środa, 9 marca 2011

Kartka z pamiętnika CXIV - Syriusz Black

Nigdy nie myślałem, że dzieląc z kimś pokój, należąc do tej samej grupy i będąc z tą osobą przyjaciółmi, mogę nie mieć możliwości by zamienić, chociaż kilka słów na konkretny temat będąc otoczonym przez ludzi, nie mówiąc już o sytuacji, kiedy bylibyśmy sam na sam. A jednak było to możliwe, a w moim przypadku powtarzało się dzień w dzień. Byłem poirytowany, zdesperowany, ale równocześnie potwornie bezsilny. Nie mogłem nic na to poradzić, a nawet próbując zapobiec codziennej rutynie nadal nie byłem w stanie przebić się przez mur, jaki powstał z mojej winy.
Od mojej niemej sprzeczki z Remusem minęło już kilka dni, a ja nie zamieniłem z nim nawet jednego słowa. Chłopak unikał mnie, jakbym mógł go czymś zarazić, a kiedy powchodziłem nagle przypominał sobie o czymś ważnym i znikał w mgnieniu oka. Na domiar złego Sheva wykorzystał sytuację i w chwili, kiedy Remus pozostawał na pastwę mojego losu i wydawać się mogło, że musieliśmy w końcu porozmawiać, pojawiał się jego obrońca, który z wymownym uśmiechem na twarzy porywał Lupina byleby przeszkodzić mi w wyjaśnieniu zaistniałej sytuacji.
Planowałem rozmówić się z Andrew, jednak i on zawsze potrafił znaleźć wymówkę by zniknąć mi z oczu i udaremnić planowaną ostrą wymianę poglądów. Tym też sposobem traciłem wszystko, co zyskałem do tej pory. Nie cieszyłem się specjalnie, iż Peter i James nadal są ze mną i oni jedyni zachowują cię naturalnie. Nie miałem pojęcia, czy nie widzą, co się dzieje, czy są obojętni, a pytać o to nie zamierzałem. I tak miałem już wystarczająco dużo problemów.
Miałem wrażenie, że tylko Zardi wiedziała, że coś jest nie tak między mną, a Remusem. Musiała coś podejrzewać skoro w czasie przynajmniej ona i Agnes oddzielały mnie od Lupina i Shevy, zaś wszystkie inne posiłki jedliśmy o zupełnie innej godzinie. Nawet starając się spotkać z nimi w Wielkiej Sali nie mogłem trafić na odpowiedni moment. Z resztą jasnowłosy zawsze towarzyszył Remiemu, a przeciwko tej dwójce nie miałem szans sam jeden.
Podejrzewałem nawet, że Andrew znudził się starszym kochankiem i postanowił znaleźć sobie kogoś w swoim wieku by go zdominować. Jeśli okazałoby się to prawdą to byłem niemal na przegranej pozycji. Wiedziałem przecież, że ci dwaj są sobie najbliżsi, jako przyjaciele, a tym samym Sheva był moim największym konkurentem, który w przeciwieństwie do mnie nie podpadł Remusowi. Moja sytuacja była skrajnie beznadziejna.
Uznałem za słuszne przekonanie Remusa, że rozmowa ze mną przyniesie mu korzyści, ale tylko przekupienie go przychodziło mi do głowy. Jak inaczej mogłem pokazać, że zależy mi na pogodzeniu się, jeśli nie poprzez słodycze? Było to mało ambitne, ale miałem małą nadzieję, że Remi popatrzy na mnie przychylniej. Nie wiedziałem nawet, czy nadal mu na mnie zależy, ale czasami niewiedza była zbawienna. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby Lupin odrzucił mnie mówiąc prosto z mostu, co myśli.
Tak więc codziennie podrzucałem na poduszkę Remusa jakąś czekoladkę by mógł ją znaleźć, gdy będzie kładł się spać, zaś rano kładłem je na jego szafce nocnej. To niebyło zbyt wiele, ale potrzebowałem sojusznika, by realizować większe przedsięwzięcia. Upatrywałem pomocy w jednej tylko osobie, chociaż nie wiedziałem jak dalece będzie ona otwarta na współpracę. Zbyt dobrze wiedziałem, jak bardzo zależy jej na walce o sprawiedliwość i prawdę w związkach, a moje przyznanie się do winy na pewno sprawi, że będzie się baczniej przyglądać mojemu postępowaniu. Zardi była jednak moim jedynym ratunkiem.
Upewniłem się, że Sheva i Remus naprawdę wyszli z Pokoju Wspólnego zanim podjąłem pierwszą próbę przekonania dziewczyny do współpracy. Nie zajmowała się niczym szczególnym, więc wiedziałem, iż dam sobie radę, a przynajmniej, że mnie nie spławi od razu.
- Zardi, mam taką małą malusieńką sprawę. – zacząłem prosto z mostu podchodząc do niej z błaganiem w oczach. Nie sądziłem, że ktoś taki, jak ona da się tym przekonać, ale zawsze wolałem próbować wszystkiego, niż ryzykować tak wiele.
- Ja wiem, że masz. – odłożyła na bok gazetę, którą przeglądała i usiadła prosto pokazując mi wdzięcznym gestem bym usiadł naprzeciwko niej. Czułem się głupio, ale dla niej była to poniekąd część zabawy. Nie mogłem jej za to winić, ponieważ sam wpakowałem się po uszy w nieprzyjemną kabałę. – Słucham, więc i radzę nic nie ukrywać, bo stracisz od razu swoją jedyną szansę. – nie owijała w bawełnę. Najgorsze było to, że nie wszystko mogłem jej powiedzieć, a więc stąpałem po bardzo niepewnym gruncie.
- Chodzi o Remusa. – wyjaśniłem, na co ona posłała mi jedno ze swoich wymownych spojrzeń ironicznego „Doprawdy? Nigdy bym na to nie wpadła”. Uznałem to jednak za dobry znak. – Widzisz, Remi jest trochę zazdrosny o Seed, a ona miała do mnie sprawę i musiałem do niej iść. Nie powiedziałem o tym Remusowi i on chyba się domyślił i teraz się wścieka. – pominąłem wszystkie znaczące szczegóły, ale przecież ogólny sens został przekazany. Nie mogło to zaspokoić ciekawskiej dziewczyny, jednak liczyłem na to, że poradzi sobie bez pikantnych opowieści o każdej drobnostce.
- A dalej? – wyraźnie chciała więcej, a ja musiałem ją rozczarować.
- Nie ma nic więcej. Tyle tylko. Nie mam jak z nim porozmawiać, więc nie wiem, co dokładnie się stało. Ja nie mam na sumieniu nic poza tym, że mu nie powiedziałem gdzie idę i po co. I nie mogę powiedzieć, po co, bo to jej tajemnica, jasne?
Dziewczyna prychnęła niezadowolona.
- Dobra. Więc czego ode mnie chcesz, bo raczej nie liczysz na szczerą rozmowę z Remusem i przekonanie go, że jesteś dobry, uczciwy i bardzo go kochasz, ale popełniłeś błąd mając przed nim tajemnicę? – nie musiała dodawać więcej. Jasnym było, że do tego ręki nie przyłoży, a i tak niewiele by to dało, a tylko bardziej wszystko zagmatwało. Gdybym wysługiwał się kimś w takich sprawach skończyłoby się na jeszcze większej złości Remiego.
- Wystarczy, że pomożesz mi w pewnej sprawie, a resztę sam jakoś załatwię. To znaczy, załatwię, jeśli Remus zechce ze mną porozmawiać, a Sheva nie będzie miał wtedy nic do gadania.
- Nie ma sprawy. Mów, o co chodzi i ustalimy od razu plan. Ale musisz mi dać słowo, że nie zdradzasz Remusa z Seed. – w jej oczach nie było ani cienia litości.
- Oszalałaś?! Oczywiście, że nie! – jakże cieszyłem się ze swoich umiejętności szybkiego reagowania. Gdybym zaczął się zastanawiać na pewno domyśliłaby się, że mam coś więcej na sumieniu, ale nie Seed była w tym wypadku problemem. Nie kłamałem zaprzeczając jakoby cokolwiek łączyło mnie z tą kobietą, ale Wavele to już inna sprawa.
- Wierzę, ale w takim razie, co mam robić, twoim zdaniem? – całe szczęście nie potrafiła czytać w myślach, bo byłoby po mnie.
- Będziesz poodrzucać Remusowi budyń na zimno w trakcie podwieczorku.
Jej mina mówiła więcej niż mogłyby wyrazić słowa.
- Hę?! – wpatrywała się we mnie, jakbym miał jakieś problemy z psychiką. Planowała usłyszeć coś więcej, ale nie mogłem jej zadowolić.
- To tyle. – potwierdziłem jej przypuszczenia. Opadła ciężko na oparcie swojego krzesła. – A czego się spodziewałaś, co? – byłem poirytowany.
 - A bo ja wiem? Porwanie, związanie i wytłumaczenie mu na siłę? Wiesz, coś bardziej romantycznego i gwałtownego, a nie... przemycanie budyniu pod stołem...
- Czegoś ty się naczytała? – nie chciałem jednak znać odpowiedzi na to pytanie. Dla własnego bezpieczeństwa machnąłem ręką, by przypadkiem nie postanowiła mi się zwierzyć. – Więc? Pomożesz, czy nie?
- A mam inne wyjście? Oczywiście, że pomogę. I rozumiem w tajemnicy przed Andrew? Raczej nie byłoby opłacalne karmić budyniem jego zamiast Remusa. – chyba powoli zaczynała rozumieć, w co od początku nie wątpiłem. Nawet z jej dziwnymi pomysłami, skądkolwiek się brały, musiała pojąć, o co chodziło w moim jakże prostym planie. – Od jutra możemy zaczynać i lepiej żebyś znalazł sobie teraz jakieś zajęcie. Nie będzie miło, jeśli z góry Remus lub Andrew będą wiedzieli, że z tobą pracuję.
- Dzięki, ratujesz mi skórę, naprawdę. – uśmiechnąłem się, ale Zardi wcale nie była tak entuzjastycznie nastawiona. Nie zdziwiłbym się, gdyby kiedyś przyszła po odbiór przysługi, a przecież już nie jedną mi wyświadczyła. Miałem u niej ogromny dług wdzięczności.

2 komentarze:

  1. Budyń? Jedzeniem chce go przekupić? Choć w sumie... w końcu Syri zna jego słabostki o słodyczach, ale czy one teraz wygrają z tak poważnym problemem? Syri powinien posłuchać Zardi, co do nietypowego, ale jednak dobrego planu xD

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Niebieski Kot9 marca 2011 20:24

    Oj coś się ten Syriusz słabo stara. Że niby nie było okazji? A w nocy? Nie mógł przeczekać aż wszyscy zasną i wynieść śpiącego Remusa w odosobnione miejsce?A może on lubi jak go zżera niepokój? Masochista taki?

    OdpowiedzUsuń