niedziela, 8 października 2017

Kartka z pamiętnika CCCV - Eric Lair

Stałem na środku sypialni wczesując palce we włosy i zastanawiając się za jakie grzechy „awansowałem” do rangi pokojówki. Mogłem być szczęśliwym singlem lub przynajmniej mieszkać samotnie za to szczęśliwie w otoczeniu świętego spokoju i umiarkowanego porządku. Co mnie więc podkusiło żeby zdecydować się na lokatora? Mało tego! Co mnie podkusiło żeby zamieszkać ze swoim chłopakiem, który był jednym wielkim problemem, od kiedy tylko go poznałem?!
Pewnie mnie opił. Byłem tak pijany, że nawet nie pamiętam, że byłem pijany – pomyślałem nie pierwszy i nie ostatni raz.
- Corneliuszu Abrahamie Lowitt, co twoja przepocona koszulka robi na środku sypialni?! - krzyknąłem nie mając pewności, gdzie w tej chwili znajdował się właściciel górnej części garderoby, nad którą właśnie stałem.
- Leży i czeka aż ją zabiorę! - odpowiedź nadeszła z łazienki. - Mam tylko jedną rękę, nie mogę wykonywać wielu czynności jednocześnie!
- Takim tekstem może wzruszyłbyś zakochaną po uszy nastolatkę, ale nie mnie! - prychnąłem. - Chodź tu natychmiast i wrzuć tę koszulkę do kosza na pranie!
Skrzyżowałem ramiona na piersi i czekałem tupiąc ze zniecierpliwieniem nogą.
Po chwili drzwi łazienki otworzyły się cicho, a do pokoju wparadował nagi Cor. Jego ciało zawsze było idealne, ale od kiedy stracił jedną kończynę, zaczął ćwiczyć, rzeźbiąc każdy mięsień swojego ciała na wzór greckiego bóstwa. Do pracy zawsze nosił protezę ramienia, ale wracając do domu zdejmował ją i rzucał w kąt, jakby nie była mu wcale potrzebna. Przyznaję, że podobał mi się bez niej o wiele bardziej, ponieważ w przeciwieństwie do blizn na jego ciele, była czymś obcym.
- Nie mogłeś z tym poczekać? - mruknął poirytowany i podniósł swoją koszulkę z podłogi stając przede mną z wyzwaniem w oczach. - Cały śmierdzę tym zasranym barem, a ty nie możesz poczekać tych głupich kilkunastu minut?
- Nie mogłem, ponieważ twoje koszulki zawsze walają się po podłodze. Nie ważne czy pracujesz, czy też masz tego dnia wolne.
Od czasu, kiedy Cornel stracił rękę, chociaż równie dobrze mogło to być życie, był zmuszony zmienić pracę, jeśli chciał nadal się ze mną spotykać. Nie zostawiłem mu wyboru. Na początku nie protestował, ale kiedy wydobrzał i zaczął szukać bezpiecznej posady, pojawiły się pierwsze problemy ze znalezieniem sobie miejsca. Nie wiedział, co chce dalej zrobić ze swoim życiem, nie miał pojęcia jaka praca mu odpowiada, a jaka się dla niego nie nadaje. W końcu znalazł sobie posadę barmana w niewielkim magicznym barze i chociaż często na nią narzekał, chyba jednak ją lubił, ponieważ nie szukał żadnej innej.
- Mieszkamy ze sobą od tak dawna, że powinieneś się już do tego przyzwyczaić!
- Nigdy się do tego nie przyzwyczaję, więc ty naucz się w końcu wrzucać swoje brudne ubrania do kosza. A teraz naprawdę idź się wykąpać, bo cuchniesz. - zatkałem ostentacyjnie nos. Krótkie, krwiste włosy Corneliusa przesiąkły fajkowym dymem i mieszaniną perfum różnych ludzi, a zapach jego potu mieszał się z wonią alkoholu, którym musiał się przypadkowo oblać.
Cor zarzucił sobie brudną koszulkę na ramię i kładąc dłoń na moim biodrze, wsunął kciuk w szlufkę spodni. Przyciągnął mnie do siebie z uśmiechem drapieżnika.
- Więc może sam mnie wyszorujesz skoro nie masz i tak co robić? - zamruczał uwodzicielsko. - Będę cię grzecznie słuchał i spełnię wszystkie twoje zachcianki. - kusił przesuwając językiem po moich wargach.
- Niech będzie, ale teraz odsuń się, bo naprawdę śmierdzisz. - odepchnąłem go lekko od siebie, kładąc dłoń na jego piersi. Czułem, jak pod moimi palcami poruszają się jego twarde mięśnie, przez co z trudem zmusiłem się do zabrania dłoni.
Idąc za nim do łazienki, śledziłem spragnionym spojrzeniem ruchy mięśni na jego plecach oraz idealny kształt jego pośladków. Gdyby tak nie cuchnął, nie zawracałbym sobie głowy prysznicem i po prostu rzuciłbym się na niego jak wygłodniałe zwierzę.
Cornel wszedł pod prysznic jako pierwszy, ja zaś rozebrałem się i wsunąłem się do kabiny zaraz za nim, zamykając za sobą jej drzwiczki. Mój kochanek zdążył już nałożyć szampon na włosy i teraz szorował je zapamiętale. Złapałem go za nadgarstek i położyłem jego dłoń na swoim pośladku. Następnie wsunąłem palce w miękkie, mokre i pokryte pianą włosy chłopaka, drapiąc delikatnie skórę jego głowy i pieniąc szampon jeszcze bardziej, aby jak najdokładniej pozbyć się z nich mieszanki różnych woni.
Cor uśmiechnął się wyraźnie zadowolony i mocno zacisnął palce na moim ciele, co wywołało przyjemne, podniecające dreszcze, które ogarnęły mnie całego. Jego dłoń była na tyle duża, że niemal czułem koniuszki jego palców przy moim wejściu, a to wywołało wyraźne poruszenie w moim kroczu. Przysunąłem się bliżej chłopaka, ocierając się o niego i spłukując pianę z jego włosów.
Kiedy jego palce wyraźnie natarły na dobrze unerwiony pierścień mięśni między moimi pośladkami, jęknąłem unosząc nogę do góry. Cor wsunął rękę pod moje kolano dając mi w ten sposób jakieś oparcie i jak gdyby w ogóle nie odczuwając mojego ciężaru, naparł palcem na moje wilgotne od spływającej po skórze wody wejście.
Wyjęczałem ciche „tak!”, kiedy zagłębił się we mnie i zaczął poruszać ręką do przodu i tyłu. Mój tyłek bardzo szybko zapragnął więcej i otrzymał to czego chciał. Nie potrzebowałem wiele przygotowania, zanim mojemu ciału przestały wystarczać same palce.
- Wejdź we mnie! - zażądałem jęcząc.
- Taki niecierpliwy. - usłyszałem w uchu zmysłowy, zachrypnięty szept kochanka, który odsunął się ode mnie i pchnął mnie lekko na pokrytą wilgotnymi kafelkami ścianę.
Przywarłem do niej policzkiem i sięgając do tyłu, rozsunąłem szeroko pośladki. Cornelius pocałował mnie w kark w ramach podziękowania i naparł swoim ciężkim i twardym członkiem na moje wejście. Czułem, że moje ciało obejmuje jego penisa zapraszająco i wciąga do środka.
- Jak zawsze gościnny. - skomentował zaczepnie.
- Tylko dla ciebie. - odpowiedziałem z jękiem, ponieważ kochanek już w następnej chwili pchnął mocno, zagłębiając się we mnie do samego końca. Splotłem ze sobą palce dłoni i podłożyłem je pod policzek.
- Mmmm, tak! Cor! - jęczałem, kiedy jego biodra uderzały mocno o moje pośladki przy każdym zdecydowanym pchnięciu. - Głębiej, tak! Tak! - gwałtownie łapałem powietrze. - Jeszcze! Ach!
Gorąca, duża pierś Cora przywarła do moich pleców. Czułem na skórze jego sutki, kiedy on uparcie bawił się moim. Moje krocze pulsowało boleśnie pragnąc zainteresowania. Serce biło w szalonym tempie wyznaczanym przez jego pchnięcia. Jęczałem, wzdychałem, wypowiadałem jego imię. Czułem każdy zagłębiający się we mnie centymetr gorącego, napęczniałego podnieceniem członka. Tęskniłem za każdym gładkim, twardym milimetrem, kiedy odsuwał ode mnie biodra. Jego penis idealnie pasował do mojego tyłka, jego biodra do moich pośladków.
- Boże, w końcu! Tak!
Cor ujął w dłoń mój członek i ścisnął mocno. Podczas, kiedy jego biodra uderzały we mnie z pełnią mocy w zdecydowanym, szybkim tempie, palce pieściły mnie leniwie. Miałem ochotę go zabić.
- Szybciej! - zażądałem.
- Jak sobie życzysz. - wiedział o co mi chodzi, ale robiąc mi na złość zwiększył tempo pchnięć nie zaś ruchów dłoni. Zawyłem sfrustrowany, a on roześmiał się cicho. - Już, już. Będę grzecznym chłopcem. - ukąsił mnie w ucho i w końcu wykonał polecenie tak jak należy.
Zajęczałem zamykając oczy i czerpiąc całym sobą z tego, co mi zaoferował. Łapałem powietrze urywanym oddechem i zaciskałem się ciasno na penetrującym mnie penisie. Byłem w niebo wzięty, kiedy tak brał mnie od tyłu zdecydowanie i niemal brutalnie. W każdym pchnięciu czułem jego siłę i witalność, chęć i pragnienie życia.
- Ach, Cor, ja…! - wydukałem, a on zrozumiał.
- Śmiało. - zachęcił mnie podnieconym warknięciem.
Teraz kiedy we mnie wchodził, unosił się trochę na palcach, przez co czułem cały jego ogrom jeszcze dokładniej, a to sprawiło mi niewyobrażalną rozkosz. Miałem wrażenie, że jestem jeszcze pełniejszy, niż przed chwilą i to wystarczyło żebym spinając całe ciało osiągnął upragniony orgazm.
Nie jestem pewny, jak ciasne zrobiło się wtedy moje wejście, ale kochanek syknął i zwiększył siłę pchnięć aby rozluźnić w ten sposób moje mięśnie. Udało mu się to i teraz moje zmęczone ciało przyjmowało go w siebie z jeszcze większą niż wcześniej wrażliwością.
Nie chciałem żeby kończył, ale nie mogłem też oczekiwać, że będzie brał mnie w nieskończoność. W końcu objął mnie bardzo mocno w pasie i wypełnił nie tylko swoim członkiem, ale także nasieniem, które ciepłym łaskotaniem wytrysnęło w głąb mnie.
- Rozumiem… - wziął głęboki, uspokajający oddech, a jego głos był głęboki i trochę drżący. Byłem pewny, że jego serce bije teraz szybko i boleśnie, podobnie jak jeszcze przed chwilą biło moje. - że wybaczysz mi tę pieprzniętą na środku koszulkę?
Roześmiałem się gardłowo i zajęczałem, kiedy wysuwał się z mojego ciała.
- Myślę, że ten jeden raz mogę to zrobić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz