Już od dawna czekałam na akcję z tym pamiętnikiem ^^ Zbliżamy się powoli do scen przeznaczonych jedynie dla maniaków yaoi i osób ok. 18 roku życia, ale na to poczekajcie ^^ Co do postaci to wiecie jak CI DWAJ (!) wyglądają, więc wystarczy sobie wyobrazić scenę z notki ^^
21 październik
Lekcje skończyły się stosunkowo niedawno. Teraz powinienem uczyć się w bibliotece lub siedzieć w Pokoju Wspólnym, tym czasem wraz z chłopakami przemierzałem korytarze, by dostać się na piąte piętro.
- Co on znowu wymyślił? – pytałem to chłopaków, to sam siebie. – Zachciało mu się planować nam piątkowe popołudnie.
- Nie przesadzaj. Lepsze to niż nauka – rzucił ucieszony James, a reszta mu przytaknęła.
- Skoro podszedł do nas na przerwie i powiedział, że musimy się spotkać, bo szykuje się ciekawy wieczór to warto mu wierzyć – stwierdził Syriusz, gdy dotarliśmy niemal na miejsce.
Na środku długiego korytarza stał Lucjusz. Podeszliśmy do niego, a on uśmiechnął się szeroko.
- Mogę się już bać? – zapytałem ironicznie, jako, że widok przyjaźnie nastawionego Malfoya był dla mnie czymś niemal abstrakcyjnym.
- Poczekajcie chwileczkę – poprosił Lu i zaczął krążyć w tą i drugą stronę zamyślony. Peterowi zakręciło się w głowie. Nagle na jednej ze ścian pojawiły się drzwi. Lucjusz dumny z siebie zaprosił nas do środka. Znaleźliśmy się w średniej wielkości pokoju. Był nieznacznie oświetlony przez lampę wiszącą u sufitu. Po prawej stronie stało duże łóżko elegancko pościelone, a obok niego mała szafka nocna. Podłogę wyścielał puszysty, miękki, bordowy dywan. Schyliłem się i zanurzyłem w nim dłoń. Zapewniał uczycie ciepła i wygody. Lucjusz rzucił się na ciemno czerwoną pościel i położył na brzuchu.
- Można wiedzieć, o co chodzi, Lu? I co to za pokój? – odezwał się jako pierwszy Syri.
- A no, tak. – oprzytomniał chłopak siadając po turecku na łóżku – Rozgośćcie się – wskazał nam dywan i poczekał, aż i my usadowimy się wygodnie.
- Więc… - zaczął Ślizgon podnosząc na wysokość klatki piersiowej jakiś zeszyt – Co to jest? – Syriusz uniósł brwi w geście zdziwienia.
- Zeszyt? – odpowiedział pytaniem Peter.
- To nie jest zwykły zeszyt – zaczął po raz kolejny Malfoy, lecz nie dokończył.
- Zachowujesz się jak Potter, Lu. – stwierdził Black, a James wyszczerzył się mówiąc:
- Zarażam.
- Eh, zbyt dużo czasu z wami spędzam, ale nie ważne – Lucjusz wrócił do tłumaczenia – To jest… pamiętnik Fillipa.
- Jak Ty go zdobyłeś? – zaciekawił się Syri.
- Fillip jest strasznie ufny, więc nawet nie musiałem się wysilać. Po prostu zabrałem go z jego szafki.
- To chyba jest trochę nie fair – wtrąciłem.
- Takie jest życie, Remi. Ale skoro już tu jesteśmy, a ja mam ten pamiętnik to może poczytajmy trochę.
- To dawaj! – krzyknął uradowany James.
- Na początek zaczniemy od kartki, która była włożona luzem. Jest obklejona zieloną wstążkom, więc to musi być coś ważnego – przewróciłem oczami z miną ‘Chcę to mieć za sobą’.
- Aha, to jest Pokój Życzeń. Jaki chcesz taki jest…
- O.K. Czytaj już, Lu. - ponaglił Sheva.
- „To było straszne. Chłopcy już dawno wybiegli z Wielkiej Sali, a ja powoli zmierzałem w kierunku błoni. Pierwsza lekcja latania… Gdyby nie moja matka, pewnie reagowałbym na samą myśl o tym bardzo entuzjastycznie. Ociągając się dołączyłem do Olivera. Niepewnie spojrzałem w niebo. Słońce świeciło, a delikatny wiatr chłodził twarz.
- Witam państwa – wesoły głos wyrwał mnie z zamyślenia. „Zaczęło się” pomyślałem i popatrzyłem na właściciela tego przyjemnego głosu. Przed nami stał wysoki młody mężczyzna. Mógł mieć, co najwyżej dwadzieścia trzy lata. Jego krótkie jasno brązowe włosy delikatnie opadały na kołnierz czarnej koszuli, a szare oczy uważnie śledziły każdy nasz ruch.
- Nazywam się Marcel Camus i od tego roku będę uczył was latania – ciągnął. W dłoni dzierżył jedną ze szkolnych mioteł.
- Jest pan francuzem? – zapytał jeden z moich kolegów. Mężczyzna uśmiechnął się rozbawiony.
- Masz rację, ale to chyba nie jest aż tak ważne. Zakładam, że niemal każdy z was potrafi, choć w małym stopniu latać. – Drgnąłem na te słowa i popatrzyłem na profesora lekko przerażony. Mój wzrok spotkał się z jego ciepłym spojrzeniem.
- Czy ktoś chce zaprezentować, co potrafi? – zapytał i roześmiał się cicho widząc las rąk. - Meddie Ligdbon – rzucił cicho, a szczupła blond włosa dziewczyna wyszła z tłumu. Wzięła od nauczyciela miotłę i siadając na niej odbiła się lekko od ziemi. Zawisła ponad naszymi głowami patrząc pytająco na Camusa. Gdy ten przytaknął zaczęła kręcić w powietrzu koła, ósemki i młynki. Bez wątpienia była w tym niezła. Po niej jeszcze kilka osób zaprezentowało swoje umiejętności i profesor pozwolił nam wrócić do zamku.
- Następnym razem każdy z was będzie miał swoją szansę. A teraz, żegnam – podniecone głosy powoli stawały się coraz głośniejsze, gdy zaczęliśmy się zbierać do powrotu.
- Fillipie, zostań proszę – zwrócił się do mnie mężczyzna. Byłem pewny, że chodzi mu o mój brak przekonania w stosunku do miotły i odrywania się od ziemi. Gdy zostaliśmy sami podszedł do mnie podnosząc z ziemi Śmigacza i uśmiechając się.
- Powiedz mi, o co chodzi – zażądał – Widziałem jak patrzysz na to wszystko. W czym problem?
- Ja… - zacząłem niepewnie – Ja… nigdy nie latałem na miotle. Matka bojąc się o mnie zabroniła mi się chociażby do nich zbliżać… - profesor zaśmiał się zmysłowo.
- Więc ta kobieta, która rozmawiała z dyrektorem prosząc o zwolnienie ucznia z moich zajęć to była Twoja mama? – zaczerwieniłem się szepcząc:
- Ale wstyd. – Camus położył delikatnie dłoń na moim ramieniu.
- Dziś po lekcjach spotkajmy się w tym miejscu. Nauczę Cię, co oznacza miłość do mioteł. – spojrzałem mu w oczy. Błyszczały łagodnie, a ja przytaknąłem urzeczony ich ciepłem.
Po eliksirach pobiegłem szybko do sypialni i zostawiłem swoje rzeczy. Profesor już na mnie czekał.
- Może zacznijmy od tego byś dotknął po raz pierwszy z życiu miotły – zaproponował lekko żartobliwie i przywołał mnie do siebie ruchem dłoni. Wyciągnął w moją stronę rękę trzymającą tego samego Śmigacza, co rano. Niepewnie musnąłem palcami lakierowanej rączki. Było to przyjemne doznanie, lecz nadal obawiałem się bliższego kontaktu z nią. Popatrzyłem na nauczyciela, który przyglądał mi się uważnie.
- Nie dziwię się Twojej matce – zaczął – Naprawdę jesteś strasznie delikatny. Dobrze, że nie udało jej się przekonać dyrektora. Dzięki temu mam okazję poznać Cię bliżej. – Wsunął głębiej do tylnej kieszeni swoich czarnych jeansów różdżkę i usiadł na miotle.
- Podejdź – szepnął, a widząc mój strach dodał – Nie bój się. Nie oderwiesz się od ziemi nawet na milimetr. – Nie wiedząc, czemu z ufnością złapałem jego dłoń, którą mi podał. Mężczyzna przejechał palcami po całej długości mojej ręki i łapiąc mnie w pasie uniósł lekko sadzając na miotle przed sobą. Przysunął się do mnie tak, iż czułem jak moje plecy przylegają do jego klatki piersiowej.
- Spokojnie – szepnął mi do ucha i kładąc moje dłonie na drążku nakrył je delikatnie swoimi. – Musisz poczuć się pewnie – szeptał cicho. Czułem jego ciepły oddech na szyi, a jego usta niemal całowały płatek mojego ucha.
- Uspokój się i wyluzuj. Dopiero, gdy będziesz opanowany będziesz mógł bezpiecznie unieść się nie obawiając o to, że możesz spaść. Powiedz mi, czy zakradałeś się kiedyś do sąsiadów kradnąc im jabłka z drzewa? – jego szczere pytanie sprawiło, że się speszyłem jednak czując jak delikatnie wzmocnił uścisk na moich dłoniach, kiwnąłem głową potwierdzając – Zaśmiał się cicho i ciągnął dalej:
- Wyobraź sobie, że stoisz pod jabłonią. Nad Twoją głową rośnie piękny, czerwony owoc, jednak by go zerwać musisz nieznacznie podskoczyć – mężczyzna uniósł jedną rękę i delikatnie musnął opuszkiem palca moje usta, szepcząc:
- Wyobraź sobie jego słodki smak, który poczujesz dopiero, gdy jabłko zostanie zerwane. – Przymknąłem oczy, gdy ciepła dłoń nauczyciela błądziła po moich wargach. Czułem dziwną przyjemność i rozkosz płynącą z jego dotyku i bliskości.
- Odbij się od ziemi jakbyś chciał sięgnąć owocu. Delikatnie, lecz stanowczo. Spróbuj – skończył i zeszedł z miotły. Omal nie jęknąłem zawiedziony, gdy jego gorące ciało odsunęło się ode mnie. Przypominając sobie cichy szept profesora bez problemów i oporów oderwałem się od ziemi. Wszelkie obawy zniknęły, a ja czułem się tak jakbym od dziecka latał na miotle. Wszystkie negatywne uczucia zastąpione zostały przez kojącą bliskość mężczyzny i chęć zbliżenia się do niego.
Gdy Camus uznał, że bez przeszkód może pokazać mi pewnie sztuczki zamienił się ze mną. Teraz to ja stałem patrząc na niego. Wyglądał niesamowicie, gdy z majestatem i zręcznością szybował w powietrzu. Zatrzymał się na wysokości moich oczu i uniósł stając na drążku, nadal będąc nad ziemią. Z łatwością utrzymywał równowagę. Bez problemów stał wyprostowany i robił fikołki nawet, gdy miotła była w ruchu. Moje usta otworzyły się z zachwytu. Mężczyzna zeskoczył lekko na ziemię i rzucił:
- Spróbuj. – usiadłem na miotle i zacząłem męczyć się, by jakoś na niej stanąć. Profesor bawił się świetnie widząc moje nieudolne próby.
- Przenieś ciężar ciała na ręce – podpowiedział. Po pewnym czasie udało mi się stanąć prosto, lecz co chwila kiwałem się to do przodu, to do tyłu. W pewnym momencie straciłem równowagę i spadłem z miotły. Przed bolesnym upadkiem uchroniły mnie silne ramiona nauczyciela, który szybko złapał mnie i objął mocno.
- Na dziś chyba wystarczy – stwierdził puszczając mnie. Nie mogłem znieść tego, że zachowuje się tak zwyczajnie, podczas gdy moje ciało niemal drżało, gdy on był blisko.
- Chodź – rzucił i zmierzwił mi włosy. – Czas wracać, w końcu jutro masz lekcje, a przeze mnie Twoje zadania czekają, aż je w końcu odrobisz.”
Piękne *_* Druga część pamiętnika w kolejnej notce, prawda? No, powiedz, że tak! ^___^
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część pamiętnika^^ To po porostu jest słodkie:)
OdpowiedzUsuńłaaa.. miauuuu... hihihihih... czytanie czyjegoś pamiętnika.. no nie ładnie hihihih.. ale za to jaka frajda hihihi... suuper ^^ -Fiancee
OdpowiedzUsuńAaa, to jest z Ai no Tenshi? Słodkie...
OdpowiedzUsuńChyba polubie pamiętniki. ;3
OdpowiedzUsuńOMG. Dosłownie mnie tym rozbroiłaś... Nie mówiąc o tym że wstawiłaś zdjęcie mojego najukochańszego aktora! Normalnie padam do nóżek i całuje!!!
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńpiękny, Lucjusz zwinął pamiętnik Filipa, co za ślizgońskie zachowanie... będzie druga część pamimiętnika...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie