środa, 6 kwietnia 2011

Kartka z pamiętnika CXIX - Edvin Versar

Nie miałem pojęcia, co mi odbiło. Dlaczego go pocałowałem? Co w ogóle czułem? Mętlik w głowie był nie do wytrzymania, kiedy pojawiał się i znikał, jakbym nie potrafił zapanować nad samym sobą i równocześnie znajdował się na jawie i we śnie. Może nadto się wszystkim ekscytowałem? W końcu emocje mogły odbijać się na uczuciach, a te szalały pociągając za sobą ciało. Czy aby na pewno miałem racje przyjmując takie założenie?
Byłem wdzięczny Niholasowi, że wybaczył mi tamto zdarzenie, którego nie pojmowałem, a którego się wstydziłem. Gdyby się obraził, uznał mnie za dziwaka, idiotę lub odmieńca zacząłbym panikować. Chłopak był dla mnie jedynym naprawdę dobrym przyjacielem. Słuchał, cokolwiek miałem mu do powiedzenia, zachęcał mnie do tworzenia i czułem się niesamowicie, kiedy widziałem zachwyt na jego twarzy. Poniekąd właśnie, dlatego starałem się wymyślać coraz to nowsze konstrukcje, byleby on reagował na nie tym cudownym uśmiechem, tak jak zwykł to robić. Czasami żałowałem, że nie był dziewczyną, ale w chwili kiedy przychodziło mi to do głowy potrafiłem szybko przywrócić swój zdrowy rozsądek i zatrzymać go we właściwym miejscu. Nie miałem zamiaru po raz kolejny popełnić jakiegoś niewybaczalnego błędu, który kosztowałby mnie przyjaźń Niholasa.
Byłem zadowolony, o ile nie szczęśliwy, mogąc wyjść z chłopakiem do Hogsmeade. Już od dawna dręczyły mnie pytania o jego ulubione smaki w Miodowym Królestwie i wydawało mi się nie do pomyślenia, bym nic na ten temat nie wiedział. Teraz miałem okazję dowiedzieć się więcej o swoim najlepszym przyjacielu, by nigdy nie popełnić błędu, który mógłby nas rozdzielić. Przy kolegach nie musiałem się niczym przejmować, ponieważ nie byliśmy sobie nazbyt bliscy, a tym samym nie mieliśmy powodu by się obrażać, cokolwiek byśmy nie powiedzieli. Przyjaźń należała do bardziej subtelnych związków i w tym wypadku na pewno nie na wszystko można było sobie pozwalać.
- Kiedy myślisz robi ci się taka zmarszczka między brwiami. – Niholas sięgnął w górę i palcem nacisnął punkcik między moimi oczyma. – Nie rób tak, bo ci zostanie na starość. – uśmiechnął się wyzywająco.
- Co ty opowiadasz? Ja się nie zestarzeję, będę wiecznie młody. – odpowiedziałem pewny siebie i specjalnie przesunąłem opuszkiem po jednej i drugiej stronie ust chłopaka. – Ty za to będziesz miał obwisłe policzki, bo za dużo się uśmiechasz. Auć!
Kopnął mnie nadąsany, chociaż wiedziałem, że było to udawane urażenie.
- Za karę. – wydął usta i dodatkowo uszczypał mnie w udo, by podkreślić moją winę taką właśnie karą.
- Nie będę ci nic stawiał, jeśli będziesz taki brutalny. – pokazałem mu język. – A byłem na to gotowy. Skoro jestem starszy...
Jego ostre spojrzenie ukróciło mój wywód i ewentualne plany zemsty. Cały czas była to zabawa, która po prostu pokazywała mi, na co stać przyjaciela. Byłem zachwycony tym, jak różny potrafi być. Czasami wydawało mi się delikatny i nieśmiały, a zaraz potem pokazywał pazurki, niczym kociak. Dzięki temu nie mogłem się przy nim nudzić, gdyż w przeciągu chwili potrafił się przeobrazić i tym też sposobem nadać chwili zupełnie inny wyraz.
- Ed-win! – usłyszałem za sobą i aż się wzdrygnąłem. Nie mogłem zapomnieć tego głosu, ponieważ towarzyszył mi codziennie przez wystarczająco długi czas prawdziwej męki. Moja była dziewczyna zrównała się z nami, a na jej błyszczących ustach pojawił się uśmiech zadowolenia. – Wołam cię, od kiedy wyszedłeś z zamku. – powiedziała tym swoim słodkim tonem, który dawniej strasznie mi się podobał, zaś aktualnie przyprawiał mnie o nieprzyjemne dreszcze, jakbym miał do czynienia z jakąś niebezpieczną i realną zmorą. Spojrzałem przepraszająco i równocześnie błagająco na Niholasa, jakby on mógł mnie uwolnić od błędów przeszłości. On jednak patrzył pod nogi i nie zwracał szczególnej uwagi na to, co się działo. Tym czasem dziewczyna objęła moje ramię swoimi mackami i przytuliła się, jakby wcale nie była tą, która rzuciła mnie w tamtym roku, ponieważ nie spełniałem jej oczekiwań. Byłem skrępowany jej zachowaniem i wstyd mi było przed chłopakiem, którego przecież sam zaprosiłem na to wyjście. Nie była to w prawdzie randka! Ale chciałem spędzić z nim czas sam na sam, zaś teraz zostało nam to uniemożliwione.
- Nie widzę nigdzie twojej dziewczyny, więc chyba jesteś wolny, co? – Isabele zaszczebiotała, a uścisk jej ramion wzmocnił się nieprzyjemnie. – Nie szukałeś mnie ostatnimi czasy, nie odzywałeś się, chyba nie zrezygnowałeś tak łatwo, po naszej malutkiej kłótni, co?
- Isabele... – wycedziłem nie chcąc zaplątać się we własnych myślach. Nie wiem, dlaczego, ale było mi głupio rozmawiać z nią przy Niholasie.
- Ja pójdę przodem. – odezwał się chłopak, jakby czytając w moich myślach, ale nie byłem tak głupi by mu na to pozwolić.
- Nie, zostań. Ona już idzie. – nagle wstąpiła we mnie odwaga i wziąłem głęboki oddech odsuwając od siebie moją byłą dziewczynę, która pozostawiła po sobie wiele nieprzyjemnych wspomnień. – Tak się składa, że mam już kogoś, ale ona nie mogła dzisiaj ze mną wyjść, więc nie wypada żebyś mnie obściskiwała. – zacząłem kłamać, co nie leżało w mojej naturze, ale dla własnego dobra musiałem improwizować. – Nie udało nam się i wszystko jest skończone. Nie planowałem do ciebie wracać, więc nie rozumiem, dlaczego przyszło ci to w ogóle do głowy. Wybacz. – by nie dostać przypadkiem w twarz złapałem za rękę Niholasa i pośpiesznie wykorzystałem chwilę otępienia Isabele, by oddalić się najszybciej, jak się dało. Nie brakowało mi wcale czerwonego śladu po dłoni na policzku, więc nie miałem zamiaru zwlekać. – Możemy biec? – zadałem naprawdę głupie pytanie. – Nie wiem, do czego jest zdolna i tak naprawdę wcale nie znam się na dziewczynach, więc... Błagam. – jęknąłem.
- Masz już jakąś inną? – głos przyjaciela był dziwny, trochę stłumiony i zachrypnięty. Wziął głęboki oddech i nadal na mnie nie patrzył. – Biegnijmy, później będziesz się tłumaczył. – rzucił nagle i zabrał swoją dłoń z uścisku mojej. Zrobił tak jak mówił i w przeciągu chwili był już kawałek przede mną. Uznałem, że nie miałoby sensu zbędne rozwodzenie się nad jego zachowaniem i podążyłem za nim. Musiałem przyznać, że był wytrwały, ponieważ zmęczył się dopiero w połowie drogi, podczas gdy ja sapałem gorzej niż lokomotywa i z trudem dotarłem do miejsca, w którym stał.
- Nick... – wydyszałem ciężko, ciągnąc za sobą nogi. Moja kondycja była okropna, co uświadomiłem sobie stosunkowo późno, ale lepsze to niż gdybym nadal miał żyć w przekonaniu, że brak ruchu mi służy. – Masz czerwone oczy... – zawahałem się wpatrując w mrugającego szybko chłopaka.
- Więcej nie biegnę. Nałapałem w nie piasku i robactwa, ale chyba już wszystko wylazło. – przetarł wierzchem dłoni twarz.
- Pokaż. – szybko odzyskałem siły i przysunąłem się do Kinna. Uważnie sprawdziłem, czy naprawdę nic więcej nie drażni czułych gałek ocznych. – Masz wilgotne policzki, płakałeś?
Zarumienił się i odepchnął moje ręce od siebie.
- A jak inaczej miałem się tego wszystkiego pozbyć? – warknął na mnie.
- No, tak. Przepraszam, głupie pytanie. – nie chciałem go urazić, ale zarzucanie chłopakowi płaczu, nie było zbyt rozsądne, więc nie dziwiłem się, że się uniósł. Postanowiłem zmienić szybko temat na mniej drażniący, o ile było to możliwe. – Pytałeś, czy mam kogoś. – dręczyłem samego siebie. – Nie mam nikogo, ale musiałem jej coś powiedzieć. Przecież wiesz, że nie mam! – on skinął głową i ponownie potarł oczy. Musiały go piec, skoro sypnęło mu w nie piaskiem. – Lepiej chodźmy, jeżeli jesteś w stanie. Nie chcę żeby nas dogoniła. Nawet nie wiem, o co jej chodziło. Rzuciła mnie i teraz nagle się przymila. Nie rozumiem kobiet.
- Ty nie rozumiesz nikogo, głupku. – klepnął mnie w ramię, do którego dostawał i uśmiechnął się. – Ale i tak wymyśliłeś bardzo słabą wymówkę, żeby się jej pozbyć. – wbijał mi zardzewiałe gwoździe w serce.
- Wymyśliłbyś lepszą?!
- Oczywiście, ale ja nie uciekam przed swoją byłą. – jego palce zacisnęły się mocno na moim przegubie. – Chodź, bo musisz zapłacić teraz za moje milczenie czekoladą, Żabami i już ja coś wymyślę. – roześmiałem się, a on zawtórował mi. Czułem wyraźną ulgę. Może przez chwilę Niholas myślał, że go zostawię i zacznę kręcić z Isabele i stąd jego niespecjalny humor, jednak teraz był całkowicie zwyczajny i cieszyłem się, że potrafił być taki wyrozumiały. Coraz bardziej czułem się od niego uzależniony. Był moim najbliższym przyjacielem, a to potrafiło zmienić życie każdego.

4 komentarze:

  1. ~Niebieski Kot6 kwietnia 2011 16:17

    Łiiiiiiii!!!Kot kochać Kirhan_san.Kot iść czytać notkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeej, jedziesz na Magnificon!! A ja tak chciałam się tam pojawić! Nie zdążyłam namówić na to mamy przed zakończeniem rezerwacji :( Ale jak mi się jednak uda, to dam znać! Może zdążę przed wykupieniem wszystkich wejściówek...

    OdpowiedzUsuń
  3. Piasek, taaa, teraz tak to się nazywa xD To chyba było całe tornado xD Kurcze, smutno mi razem z Kinnem, bo chłopakowi tak zależy, tak się stara nie okazywać swych uczuć, a jednak nie ma (w najbliższym czasie) szans na odwrócenie losu. On i Ed rozmijają się wzajemnie, ale muszę przyznać, że jako para stanowiliby doprawdy udany związek na poziomie Marcela i Fillipa... i chyba i tym pisałam. Są jak młody kociak i trochę starszy psiak ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj aż mi się szkoda zrobiło Kina heh widać, że chłopak stara się aby nie ukazywać swoich uczuć względem Edvina... Strasznie polubiłam czytać o tych chłopakach xD

    OdpowiedzUsuń