piątek, 10 grudnia 2010

Cya, guys

Pierwsze słowa mojej promotorki, kiedy oddała mój wstęp do pracy licencjackiej: "Pani przybrała tutaj taki styl gawędziarski". A Kirhan - *gleba!*


24 czerwca
Powrót do domu po tym naprawdę długim i pełnym dziwnych zdarzeń roku był nie tyle bliski i wyczekiwany, co właśnie miał miejsce. Od dawna nie czułem takiej potrzeby wypoczywania, co teraz. Zdecydowanie albo się starzałem, albo przyjaciele potrafili mnie zamęczyć. Mimo wszystko czułem, że będę za nimi tęsknił, a w szczególności, kiedy siedzieliśmy razem w przedziale i rozprawialiśmy o naszych planach na najbliższe dwa miesiące. Było mi żal Syriusza, który nie widział swoich wakacji w jasnych barwach, jednak uznał, że po początkowej wojnie na pewno matka się nim znudzi i da mu spokój. Byłem dobrej myśli, ponieważ Regulus na pewno nie dopuści by Syri siedział ciągle sam, chociaż nie mogłem zapewnić, że dobroć młodszego Blacka zostanie odwzajemniona.
Syriusz siedząc obok mnie ściskał moją dłoń i jakby bawił się nią w najlepsze to splatał nasze palce, to znowu dotykał moich opuszków i najwyraźniej bardzo się nudził, skoro podjął się takich dziwactw.
Peter westchnął ciężko wpatrując się w starą spinkę do włosów, którą Narcyza wyrzuciła tydzień temu po obiedzie wychodząc z Wielkiej Sali. Teraz był to największy skarb blondynka, który uważał, że spinka przynosi mu szczęście i sprawi, że Narcyza się w nim zakocha. Jakkolwiek szczerze w to wątpiłem, to nie miałem serca by rozwiać jego wątpliwości. Tym bardziej, że podsłuchaliśmy jej rozmowę z Lu, który zapewnił, że w czasie wakacji nie będzie miał czasu na spotkania z nią i ostatecznie nie zmienił zdania mimo jej usilnych próśb. James świetnie się później bawił komentując tamto zdarzenie. Zachęcał nawet Petera do starania się o jej serce, ponieważ jak sam to ujął „kobiety inteligentne są niebezpieczne, Narcyza zaś to błogosławieństwo dla swojego narzeczonego”. Jeśli dobrze rozumiałem jego sposób pojmowania świata to według Jamesowej filozofii miał stu procentową rację. Nie uważałem jednakże by zachęcanie blondynka do bezsensownej walki miało przynieść nam kiedykolwiek jakieś korzyści.
Dojeżdżaliśmy powoli do Londynu i czułem, że niedługo będę samotny, zatroskany i mało tego, bardzo nieszczęśliwy. Przy rozstaniach najgorsze były zawsze pierwsze trzy dni, a więc miałem przed sobą długie i ciężkie chwile bez przyjaciół, którzy byli dla mnie jak bracia. Pozwoliłem sobie nawet zacząć marzyć o naszym spotkaniu zaraz przed rozpoczęciem szkoły na Pokątnej, czy powitaniu na peronie we wrześniu. Chociaż za nadto wybiegałem w przyszłość to pomagało mi to pokonać dziwne, nieprzyjemne ssanie, które wypełniało mój żołądek.
- Wyglądam okropnie. – syknął pod nosem Sheva przeglądając się w kieszonkowym lusterku, które wyjął niedawno z kuferka. – Włosy układają się nie tak jak trzeba, a te ciuchy są beznadziejne! – biadolił i miałem wrażenie, że podobnie zachowuje się Narcyza Black, kiedy myśli o spotkaniu z Lu. Sam nie wiem, dlaczego tak się jej uczepiłem właśnie dzisiejszego dnia.
- Wyglądasz tak jak zawsze. – mruknął Syriusz przyglądając się przyjacielowi okiem znawcy. Pozostawało mi tylko załamać się jego wyczuciem sytuacji. Andrew skrzywił się, jakby Black rzucił mu w twarz straszliwą obelgę.
- No i w tym rzecz, Syriuszu! – zawył. – Wyglądam jak zawsze, więc przeciętnie! Jak mam się taki pokazać na peronie?! – rzucił lusterkiem o siedzenie obok siebie i skrzyżował ręce na piersi. – Tak być nie może! Zaraz wysiądę i każdy zobaczy, że jestem zwyczajny! – jego „każdy” miało jedno imię, Fabien.
- Moim zdaniem wyglądasz wspaniale. – odezwał się pokrzepiająco James, za co otrzymał chłodne spojrzenie jasnowłosego.
- Ty jesteś ślepy i w dodatku masochista. Lepiej zamilcz. – ponownie sięgnął po lusterko i zaczął przygładzać włosy, to znowu je mierzwił i nie mógł dojść ze sobą do ładu. Nic mu się nie podobało i w kółko zanosił się jękiem uznając, że jest beznadziejny. W ostateczności pozdejmował wszystkie ozdoby, jakie miał we włosach i obrażony na samego siebie siedział cicho i spokojnie czekając na „najgorsze”. Jasnym było, iż denerwował się spotkaniem z niewidzianym od dłuższego czasu chłopakiem. Fabien zapewne będzie miał ciężko orzech do zgryzienia, kiedy spotka się z nastawionym wojowniczo nastolatkiem, którego zwykła pewność siebie nagle wyparowała. Mogłem określić to tylko mianem „osobistej pełni Andrew”. Nie był to najlepszy dzień na powrót do domu.
Oparłem głowę o ramię Syriusza spoglądając na nasze złączone dłonie. Nie pasowały do siebie. Moje były całkowicie normalne, zaś jego wydawały mi się arystokratycznie zadbane. Black wsunął mi do ust kawałek czekolady, jakby chciał dodać mi tym otuchy. Tak naprawdę sam nie wiedziałem, czy cieszyć się z końca roku szkolnego, czy raczej nie. Na pewno byłem już trochę inny niż wcześniej, może doroślejszy.
Pociąg zatrzymał się na stacji, zanim to w ogóle zauważyliśmy. Wtedy uderzyło mnie z całą mocą, iż wracam do domu i pozostawiam przyjaciół samym sobie. Syriusz ścisnął mocniej moją dłoń, uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek, a później lekko w usta. Tym razem takie pożegnanie jak najbardziej nam wystarczało. Nie mieliśmy zbyt wiele czasu ostatnio na pieszczoty, więc i nie pragnęliśmy ich tak bardzo. Z resztą etap zbytniej czułości, chyba mieliśmy już za sobą. Sam nie pojmowałem dokładnie wszystkiego, co się ze mną działo, a więc nie było sensu rozwodzić się nad tym zbytnio.
- Będziemy do siebie pisać, a wakacje skończą się jak zawsze bardzo szybko. – Syri wstał i zdjął z półki mój kufer, później swój i pomógł Peterowi z jego bagażem. Musieliśmy zachowywać się jak dorośli, a ckliwe pożegnania na pewno nie były domeną poważnej osoby. Z resztą nie rozstawaliśmy się na stałe, więc chyba przesadzałem trochę w głębi ducha martwiąc się tym rozstaniem.
- Przesadzacie. – James poprawił okulary. – Odpoczniemy od siebie, zatęsknicie za mną i... – napiął się by zmieścić swoją torbę w drzwiach przedziału. – I... – zdołał to zrobić, chociaż z trudem. – I zrobimy sobie przyjęcie powitalne, kiedy będzie po wszystkim. – wyjątkowo musiałem się z nim zgodzić, a wizja, jaką nam przedstawił miała w sobie moc podnoszenia na duchu. Uśmiechnąłem się nawet, kiedy opuszczaliśmy pociąg, jako jedni z ostatnich.
Część osób znikała już przy barierce wychodząc do świata mugoli, jako normalni ludzie, tacy jak wszyscy. James machnął do nas na pożegnanie, ale zanim wyniósł się całkowicie dojrzał Severusa, który przepakowywał coś w swoim kufrze. Chociaż chciałem zareagować, to nie byłem wystarczająco szybko. Potter znalazł się przy nim w mgnieniu oka i porwał w objęcia zanim Ślizgon chociażby krzyknął. Ku swojej uciesze, a załamaniu ludzi, który jeszcze znajdowali się na peronie, przycisnął swoje usta do warg Severusa. Biedny chłopak był zszokowany, nie mówiąc już o dziwnych spazmach, które poruszały jego ciałem, jakby właśnie został otruty i powoli umierał. James miał to jednak w nosie i z pełnym zadowoleniem odsunął się od Snape’a. Niewątpliwie J. dostałby w twarz jednym z eliksirów, jakie miał w rękach Ślizgon, gdyby nie unik oszczędzający mu kłopotów.
Sev miał twarz zarumienioną i ocierał usta energicznie rękawem. Wyglądał jakby miał się rozpłakać, chociaż było to doprawdy wątpliwe. Rozradowany jednak Potter podszedł do swoich rzeczy i po chwili już go nie było. To zmusiło mnie, bym, czym prędzej wyniósł się z rodzicami i przyjaciółmi.
Sheva był spokojniejszy, jako że Fabien nie pojawił się by go zabrać. Zamiast tego czekała na niego matka. Syriusz nawet nie spojrzał na swoją rodzinę, która zajęta była wyłącznie jego młodszym bratem, zaś Pet w objęciach matki i z pączkiem w dłoni przechodził przez barierkę.
- Na razie. – rzuciłem tym przyjaciołom, którzy jeszcze zostali i chociaż czułem lekkie ukłucie żalu to uśmiechnąłem się szczerze do rodziców. Jakkolwiek było to krępujące to pozwoliłem się przytulić, pocałować w czoło. Było mi głupio, ponieważ Syriusz nie mógł liczyć na podobne powitania. Mimo wszystko był silny i planowałem, że kiedyś pomogę mu zapomnieć o tym, jak ciężkie miał życie, jako dzieciak.
Powziąłem decyzję, że te wakacje spędzę jak każdy zwyczajny uczeń ciesząc się chwilami wolności i braku obowiązków. Musiałem przecież dać z siebie wszystko na czwartym roku, więc teraz należał mi się odpoczynek, jak nigdy dotąd. Miałem nadzieję, że Black myśli podobnie i znowu uświadomiłem sobie, iż to ja przesadzam. Nad tym także musiałem popracować.


  

3 komentarze:

  1. Szkoda, że mama Remiego nie przytuliła Syriusza na oczach jego rodziców... Pewnie Black były zdziwiony, ale i szczęśliwy, że ktoś go traktuje jak syna...Fajny obrazek xD Myślałam, że Sev jest wyższy od Pottera XD Ojj, biedny chłopak xDWakacje zazwyczaj szybko przemijają, a może i tym razem Syri zawita do Remiego? ;>I niech w wakacje będzie dużo Shevy xD I oo... a co z zakładem Corneliusa? XDNatchniona obrazkiem, ruszyłam poszukać czegoś podobnego i znalazłam kilka xDhttp://d9.img.v4.skyrock.net/d94/fanart-h-p/pics/407181270_small.jpghttp://i293.photobucket.com/albums/mm45/GothikAyla/yaoi/2fg9.gifhttp://32.img.v4.skyrock.net/325/singoddess/pics/203828822_small.jpghttp://www2.tiara.cc/~spieler/natu.jpghttp://t1.gstatic.com/images?q=tbn:pfARxs_BDnl0jM:http://i23.photobucket.com/albums/b351/theXgreatXbelow/334beb95.jpg&t=1http://t1.gstatic.com/images?q=tbn:1WQxTHCgmm8P5M:http://i23.photobucket.com/albums/b351/theXgreatXbelow/e9745b54.jpg&t=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Snape :) Współczuję mu.No i Syri... a gdzie bardzoooo długi romantyczny pocałunek? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, przecież mogą spotkać się w wakacje, tak jak poprzednio...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń