piątek, 7 stycznia 2011

Kartka z pamiętnika CVII - Ryo Nakamura

Wobec Tenshiego musiałem zastosować swoją tajną broń. Najtajniejszą ze wszystkich, a więc samego siebie. W prawdzie do tej pory była zawodna, jednakże teraz miałem większe pole manewru. Wakacje oznaczały swobodę, a rodzice wyjeżdżając pozwolili mi zaprosić ‘kolegę’ na ten tydzień, kiedy to ich nie było. Obiecałem, że nie rozwalimy niczego, będziemy grzeczni, a kolega jest odpowiedzialny i będziemy się wzajemnie pilnować. Nie wiedzieli, że chodziło właśnie o Namidę i nie mieli się dowiedzieć przez najbliższe lata.
Używając swojego uroku osobistego przygotowałem dla niego prawdziwe japońskie śniadanie mając na sobie bieliznę i fartuszek. Specjalnie udawałem, że to całkowicie normalne, kiedy mężczyzna wszedł do kuchni.
- Siadaj, wszystko gotowe. – uśmiechnąłem się odwracając do stołu i rozkładając na nim posiłek. Ucieszyła mnie zaskoczona mina Tenshiego, który najwyraźniej wcale się nie spodziewał, że wyciągnę ciężką artylerię i będę kusił go tak otwarcie.
- Dlaczego się nie ubrałeś? – zapytał ostro, jakby był moim rodzicem, który wymaga ode mnie bezwzględnego posłuszeństwa. Miałem dosyć jego matkowania, a czasami potrafił tylko to, jakbyśmy wcale nie byli razem.
- Tak jest wygodniej. Przecież jest gorąco. – rzuciłem najprostszą wymówkę, jaką tylko dało się wymyślić.
- Idź się natychmiast ubrać. – syknął przez zęby. – Natychmiast. – prychnąłem.
- Jestem u siebie, więc mogę robić, co mi się podoba! – tupnąłem rozeźlony. – Nie możesz mi rozkazywać! – chociaż patrzyłem na niego wyzywająco, on posłał mi spojrzenie aż nazbyt zrozumiałe. On nie był u siebie, ale miał przewagę. Mógł w każdej chwili po prostu się spakować i wyjść, a tego nie chciałem. Chociaż z pewnością było wiele rzeczy, których chciałbym uniknąć i nie mniej tych, których pragnąłem, a on wcale się tym nie przejmował. Nie wiedziałem już, co mam robić.
- Ryo, wiesz dobrze jak sprawy wyglądają. Jesteś dzieckiem...
- Będę w czwartek klasie! – oburzyłem się. – Nie jestem dzieckiem!
- Jesteś. – zaznaczył ostro. – Nadal nim jesteś, a więc nie mogę nic zrobić. Nie wolno mi, a i tak już wiele takich zakazów złamałem...
- Jasne, jestem dzieckiem i nic nie zrobisz, bo już robiłeś, kiedy byłem starszy, nie?! – wściekłem się. – Wtedy miałem jedenaście lat, a teraz jestem gorszy, co?! – chyba jednak byłem zbyt ostry, gdyż Tenshi wydawał się dotknięty moimi słowami. Poczułem się głupio, ponieważ wiedziałem dobrze, jak sprawy miały się w rzeczywistości.
- To były chwile słabości. – mruknął niezbyt entuzjastycznie. Widocznie chciał coś dodać, jednak powstrzymał się, zapewne nie chcąc sprawiać mi niczym przykrości. Nie wiedział przecież jak mogę odebrać jego słowa, ale miałem świadomość, że gdyby Namida mógł coś zmienić na pewno nie dobierałby się do mnie, kiedy byłem dzieciakiem. – Ryo... – zaczął po chwili, ale nie musiał mówić więcej nic. Przecież wiedziałem, jak mu głupio ze świadomością, że dał się ponieść w przeszłości i ma, co do tego wyrzuty sumienia. Wziął odpowiedzialność za swoje czyny, za uczucia i był ze mną starając się sprawiać mi jak najmniej kłopotu. Naturalnie dotykał mnie i sprawiał tym wielką przyjemność, czego dowody musiałem zamalować na jego drzwiach, a jednak było mi mało. Obawiałem się, że przestaję być dla niego kimś wartościowym.
- Rozumiem to wszystko i przepraszam. – poddałem się całkowicie. Przecież zdawałem sobie sprawę ze wszystkich zmian, jakie w tak krótkim czasie zaszły w naszym życiu. On nie rozumiał, jak może podkochiwać się w dzieciaku, a ja porzuciłem wszystko, czym byłem dawniej i oddałem się uczuciom, które wzbudził we mnie mężczyzna. Obaj musieliśmy obawiać się tego, iż kiedyś wszystko ulegnie ponownej zmianie. On przestanie interesować się mną, a ja nim i rozejdziemy się na zawsze. W takiej sytuacji Tenshi nie chciał bym żałował spędzonych z nim nocy, bym nie czuł się gorszy z powodu tego, co mi robił. To było tak jasne, iż nie mogłem doszukiwać się innego sensu, a jednak ciągle to robiłem. Ciągle wydawało mi się, że jestem gorszy od innych, że muszę zwracać na siebie uwagę ciałem, przyciągać nim ludzi, by mnie dostrzegali.
Namida złapał mnie za rękę, wsadził na swoje kolana i zdjął ze mnie fartuszek. Podsunął jedzenie bliżej, a jego ramiona w następnej chwili obejmowały mnie ciasno.
- Po każdej kłótni należy zaczynać od przeprosin i budować wszystko na nowo. – zaczął zdawkowo, a następnie ucałował mój kark. – Przepraszam, więc. Masz rację. Jestem samolubny i zapominam, że ty wiesz lepiej niż ja, czego ci w tej chwili potrzeba. Ale nie mogę dać ci więcej niż do tej pory, no może odrobinę. Powiedzmy, że zamiast zostawiać cię samemu sobie, będę częściej cię dotykał, czy to ci odpowiada? – miał łagodny głos, szczery i dźwięczny. Zdecydowanie nie kłamał, a więc mogłem uwierzyć, że nie chce mnie na siłę ugłaskać, ale zależy mu na mnie.
- Zróbmy to po mojemu, dobrze? – ja byłem wyraźnie mniej skłonny do ustępstw, więc chciałem wykorzystać jego dobroć i troskę. Nie mogłem pozwolić sobie na bycie miękkim, jeśli chciałem otrzymywać więcej niż do tej pory. Musiałem działać i to z rozwagą.
Wziąłem jedną jego dłoń ze swojego brzucha i przesunąłem niżej. Wsunąłem w swoją bieliznę i ścisnąłem lekko, by wiedział, że ma tam zostać.
- Ja będę karmił ciebie i siebie. – uśmiechnąłem się zawadiacko. To nie miało być proste, ale przecież odrobina zabawy nie mogła zaszkodzić ani mi, ani tym bardziej jemu. Nie wychodziliśmy poza dotychczasowy kanon pieszczot, a wszelkie dodatki były raczej rzeczą mało istotną. Przynajmniej dla mnie.
- Nie mam wyjścia, już przecież cię dotykam. – zwalił na mnie całą winę, ale robił to raczej z czystej przekory. Zacząłem, więc od układania śniadania tak, bym miał możliwość do spełnienia swojego postanowienia. Nie chciałem naśmiecić, a więc musiałem bardzo uważać karmiąc mężczyznę i siebie, gdy jego palce zaczęły swoje harce już teraz. Były ciepłe i przyjemnie delikatne. Ich dotyk nie mógł sprawić bólu, a jedynie wywoływał większe podniecenie. Wzdychałem, więc i uważałem bardzo by się nie udławić, ani nie wydłubać oczu mężczyźnie, kiedy podniecony starałem się trafić do jego ust. Ubrania, które miał na sobie drażniły moją skórę, było gorąco i rozważałem na poważnie sprawdzenie klimatyzacji. Musiała się zepsuć skoro płonąłem, a upalny dzień podgrzewał atmosferę jeszcze bardziej.
Już wcale nie pamiętałem o małej sprzeczce, która zapoczątkowała to wszystko. Liczył się tylko dotyk na moim członku, miękkie opuszki masujące moje ciało, dłoń bawiąca się sutkiem i moje jęki, które musiałem powstrzymywać, gdy jadłem przygotowane przez siebie śniadanie. Tenshi był przy tym zadowolony, że mógł mi utrudniać zadanie. Wydawał mi się usatysfakcjonowany za każdym razem, kiedy kawałek ryby spadał na talerzyk, zamiast wylądować w jego ustach. W ostateczności nabrudziłem, miałem jedzenie na sobie, tak jak mężczyzna miał je na swojej koszuli. Porzuciłem plan z góry skazany na niepowodzenie i rozsunąłem bardziej nogi rozkoszując się pieszczotą i niewygodnym kłucie w plecy. Mój partner był również podniecony, chociaż bardziej opanowany niż ja. Nawet gdybym chciał nie potrafiłbym odwdzięczyć się za jego troskę tym samym. Nazbyt cudownie się czułem, bym mógł normalnie myśleć. Chyba naprawdę byłem dzieckiem, skoro tak reagowałem na zwyczajne dotykanie, na pocieranie i podszczypywanie.
Niedługo później obie dłonie Namidy wylądowały w moich spodniach i pieściły mnie tak intensywnie, że wyginałem się na wszystkie możliwe strony. Nie miałem zamiary powiadamiać go o tym, że niewiele mi brakuje. Musiał to czuć na swoich palcach, które wymagały dokładnego czyszczenia z wypływającej ze mnie cieczy.
I nagle wygiąłem się trochę bardziej, moje ciało było spięte przez kilka sekund, a następnie rozluźniło się odrobinę by ubrudzić moją bieliznę i wypełniające ją dłonie. Byłem spełniony w każdym znaczeniu tego słowa. Odechciało mi się kończyć posiłek, chciałem tylko się napić i wtulić w mężczyznę, by był ze mną do samego wieczora i nie opuszczał ani na chwilę.
- Tak jest dobrze. – westchnąłem i łyknąłem soku, który podał mi do ust. – Powinienem wiedzieć, że tak jest lepiej niż gdyby było inaczej.
- Bredzisz. – roześmiał się popijając z tej samej szklanki. – Z resztą obaj bredzimy, więc nie ma sensu się nad tym rozwodzić. Mam coś ważniejszego na głowie. Czujesz, co mi zrobiłeś? – poruszył się, a jego twarde krocze otarło się o moje plecy po raz kolejny uświadamiając mi, że mój kochanek, także odczuwa przyjemność z dotykania mnie. Jeśli kłótnia doprowadziła do czegoś takiego, to jednak dobrze, że miała miejsce, nawet, jeśli była bezsensowna pod każdym innym względem.


  

5 komentarzy:

  1. Zdecydowanie ich lubię najbardziej :).Genialnie. Tak po twojemu i tak ładnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Niebieski Kot8 stycznia 2011 21:09

    Ten facet to okaz wstrzemięźliwości...Młode, chętne ciało wierci mu się na kolanach, a on jedynie stwierdza fakt, że mu stanął...Ach ci Japończycy...

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgłaszam swą obecność xDRyo ma teraz 15 lat, więc hormony mu buzują, więc niech się Tenshi nie dziwi tak bardzo, że chłopak ma chcicę xD Niczym w rui, normalnie xD Ale umie przyznać się do błędu... no i jest podobny do Tenshiego, więc rozumie, co ten chce mu przekazać, aczkolwiek dla niego (Tenshiego) jest już chyba za późno... bo się zakochał ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, to pogodzenie się świetnie, a Namida dzielnie się trzyma...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń