piątek, 30 września 2011

Kartka z pamiętnika CXLII - Regulus Black

Notka na Ai no Tenshi!


W poniedziałek studia... Zabawa w robienie kolejnego licencjatu to głupota, ale trzeba coś robić, póki nie znajdzie się pracy. Powodzenia dla wszystkich, którym zaczynają (lub już zaczęły) się studia!


Nie myślałem, że jeszcze kiedyś będę miał takie problemy z nauką, jak w czasie mojego drugiego roku, a jednak stanąłem twarzą w twarz z poważnym problemem transmutacji. Nie byłem najlepszy, kiedy chodziło o ten szczególny przedmiot, chociaż także nie spodziewałem się nigdy jakiś wyjątkowych trudności. Dopiero, kiedy nadchodziły zdawałem sobie sprawę z tego, że nie zdołam sam jeden poradzić sobie ze wszystkim. Potrzebowałem pomocy i chociaż całymi dniami ślęczałem w bibliotece nad stertą książek nie byłem w stanie przebrnąć przez sprawiający mi trudności materiał. Musiałem poprosić o pomoc Lupina, co zapewne nie spodoba się mojemu bratu, ale w tej jednej chwili bardziej interesowałem się sobą niż opinią Syriusza.
Przetarłem zmęczone oczy, które piekły mnie od wysiłku, jako wkładałem w naukę. Czułem, że jestem wyczerpany niepowodzeniami i lada moment mogłem poddać się całkowicie. Denerwowało mnie, że zamiast spędzać czas na beztroskich zabawach, jakąkolwiek mogłyby przyjąć formę, musiałem zamęczać się bezsensownym dumaniem nad czymś, co wydawało mi się nie mieć żadnego rozwiązania. Krzywiłem się z niechęcią i nienawiścią na sam widok sterty książek tematycznych, które nie mogły mi pomóc w zrozumieniu ostatnich zajęć z McGonagall. Coś, jakiś ważny element musiał mi ciągle uciekać, skoro mimo wielokrotnego tłumaczenia nauczycielki nadal nie pojmowałem istoty przemian, które mieliśmy ćwiczyć następnym razem.
- To proste, mogę ci pomóc. – głos nad moją głową wyrwał mnie z chwilowego zamyślenia. Uniosłem głowę z miną zdradzającą niechęć. Nade mną stał całkiem wysoki Puchon o jasnych włosach. Kiedy wpatrywał się we mnie wyczekująco swoimi stalowoszarymi oczyma miałem wrażenie, że już wcześniej miałem z nim do czynienia. Nie mogłem jednak przypomnieć sobie, kiedy i gdzie. Widocznie było to mało istotne spotkanie na korytarzu, a może mijaliśmy się w drzwiach?
- Kiedy wpadłeś w tą wielką dziurę... – rzucił, jakby czytał w moich myślach i wiedział dobrze, że nijak nie potrafię skojarzyć jego twarzy z konkretnym wydarzeniem.
- A, tak. To ty chciałeś mi pomóc. – udałem, że pamiętam, jednak w rzeczywistości wcale nie byłem pewny, że to właśnie ten chłopak pomagał mi wtedy.
- Kilka razy zderzyłeś się ze mną, jeśli to miałoby nastawić cię przychylniej do mnie. – nadal go nie pamiętałem, jednak uświadomił mi, że nadal spoglądam na niego wilkiem.
- Nie potrzebuję pomocy. Dam sobie radę. -  mruknąłem powracając do swoich książek. Wcale nie byłem taki przekonany, że poradzę sobie sam, jednak nie miałem zamiaru przyjmować pomocy od jakiegoś nadętego Puchona, który postanowił się zlitować nad głupim Ślizgonem.
- Daj spokój, widzę, że nie przebrniesz przez to beze mnie. Skoro sam oferuję pomoc nie będziesz musiał prosić kogoś innego. To chyba niezły układ? – podstawił sobie krzesło zabrane sprzed innego stolika i dosiadł się bez pozwolenia. Czułem do niego coraz większą niechęć, ale raczej nie miałem z nim szans i musiałem znosić jego natrętną obecność.
- A co ty będziesz z tego miał? – postanowiłem nie walczyć po przegranej stronie.
- A muszę cokolwiek z tego mieć dla siebie? Robię to z dobroci serca. Nie wierzysz mi?
- Nie. – odpowiedziałem bez zastanowienia. – Nie wyglądasz na takiego, który robi cokolwiek za darmo. Uśmiechnął się w odpowiedzi wesoło.
- W sumie, masz rację, ale ten jeden raz to wyjątek. Nie znajdziesz łatwo kogoś, kto będzie miał czas tu i teraz, a przecież nie chcesz czekać z zaległościami, aż zaczną się piętrzyć? – zamiast odpowiedzieć przyglądałem mu się uważnie próbując go rozpracować. Czasami jego uśmiech wydawał mi się ironiczny, pełen fałszu, krzywy, jak to zwykle bywało u kanciarzy, a jednak po chwili, jakby jego twarz ulegała pewnej zmianie i miałem przed sobą zwyczajnego miłego chłopaka, który stara się pomóc zakopanemu w książkach dzieciakowi. – Jestem Barty Junior Crouch. – wyciągnął do mnie dłoń. Nie zwróciłem na to najmniejszej uwagi.
- Barty? – wydawało mi się to dziwnym imieniem, chociaż nie wątpiłem, że mogło być prawdziwe.
- Dobra, Bartemius, ale jest okropne, więc go nie używam. Możesz się śmiać! – syknął z wyraźna niechęcią zdradzając mi tę tajemnicę. Nie bawiło mnie to jednak. Imię jak imię. Wydawał się z tego powodu trochę zbity z tropu. – A twoje imię?
- Regulus. – rzuciłem, a jego warga drgnęła nieznacznie. Widocznie zrozumiał, dlaczego nie śmieszy mnie jego jakże klasyczne w brzmieniu imię. Prawdę powiedziawszy nie wątpiłem, że od pewnego czasu znał już moje dane, jednak może nie chciał mnie peszyć lub wystraszyć. Czułbym się przecież dziwnie, gdyby nieznajomy nagle wiedział o mnie niemal tyle, co osoby z tej samej grupy.
- Więc, Regulusie. Wytłumaczenie ci tego zajmie mi nie więcej niż siedem minut, więc może na początek poznamy się lepiej? Będzie nam przyjemniej pracować. – nie zareagowałem. Bynajmniej nie byłem w nastroju do żartów i on musiał to zrozumieć. – Niech będzie, kończę z wygłupami. Więc jak? Pozwolisz sobie pomóc? – tym razem wydawał się całkowicie szczery i nie mogłem go odrzucić.
- Wypróbuję cię. Jeśli uznam, że kiepski z ciebie korepetytor po prostu kopnę cię w tyłek i więcej mam nadzieję cię nie widzieć.
- A jeśli okażę się dobry? – był pewny siebie, ale nie mogłem oceniać go posiadając tylko tę wiedzę. Przecież pamiętam, że chłopak, z którym wylądowałem pod zamkiem był bardzo miły. Może trochę chłodny w ocenie sytuacji, ale jednak otaczał mnie opieką.
- Wtedy zastanowię się, co dalej. – mimowolnie na moich ustach pojawił się uśmiech. Chyba zaczynałem odczuwać sympatię do tego natrętnego chłopaka, który jednak zdołał mnie zapamiętać, gdy ja całkowicie pomijałem go w swoich wspomnieniach. – Powiesz mi teraz, dlaczego chcesz mi pomóc?
- Tak. Teraz mogę ci powiedzieć. Byłem ciekawy, jaki jesteś. Wpadłeś na mnie z trzy razy, od kiedy się tutaj uczysz, nie licząc już tamtej dziury. Kiedy coś się powtarza podejrzanie często ma się ochotę dowiedzieć więcej. Przynajmniej ja chciałem. – sięgnął po jedną z książek, które sobie naznosiłem, przejrzał dokładnie odpowiednie strony, po czym zamknął ją i odłożył. Podobnie postąpił z kilkoma innymi. Krzywił się ciągle wyraźnie niezadowolony z tego, co znajduje w środku. – Gdybym ja czytał to, co jest tutaj napisane również nie miałbym pojęcia, o co może chodzić. Zapomnij o tym skomplikowanym bełkocie. Wytłumaczę ci to w taki sposób, że nie zapomnisz tego do końca życia. – przysunął sobie mój pergamin, wyjął z mojej ręki pióro i zaczął kreślić coś na kartce. Jakiś obrazek. Przez chwilę znowu zacząłem myśleć, że chłopak jest niespełna rozumu i robi sobie żarty, a jednak wydawał się całkowicie poważny i wczuwał się w to, co robił.
W końcu chłopak skończyło swoje małe dzieło sztuki i przysunął się do mnie wskazując na pergamin. Powoli zaczął mi tłumaczyć to, co narysował, jak także odnosił się do transmutacji, której przecież nie pojmowałem. I nagle, jak za dotknięciem różdżki wszystko stało się jasne i banalnie proste. Jak mogłem tego nie wiedzieć? Jak mogłem nie pojmować czegoś tak prostego?
- Widzę rumieńce, a więc teraz już wszystko jest jasne, prawda? – zebrał wszystkie książki, które miałem na stoliku i układając je w wieżyczkę wstał zabierając je. Byłem trochę zaskoczony. Planowałem nawet mu pomóc, jednak powstrzymał mnie. – Spakuj swoje rzeczy, a ja zajmę się tym. Przy okazji myślę, że teraz mogę uważać się za twojego stałego korepetytora? – już miałem odpowiedzieć, kiedy to jednak zawahałem się.
- Pomyślę o tym. – nie dałem się podejść. Chłopak wydawał się tym rozbawiony. Zniknął między półkami, co uznałem za ostateczny koniec naszych lekcji. Skoro teraz wiedziałem już wszystko, nie było potrzeby bym dłużej zostawał w bibliotece. Pozbierałem, więc nieliczne swoje szpargały z ławy i nie oglądając się za siebie wyszedłem na korytarz. Wolałem uciec niż przyznać, że Barty naprawdę mi pomógł. Nie wątpiłem, że jeszcze niejednokrotnie spotkam się z nim w jakimś miejscu w zamku, a także poza nim. Teraz jednak na pewno musiałbym go rozpoznać, a tym samym zapamiętać. Miałem tylko nadzieję, że nie zacznie mnie prześladować uznając, że brak podziękowania z mojej strony wymagać będzie jakichś drastycznych środków.

5 komentarzy:

  1. Jeeeeej Regulus mnie troche przeraża. Mam prośbe. Mogłabyś wstawić jakiegoś sex-shota na moje urodzinki :3 ?Z góry thx.

    OdpowiedzUsuń
  2. UUU już w dziurze wiedziałam że coś będzie ale nie sądziłam że tak szybko

    OdpowiedzUsuń
  3. Barty - jedna z moich ulubionych postaci XD Ha, Regi nie musi już pytać Remiego o chęć pomocy przy korepetycjach, bo znalazł sobie zastępcę. Poza tym tym Syriusz będzie raczej zadowolony xDJestem ciekawa, czy chłopaki kiedyś się pogodzą... Wyobraziłam sobie, jak Barty niemal prześladuje Regiego, domagając się jakiejś rekompensaty, a wtedy Syriusz mógłby wkroczyć do akcji. Poza tym wyjce mogą też przekazywać całusy, a tego dokonanego na Regim, Syriusz chyba by nie wytrzymał xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Hhaha, Twoja mama ma świetne teksty xD Ale zgadzam się - dziecko trzeba krótko trzymać od małego, żeby wiedziało, co mu wolno, a co nie xD Powinni przepisać Ci oceny, no weź. Koleżanka przyszła z UŚ, z germanistyki do mnie na filologię polską i była zwolniona z kilku zajęć.Oj mój plan jest rozorany, bo raz mam środę wolną, a raz nie xD Tak samo piątek i być może czwartek. Ale rozdziały zamierzam dodawać xDO niee, nie ucz! Choć mogłabyś naprostować dzicz młodzieży, to jednak ich naprawa mogłaby prowadzić przez zbyt poświęcającą mękę. Rany O_O Nie ma magistra? Częstochowa to raczej.. małe miasto i pozbawione szczególnych perspektyw (xD), ale magister jest. Ba, później można startować na doktora xDW sumie zawsze to lepiej mieć dwie możliwości, niż jedną.

    OdpowiedzUsuń
  5. Regi to moja ulubiona postac w całym hp! No i wolę jego drugie imię. A w ogóle oba są śliczne. ^ ^ Chcesz go połączyc z Bartym nie? Ja już wiem, co się za tym kryje... widzę to. On na niego leci! Mwah!

    OdpowiedzUsuń