niedziela, 28 kwietnia 2019

Najgłupszy plan na świecie

9 maja
Unosząc brew patrzyłem na Syriusza, który właśnie siłował się ze śrubkami krzesła. By tak pochłonięty swoim zadaniem, że nie zauważył nawet, kiedy wszedłem do pokoju.
Co on znowu kombinował?
- No odkręć się, zołzo jedna! - syknął na śrubę.
Musiał być z nią w bardzo zażyłych relacjach skoro tak jej „słodził”.
Nawet jeśli moja obecność pozostawała niedostrzeżona, nie mogłem narzekać, ponieważ miałem całkiem niezły widok na wypięte w moją stronę pośladki mojego chłopaka, który klęczał przed krzesłem w nieziemsko pociągającej pozycji. Żałowałem tylko, że nie ma ze mną Zardi, ponieważ na pewno miałaby na ten temat coś ciekawego do powiedzenia.
Opierając się o ścianę przy drzwiach wejściowych do pokoju, skrzyżowałem ramiona na piersi i patrzyłem, jak mięśnie pośladków Syriusza poruszają się pod napiętym materiałem jego doskonale leżących spodni.
- No współpracuj ze mną, cholero! Im szybciej się poddasz, tym szybciej dam ci spokój!
Oho, ktoś zaczynał się irytować.
Z trudem powstrzymywałem śmiech i naprawdę byłem ciekaw, co on znowu wymyślił. Na co było mu rozkręcone krzesło? Nie miałem najmniejszego nawet pomysłu, a więc na pewno było to coś absurdalnego, ale pomysłowego. Nie planowałem nawet pytać. Tym bardziej gdyby się okazało, że to jakaś głupota, którą wymyślili razem z Jamesem. A w tym akurat obaj byli naprawdę dobrzy.
Syri zakręcił tyłkiem w taki sposób, że mimowolnie zamruczałem, a moje spodnie zrobiły się trochę ciaśniejsze niż powinny. Za to chłopak podskoczył odwracając się gwałtownie i uderzając łokciem o krzesło, z którym tak się siłował.
Syknął, przeklął i spojrzał na mnie wielkimi, wystraszonymi oczami. Wilkołak we mnie wyczuł zapach jego strachu. Cóż, na jego miejscu pewnie również bym się przestraszył gdybym był przekonany, że jestem w pokoju sam na sam z opornym krzesłem, które nie chciało się nagiąć do mojej woli.
- Merlinie, Remi! Wystraszyłeś mnie!
- Tak, najwyraźniej. - zachichotałem i pochyliłem się nad nim dając mu buziaka, a następnie uklęknąłem przy nim, złapałem go za ramię i pocałowałem miejsce, w które się przeze mnie uderzył. - Wybacz, że w taki bezczelny sposób przerwałem ci randkę ze śrubą.
-  Od… Od kiedy tu jesteś? - zarumienił się, co nie było częste. Zastanawiałam się, co musiał wygadywać do siebie wcześniej skoro tak zareagował.
- Hm… Już chwilę, a dlaczego pytasz? Czyżbyś mówił do siebie coś ciekawego? - drażniłem się z nim. Chciałem żeby się trochę podenerwował, że słyszałem za wiele, niż żeby od razu wiedział jak niewiele w rzeczywistości wyłapałem z jego rozmów ze śrubą.
- Nie wiem o czym mówisz! - rzucił od razu.
- Skoro tak mówisz… Ale może mi powiesz, co właściwie robisz? Co zrobiło ci to krzesło?
- A! Z Jamesem wpadliśmy na pomysł…
- Ok! Nie chcę wiedzieć nic więcej. - uniosłem dłonie w poddańczym geście. - Jeśli wy obaj nad czymś myśleliście i wpadliście na jakiś swój genialny pomysł, wolę się w to nie mieszać.
Syri uśmiechnął się tym swoim czarującym, zarozumiałym uśmieszkiem. - Chociaż… Niech będzie, powiedz mi! - powiedzieć, że byłem niezdecydowany to stanowczo za mało.
- Budujemy wehikuł czasu.
- … - patrzyłem na niego przez chwilę czekając aż powie, że żartuje. Nic takiego jednak nie nastąpiło. - O Merlinie! Teraz żałuję, że zmieniłem zdanie!
Black roześmiał się głośno.
- Przesadzasz, kotku.
- Syriuszu, ty plus James równa się wehikuł czasu? Ty plus James równa się zawsze, ale to zawsze jakaś mała lub duża katastrofa! Nie przypominam sobie żadnego waszego wspólnego pomysłu, który wypadłby dobrze lub chociaż po waszej myśli od początku do końca. Może ty coś sobie przypominasz, ale ja nie potrafię. A więc albo ktoś przeniesie się w czasie tylko częściowo, albo coś wybuchnie, zacznie dymić, zapali się, albo sam już nie wiem. W każdym razie to na pewno nie skończy się dobrze.
- Będzie napędzany ogórkami…
- Merlinie, znowu ogórki?
- Mają właściwości odmładzające, więc czemu nie miałyby przenieść nas w czasie…
Podniosłem się z podłogi, podszedłem do swojego łóżka i padłem na nie ciężko. Ukryłem twarz w dłoniach, starając się oddychać głęboko.
Wehikuł czasu w wykonaniu Jamesa Pottera i Syriusza Blacka. Przecież to na odległość śmierdziało problemami. Już pomijałem fakt, że uważałem to za zadanie niemożliwe. Jasne, słyszałem o różnych przedmiotach, które cofały czas, ale to były legendy i mity. Nikt nie udowodnił, że coś takiego istnieje naprawdę. Gdyby tak było, ludzie staraliby się naprawić każdy swój najmniejszy błąd, nie wspominając już o tym, że moi rodzice zrobiliby wszystko, abym nie był wilkołakiem, gdyby tylko istniała taka okazja. A czarodzieje zabici przed Grindelwalda? Rodziny masowo cofałyby czas i robiły, co w ich mocy, aby ich bliscy nie spotkali się z szalonym i rządnym władzy czarodziejem. Nie, cofnięcie czasu zdecydowanie było czymś niemożliwym. A skoro przez tak wiele tysiącleci nikt nie zdołał cofnąć czasu, a jedynie o tym marzyć, to na pewno nie uda się to dwójce szalonych nastolatków z obsesją ogórkową.
- Więc może się ze mną założysz? - głos Syriusza zabrzmiał bliżej mnie. Kiedy odsłoniłem twarz, siadał właśnie na moim łóżku, a materac ugiął się pod jego ciężarem. - Załóżmy się, że w przeciągu … czy ja wiem? Pięciu lat, mi i Jamesowi uda się skonstruować…
- Syriuszu, jeśli myślisz, że za pięć lat będę pamiętał, że założyłem się z tobą o coś tak durnego…
- Dobra, może to kiepski pomysł, ale na pewno istnieje zaklęcie, które nam przypomni o zakładzie. Znajdziemy jakieś i wtedy się założymy, co ty na to? Przegrany… - chłopak wyraźnie nie miał pomysłu na to, co będzie musiał robić przegrany. - Przegrany będzie przez 4 godziny chodził przebrany za jednorożca! Mając w tyłku ogon doczepiony do wibratora.
- O mamo! - jęknąłem. Cóż za durny zakład! Czy ja naprawdę będę chciał za pięć lat oglądać Syriusza w jakimś głupim przebraniu jednorożca z jakąś zabawką w tyłku? Nie miałem bowiem wątpliwości, że wygram i to mój głupiutki chłopak będzie musiał paradować przez tyle godzin z obcym przedmiotem między pośladkami. - To najdurniejsze, co słyszałem, Syriuszu. - wydusiłem z siebie.
- Jestem pewny wygranej i nie widzę powodów do wahania jeśli i ty jesteś pewny swego!
- To głupota, ale niech będzie. - westchnąłem. - Tylko musisz znaleźć zaklęcie, które to przypieczętuje, ponieważ ja nie planuję sobie zaprzątać głowy czymś tak idiotycznym. Tym bardziej na całe pięć lat!
- Och, nie martw się. Już ja zadbam o to, żeby zostało nam to przypomniane i żeby założenia zakładu zostały wyegzekwowane. - na ustach chłopaka pojawił się uśmiech drapieżnika.
- Wracaj do swojej śruby. - przewróciłem oczyma. - Jeśli masz zamiar wygrać, lepiej zabieraj się do pracy, a kiedy będziemy się uczyć w bibliotece, pomyśl dodatkowo o znalezieniu zaklęcia. Ja muszę odpocząć psychicznie po tym, jak zaśmieciłeś mój umysł absurdem. - moje westchnienie było tak głośne, że pewnie słyszała je cała szkoła. Problem w tym, że naprawdę czułem się wykończony po tym, co usłyszałem od mojego chłopaka. I pomyśleć, że miałem go za mądrzejszego. James zdecydowanie źle na niego działał. Już sam wehikuł był całkowitym absurdem, a co dopiero zakład z jednorożcem w tle.
Ponownie zasłoniłem oczy i próbowałem sobie wyobrazić ponad dwudziestoletniego Syriusza z rogiem na czole, w białym, obcisłym wdzianku bez pośladków i z kolorowym ogonem wystającym z umięśnionego tyłka. Jeśli coś takiego przyśni mi się w nocy, na pewno obudzę się z krzykiem. Wątpiłem, aby w przeciągu pięciu lat miało mnie to zacząć kręcić, abym na tym zakładzie naprawdę coś zyskał, ale widziałem po minie mojego chłopaka, że był zdecydowany, kiedy składał mi tę propozycję.
Wehikuł czasu i erotyczny jednorożec.
To brzmiało jak tytuł bardzo słabej książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz