niedziela, 29 marca 2020

Kiedy przyjaciele nie mogą wiedzieć...

16 maja

Otrzymałem od dyrektora wiadomość z prośbą o spotkanie dotyczące naszej ostatniej rozmowy. Została mi dostarczona w sposób tak dyskretny, że nawet moi przyjaciele o niczym nie wiedzieli. I chciałem aby tak zostało. Syriusz wiedząc o spotkaniu chciałby abym powiedział mu kim ma być mój nauczyciel, a ja nie wiedziałbym, co mu powiedzieć, aby nie zdradzić jego tożsamości. Zresztą, podejrzewałem, że kiedy w końcu sam się dowiem, będę w szoku, który uniemożliwi mi myślenie, a co dopiero zmyślanie. Nie, Syriusz nie mógł się dowiedzieć o niczym.
W związku z tym pojawiał się inny problem, ponieważ musiałem pojawić się w gabinecie dyrektora o wyznaczonej godzinie, ale moi przyjaciele nie mogli wiedzieć, że w ogóle tam idę.
Jak ja w ogóle miałem to zrobić?
Wymknięcie się pod pozorem nauki w bibliotece odpadało. Byliśmy przed egzaminami, a więc szybko znajdzie się ktoś, kto będzie chciał mi towarzyszyć, a znając życie byłby to Syriusz. Zamknięcie się w toalecie również byłoby bezsensowne, a kąpiel w łazience prefektów również mogłaby skończyć się towarzystwem Syriusza, więc znowu wracałem do punktu wyjścia.
Nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy, że moje życie aż w takim stopniu było zdominowane przez przyjaciół, a w szczególności przez mojego chłopaka. Nagle czułem się osaczony.
Zamyślony spojrzałem w bok i nagle wiedziałem już co muszę zrobić.
Podczas przerwy między zajęciami wykorzystałem wymówkę z toaletą aby napisać wiadomość do Zardi. Poprosiłem ją w niej o pomoc, podając godzinę, o której chciałem aby po mnie przyszła, zaznaczając, że chcę by była moim alibi oraz dodając informację o potrzebie bycia z nią sam na sam. Tym samym znalezienie wymówki zrzucałem na jej barki, ale wiedziałem, że nie będzie miała mi tego za złe. A przynajmniej nie do końca.
Kiedy wróciłem do przyjaciół czekających na eliksiry, stanąłem obok przyjaciółki udając, że próbuję podsłuchać jej rozmowę z koleżankami. W tym czasie starając się zrobić to niepostrzeżenie, wsunąłem jej w dłoń swój liścik. Zardi drgnęła i spojrzała na mnie zaskoczona.
- Ale mi serce podskoczyło! - syknęła – Nie czaj się tak obok! - skarciła mnie aby ukryć swoją reakcję na moje zachowanie i wiadomość, którą jej dałem, a której się nie spodziewała. Nie wiedziała o co chodzi, ale i tak zacisnęła dłoń na liściku. Ufała mi, a ja ufałem jej.
- Przecież wcale się nie czaiłem! - odpowiedziałem z udawaną urazą.
- Byłam zajęta rozmową, a tu nagle taki Lupin! Oczywiście, że się czaiłeś!
- Starałem się dowiedzieć o czym rozmawiacie i to otwarcie, więc…
- Milcz i nie podsłuchuj! - dziewczyna prychnęła, wydęła dolną wargę, a następnie uśmiechnęła się do mnie, ale jednocześnie odgoniła mnie od siebie i koleżanek.
Wiedziałem, że robi to tylko po to, aby lepiej ukryć mój liścik. Była niesamowita i dlatego byłem pewny, że znajdzie sposób, aby wyrwać mnie z macek przyjaciół na tych kilka chwil niezbędnych na spotkanie z dyrektorem.
Jej odpowiedź ma moją wiadomość otrzymałem po eliksirach, kiedy wychodząc z sali poklepała mnie po ramieniu nie mówiąc zupełnie nic. Nie musiała. Wiedziałem, że przeczytała liścik i chociaż nie mogła wiedzieć o co chodzi, zgodziła się mi pomóc.

O wyznaczonej godzinie siedziałem z przyjaciółmi przy stoliku w Pokoju Wspólnym, kiedy Zardi wyrosła przy nas jakby spod ziemi.
- Remiiii… - zajęczała prosząco. - Ta książka, którą mi ostatnio poleciłeś! - zaczęła mówić przejęta, spięta i jakby zasapana. - O, Merlinie! Nie wiem, czy mam cię przytulać, czy dusić! Jest niesamowita i tyle się w niej dzieje! Nie, nie, nie! Muszę się wygadać, po prostu muszę! - złapała mnie za ramię i pociągnęła w górę. - Kradnę wam Remusa. - rzuciła do chłopaków, a następnie znowu zwróciła się do mnie. - Nie usiedzę, tyle emocji! Idziemy pokręcić się pod szkole, żebym rozładowała napięcie. Merlinie, Remi! Gdybym wiedziała, że ta książka jest tak niesamowita wcześniej… - mówiła szybko, głośno, jak nakręcona i powoli odciągała mnie od chłopaków.
- Ostrzegałem cię! - postanowiłem wejść w rolę. - Niedługo wrócę! - rzuciłem do przyjaciół, którzy patrzyli na nas jakby mi bardzo współczuli. - Mówiłem ci, że nie będziesz mogła żyć normalnie, kiedy ją przeczytasz. Ty przynajmniej możesz o niej porozmawiać ze mną, a ja nie miałem nikogo! - próbowałem się nakręcić.
- Nie wiem jak to wytrzymałeś! Przecież on jest niesamowity! Kiedy się spotkali w tej księgarni podczas spotkania autorskiego… - zapiszczała cicho. - To było takie niesamowite! - przeszliśmy przez dziurę za portretem Grubej Damy. - Nie mam zielonego pojęcia o czym mówię, ale powinnam dostać Oskara za najlepszą grę aktorską. - rzuciła, kiedy tylko przejście zamknęło się za nami. - Chodź, musisz mi powiedzieć o co chodzi!
Oddaliliśmy się na bezpieczną odległość zanim z westchnieniem zacząłem się tłumaczyć.
- Muszę spotkać się z dyrektorem w bardzo ważnej sprawie, ale nikt nie może o tym wiedzieć. To bardzo ważne i ściśle tajne. - cóż, tylko tyle mogłem jej zdradzić.
- Chwila… Ściśle tajne, więc nic mi nie powiesz, a dobrze wiesz, że jestem ciekawską bestią i będzie mnie to teraz zżerało? W takim razie musi to być niesamowicie tajne i musisz być zdesperowany.
- Nie zaprzeczę…
- Dobra, zrobimy tak. Pójdę z tobą pod gabinet dyrektora i zaczekam na ciebie ile będzie trzeba. Na wszelki wypadek schowam się gdzieś żeby mnie nikt nie wiedział. Musisz mi tylko jedno powiedzieć. Cokolwiek robisz, nie krzywdzisz tym Syriusza?
- Nie. - odpowiedziałem od razu. - Poza tym, że mam przed nim tajemnice. Ale robię to dla niego i jego bezpieczeństwa.
Dziewczyna skinęła głową. Szliśmy powoli w stronę schodów mając jeszcze trochę czasu zanim będę musiał stawić się u dyrektora.
- I nie będzie to miało wpływu na wasz związek? - Zardi dopytywała dalej.
- Nie sądzę. Sprawa, którą muszę załatwić nie jest związana z moim życiem miłosnym. - zastanowiłem się chwilę. - To tajemnica wilkołaka. Jest związana z moją lykantropią.
- Dobra, przyjmuję to do wiadomości i akceptuję. Nie musisz mi mówić nic więcej. - dziewczyna posłała mi szczery uśmiech.
Cieszyłem się, że ją miałem, że zawsze mogłem na nią liczyć. Była jedyna w swoim rodzaju i wiedziałem, że jeśli w przyszłości wpakuję się w jakieś tarapaty, ona postara się mi pomóc z nich wyjść. I ile nie mogłem prosić Syriusza o pomoc, kiedy chodziło o łamanie prawa czarodziejów lub coś nie do końca legalnego, o tyle kiedy chodziło o Zardi nie musiałem się martwić. Ona nie miał pracować jako Auror.
Kiedy dotarliśmy pod wejście do gabinetu Dumbledore’a miałem wciąż sporo czasu. Wykorzystałem go więc na rozmowę z przyjaciółką o tematach niezwiązanych z naszą obecnością w tym miejscu. Zardi przyznała, że nie wie co chce robić po szkole, że ma tysiące pomysłów, ale żaden nie jest konkretny i najprawdopodobniej nie wciągnie jej na tyle, aby miała poświęcić temu całą resztę życia. To, co naprawdę ją interesowało nie było niestety opłacalne i nie mogłoby jej w przyszłości utrzymać.
Kiedy nadszedł czas, podałem hasło kamiennemu strażnikowi i wspiąłem się po schodach do gabinetu. Byłem właśnie przed drzwiami, kiedy dyrektor zaprosił mnie do środka, więc wszedłem czując szaleńcze bicie mojego serca i słysząc w uszach jego dudnienie.
Dumbledore był sam, więc nie do końca wiedziałem czego mam się spodziewać.
- Usiądź, Remusie. - wskazał mi krzesło, więc zająłem miejsce przed jego biurkiem.
Cisza, która zapadła była przerażająca, ale może to dlatego, że właśnie warzyły się moje losy. Przyjąłem, że dyrektor chce mi powiedzieć kim będzie mój nauczyciel, ale może chciał mi oświadczyć, że osoba, o której myślał się nie zgodziła. Nie zdziwiłbym się. W końcu nie każdy chciał uczyć wilkołaka.
- Remusie… - zaczął mężczyzna, a ja wstrzymałem oddech.

1 komentarz:

  1. Hej,
    o tak Zardi to wspaniała przyjaciółka zawsze pomoże chłopakom, sle też i myśli o nich i chce jak najlepiej dla nich, więc ta tajemnica Remusa czy nie krzywdzi Syriusza musiała yo wiedzieć...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń