niedziela, 6 listopada 2011

A jednak nie?

Doba powinna składać się z 48 godzin ==


2 lutego

Zamknąłem oczy i rozmasowałem czoło, na którym widniał ogromny siniec. Nie miałem pojęcia, w jaki sposób go sobie nabiłem, jednak, jeśli miałem wierzyć zapewnieniom Syriusza to winę za to ponosiłem ja sam. Podobno uderzyłem się przypadkiem podczas demolowania pokoju, w co ciężko było mi uwierzyć, choć nie miałem żadnego innego wytłumaczenia dla swojego stanu. Może chciałem go skrzywdzić, a wtedy on przyłożył mi czymś w głowę? Było to mało prawdopodobne, chociaż możliwe. Nie miało to dla mnie jednak najmniejszego znaczenia. Najważniejsze, iż Syriuszowi nic się nie stało, że mój sen okazał się tylko głupim snem, a mój proroczy dar był tylko wielkim stekiem bzdur. Niezmiernie cieszyłem się z tego powodu, jako że Syriusz mógł teraz bez przeszkód towarzyszyć mi każdej pełni.
Nie wstydziłem się samej przemiany, ani sposobu, w jaki się odbywała. Syriusz widział mnie całego i zaakceptował w pełni, a nic więcej nie mogło się liczyć. Jedno tylko mi się w tym wszystkim nie podobało.
- Uważasz, że jestem barbarzyński? – zapytałem z pozoru obojętnie, gdy w rzeczywistości miałem ochotę porachować chłopakowi wszystkie kości. - Nie ty... A przynajmniej nie... Nie ty – ty, ale ty – wilkołak. – czy on naprawdę sądził, że robi mi to jakąkolwiek różnicę?
- Więc raz w miesiącu jestem nieokrzesanym, dzikim barbarzyńcą?
- No... Do gentlemana ci brakuje.
- Syriuszu... Planujesz mnie wytrenować, jako pies tak bym chodził w meloniku, z laseczką lub parasolką i ustępował kobietą pierwszeństwa w drzwiach? Wybacz, ale czarny sierściuch nie jest chyba najlepszym nauczycielem. Z resztą, jako człowiek również nie wydajesz się być wzorem do naśladowania.
- To nie tak! Wyobraź sobie, że nagle przyprowadzają z dżungli kogoś, kto nie zna zupełnie współczesnego świata i nie potrafi mówić naszym językiem...
- Ale ja potrafię mówić! – oburzyłem się jeszcze bardziej. – To ty mnie nie rozumiałeś!
- Re...
- Padnij! – głośny krzyk sprawił, że nie myśląc wiele posłuchałem podobnie jak większość osób w Pokoju Wspólnym. Musiałbym być głupcem, by rozpoznając głos Pottera nie zastosować się do wykrzyczanej rady. Nie wątpiłem, że wiele osób mogłoby uznać to za głupi żart, jednak znając przyjaciela nie mogłem wątpić w jego umiejętności niszczenia. Nie wiedziałem niestety, o co chodzi, a tym samym nie orientowałem się w tym, co takiego właśnie miało miejsce. Leżałem z twarzą przyciśniętą do podłogi, obok mnie Syriusz zasłaniał głowę, a coś syczało głośno i ostrzegawczo nad naszymi głowami.
Poczułem dotknięcie na kostce, a gdy spojrzałem w dół zobaczyłem pełznącego w moją stronę Shevę, który szybko zrównał się ze mną i Blackiem. Sądząc z jego osmolonej twarzy wiedział, co się działo.
- Remi, jesteś potrzebny w kwaterze dowodzenia. – powiedział głośno chcąc bym usłyszał wszystko dokładnie. – Znajduje się pod środkowym stolikiem. Znajdziesz tam zarówno Generała Pottera, jak i Podchorążego Pettigrew.
- Wybacz moje niedyskretne pytanie, ale co się właściwie dzieje? – Syri obawiał się unieść głowę by ocenić sytuację.
- James ukradł w czasie noworocznej imprezy kilkanaście petard ze składziku Flitwicka. Planował ostrzelać nimi nowego przyjaciela Kinna. Wiesz, tego rudzielca, który tak dobrze dogaduje się z byłym Jamesa. Jest zazdrosny, więc wpadł na jeden z tych swoich genialnych pomysłów. Tyle, że pokręcił zaklęcia i zamiast trafiać w tego rudego, rakietki demolują wszystko, co stanie im na drodze. Co prawda któryś fajerwerk trafił chłopaka w twarz, ale poza nim dostało z pięć innych osób. Całe szczęście, że wszystko jest zabezpieczone zaklęciami i nic nikomu nie może się stać! Nie mniej jednak, są skutki uboczne...
- Co tutaj się...! – ten wrzask przebił się zarówno przez odgłosy wydawane przez panikujących uczniów, jak i przez świszczącą atrakcję Sylwestrową. Nieśmiało uniosłem głowę, chociaż przez moje ciało przechodziły okropne chłodne dreszcze. Moje najgorsze obawy ziściły się. McGonagall stała w przejściu do Pokoju, a jej twarz pokrywała czarna sadza ciemniejsza na czole, zaś jaśniejsza im dalej od centrum.
- Sześć do zera dla Pottera. – mruknął Sheva. To są właśnie skutki uboczne. Tej sadzy nie zmyjesz przez dwa lub trzy dni. Wiem, bo sprawdzałem zaklęciem na pierwszorocznym, który dostał i zemdlał z wrażenia.
- Chcesz mi powiedzieć, że McGonagall przez najbliższe dni będzie chodziła...
- Potter! – wrzask kobiety przerwał mój wywód. – Wiem, że to twoja sprawka. Masz się tutaj zaraz pojawić! – jedno machnięcie jej różdżki i cały harmider panujący w Pokoju Wspólnym uspokoił się. Fajerwerki, które nie trafiły jak dotąd w cel, upadły na ziemię zimne i niestwarzające już zagrożenia.
W pomieszczeniu zapanowała grobowa cisza, jakby każdy obawiał się gniewu nauczycielki. Dopiero teraz zrozumiałem, jak wiele narobiono hałasu. Nic dziwnego, że zwróciło to uwagę naszej opiekunki.
- Pani profesor, ale kiedy to nie ja! – J. wyrósł spod ławki, jak grzyb żerujący na pniu drzewa. – Ukryłem się, gdy tylko zobaczyłem, że coś się dzieje, coś jest nie w porządku. To naprawdę nie moja wina!
- Kłamiesz! Kłamiesz mi w żywe oczy, a nawet nie wiesz, że prawda jest wypisana na twojej twarzy. Widziałeś się w lustrze? Jest niebieska, Potter! Niebieska od dymu, który wydobywa się z zapalonych fajerwerków profesora Flitwicka!
- To przez przypadek!
- Nie obchodzą mnie twoje przypadki, Potter! W sobotę z samego rana zgłosisz się w moim gabinecie i ani słowa! A Pettigrew razem z tobą. Kto jeszcze brał w tym udział, co?
- Nikt! To znaczy... Oh, dobrze! Przyznam się! To ja wszystko wymyśliłem, jak zrealizowałem. Ja i tylko ja! Nikt więcej.
- Lupin, Black, Sheva! – kobieta wymieniła głośno nasze nazwiska. Serce podchodziło mi wtedy do gardła. Wstaliśmy niepewnie i chociaż żaden z nas nie miał niebieskiej twarzy to niewątpliwie, czegoś od nas chciała. – Macie przyjść razem z Potterem o Pettigrew, a wtedy dowiecie się, czego od was oczekuję. – rzuciła chłodne i groźne spojrzenie na Jamesa. – A spróbuj mi nie przyjść.
- Zawiśniesz na gałęzi, a każdy, kogo najdzie ochota będzie mógł przyjść i strzelić ci w tyłek rakietą. - stwierdził Syriusz, jednak zbyt głośno i McGonagall usłyszała każde jego słowo.
- Dziękuję za pomoc, Black. Sama lepiej bym tego nie ujęła.
Trzasnęła portretem, a Gruba Dama zaskrzeczała coś odnośnie takiej nieuprzejmości ze strony profesorów. Zniknęła wściekła równie szybko, jak się pojawiła. Niestety teraz miałem ochotę zlinczować przyjaciela za to, co zrobił. Nie powinien być zazdrosny o Kinna i jego przyjaciela skoro okularnik sam zrezygnował ze swojego miejsca u boku Niholasa.
Nagle zrobiłem się strasznie śpiący. Niektóre osoby już teraz chrapały w najlepsze. Miałem przeczucie, że wszystkie te osoby zostały uśpione jakimś środkiem zawartym w fajerwerkach, a teraz to my się go nawdychaliśmy. Postanowiłem, więc otworzyć okno, niestety zanim się podniosłem na równe nogi, już upadłem na kolana, a moje mięśnie zrobiły się miękkie nie będąc w stanie utrzymać mojego ciała. Byłem bliski zapadnięcia w głęboki sen.
Syri przyciągnął mnie do siebie, ułożył na mało wygodnej sofce i pozwolił odpocząć, chociaż on także trzymał się tylko siłą woli.
- Zabiję go, jak tylko odzyskam siły. – Black objął mnie, bym nie spadł na ziemię i ziewnął potężnie. – Oberwę ze skóry i zrobię z niej kurtkę jesienną!
- To skóra kiepskiej, jakości, więc lepiej go oszczędzić i wykorzystać do czegoś innym razem. – podpowiedziałem na wypadek, gdyby Syriusz mówił poważnie. Nie słyszał mnie jednakże, gdyż już chrapał smacznie, a ja zapadłem w głęboki, wymuszony sen w kilkanaście chwil później, jakby wszystko to zaplanowane było w czasie i miało być idealnie synchroniczne.

4 komentarze:

  1. Uuu ja chce zobaczyć jak leją J po tyłku =>

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też, ja też! XDD Potter się doigrał. Choć cel osiągnął, to w jego akcji dywersyjnej ucierpieli niewinni cywile! Co z niego za dowódca.. a no tak - niewinne ofiary też brał w rachubę xD Uwielbiam go, choć... w sumie to nie ma "choć" xD Syri, syri... Potter tanio skóry nie sprzeda - poza tym obita na tyłku będzie mieć rysy, co jeszcze bardziej obniży wartość xD Remi-Barbarzyńca, ale ładny z mordki podczas przemian i buzi - tuż po ;3. I'd never watched - Me neither/ I had - Neither had I... też mnie to wnerwia i ciężko się przestawić z "me neither". xD Dziękuję, dobry człowieku kochany xDO - i, tak, godzina powinna mieć więcej... godzin xD Zdecydowanie... ale tylko w weekendy! (to przez to na Supernaturalu nic nie ma?)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeny, biedny Sheva. Cała twarz czarna. Jakbym tak gapiła się w lustro z czarną twarzą to bym histerii chyba ze strachu dostała. XD No, tak wiem, moje lęki są nienormalne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm, to ja mam podobny plan dnia xD Większość czasu śpię, albo wegetuję, a reszta to nauka i (uwaga) odrabianie lekcji. Jak w przedszkolu, po prostu xDHahah, widzisz! Eryk to nietypowy Polak, a raczej - Polak, który dopiero wchodzi w sferę narzekań, a póki co mało wie o narzekaniu.Ja z kolei.... hmm.. w sumie narzekam, ale zawsze dodaję, że mogło być gorzej. Na przykład - Częstochowa jest rozkopana, są korki, 300 m drogi to dla autobusu 20 minut, nie ma tramwai, gdyż remontowany jest wiadukt i doklejana druga nić torów tramwajowych (ale czaaaaad, będą dwie XD Chyba się zgubię w tym mieście... xD), ale... zawsze miasto mogło nie poświęcić autobusów przegubowych za tramwaj, pół godziny (a haczykiem) między PKSem a szkołą idę na piechotę, więc to samo zdrowie, poza tym jestem obeznana w tych rejonach i wiem, gdzie, co jest. No same plusy xDZauważyłam, że na Supernaturalu zmieniłaś dzień na sobotę ;P Hehe, teraz notki będziesz dodawać w środy, piątki, soboty i niedziele. Podziwiam xD

    OdpowiedzUsuń