środa, 22 marca 2017

Walentynki Pottera

14 lutego
Obudziłem się otoczony słodyczami. Tabliczkami czekolady najróżniejszych wielkości i smaków oraz czekoladkami, których rodzajów może nawet nie potrafiłbym zliczyć. Moje łóżko zamieniło się w prawdziwy czekoladowy grobowiec! A wszystko to za sprawą Syriusza, który niewątpliwie od bardzo dawna planował dla mnie tę niespodziankę. Aż bałem się pomyśleć, jak bardzo będę przypominał Petera, kiedy już uporam się z tymi wszystkimi łakociami, a przyznaję, że miałem zamiar zjeść je wszystkie jeszcze przed końcem roku szkolnego.
- Syriuszu, jesteś niepoprawny. - rzuciłem przesuwając słodycze i zaglądając pod moje łóżko, gdzie jak dobrze wiedziałem, ukrył się mój chłopak.
- Och, cześć. Zgubiłem monetę i wturlała się tutaj.
- Syriuszu, to najgłupsza wymówka, jaką mogłeś wymyślić. Wyłaź spod mojego łóżka, już i tak cię znalazłem. Nie zapominaj, że słyszę i czuję więcej niż mogłoby ci się wydawać.
- Następnym razem znajdę lepszą wymówkę i nawet ty nie poznasz, czy to prawda, czy nie! - chłopak wyczołgał się spod łóżka i otrzepał ubranie. Zastanawiałem się dlaczego w ogóle tam siedział, ale podejrzewałem, że nawet zapytany nie zdradzi mi tego.
Na powitanie nowego dnia, napocząłem jedną z czekolad i zjadłem całą tabliczkę w przeciągu pięciu minut. To było łatwe. Uwielbiałem ten smak i miałem wprawę. Mój organizm niczego tak dobrze nie przyswajał jak czekolady.
James dopadł mnie, kiedy tylko ubrałem się w miarę możliwości elegancko. Wręczając mi kilka kwiatków i pudełko czekoladek wyjaśnił pokrótce czego oczekuje.
- Zardi siedzi już w Pokoju Wspólnym udając, że czyta i czeka na Lily. - oznajmił.
- Czyta? O ósmej rano? Nie sądzisz, że to może wydać się komuś podejrzane?
- Lily nie przyjdzie do głowy, że to wszystko podstęp, więc nawet nie będzie zastanawiać się nad takimi szczegółami, Remusie. - James machnął na mnie ręką lekceważąco. On naprawdę wierzył, że szopka, którą miałem odstawić z Zardi okaże się skuteczna i pchnie Evans w jego ramiona. - Dobra, Remusie. - okularnik spojrzał na zegarek. - Idź już! Lily na pewno jest już w Pokoju Wspólnym i czeka tam na swoje przyjaciółki, więc jeśli teraz odegracie z Zardi swoje role, będę miał spokój jeszcze przed śniadaniem.
- Tak, tak. - westchnąłem zrezygnowany i poczłapałem raczej bez entuzjazmu do Pokoju Wspólnego. Evans rzeczywiście tam była. Wściekła i zniecierpliwiona czekała na kogoś. Zardi nigdzie jednak nie zauważyłem. Skąd Potter wiedział, że powinna tutaj być? Rozejrzałem się za nią jeszcze jeden raz i wróciłem do sypialni.
- Co jest? - zapytał okularnik zaniepokojony.
- Nie ma tam Zardi. Jesteś pewny, że się z nią dogadałeś, co do ceny? Może chciała żebyś zapłacił jej przed...
- Była tam! Rozmawiałem z nią! - chłopak wypadł z sypialni jak wystrzelony z procy. Wrócił po krótkiej chwili blady i niemal wystraszony. - Remusie, popytaj o nią, znajdź ją! Bez niej nic nie zdziałamy.
Westchnąłem ciężko, ponieważ wiedziałem, że nic nie zdziałam, nawet jeśli będę próbował zaciekle się od tego wybronić. Pocałowałem szybko Syriusza, chcąc żeby wiedział jak bardzo już tęsknię za idealnymi walentynkami, jakie chcieliśmy dzisiaj spędzić wspólnie. Zrezygnowany wyszedłem z sypialni przeszukując wzrokiem Pokój Wspólny. Musiałem znaleźć kogoś, kto był z Zardi na tyle blisko, aby wiedzieć gdzie się podziała.
„Agnes, Agnes, muszę znaleźć Agnes!” powtarzałem sobie w myślach. Tylko ona przyjaźniła się ze swoją kuzynką na równi ze mną, toteż mogła wiedzieć, gdzie podziała się Caroline.
- Tak! - jęknąłem uradowany, kiedy zobaczyłem jak okularnica wychodzi ze swojej sypialni. - Agnes! - zawołałem do niej i pomachałem. Dostrzegła mnie, uśmiechnęła się i w kilku skokach pokonała schody.
- Witaj, Remusie. O co chodzi? - zaczęła raźnie.
- Szukam Zardi.
- Cóż... Nie jestem pewna, czy powinnam o tym rozpowiadać, ale jest niedysponowana w tej chwili.
Drzwi pokoju, który kuzynki dzieliły z trójką innych dziewczyn otworzyły się i wyleciała przez nie kartka papieru złożona z ptaka origami. Papierowe stworzonko podleciało do Agnes i usiadło jej na ramieniu. Czekałem cierpliwie, kiedy dziewczyna odczytywała wiadomość, którą dostała. Jej mina zdradzała, że próbowała się nie roześmiać, ale szło jej kiepsko, przez co wykrzywiała twarz w najdziwniejszy, komiczny wręcz sposób.
- OK, Remusie, czy mógłbyś zapytać Jamesa skąd wziął „tamten batonik”?
- Hę?!
Dziewczyna roześmiała się głośno i tak szczerze, że musiała zgiąć się w pół i złapać za brzuch, żeby móc w jakiś sposób rozluźnić spięte mięśnie. Nie miałem pojęcia o co chodzi, ale miałem złe przeczucie.
- Zaraz to zrobię... - rzuciłem niepewnie, chociaż podejrzewałem, że nie nawet nie dosłyszała.
Wróciłem do swojego pokoju i przekazałem pytanie Jamesowi, który marszcząc czoło zastanawiał się przez chwilę.
- Jedna z koleżanek Lily mi go dała. Mówiła, że chce się go pozbyć, bo jest na diecie, a on za bardzo ją kusi, kiedy tak leży w szafce.
- James, czy ty dałeś ten batonik Zardi w ramach części zapłaty za tę szopkę, którą mieliśmy odstawić? - powoli łączyłem fakty.
- Yyy, no tak.
- Agnes właśnie umiera ze śmiechu, a Zardi jest niedysponowana. - Syriusz już zrozumiał wszystko i teraz śmiał się równie mocno, co Agnes w Pokoju Wspólnym. - Ten batonik dostałeś przed, czy po tym, jak zdenerwowałeś Evans?
- Nie pamiętam, ale co to ma do rzeczy?!
- Rusz mózgownicą! Dałeś Zardi batonik, który dostałeś od przyjaciółeczki swojej wściekłej jak osa dziewczyny. Ten baton był przeznaczony dla ciebie! Lily chciała żebyś dogłębnie poczuł jej gniew w tegoroczne walentynki! Zardi pewnie nie może teraz opuścić toalety, ponieważ nafaszerowałeś ją jakimś dziadostwem!
- O słodki Merlinie! - do okularnika najwyraźniej właśnie dotarło, co się stało. - Zemszczę się za to! - James był teraz naprawdę wściekły. - Gdzie jest Agnes?!
Wskazałem na drzwi. Domyślił się reszty i porwał z mojego łóżka kwiaty oraz czekoladki, które miałem wręczyć Zardi. Wraz z Syriuszem podreptaliśmy za nim. Potter zbiegł po schodach mijając obojętnie Evans, która wydawała się najwyraźniej trochę zaskoczona widząc go, a co dopiero z kwiatami i czekoladkami. Chłopak nawet na nią nie spojrzał. Podszedł do Agnes, która najwyraźniej trochę się uspokoiła i teraz czekała na mnie. Patrzyłem, jak okularnik wręcza zaskoczonej dziewczynie bukiet oraz słodycze. Zarumieniła się zauważalnie, a on po prostu złapał ją za policzki i pocałował w usta.
Oczy wszystkich w Pokoju Wspólnym skierowane były na nich. Przyznam, że opadła mi szczęka.
- O kur*a! - jęknął stojący obok mnie Syriusz.
Lisica była w szoku. W kilku krokach dopadła Jamesa łapiąc go za ramię i odwracając w swoją stronę. Zamachnęła się, ale nie trafiła go w twarz, ponieważ uchylił się w porę.
Agnes wycofała się na paluszkach, zabierając ze sobą kwiaty i czekoladki. Chociaż ciężko było mi w to uwierzyć, wydawała się zadowolona z pocałunku.
- Podziękuj Marion za ten czekoladowy baton, który kazałaś mi dać. - syknął do swojej dziewczyny James. Mój niezawodny słuch okazał się w tej chwili bardzo przydatny. Nie omieszkałem więc powtórzyć słów przyjaciela Syriuszowi. - Nie udawaj, że o niczym nie wiedziałaś, Lily. To jest wypisane na twojej twarzy! - rzeczywiście, dziewczyna była równie czerwona, co wcześniej całowana Agnes. Było jasne, że wie o co chodzi. - Pech chciał, że dałem go komuś innemu i wierz mi, że ja jestem twoim najmniejszym problemem w tej chwili. Osoba, która go zjadła jest mściwa i mam nadzieję, że odpłaci ci za siebie i za mnie jednocześnie. - odwrócił się od niej zanim zdążyła się chociażby zająknąć chcąc mu to wyjaśnić. Zawołała za nim, ale James był już na schodach i złapał za rękę mnie oraz Syriusza. Wciągnął nas za sobą do sypialni i zatrzasnął ostentacyjnie drzwi.
- James... - chciałem go pocieszyć jakoś i uspokoić, ale uniósł rękę uciszając mnie.
- Nic nie mów, Remusie. To, co miałem dla Lily dam Zardi w ramach przeprosin, kiedy tylko poczuje się lepiej. I powiem jej o wszystkim, co zrobiła Lily. Niech się zemści raz a dobrze. Na zbyt wiele pozwalałem tej jędzy!
Uśmiechnąłem się mimowolnie bardzo szeroko. Tak, na to czekałem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz