niedziela, 5 maja 2019

Wzdychanko

Kiedy tylko James dołączył do Syriusza, obaj zajęli się tworzeniem swojego wehikułu czasu zaczynając od rozkręcania nie jednego, ale trzech szkolnych krzeseł. Patrzyłem na to z niedowierzaniem, ale nie komentowałem. Podejrzewałem, że i tak wiedzieli, co o tym wszystkim myślę. W końcu moja mina była bardzo wymowna. To nie ulegało wątpliwości. Taką przynajmniej miałem nadzieję, ponieważ dwójka moich szalonych przyjaciół powinna zdawać sobie sprawę z tego, że nie zachowują się jak każdy inny normalny nastolatek. Może liczenie na to, że dotrze do nich absurd ich pomysłu to trochę zbyt wiele, ale i tak wolałem spróbować. Nie chciałem ich przecież obrazić, ale zdecydowanie planowałem dotrzeć do tych dwóch mózgownic, które miały w sobie bardzo niewiele rozumu i zdrowego rozsądku.
Kogo ja oszukiwałem? Oni nigdy nie wpadną na to, co jest nie tak z ich pomysłami. Tym bardziej, kiedy tak bardzo napalili się na ten.
Przyglądałem się więc w ciszy, jak rozbierali krzesła na czynniki pierwsze. Skąd oni w ogóle je wzięli? Jeśli nauczyciele zauważą braki w salach lekcyjnych na pewno rozpęta się piekło. Na pewno się do nich przywiązali lub po prostu woleli, aby uczniowie siedzieli na ich zajęciach zamiast stać nad nimi.
A może przesadzałem i krzesła pochodziły z rupieciarni, gdzie trzymano wszystkie szkolne niepotrzebne, a czasami także zepsute sprzęty?
- Remusie, mógłbyś tyle nie wzdychać? To irytujące.
- Hm? - wyrwany z zamyślenia spojrzałem na Jamesa.
- Wzdychasz. Co minutę. To działa mi na nerwy i Syriuszowi pewnie również.
Przeniosłem spojrzenie na mojego chłopaka, który wzruszył ramionami.
A więc naprawdę wzdychałem nie wiedząc o tym?
- Eh. - znowu westchnąłem, tym razem całkiem świadomie i zarumieniłem się, kiedy dwójka moich towarzyszy spojrzała na mnie wymownie. - Dobrze, przepraszam! Postaram się więcej tego nie robić. Po prostu nie do końca rozumiem jak chcecie przerobić te krzesła na… no… wehikuł czasu.
- Magią, mój drogi powątpiewający Lunatyku. Magią!
- Więc macie odpowiednie zaklęcia? - zapytałem z podekscytowaniem i niedowierzaniem.
- Mamy? - Syriusz spojrzał zdziwiony na Pottera.
- Yyy… Mówiłem tak na przyszłość… Na razie nic nie mamy. Ale będziemy mieć!
No i znowu westchnąłem, ale tym razem zrobił to także Syriusz, więc nie czułem się ani trochę winny. To nie moja wina, że James planował tak dalece do przodu i pchany do przodu samą wiarą, ponieważ nie miał żądnej pewności, że to, co sobie zaplanował jest możliwe.
- Pamiętasz ten eliksir zmiany płci, który miałeś opracować? - zapytałem. Nie chciałem nacierać mu ran solą, ale jednak powinien wiedzieć, że jego wehikuł to nie jedyny projekt jakiego się podjął. I którego zapewne nigdy nie ukończy.
- Hej! Nie oszukujmy się, nie jestem dobry z eliksirów. Raczej nazwałbym się przeciętnym, zresztą podobnie jak my wszyscy, więc praca nad eliksirem zajmuje trochę więcej czasu niż przypuszczałem!
- Ty w ogóle już nad nim nie pracujesz, J.
- To… nie do końca prawda. Po prostu wyczerpałem wszystkie najbardziej oczywiste pomysły i teraz poszukuję brakującego składnika, inspiracji w naturze…
- Inaczej mówiąc nie masz pojęcia, co robisz.
- Y… prawdę mówiąc to akurat prawda. Chociaż tak w sumie to liczę na szczęście. Wiesz, przypadek. Wszyscy wielcy odkrywcy doszli do czegoś przypadkiem!
Pokiwałem głową nie komentując tego, ponieważ nie miałoby to najmniejszego nawet sensu. Z jednej strony okularnik miał rację, z drugiej jednak opowiadał straszne głupoty. Tyle, że były to bardzo Jamesowe głupoty, więc mogłem się ich spodziewać.
- Dobra, mam dosyć tego rozkręcania. Muszę odpocząć. - Syriusz zostawił swoje liczne śrubokręty i inne przyrządy, które uznali z Jamesem za niezbędne.
Dosiadł się do mnie na moim łóżku i objął mnie ramieniem w pasie, kładąc głowę na moim ramieniu.
Moje nozdrza wypełnił jego przyjemny, świeży zapach. Tak dobrze mi znany i tak przeze mnie uwielbiany, połączony z ostrą wonią wody po goleniu. Ciepła ręka chłopaka spoczęła na moim kolanie i gładziła je lekko, sunąc w górę po moim udzie, a następnie zjeżdżając w dół. To było niczym obietnica. Nie musiał mówić, co planował, ponieważ potrafił przekazać to dotykiem, tymi dwiema sekundami, kiedy jego dłoń zatrzymywała się niedaleko mojego krocza, tym subtelnym, ledwie wyczuwalnym mocniejszym uciskiem palców na mojej skórze.
Jego twarz nie zdradzała nic, dla osoby z zewnątrz jego dotyk był tylko niewinną pieszczotą zakochanego chłopaka. Dla mnie był jednak niczym sprośności szeptane do ucha w odniesieniu do dzisiejszego wieczora, kiedy wymkniemy się wspólnie do łazienki prefektów, a później wrócimy do łóżka i zaśniemy wtuleni w siebie. Po tylu latach związku pewne rzeczy były po prostu oczywiste.
- Wiesz, Remi, kiedy tak się tu bawię z tymi krzesłami, myślę o tym, co będzie kiedyś. - zaczął mi szeptać na ucho. - Widzę nas, kiedy w końcu ze mną zamieszkasz. Ja majsterkuję przy motocyklu, a ty robisz, na co tylko masz ochotę.
- Czyli zastanawiam się, które zaklęcie będzie wystarczająco silne aby usunąć plamy smaru z twoich ubrań? - zachichotałem.
- Jeśli byś chciał…
- Nie. Zdecydowanie bym tego nie chciał. Tak naprawdę to nie wyobrażam sobie życia, kiedy muszę gotować, sprzątać, robić pranie i ogólnie troszczyć się o dom. Co innego ogród. Na tym trochę się znam, ponieważ mama hoduje rośliny do swoich eliksirów, więc myślę, że to mogłoby mi się przydać w pracy. Ale żebym miał zajmować się czymś więcej pełnowymiarowo? Nie… No i przeszkadzałoby mi to w pracy, bo przecież podczas zlecenia nie będę miał stałych godzin.
- Nie chcesz być moją żoneczką?! - Syri udał przejęcie.
- Bardzo zabawne.
Syri posłał mi szeroki uśmiech.
- Ja również nie chcę abyś nią był. Czułbym się koszmarnie, gdyby tak miało być. Od razu przypomina mi się dół Zardi, kiedy nic nie powiedziała, gdy jej były „największy błąd jej krótkiego życia” insynuował ich wspólną przyszłość i to, że miałaby urodzić dziecko, cerować mu ubrania i powiedział żeby uczyła się gotować.
- Nawet mi o tym nie przypominaj! - pisnąłem – Podejrzewam, że ona nadal czuje się jakby zdradziła samą siebie, kiedy sobie o tym przypomina.
- Za to jeśli James jakimś cudem znajdzie sposób na chwilową zmianę płci to przynajmniej mamy kogoś, kto jako pierwszy wypróbuje eliksir. - ten komentarz wywołał uśmiech u nas obu.
Tak, jeśli istniałaby możliwość zmiany płci, Zardi od razu by się temu poddała. Kiedyś mówiła nam, że chciałaby móc zmieniać płeć na życzenie, w zależności od tego, co bardziej jej pasuje danego dnia. Kiedy była młodsza, imponowali jej mężczyźni i chciała być jak oni. Tera oswoiła się ze swoją kobiecością, ale nie była do niej przywiązana i uważała, że wykorzystywanie kobiecych walorów jest poniżające i świadczy o braku szacunku dla siebie.
- Jak to możliwe, że nagle zeszliście na temat Zardi? - James spojrzał na nas ze swojego miejsca na podłodze, gdzie nadal zajmował się rozkręcaniem opornych krzeseł.
- Chyba dlatego, że ona nie wie nic o naszym nowym projekcie, więc będzie wściekła, kiedy dowie się, że nie została wtajemniczona od razu. - Syri wzruszył ramionami odpowiadając na pytanie okularnika, ale widziałem po jego minie, że wcale nie było mu to obojętne. Zardi była dla nas wszystkich jak siostra. - A nie oszukujmy się, będziemy w pewnym momencie potrzebować jej pomocy. Zawsze jej potrzebujemy.
- Ubłagamy ją! - James machnął lekceważąco ręką. - Wiesz, że ona nigdy się długo na nas nie gniewa. Podenerwuje się, może powrzeszczy, potupie i przejdzie jej. Wymyśli co chce na przeprosiny i po sprawie. Ona jest jednym z najbardziej stałych przyjaciół jakich mamy poza sobą nawzajem.
Żaden z nas nie mógł temu zaprzeczyć.
- Dobra, wracam do wehikułu! - Syriusz dał mi buziaka w policzek i zadowolony przesiadł się z łóżka na swoje miejsce na podłodze.
Pokręciłem głową i westchnąłem.
Roześmialiśmy się wszyscy, ponieważ nie robiłem tego, kiedy Syriusz był obok, a teraz znowu z tym zaczynałem. Widać przyjaciele będą musieli jakoś pogodzić się z wydawanymi przeze mnie odgłosami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz