznać. Jego ciało zawsze przyjemnie pachniało i miało apetyczny smak. Nie wiem, czym się nacierał, by to osiągnąć, o ile stosował jakiekolwiek środki, jednak lubiłem, kiedy tak było.
Z niemałą satysfakcją stwierdziłem, że jego członek zaczyna się unosić w stanowczy sposób. Nie czekając zsunąłem z niego slipy do połowy ud, jako że dalej nie mogły już zejść i polizałem odstający członek Cornela. Chłopak poczuł to i chciał rzucić biodrami, ale pasy idealnie to uniemożliwiły. Dzięki temu wiedziałem, iż spisały się jak należy. Od razu zostawiłem jego krocze samemu sobie i stając nad chłopakiem zacząłem powoli zdejmować z siebie ubrania. Bezsprzecznie było to swego rodzaju przedstawienie, ale wydawało mi się niezbędne. Pozbyłem się dosłownie wszystkich części garderoby klękając przy jego twarzy nagi. Uśmiechnąłem się do niego słodko i palcem pogłaskałem jego nos.
- Tylko popatrz. Jestem tak blisko, a ty nie sięgniesz. – kręciłem głową, jakbym naprawdę mu współczuł. Widziałem, jak ściąga brwi, jego oczy były węższe, teraz chyba zaczynał pojmować powagę sytuacji. Specjalnie zostawiłem jego różdżkę na widoku, poza zasięgiem jego dłoni, by wiedział jak dalece pozwolił się wykiwać.
Powoli sięgnąłem swojego ciała zaczynając się pieścić. Używałem do tego obu dłoni. Jedna pieściła mój sutek, druga powoli zajęła się kroczem. Wszystko przed oczyma związanego chłopaka, który nie potrafił teraz oderwać oczu od przedstawienia, jakie mu fundowałem.
Czułem podniecenie wypływające ze świadomości, iż on obserwuje mnie, jest blisko. Czułem na sobie jego oddech, ale wiedziałem, iż nie może sięgnąć, nic zrobić. Był zdany na moją łaskę, a na nią nie mógł dziś liczyć. Moje ciało podniecało się dzięki temu o wiele szybciej.
- Jesteś paskudny, wiesz? – syknął oblizując się. Widziałem to spod przymkniętych powiek i czułem przyjemne mrowienie na całym ciele, kiedy to zrobił.
- Nawet nie wiesz jak paskudny, koteczku. – rzuciłem i odwróciłem się do niego tyłem. Oblizałem palce i przystąpiłem do dzieła. Specjalnie pochyliłem się, by widział, co robię. W prawdzie wstydziłem się tego, chociaż nie musiałem. Przed oczyma miałem w końcu dowód na to, iż Cor naprawdę entuzjastycznie odbierał mój pokaz.
Powoli wodziłem palcem wokół mojego wejścia, by w końcu wsunąć w siebie palec. Członek chłopaka podskoczył gwałtownie prężąc się gotowy niemal by eksplodować, gdy tylko ostro wbije się we mnie. Ale na to nie mógł liczyć. Z satysfakcją zacząłem pieścić samego siebie patrząc, jak mój niegrzeczny kochanek bezradnie usiłuje poruszyć się w pasach. A przecież ja tylko dawałem mu okazję, by obserwował.
Sam siebie nie planowałem katować. Znowu wykonałem obrót obserwując jego pełną napięcia i bólu twarz. Zaciskał mocno zęby, to znowu przygryzał wargę. Pragnął mnie, a ja byłem teraz jego panem.
Podtrzymując jego członek usiadłem na nim obejmując jednak sobą wyłącznie główkę. Uśmiechnąłem się wrednie, gdy Cornel jęknął z podniety, a zaraz potem z niezaspokojenia. Wstałem pozwalając jej wyjść z mojego ciała, by później znowu zanurzyć w sobie tylko końcówkę. Westchnąłem. To było przyjemne i podniecające także dla mnie. Zacząłem pieścić swoje ciało po raz kolejny intensywnie. Wzdychałem z przyjemności i bezustannie wpuszczałem w siebie koniec jego penisa, by później wstawać szybko. Wił się w więzach, ale nie dawało mu to nic. Jego erekcja musiała sprawiać ból, kiedy drażniłem ją, ale nie zaspokajałem ani trochę.
Czując przypływ coraz większej żądzy wystałem z niego całkowicie i podsunąłem się pod jego twarz.
- Ty wredny... – chciał mnie wyzywać, ale głos z trudem przechodził mu przez gardło. Był całkiem rozbudzony, piwo już dawno uleciało z jego ciała, kiedy niezaspokojenie katowało jego organizm. Byłem z siebie dumny.
Obserwując jego przystojną, wykrzywioną bólem twarz stymulowałem swój członek, pieściłem palcami końcówkę. Słyszałem jęki kochanka, to jak starał się mi ubliżaj, rzucać obelgami, by sobie ulżyć, chociaż odrobinę. Był wtedy naprawdę podniecający.
- Wspaniale! – jęknąłem ciężko i wytrysnąłem na twarz Corneliusa. Moja dłoń nadal poruszała się po trzonie, jednak powoli przestawałem go pieścić. Osiągnąłem w końcu swój cel, a on nadal był rozpalony, nadal cierpiał. Płonąca, pulsująca męskość pragnęła zaspokojenia, ból był ogromny i rozrywał ją na całej długości, ale ja nie pozwoliłem sobie na litość.
- Zabiję cię! – syknął wściekle z prawdziwą nienawiścią w głosie. Był słodki.
- Dopiero, kiedy się uwolnisz. – pocałowałem go w nos, wstałem. Założyłem szybko ubrania i pomachałem mu ręką. Od niechcenia przesunąłem jego różdżkę bliżej, ale mógł ją dostać dopiero po wielkim wysiłku, w dodatku wyłącznie opuszkami palców. Wiedziałem, że namęczy się niesłychanie, by się uwolnić, a jego ciało nadal będzie spragnione.
Dostał nauczkę za swoje postępowania, udzieliłem mu lekcji, której nie zapomni. Należało mu się.
Zadowolony z siebie wyszedłem z rupieciarni. W prawdzie chciałem wiedzieć, kiedy się uwolni, co wtedy zrobi, jaką będzie miał minę, gdy z bolącym członkiem, niezaspokojony i cieknący będzie usiłował sięgnąć różdżki. To jednak było zbyt niebezpieczne, więc niespiesznie wróciłem do dormitorium mając nadzieję, iż Cor będzie cierpiał jeszcze przez kilka długich godzin.

5 komentarzy:

  1. To było, hmmmm interesujące ^^. Jestem ciekawa co zrobi kiedy się uwolni :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ mi się trafiło XD Akurat teraz chyba napisałaś, że jest nowa notka xD... albo ja jestem ślepa i nie zauważyłam (co jest bardziej prawdopodobne)Mmmm, świetna nauczka! Brawa dla Erica! Chłopak ma lepsze pomysły od Pottera XD To na pewno nie pozostanie bez echa... oj nie w przypadku Cornela XD Ale te chwile, kiedy biedaczysko wiło się, nie mogąc osiągnąć spełnienia - kiś, kiś, dobrze mu tak xD

    OdpowiedzUsuń
  3. No to teraz czekam na goorrąąąący odwet :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wielkie brawa dla Erica xD w pięknym stylu dał nauczkę Corowi xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, ja też licze że Cornelius bedzie jeszcze dlugo cierpial, och Eric się postarał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń