niedziela, 1 lutego 2015

Do domciu po wakacjach!

14 sierpnia
Powrót do domu. Czy na niego czekałem? Tak i nie. Nie, ponieważ bawiłem się całkiem dobrze z kolegami i nawet nauczycielami. Tak, ponieważ tęskniłem za moimi kochanymi rodzicami, których znowu będę musiał opuścić na czas szkoły. Hm, nie... Jednak zdecydowanie chciałem wrócić do domu i nacieszyć się bliskimi. Miałem ochotę objadać się posiłkami mojej mamy, napychać się jej ciastami, słuchać bez końca opowieści taty i jego przydługich wykładów na temat historii. Chciałem siedzieć z nimi przy stole podczas śniadania, nosić mamie obiad i wspólnie jeść kolację. Naprawdę stęskniłem się za rodzicami, a przecież minęło tylko kilkanaście dni. Oto i ja – Remus I Niedopieszczony.
- Te wakacje strasznie szybko mijają. - zauważył James, kiedy rozsiedliśmy się już w przedziale, a pociąg ruszył z turkotem ku stacji docelowej znajdującej się w Londynie.
- Prawdę mówiąc, stary, to są ostatnie takie wakacje w naszym życiu. - Syriusz ułożył dłonie za głową i rozparł się wygodnie na swoim miejscu przy oknie. - Zaczynamy ostatni rok, a więc kiedy go skończymy, będziemy dorośli. Rozpoczniemy nowe życie pośród innych pełnoprawnych czarodziejów. Będziemy szkolić się żeby w końcu rozpocząć pracę w wybranym przez siebie sektorze... Czego się tak dziwnie na mnie patrzycie?! - speszył się i słusznie. Mówiąc poważnym tonem Syriusz i takie głębokie przemyślenia? Nie, to do niego nie pasowało. Nawet jeśli mówił prawdę.
- Uznajmy, że nic nie mówiłeś. Jesteś normalnym Syriuszem B., którego myślenie przyszłościowe kończy się na początku przyszłego tygodnia.
- Dla ciebie wszystko, Jamesku. - powiedział słodko Black i odwrócił się w stronę siedzących przy drzwiach nauczycieli. - Jakieś pomysły na rozerwanie się podczas podróży? Żółtodzioby powinny uczyć się od...
- Starych? - Seed spojrzał na chłopaka krytycznie, jakby był żądną młodości kobietą w kwiecie wieku, która bezskutecznie walczy z kurzymi łapkami. Nie żebym się na tym znał, ale moja mama czasami też tak spoglądała na innych, jeśli pozwolili sobie uzmysłowić jej mijający czas i kolejny rok do przodu na jej życiowym liczniku.
- Ja tego nie powiedziałem, ale skoro tak to pan ujmuje...
- Pobiję go. - stwierdził poważnie Seed. - Zwyczajnie złapię i zatłukę.
- Tak, tak, wiem. Znajdę dla ciebie serum wiecznej młodości. - Victor przewrócił oczyma jakby już nie raz miał do czynienia z czymś podobnym. - A teraz prześpijmy się trochę, co? Jest jeszcze wcześnie... - ziewnął potężnie – Kiedy się obudzimy, pogramy w pytania. Kupiłem karty, więc się nie zanudzimy. - było widać, że oczy mu się zamykają, więc albo miał ciężką noc, albo potrzebował dużo snu, którego nie zaznał, ponieważ dziś o siódmej rano musieliśmy już czekać na nasz pociąg.
Prawdę mówiąc sam byłem trochę śpiący, jako że z chłopakami do późna rozmawialiśmy o głupotach. Teraz podobne wieczorki dawały mi się we znaki, gdyż nie był to pierwszy tego typu, przegadany po późną noc. Poparłem więc nauczyciela swoim ziewnięciem i kiwnięciem głowy. Victor miał całkowitą rację, powinniśmy się przespać i dopiero po tym czasie zabrać się namiętnie do działania, czy raczej do gry.
Okazało się, co wcale nie było dla mnie niespodzianką, że jednak większość osób, żeby nie powiedzieć wszyscy, zgodziła się na pomysł z drzemką, toteż nie musiałem dłużej wysilać moich piekących z wysiłku oczu. Podejrzewałem jednak, że pieczenie było wymysłem mojej wyobraźni, ponieważ uzmysłowiłem sobie swoje zmęczenie. Ludzka psychika to zabawna sprawa.
Ułożyłem się w miarę wygodnie, co wcale nie było łatwe, ale w końcu znalazłem taką pozycję, która pozwoliła mi na jako taki spokój. Zamknąłem oczy czując ich ulgę, rozmasowałem kark, poprawiłem głowę i leżałem myśląc, przestając myśleć, sam już nie wiem, jak to wyglądało. Po prostu starałem się zmusić swój organizm do odpoczynku, co czasami mi się udawało, a innym razem w ogóle.
Tym razem nie byłem w stanie ocenić swojego stanu. Może coś przespałem, może moje myśli płynęły nieprzerwanie przez cały czas. Nie wiem, nie miałem pojęcia, ale w pewnym momencie musiałem unieść powieki i ocenić na ile jestem w stanie funkcjonować. Nie, odpoczynek i drzemka wcale nie zrobiły niczego dobrego. Czułem się zmęczony, zaspany, leniwy i wcale nie chciało mi się grać w karty, w pytania, czy co to miała być za gra. Zresztą, Syriusz najwyraźniej nie miał zamiaru się budzić, kiedy oparty o szybę i obejmując się swoimi ramionami spał w najlepsze. Nie ślinił się, co uznałem za wielką szkodę, ponieważ z powodzeniem mógł się trochę umoczyć żebym miał się z czego nabijać. Był za to przystojny jak zawsze, a może nawet bardziej niż zawsze. Jego skóra nabrała zdrowego, opalonego odcieniu, chociaż wcale o to nie zabiegał przez ten czas spędzony nad morzem. Wydaje mi się, że trochę też przybrał na wadze, od kiedy zamieszkał z wujem. Jasne, wcześniej również wydawał mi się atrakcyjny, ale teraz nawet bardziej. Jego mięśnie miały się na czym trzymać i z czego czerpać swoje zgrabne wypukłości.
- Kto to widział spać o tej porze! - aż podskoczyłem słysząc skrzekliwy, bardzo nieprzyjemny dla ucha głos starszej osoby. Spojrzałem na stojącą w drzwiach babcię, która właśnie wpychała się do środka i szarpnięciami ciągnęła za sobą walizkę. Kiedy ona w ogóle wsiadła? - No niech mi ktoś pomoże! Co za wychowanie! Tylu młodych mężczyzn i nikt starej babci ręki nie poda! Bezczelność! - gderała i oddałbym wiele żeby się jednak zamknęła. Byłem uczulony na jej głos, chociaż wcale nie znałem kobiety. Mój wilk wył błagając o litość. Już wiedziałem, że jeśli się tej baby nie pozbędę to ją zwyczajnie pogryzę!
- Pomoglibyśmy pani, ale tak się składa, że się nie zmieścimy we dwójkę w tych drzwiach. - Victor uśmiechnął się przymilnie, chociaż widziałem w jego oczach chęć mordu. To nie był typ, który lubiłby stare mugolki. Zdecydowanie za nimi nie przepadał i wcale nie musiałem być jego przyjacielem by to wyczuć.
- Nie będzie mnie taki żółtodziób upominał! - ofukała go babcia i szarpnęła swoim bagażem tak, że drzwi chyba z trudem się temu uparły i nie rozleciały na kawałki. - Na górę z tym! - rozkazała patrząc na niego rozkazująco, co przyjął płonącą w oczach wściekłością. Patrzyli na siebie oboje rzucając gromami.
- Ta walizka działa na rozkazy? - zapytał w końcu Wavele. - Chyba coś się popsuło, bo nie posłuchała.
- Powiedziałam, że macie położyć moją walizkę na górze! - zignorowała go babcia, a jej wściekłe spojrzenie spoczęło na mnie.
- Siedź, Remusie! - od razu zareagował nauczyciel. - Póki nie poprosi grzecznie, nikt nie będzie jej pomagał. To nie jest nasz obowiązek żeby skakać wokół starej prukwy. Wyglądam na naiwniaka? - miałem wrażenie, że ta starucha zaraz zacznie go okładać laską. Nie, całe szczęście nie miała laski, ale gdyby jednak gdzieś ją upchnęła...
- Więc będzie stać na środku! A kiedy zjawi się konduktor, powiem mu wszystko!
- Boję się niesamowicie.
- Voctorze, daj spokój. Naprawdę będziesz się kłócił z tą starą mugolką? - Seed pokręcił karcąco głową.
Tym czasem babcia przeszła obok mnie i stanęła naprzeciwko Syriusza. Patrzyła na niego chyba sądząc, że jej spojrzenie jest wymowne, ale on odpowiadał na niego swoim beznamiętnym. Ona milczała, więc i on milczał, a ja zastanawiałem się które z nich pierwsze zacznie gryźć.
- Przesuń się, młody człowieku! Nie widzisz, że chcę usiąść?! - w końcu to babcia wymiękła.
- Ależ widzę i dlatego siedzę na swoim miejscu i nie zajmuję tego należącego do pani. - odparł nazbyt uprzejmie Syriusz i uśmiechnął się uprzejmie, jak wcześniej Wavele.
- Ja chcę usiąść na tym! - czy mi się wydawało, czy ślina trysnęła prosto na twarz Blacka, kiedy starucha warknęła? Wolałem chyba żyć w nieświadomości.
- Czy ja wyglądam na Mikołaja, który spełnia życzenia? - Syri zmarszczył brwi. - To miejsce jest zaznaczone na MOIM bilecie. - zaczął podkreślać. - ZAPŁACIŁEM za nie, więc TUTAJ będę siedział. Zresztą, muszę siedzieć przy oknie i przodem do kierunku jazdy bo inaczej się ZERZYGAM. Chce pani żebym narzygał pani na kolana? - kłamał jak z nut, ale minę miał przy tym niemożliwie uroczą i anielską.
Drzwi przedziału rozsunęły się kolejny raz w przeciągu ostatnich kilkunastu minut i stanął w nich konduktor. Musiał znać tę starą, zrzędliwą babę, ponieważ na jego twarzy pojawił się grymas, a następnie uśmiech.
- Ależ mówiłem pani, że zmiana wagonu nie ma wpływu na zmianę kierunku jazdy. - powiedział podchodząc do babci i łapiąc ją pod łokieć. - Wsiadła pani do złego pociągu i musi się przesiąść na następnej stacji. Proszę za mną, zaraz pokażę pani gdzie usiąść i koledzy pomogą pani wysiąść, kiedy się zatrzymamy. - złapał torbę babci i stęknął. Musiała być ciężka, a starucha najwyraźniej miała niezłą krzepę. - Zaraz do panów wracam i przepraszam za kłopot. - powiedział szybko do nas i wyprowadził zrzędzącą i obwiniającą go o zło całego świata babcię z naszego przedziału.
- Jak zawsze z przygodami. - mruknął James, który wręcz tryskał radością, jako że ten jeden raz nieszczęście trzymało się od niego z daleka.

3 komentarze:

  1. ~Hola Hola Młody Panie1 lutego 2015 16:41

    Nie wiem jak wy, ale ja się uśmiałam pod koniec :D Notka super, na początku wiało nudą, ale pod koniec się uśmiałam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka świetna, też miałam kilka takich sytuacji z takimi babciami. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Victor zarwał noc przez Noela? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń