niedziela, 29 marca 2015

Dorastanie?

8 września
„Prorok Codzienny” huczał rzucającymi się w oczy nagłówkami i ociekał zdjęciami nóg w pończochach. Wszyscy najwięksi i najpopularniejsi czarodzieje znaleźli swoje miejsce w tym wydaniu. Nie wiem czy minister podjął najgłupszą w świecie decyzję, czy osiągnął niewyobrażalny sukces, ale na pewno zdominował najpopularniejszą gazetę czarodziejskiego świata. Zresztą, podejrzewałem, że jeszcze nigdy tak wielki jej nakład nie trafił do Hogwartu. Przy śniadaniu miał ją każdy uczeń! Dziewczęta piszczały oglądając zdjęcia gwiazd quidditcha, chłopcy naśmiewali się z nich jakby sami wczoraj nie nosili pończoch. Tak czy siak, śniadanie musiałem uznać za udane! Tym bardziej, że po pończoszanym świętowaniu w szkole pojawiło się wiele nowych par, ale co najciekawsze, to nie chłopcy podbijali serca dziewcząt, ale one uganiały się za tymi, którzy okazali się mieć najzgrabniejsze nogi. Łatwo było się domyślić, że ani ja, ani moi przyjaciele nie zaliczaliśmy się do tego grona.
- Jeszcze raz usłyszę, że Lily chce zapomnieć o moich nogach w pończochach, a rzucę się z wieży astronomicznej. - James nie był w sosie. - Ile może znieść facet? Ja wiem, że to było idiotyczne, ale nie musi mi ciągle przypominać jak koszmarnie wyglądałem! - denerwował się.
- To chyba kara za podkochiwanie się w Evans. - nie miałem litości, więc po prostu wzruszyłem ramionami. - Zardi się podobały. Zresztą, wczorajszy dzień był dla niej rajem.
- Ona jest dziwaczna, a to się nie liczy. - okularnik machnął ręką. - Bądźmy poważni! Ją cała ta sytuacja podniecała! To demon nie dziewczyna! - nie mogłem zaprzeczyć. Zardi była dziwaczna. Fakt, że chłopcy wokół niej mieli na sobie krótkie spódniczki i pończochy był dla niej szczytem marzeń. Jako jej udawany chłopak miałem już okazję odpowiadać na pytania dotyczące jej fetyszu. Cóż, niewiele wiedziałem o jej marzeniach, ale ona naprawdę miała jakąś podejrzaną słabość do mężczyzn w kobiecych ciuszkach lub w elementach kobiecego stroju. Nie rozumiałem jej, ale nie byłem przecież tak szalony jak ona.
- Wracamy do pokoju, muszę się spakować. - to było jak komenda, ale nikt nie chciał drażnić już i tak podminowanego chłopaka. Człapaliśmy więc za nim do dormitorium.
Przyznam, że byliśmy zdziwieni widząc na łóżku Jamesa list.
- Czyżby znowu ta dziewczyna, która kiedyś wysyłała ci miłosne liściki i później groźby, kiedy związałeś się z niewłaściwą osobą? - Syriusz już warował przy okularniku. Ciekawość tak go zżerała, że merdał ogonem.
- Hmm, to byłoby ciekawe. Lily pękałaby z zazdrości! - James ucieszył się i szybko porwał w ręce kopertę. Rozerwał ją dostając się do środka. - Drogi Panie Potter. - zaczął czytać – Przez wzgląd na pańskie dobro, prosimy o przykładanie większej uwagi do tego, gdzie rzuca pan bieliznę. - mina mu zrzedła. - Codziennie podczas sprzątania pokoi trafiamy na pańską bieliznę pod łóżkiem, co budzi nasze obawy. Nie chcielibyśmy dopuścić do sytuacji, kiedy wszystkie pańskie gacie będą w praniu, co mogłoby skutkować chodzeniem bez niej lub, co gorsza, pożyczaniem. Z poważaniem, Skrzaty Domowe.
Leżałem na ziemi nie mogąc złapać oddechu ze śmiechu. Syriusz walił pięściami w materac swojego łóżka i usiłował stłumić swój zwierzęcy ryk rozbawienia. List miłosny okazał się prośbą Skrzatów o litość. Biedne nie miały już sił wyciągać brudnych gaci Jamesa spod łóżka i nie mogłem im się dziwić. O skarpetach nie wspominały, jako że bez tego dało się żyć, ale bielizna?
- To było mocne! - nawet Peter miał ubaw i właśnie zadławił się swoją śliną. Nie mogłem mu się jednak dziwić. Mina Pottera była bezcennym wspomnieniem na przyszłość i depresyjne dni.
- Już widzę, jak błagasz nas o pożyczenie gaci! - rzucił zdyszany, sapiący Black – Nigdy bym ci ich nie pożyczył, ale to byłoby bezbłędne!
- Phi! Nawet bym nie chciał! Już wolałbym chodzić na komandosa!* Dziewczynom by się podobało gdyby o tym wiedziały!
- Przycinałbyś sobie ptaka rozporkiem za każdym sikaniem. - rzuciłem piskliwie i przypadkiem uderzyłem się w głowę, kiedy dostałem kolejnego napadu śmiechu.
- Remi, litości! - zawył Syriusz – Już to widzę! Albo włosy! Przycinałby sobie włosy i sapał próbując je wyciągnąć z zamka.
- Zabiję te skrzaty! Powyrywam im te małe rączki! - James był czerwony ze złości.
- To nie ich wina, że rozrzucasz wszędzie swoje gacie. - zauważyłem trochę spokojniejszy, ale obolały po śmiechu. To i tak cud, że wytrzymały tak długo. A tak w ogóle... Masz jeszcze jakieś bokserki czy slipy? A może już uderzasz w komandosa?
- Zamilcz, Remi, bo i tobie krzywdę zrobię! - J. skrzyżował ramiona na piersi – Tylko raz musiałem chodzić bez gaci! - przyznał się, co wywołało u nas kolejną falę radości. - Oj, przestańcie tak wyć! Wcale nie było tak źle! Faceci są stworzeni do chodzenia bez bielizny! To było cholernie przyjemne! Dobra, przyznaję, że raz czy dwa razy przyciąłem sobie moje męskie owłosienie, ale to niska cena za tę rozkosz! To nawet podniecające, kiedy materiał spodni ociera się o nagie ciało.
- Chodzisz z gołą kuśką?! - nie wiem jak to możliwe, ale Zardi stanęła w drzwiach naszego pokoju.
- Że z gołym czym?! I co ty tutaj robisz?! Wam nie wolno przychodzić do naszego dormitorium!
- Znam kilka sekretnych sposobów, ale nie zmieniaj tematu! - dziewczyna weszła do środka zamykając za sobą drzwi. - Łazisz z dupskiem na wierzchu? A tak, pytałeś o kuśkę. Takie stare określenie. Wyczytałam to w jakiejś książce, chyba nawet gdzieś słyszałam. Chodzi o wiesz... - pomachała rękami poniżej brzucha. - Odnosi się i do dziewczyn i do mężczyzn, chociaż u was ma chyba lekko dziwaczniejszy wydźwięk.
Patrzyłem na jej świecące oczy, wyraz zafascynowania na twarzy, podniecone drżenie ciała. Była zboczeńcem gorszym od Petera, który przynajmniej ukrywał swoje fetysze.
- Przyszłaś tu w jakimś konkretnym celu? - zapytałem Zardi, która najwyraźniej odpłynęła.
- Chwila... - ocknęła się. - Przyszłam... Po coś na pewno przyszłam. A! Daj mi spisać eliksiry. - uśmiechnęła się do mnie prosząco. - Błagam, błagam, błagam!
- Ale ja i eliksiry... - nie było mi łatwo przyznawać się do swojej słabości z tego przedmiotu. Co innego przed chłopakami, ale przed dziewczyną?! Nawet jeśli była moją przyjaciółką.
- Moje oceny są równie średnie jak i twoje. Nie wspominając o braku talentu, więc jesteś idealnym kandydatem do podzielenia się zadaniem. - znowu się uśmiechała czarująco, ale zbyt szeroko. - Proszę, proszę, proszę! Pożyczę ci świetną książkę o wampirach! - zaczęła się targować. - Normalnie włos się jeży. Hrabia to wiekowy wampir, który startuje do takiej młodej dziewczyny, ale mniejsza o to. Jest bohaterem tragicznym. Z jednej strony chce się zmienić, z drugiej nie może i zabijanie sprawia mu ból i rozkosz jednocześnie. Jest obłędny! - ileż ona miała w sobie dzisiaj nagromadzonej podniety. To pewnie po wczorajszej rewii męskich łydek i ud. - Mówię ci, jakie on ma świetne natchnione teksty! „Błogosławię cię moją klątwą”, „poczujesz się lepiej gdy będzie ci gorzej” i te sprawy. Cudne. „Krwią pisałem wiersz miłości na jej skórze w kolorze kości słoniowej”. Rozkochał w sobie żołnierza Napoleona i wyssał go do cna, a później miał wyrzuty sumienia bo żołnierz był młody, naiwny i piękny. Uwielbiam to. - westchnęła teatralnie. - Może powinniśmy to wystawić? Ja będę Hrabią! Nadaję się do tego idealnie!
- Zardi... Eliksiry, pamiętasz?
- Eliksiry? A tak! - w trosce o jej psychikę postanowiłem pozwolić jej na odpisanie zadania. Nasze towarzystwo jej po prostu ostatnio nie służyło. Biedna Agnes musiała wytrzymać z walniętą kuzynką. - Dzięki! Lecę po książkę i podrzucę ci ją w sali lekcyjnej. Będziesz zachwycony! - rozentuzjazmowana wybiegła z naszego pokoju. Nie przejmowała się tym, czy ktoś ją zobaczy. Podziwiałem tę dziewczynę. Była idealną siostrą dla każdego normalnego faceta. Kiedy ją poznałem była nieszczęśliwe zakochana, a teraz potrafiła ślinić się na myśl o każdym przystojnym chłopaku. Jej nie dało się nie kochać, nawet jeśli jej przezwisko miało wskazywać na to, że kocha, ale nie jest kochaną**.
Rozczochrani i obolali po napadzie śmiechu, w doskonałych humorach opuściliśmy dormitorium i dołączyliśmy do niedobitków, którzy dopiero teraz udawali się na zajęcia. Naszymi pierwszymi były eliksiry, więc miałem nadzieję, że odzyskam swoje zadanie przed ich rozpoczęciem. Nie chciałem wyjść na idiotę na oczach przyuczającego się do zawodu francuza.
Syriusz złapał mnie za dłoń i ścisnął ją. Nie chodziło o nic szczególnego, a jedynie o chwilę intymności, która miała przypomnieć mi, że o mnie myśli. To było takie miłe z jego strony, chociaż wiedziałem dlaczego tak się stara. Po ostatniej aferze z Wavelem nadal obawiał się czasami, że między nami znowu mogłoby się popsuć. Cóż, obaj byliśmy teraz dojrzalsi, a już na pewno ja.
- Dzięki, kotek! - Zardi zaszła nas od tyłu. Poczułem jej dłonie na pośladkach, kiedy mi je uszczypała, a później oddała mi zwój. - Odwala mi trochę, więc muszę się na tobie wyżyć. - wyjaśniła. - Wyjdzie wam to na dobre. - mrugnęła do Syriusza i wciągnęła Agnes do sali eliksirów.
Na poważnie zastanawiałem się nad jej zdrowiem psychicznym. Świat stanął na głowie, albo to dzieci zaczęły dorastać po swojemu.

*bez bielizny
**Zardi to demon, bohater mangi „Seimaden” wydanej u nas przez Waneko.

2

1 komentarz: