środa, 15 marca 2017

Przedwalentynkowe prezenty

13 lutego
- Mmm, Syriuszu, przestań. Próbowałem jeszcze pospać! - zamruczałem leżąc na brzuchu i nie planując odrywać głowy od poduszki, kiedy ktoś zaczął całować mnie po karku.
- Skąd wiedziałeś, że to ja? - Syri właśnie zaczął pocierać nosem miejsce, które wcześniej drażnił ustami.
- Twoje włosy przysłaniają mi świat. Nikt poza tobą nie jest w stanie zasłonić mi widoku na okno. Zardi wprawdzie zapuszcza włosy, ale one z trudem sięgają jej ramion. W sumie to tylko tył ich dotyka, bo przód nadal ma daleką drogę do pokonania.
- Dobrze, już dobrze! Przyznaję, że to było głupie pytanie.
Uśmiechnąłem się do siebie szeroko. Punkt dla mnie.
- Wstaniesz w końcu, wilczku? - zamruczał mi na ucho.
- A dlaczego powinienem? - odwróciłem się przewracając na plecy i spojrzałem prosto w błyszczące oczy Syriusza, który pokazał swoje równe, białe zęby w uśmiechu.
- A jak długo, jaśnie pan, planuje leżeć i nie ruszać się z łóżeczka? Miałem dzisiaj wyjątkowo dobry sen, więc roznosi mnie energia i jestem w świetnym humorze.
- I dlatego ja muszę cierpieć? - westchnąłem ciężko i podniosłem głowę dając wiszącemu nade mną chłopakowi buziaka. - Zrobię to dla ciebie, podniosę się, ale oczekuję za to nagrody chłopaka roku! - leniwie usiadłem i spuściłem nogi z materaca. Wziąłem kilka głębokich, ciężkich oddechów i w końcu naprawdę się podniosłem. Wprawdzie miałem ogromną ochotę znowu się położyć, ale zwalczyłem ją i podreptałem do szafy. Otworzyłem ją i wtedy spadł na mnie deszcz czekolady. Zapakowanej, twardej, w tabliczkach. - Auć, auć, auć... - powtarzałem, ilekroć dostałem w głowę.
- Teraz to ja poproszę o tytuł chłopaka roku. - Black był z siebie wyraźnie zadowolony.
- Syriuszu, ale Walentynki są dopiero jutro. Nie przespałem chyba całej soboty.
- Jutro dostaniesz walentynkowe słodycze. Te są przedwalentynkowe.
Był wyjątkowo słodki, a ja uwielbiałem czekoladę, więc bezsprzecznie trafiłem na partnera idealnego.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że przytyję dobre dwa lub trzy kilogramy w najbliższym czasie?
- Tym lepiej, będę wiedział, że to moja zasługa. - tym razem miał na twarzy szelmowski uśmiech który oznaczał, że cokolwiek działo się właśnie w jego głowie, nie było przeznaczone dla szerokiej publiczności. Ja chyba też nie należałem do wybrańców, którzy powinni znać wszystkie jego myśli, dla mojego własnego dobra. Byłem jego chłopakiem i wolałem aby tak pozostało.
- Nigdy nie zrozumiem kobiet! - drzwi pokoju trzasnęły, kiedy do środka wszedł zdenerwowany James. We włosach miał liście i kolorowe płatki kwiatów, sądząc po zapachu. - Ta wiedźma... Inaczej... Moja urocza dziewczyna nie była zachwycona z tego, że otrzymała dziś TYLKO kwiaty! Dostałem nimi przez łeb! - prychnął i spojrzał na mnie surowo, jakbym to ja był wszystkiemu winien. - Widzę za to, że Remus nie jest szczególnie wymagający i tona czekolady go ucieszyła.
Syriusz objął mnie ramieniem i wypiął dumnie pierś.
- Trzeba było pozostać przy chłopakach. Jak widzisz, mój związek kwitnie, podczas kiedy ciebie twoja NAŻECZONA bije bukietem.
- Zignoruję ukrytą w tych słowach drwinę i skupię się na planach na jutro. Remusie! - aż podskoczyłem, kiedy się do mnie uśmiechnął przymilnie. - Błagam, pomóż mu jutro!
- Hę?!
- Kiedy jutro w Pokoju Wspólnym będą Lily i Zardi, dasz Zardi kwiaty i czekoladki. Ona się ucieszy, odegra jakąś scenkę i wtedy „mojej królowej” będzie głupio i nie zrobi mi kolejnej sceny.
- James, rozumiem, że jesteś zdesperowany, ale co na to Zardi? - nie podobał mi się ten pomysł, ale nie potrafiłem zostawić przyjaciela w potrzebie.
- Jeszcze z nią nie rozmawiałem, ale spokojna droga. Przekupię ją jakoś i zgodzi się pomóc. Wam pomaga za darmo, ja muszę za to płacić. - mruknął nadąsany. - Jak na osobę panseksualną, podejrzanie faworyzuje związki tej samej płci. Dobra, nic o niej nie mówię! Nie patrz tak na mnie! Ja funduję kwiaty i czekoladki! Możecie się później podzielić z Zardi i jednym i drugim.
Spojrzałem na Syriusza, który wzruszył ramionami zostawiając mi pełnię wyboru.
- Dobrze, niech będzie. - westchnąłem ciężko. - Ale najpierw porozmawiaj z Zardi. Mogę cię zapewnić, że drogo będzie cię kosztować jej współpraca. No wiesz, taki jeden się za nią oglądał, później ja musiałem się koło niej zakręcić żeby nadal o nas plotkowano, a teraz te Walentynki... Zardi jest nieprzewidywalna, więc tylko cię ostrzegam.
James podrapał się po brodzie w zamyśleniu.
- Cholera! - syknął zrezygnowany. - Ona mnie wyssie do cna!
Uśmiechnąłem się pod nosem. Tak, nasza przyjaciółka na pewno nie ułatwi mu zadania, ale czy mogłem się temu dziwić skoro ona podobnie jak ja nie przepadała za Evans? I dobrze tak Jamesowi! Było przynajmniej jedno serce, które złamał i teraz musiał za to płacić. Niholas z pewnością nie miał nic przeciwko temu, żeby jego byłym rządziła dziewczyna.
James zaczął pisać list do Zardi, który musiał wysłać magicznie przez okno, jeśli nie chciał żeby Evans dowiedziała się o jego podstępie. W tym czasie ja zdążyłem się ubrać i pozbierać moje „przedwalentynowe czekolady”. Jedną nawet napocząłem i szybko pochłonąłem całą tabliczkę. Mleczna z orzechami, jedna z moich ulubionych! Jadłem i masowałem sobie brzuch z rozkoszą, ku wielkiemu zadowoleniu Syriusza.
- Powinniśmy zrobić sobie dziecko. - szepnął mi nagle do ucha, a ja zakrztusiłem się czekoladową śliną. - Spokojnie, żartowałem. - musnął moją szyję. - To nie takie proste. No i wiele by nam skomplikowało w tak młodym wieku. No, już, już. Zjedz sobie czekoladową żabę, albo ze trzy. - otworzył opakowanie, złapał żabę za nogę i pokarmił mnie wijącym się łakociem.
Na niego nie dało się gniewać. A przynajmniej nie zawsze. Kiedy chodziło o błahostki, potrafiłem wybaczyć mu wszystko. W innych sytuacjach sam nie wiedziałem, jak się zachować.
- Ty naprawdę myślisz, że czekoladą i słodyczami załatwisz ze mną każdą sprawę?
- Hm, niemal każdą, tak. - odparł bezczelnie i pocałował mnie. - Bleh, słodkie!
Roześmiałem się.
James właśnie wysyłał wiadomość do pokoju przyjaciółki. Miałem tylko nadzieję, że ją zastanie. Nie chciałem wygłupić się, jeśli Zardi nie będzie o niczym wiedzieć, a on wyśle mnie do niej z walentynkowym prezentem.
Nagle coś sobie uświadomiłem.
- Gdzie jest Peter?
- A jak myślisz? Ugania się za swoją „nimfą” i próbuje znaleźć sposób żeby podrzucić jej jutro prezent, nie wzbudzając jej nieufności. Nie planuje się ujawnić, bo wie, co by go czekało, więc biedak nie ma wyjścia. - James zamknął okno patrząc, jak jego list odlatuje. - Śledząc ją dowiedział się, co jej dać, więc i tak nie jest źle. Mówicie, że ja źle trafiłem, ale co ma powiedzieć on?! Moja dziewczyna przynajmniej akceptuje moje istnienie i jest ze mną, podczas kiedy Pet ugania się za kimś, kto uważa go za niewartego uwagi robaka.
Okularnik miał całkowitą rację. Sytuacja Petera była beznadziejna, a obiekt jego westchnień równie dobrze mógłby być wymyślony lub oddalony o całe lata świetlne. To uczucie nie miało przyszłości, ale jednak Peter nie chciał się poddać i nadal się starał. Godne podziwu lub zwyczajnie głupie.
- Od kiedy zaczął się za nią uganiać, my poszliśmy w odstawkę. Myślicie, że tak już zostanie? - James chyba poczuł się nagle samotny skoro podjął ten temat.
- Nie jęcz. Przejdzie mu. - Syriusz machnął ręką na problem Pottera i siadając na materacu mojego łóżka, poklepał swoje uda. Było to tak wymowne, że nawet nie mogłem udać, iż tego nie dostrzegam.
Z początku planowałem odmówić, ponieważ obecność Jamesa czasami mnie krępowała, ale ostatecznie odrzuciłem opcję wykręcenia się od tej odrobiny czułości. Usiadłem więc na kolanach Blacka i oparłem się plecami o jego pierś. Słyszałem teraz jego oddech przy uchu i czułem bicie jego serca.
W takiej wygodnej pozycji mogłem z powodzeniem czekać na odpowiedź przyjaciółki w sprawie odstawienia szopki, którą już dla nas reżyserował James.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz