niedziela, 2 października 2011

Kartka z pamiętnika CXLIII - Raphael

Proszono o lemona i oto jest lemon! Ha, będzie z tego trylogia! Oto pierwsza część!



Пчела – piękna w swoich krągłościach, rozkoszna w swoim zapracowaniu, kusząca w kolorach, a przecież niebezpieczna, kiedy walczy o swoje, niedenerwowana zaś nie czyni nikomu krzywdy.
- Jest podobna do ciebie. – nauczyciel szepnął mi na ucho tym swoim zmysłowym głosem, który sprawiał, że moje ciało reagowało gwałtowniej. Moje nozdrza wypełnił intensywny, przyjemny zapach jego wody toaletowej. Niemal czułem przez ubrania bliskość jego ciała, gdy zaglądał mi przez ramię lustrując po kolei wszystkie układane przeze mnie książki.
Odwróciłem się w jego stronę, znajdował się na wyciągnięcie ręki, stanowczo zbyt blisko biorąc pod uwagę to, jak na mnie działał.
Był wyższy ode mnie o kilka centymetrów, a jednak jego ciało było drobne i wątłe, zupełnie jakby stworzono je po to, by ktoś mógł się nim opiekować. Nawet jego dłonie, które z ojcowską troską niejednokrotnie gładziły mnie po głowie były niewielkie, chociaż idealnie piękne, pokryte jasną, delikatną skórą. Podobały mi się jego oczy, jasne, przenikliwe, a jednak jakby zawsze zamglone marzeniami, otoczone drobnymi zmarszczkami, które nie zdradzały wcale wieku mężczyzny, a jedynie czyniły go bardziej atrakcyjnym. Prosty nos, cień zarostu pokrywający kształtną szczękę.
- Jest pan zbyt blisko. – westchnąłem nie potrafiąc oderwać od niego wzroku.
Miałem wrażenie, że profesor nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo kusił. Spojrzał na mnie unosząc wysoko brwi, pochylił minimalnie głowę, jakby w każdej chwili mógł udzielić mi reprymendy.
- Raphaelu, czy moja odległość od ciebie ma jakiekolwiek znaczenie? Wystarczy kilka kroków, a będziesz ponownie blisko. Nie pozwolę byś zapędził mnie pod ścianę. Nie dam ci tej przewagi. – drażnił się ze mną.
Kiedy po raz pierwszy spotykałem się z nim w tym gabinecie jego niewinne spojrzenie i przepełnione wiarą słowa sprawiały, że odczuwałem wyrzuty sumienia pragnąc go szalenie. Wielokrotnie zastanawiałem się, czy pewnego dnia nie znajdę na dnie jego niebieskich oczu nienawiści, gdy w końcu jego cierpliwość się wykończy, a moje pożądanie nadal będzie mnie popychać ku grzesznym praktykom. Potrzebowałem czasu by zrozumieć, co kryje się pod jego „nie”.
Odłożyłem trzymane w rękach woluminy niedbale na półkę nie znajdując w sobie cierpliwości, by kontynuować ich segregację. Moje ciało było pobudzone i spragnione, a on wydawał się o tym wiedzieć, igrać ze mną, jakby chciał sprawdzić ile jestem w stanie wytrzymać.
Złapałem go zdecydowanie za nadgarstki, przysunąłem się do niego bardzo blisko. Bez większego trudu sięgnąłem po jego usta czując na twarzy subtelne ukłucia jego ostrego zarostu. Był posłuszny, nie sprzeciwiał się mojej woli. Może wiedział, że nie ma szans, a może sam chciał tego wszystkiego?
Dotarcie do łóżka nie było żadnym wyzwaniem. Znałem pokoje nauczyciela na pamięć, zupełnie jak konstelacje, o których uczył na zajęciach astronomii. Zadziwiające, ale miałem go wyłącznie dla siebie, co nie zdarzało się często.
Pozwolił bym pchnął go na materac, rozbierał powoli odsłaniając coraz to większe fragmenty nagiej skóry. Podobało mi się, że jest uległy jednocześnie będąc przecież starszym. To było szalenie podniecające. Obserwował mnie spod przymkniętych powiek nie przestając być nauczycielem, który miał mnie kształcić. Czułem się nie swojo z tego powodu, a jednak wystarczyło, że dotknąłem jego piersi dłonią, a odchylił głowę w tył wzdychając cicho. Kiedy stał się taki podatny na wszelkie pieszczoty? Będąc z nim sam na sam miałem możliwość zaobserwowania wszystkich rozkosznych gestów, niewinnych ruchów. Chociaż zdeprawowany moim ciałem, nauczyciel nadal wydawał mi się czysty i nietknięty, jakbym znowu miał go dla siebie ten pierwszy raz.
Chciałem rozkoszować się jego ciałem. Pragnąłem go dotykać, całować, powoli kosztować. Spojrzałem na twarz nauczyciela chcąc uzyskać od niego odpowiedź na niezadane dotąd pytanie. Czy mamy czas bym mógł działać powoli? A jednak profesor nie mógł mi odpowiedzieć. Moja dłoń dręcząca delikatnie jego sutek nie pozwalała mu zebrać myśli. Postanowiłem zaryzykować i nacieszyć się naszym aktem.
Mężczyzna leżał nagi, bezwstydnie podniecony moim subtelnym dotykiem. Opuszkami palców badałem jego pierś, drażniłem sutki podszczypując je, ssąc, gdy tylko zapragnąłem ich skosztować. Dotykiem zaznaczyłem jego żebra sunąc nimi w dół do bioder. Zacisnąłem lekko palce i ukąsiłem twardą brodawkę, którą do tej pory miałem w ustach. Jęknięcie, które usłyszałem było niczym nagroda.
Zachęcony zacząłem sunąć wargami w dół aż do ciemnych włosków pokrywających podbrzusze, zawijających się w miłe dla oka śrubki. Nawinąłem na palec jeden kosmyk, pociągnąłem lekko wywołując tym natychmiastową reakcję ze strony profesora, który rzucił biodrami w górę, jakby chciał w ten sposób uciec przed dreszczami rozkoszy.
Był tylko mój, nie musiałem się nim z nikim dzielić. Zdecydowanie wsunąłem dłoń między jego uda obejmując dłonią jądra. Byłem niesamowicie podniecony, a przecież to ja w tej chwili pieściłem. Nie bez satysfakcji wziąłem go w usta sprawiając, że twardniał dzięki temu doznaniu. Masując i ściskając w dłoni jego ciało zadbałem by równie fachowo spisywały się moje wargi. Ssałem mocno, językiem drażniłem nabrzmiałe krwią żyły. Słonawy smak skóry wydawał mi się afrodyzjakiem. Znalazłem zajęcie dla swojej drugiej dłoni lokując ją między pośladkami mężczyzny. Wystarczyło, że przyłożyłem do jego wejścia wilgotny opuszek, a czułem jak drży, spina się i rozluźnia, zaprasza.
Wsuwając w niego palec przesunąłem usta ponownie na pierś nauczyciela. Nie chciałem by moje ciało podnieciło się jeszcze bardziej, gdy wyobraźnia powiąże wszystkie doznania w całość. Wsłuchiwałem się w lubieżne jęki, póki pocałunkiem nie zamknąłem wilgotnych ust w myślach z uwielbieniem powtarzając imię profesora – Mikolaj.
Mężczyzna rozsunął nogi, zapraszał mnie, chociaż ja sam nie byłem jeszcze pewny, czy jego ciało jest gotowe. On wiedział lepiej, więc podążyłem za jego niemymi prośbami. Wbiłem się w gorące ciało z westchnieniem rozkoszy. Po moich zakończeniach nerwowych skakały drobne ogniki rozkoszy, które z czasem zamienić się miały w ogień, który ugasi wyłącznie spełnienie.
Nie odrywając warg od ust profesora wsunąłem język do ich wnętrza. Drażniłem je, badałem i wykonywałem biodrami nieskoordynowane ruchy szukając odpowiedniego rytmu, który odnalazłem w chwili, gdy mój członek uderzył o złoty punkcik największej przyjemności wewnątrz ciała mojego kochanka. Teraz nasze ciała współpracowały czyniąc penetrację głębszą, a rozkosz intensywniejszą. Czułem jak jego nogi naciskają na moje boki, jego pierś unosiła się gwałtownie, gdy nosem wciągał powietrze potrzebne do życia, gdy ja bezustannie zajmowałem jego usta swoimi.
W końcu nie byłem w stanie dłużej skupiać się na każdej jednej czynności osobno. Oderwałem się od niego pozostawiając po sobie wyłącznie smak i nitkę śliny, która szybko pękła. Ruchy moich bioder były szybsze i pchnięcia mocniejsze. Jego członek obijał się o mój brzuch swobodny, niepieszczony dotykiem. Dopiero, kiedy doznania wydawały się rozrywać ciało mężczyzny od środka zdecydował się dopomóc sobie dłonią. Lizałem jego wargi, jego szyję i obojczyk czując, jak moje lędźwie wypełnia łaskotanie zapowiadające spełnienie. Ukąsiłem kochanka w ucho, co było znakiem świadczącym o tym, że orgazm jest już blisko. Jego głośniejsze jęki były odpowiedzią.
Sprawiłem, że doszedł na kilka chwil przede mną. Wbiłem się w niego mocno, by później wolnymi, urywanymi ruchami wyciskać ze swojego ciała resztki wytrysku, jakbym będąc psem otrzepywał się z wody.
To jednoznacznie wskazywało na zakończenie mojej pomocy przy segregacji książek nauczyciela. Byłem rozleniwiony, zmęczony przyjemnością i myślałem tylko o tym by więcej nie ruszać się z miejsca. Cała moja chęć pracy ulotniła się wraz ze spełnieniem. Zignorowałem, więc wszystkie swoje obowiązki i zamiast tego objąłem nauczyciela wdychając cudowny zapach jego ciała i wody toaletowej, jakbym był niewolnikiem tych hipnotyzujących woni.


  

5 komentarzy:

  1. Fajne ale czegoś mi brakowało , pewnie Dariusa :-]

    OdpowiedzUsuń
  2. Super XD tego mi było trzeba :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Jego "Nie" oznacza "chcę" xDDDMikuś... no proszę, a myślałam, że nauczyciel jest taki bardziej podobny do Reijela... A on ma tylko słowa podobne do niego, a reszta jest zupełnie inna. No aż jestem ciekawa, co myślał sobie o Remusie xDTym razem Twój ulubieniec miał lepsza sposobność do bycia z nauczycielem. To dziwne, że w pobliżu nie było drugiego chłopaka, ale bez tego nie byłoby trylogii. Ale i tak wiesz, że zaczynam się na Ciebie fochać! Tak jest! xD Mojej miłości mi brak! Reijel... ahhh ;3 xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ładnie napisane, naprawdę, jakoś tak inaczej niż poprzednie notki. Albo to tylko moje wrażenie. No i obrazek śliczny. Bardzo mi się podoba. Ale kim jest osoba, o której wspomniała Akemi? O.o

    OdpowiedzUsuń
  5. Piszesz bloga Yaoi? Chcesz aby zyskał popularność? A może pragniesz obiektywnej oceny blogerek, które - jak Ty - znają, rozumieją i kochają Yaoi? Jeśli tak, to zapraszamy serdecznie na niedawno wyremontowany Spis Blogów Yaoi [http://y-a-o-i.blog.onet.pl/] oraz na naszą partnerską stronkę: Ocen Yaoi [http://swiat-yaoi.blog.onet.pl/]. Oba blogi niedawno wróciły z zaświatów, by rozpocząć nowe, lepsze życie po życiu. Serdecznie zapraszamy: Załoga: Spisu Blogów Yaoi [http://y-a-o-i.blog.onet.pl/] oraz Ocen Yaoi [http://swiat-yaoi.blog.onet.pl/]

    OdpowiedzUsuń