środa, 25 marca 2015

O, Merlinie!

7 września
Obudziłem się z przeczuciem, że tego dnia wydarzy się coś wyjątkowego i naprawdę ważnego. Nie wiem, czy to efekt jakiegoś głupiego snu, którego nie pamiętałem, czy może naprawdę coś wisiało w powietrzu, ale uczucie było uczuciem i napawało mnie optymizmem. Nawet przyjaciele to zauważyli, ale skończyło się na kilku docinkach, z których nic sobie nie robiłem. W końcu w ich wykonaniu była to norma, a ja znałem tych osłów nie od dzisiaj.
- Wesoły i pozytywnie nastawiony Remus Lupin. Fuj! - usłyszałem jeszcze od Jamesa, kiedy siedzieliśmy w Wielkiej Sali nad naszym śniadaniem.
- Hej, jestem zwyczajnym nastolatkiem! Dobra, dobra, nie patrz tak na mnie! Trochę mniej zwyczajnym, ale nie jakimś lordem mroku! Też mam w sobie jakieś pokłady pozytywnej energii i radości życia, jasne?
- Nie do końca, ale udam inteligentniejszego niż jestem.
- A to ci chyba nie grozi bo i tak jesteś osłem. - zauważyłem i uśmiechnąłem pod nosem widząc jak spogląda na mnie z przekąsem. - Taka prawda, więc nie wiem czego chcesz.
- Moi drodzy uczniowie! - przemówił z mównicy dyrektor, co było niecodziennym zdarzeniem. Czy ten kawał drewna stał tam w ogóle wcześniej, czy może pojawił się nagle? - Może już o tym wiecie, a może jeszcze nie dotarły do was te informacje, ale Ministerstwo Magii postanowiło właśnie dziś uczcić wielką postać magicznego świata, Morganę le Fay. Z tego też powodu, w ramach hołdu składanego tej wielkiej wiedźmie, proszę was wszystkich o założenie pończoch i eksponowanie nóg. Nie jęczcie, nie narzekajcie. To nie moje rozporządzenie i nie jesteśmy jedyną instytucją, która w taki sposób angażuje się w ten szczególny dzień. Zarządzenie Ministerstwa dotyczy wszystkich, więc inni czarodzieje poświęcą się dla dobra sprawy w podobny sposób. Jestem przekonany, że nasze panie nie będą miałby nic przeciwko i chętnie ocenią wasze bardziej lub mniej owłosione łydki, a same również zechcą pochwalić się swoimi. - po Wielkiej Sali rozniosły się głośne rozmowy, debaty, komentarze. - Odpowiednie stroje już czekają nas was w pokojach. Uprzedzając twoje pytanie, Dean. - zwrócił się do jednego z chłopaków przy stole Hufflepuffu – Nie, nie mam pojęcia kim był pomysłodawca tego projektu i nie wiem dlaczego minister się na niego zgodził. Niemniej jednak, jutro na pewno w Proroku Codziennym będziecie mieli okazję oglądać pana ministra w szykownym stroju, którego dziś od nas oczekuje. Przy okazji, informuję, że zajęcia z profesorem Camusem są dziś odwołane. - po sali rozniósł się jęk zawodu dziewczyn, które najwyraźniej napaliły się na możliwość oglądania nóg nauczyciele, który zawsze chodził wyubierany po samą szyję.
Spojrzałem na przyjaciół, oni spojrzeli na mnie i po sobie. Patrzyliśmy i patrzyliśmy, rozumieliśmy się bez słów, które i tak pouciekały zostawiając nad zupełnie pustych. Nie wiedzieliśmy, co powiedzieć do tego stopnia, że nawet wzruszenie ramion wydawało się bezdźwięcznym ruchem. Jedni byli oburzeni, inni przerażeni lub rozbawieni, a my po prostu milczeliśmy. Po co w ogóle komentować coś takiego?
- Kurczaczku Merlina, akurat dzisiaj?! - Zardi zaczęła biadolić niemal waląc głową o stół. - Dziś, kiedy mam na nogach Park Jurajski wiosną!? Diplodok może tam zaginąć i więcej się nie odnaleźć!
- Mówiłam ci żebyś zrobiła to wcześniej. - mruknęła do niej Agnes, stosunkowo spokojna prawa ręka Zardi, jej kuzynka i przyjaciółka, osoba tak inna od naszej zwariowanej Caroline, jak ogień od wody.
- Jestem przeciwniczką wycinania puszcz! Robię to tylko wtedy, kiedy jest to naprawdę konieczne.
Ależ się cieszyłem, że nie byłem kobietą. Mogłem zapomnieć o zamartwianiu się bzdetami i skupić na tym, co naprawdę ważne.
- Zjedzcie śniadanie i wróćcie do pokoi. - na zakończenie rzucił dyrektor. Pstryknął palcami i oto stał przed nami w bardzo krótkiej spódniczce i w szykownych pończochach. Miałem wrażenie, że ta sytuacja bardzo go bawi.
Tymczasem część chłopaków jęczała narzekając na nagłą ślepotę, inni drżeli z trwogi uświadamiając sobie, że kiedy profesorowie się podniosą, zobaczą nie tylko nogi swoich nauczycielek, nie koniecznie atrakcyjnych, ale także samego Slughorna.
Nie pamiętam już, kiedy ostatnio w Wielkiej Sali było tak niesamowicie głośno. To był ul! Tym bardziej, kiedy do negatywnych komentarzy doszły te pozytywne, wygłaszane przez chłopaków liczących na miłe widoki, kiedy atrakcyjne koleżanki wbiją się w swoje pończochy.
- Damy radę. Mamy szkolne szaty, więc zasłonią co muszą. - rzucił ktoś przy stole Slytherinu, ale jakby w odpowiedzi dyrektor dodał, że dziś nie muszą, a nawet nie powinni ich nosić. Cóż, Morgana na pewno byłaby zachwycona.
Ja nie byłem. Kiedy wcisnąłem się w to, co zostało dla mnie przygotowane, czułem się nagi. Równie dobrze mógłbym paradować w samej bieliźnie i nie byłoby żadnej różnicy.
- Moje umięśnione łydki wyglądają w tym śmiesznie. - Syriusz rozłożył ramiona i wykonał obrót.
- Nie zaprzeczę. - zgodziłem się patrząc krytycznie na siebie, a na niego rzucając tylko szybko okiem.
- Ja za to wyglądam jak baleron! - poskarżył się Peter. - Moje nogi to już nie kołki, to związane szybki wieprzowe!
- Z całym szacunkiem dla twoich baleronów, Pet. Masz świętą rację. - zgodził się J. - Za to Remus wygląda...
- Totalnie idiotycznie, żeby nie powiedzieć, że dziwacznie. - mruknąłem. - Tego nie da się nawet opisać innymi słowami. Patrzysz i stwierdzasz „coś tu nie gra”. Tylko nie wiesz co!
- A teraz, panowie, wyzwanie dnia! Wbijcie się w te szpilki! - James już chwiał się na swoich. Nie wytrzymał i ryknął śmiechem. Nic dziwnego. Ledwie potrafił w nich ustać, a po chwili dołączyłem do niego ja i Peter. Trzy cudaczne cosie na szczudłach. Tylko Syriusz nieźle sobie z tym radził, jako że miał wprawę. Kiedyś już chodził w takich butach. Inna sprawa, że wtedy jego nogi były zwyczajne, a teraz prezentowały się groteskowo. Zrobiliśmy sobie zdjęcie dla potomnych, czy raczej w trosce o to, żeby na stare lata móc uciekać przed kompromitacją, gdy zostanie ono ujawnione.
Poczłapaliśmy do Pokoju Wspólnego, który wypełniali niezadowoleni uczniowie. Łydki zgrabne, łydki umięśnione, jak Syriuszowe, łydki tłuste, przeciętne, bez wyrazu. Obstawiałem, że nauczyciele będą przedstawiać taką samą różnorodność, chociaż byli przecież mniej liczni.
- O, Merlinie! - jęknąłem – To oznacza, że Filch też będzie w takim stroju.
- Mój żołądek tego nie wytrzyma! Musiałeś mi to uświadomić?! - J. udał odruch wymiotny. - Tylko dla Seed nie będzie to nic wielkiego. - zauważył uspokajając się. - Ma po siostrze figurę, więc... Więc teraz żałuję, że ona już tutaj nie uczy. - jęknął, a kilku innych chłopaków mu zawtórowało.
Dzień rozpoczął się na dobre, a przynajmniej tak sądziłem. Czy mogło mnie czekać coś gorszego niż pończochy wokoło? Na jednym z korytarzy przekonałem się, że mogło. Pończochy na nogach Hagrida!
- O, Merlinie! A myślałem, że widziałem już w życiu wszystko! - zakwilił jeden z moich grupowych kolegów, a naprawdę był blady na twarzy i chyba wcale mu się nie dziwiłem.
- Nagle rozumiem o cho Zardi chodziło mówiąc o Parku Jurajskim. I jestem za wycinką puszczy, buszów, a nawet lasów, zwał jak zwał. - musiałem się zgodzić z komentarzem innego z chłopaków.
Wielki, niezgrabny Hagrid w mini i pończochach? Przy jego wzroście byłem pewny, że podchodząc zbyt blisko dostrzegłbym nawet jego bieliznę, a na samą myśl o tym zaczynało mnie mdlić.
- Myślę, że powinniśmy zrobić mu zdjęcie i wysłać do Ministerstwa – Agnes podrapała się po brodzie. - To dałoby nam pewność, że nikt więcej nie wpadnie na tak debilny pomysł.
- Znajdź ochotnika, który podejdzie bliżej. - mruknął jeden z naszych kumpli i z jakiegoś powodu wszyscy spojrzeliśmy na Jamesa.
- Hej, co jest?! Czego się gapicie?! - on już wiedział o co chodzi. - Nie... Nie mam mowy! Wyglądam na samobójcę!?
- Zdejmiesz okulary, stary. - Syriusz wcisnął chłopakowi do ręki aparat. Dlaczego miał go ze sobą? Cóż, ten dzień w ogóle był bezsensowny, więc chyba nic nie powinno mnie dziś dziwić.
- Potrzymam. - zaoferowała Evans, która nagle mówiła ludzkim głosem i zdjęła swojemu chłopakowi bryle. - Bądź dzielny. - pocałowała go filuternie w nos i pchnęła zachęcająco w stronę Hagrida, który właśnie był zajęty czyszczeniem kątów pod sufitem wielką piórkową miotełką. Musiałem przyznać, że nagle wydała mi się jakaś taka normalniejsza, kiedy wykorzystała słabość chłopaka do siebie by zrobić z niego jelenia. Na dobrą sprawę jeleń miał więcej wspólnego z Jamesem niż mogłoby się wydawać.
Patrzyliśmy w napięciu jak James zbliża się do Hagrida i przygotowuje do zrobienia zdjęcia. Wszystko było przygotowane, ujęcie miało idealnie oddać problem i objąć także tyłek gajowego. Ale coś poszło nie tak. James nacisnął guzik aparatu, ale w tamtej chwili Hagrid jakby wyczuł, że coś się dzieje i odwrócił się w jego stronę. Lampa błyskowa, przerażenie na twarzach obserwujących. Zdjęcie zostało zrobione, a co na nim było?
- Agnes, to był twój pomysł, więc ty zajmiesz się wszystkim. Miłego oglądania cudnego ujęcia. - szybko zastrzegła Zardi.

al2b7gk

3 komentarze:

  1. Boże Hagrid w pończochach coś okropnego. Współczuje im że musieli to oglądać. Obrazek pod notką zabawny. Jak zwykle świetna notka Kirhan san.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kirhan skarbie, kiedy wprowadzisz wątek z Jamesem i Snape'em?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam zielonego pojęcia ^^" Ale jeśli chcesz to na pewno niedługo ;) Może nawet w następnym tygodniu.

    OdpowiedzUsuń