czwartek, 10 sierpnia 2006

Pocałunek Anioła

- Może już skończmy na tym momencie – wybąkałem czując niesamowitą suchość w ustach.

- Żartujesz?! – krzyknął Lucjusz – Teraz czeka nas notka zatytułowana ‘Pocałunek Anioła’. Zaszliśmy już zbyt daleko żeby się teraz wycofać.

- Ja już nie chcę – pisnął Peter.

- Bez przesady, Pet. Zaczyna się robić coraz ciekawiej. – starał się uspokoić trochę chłopaka James.

- Ja nie chcę! – wrzasnął Pettigrew i podniósł się szybko. – To jest okropne! – słyszałem jak chłopcy westchnęli.

- Siadaj i nie gadaj. Jesteś już tak samo zamieszany w to wszystko jak my. – stwierdził Lu.

- Nie!! – po raz kolejny krzyknął blondynek i zanim zrozumieliśmy, co się dzieje wybiegł z pokoju.

- Jeśli jeszcze któryś z was stąd wyjdzie to zacznę zabijać wszystkich po kolei. – ostrzegł Malfoy – Mam nadzieję, że on się nie wygada?

- Nie powinien. Za bardzo się Ciebie boi. – rzucił James.

- Tak przy okazji to, jaką mamy jutro pierwszą lekcję? – pytanie Shevy na samym początku nas zszokowało, ale zaraz potem oprzytomnieliśmy.

- Latanie… - odparłem cicho.

- Tak myślałem.

- Zanim zacznę czytać dalej musicie złożyć przysięgę. – zaczął Lu – Przysięgę, że nigdy nikomu nie powiecie o tym, co zostało tu powiedziane, wyczytane itd. – nie mieliśmy wyjścia. Zgodziliśmy się na lekko szalony pomysł Ślizgona. Chłopak wyciągnął przed siebie różdżkę, a my uczyniliśmy to samo. Złączyliśmy je, a Malfoy wyszeptał cicho:

- Pośród zimnych murów i ciszy przestrzeni,

W niemal zapomnianej przez ludzi zamkowej sieni,

Składamy przysięgę krwią pieczętowaną.

Łamiąc ją stracimy przyjaźń nam daną.

Merlinie, bądź nam świadkiem, sędzią, katem.

Jeśli któryś zdradzi - śmierci bratem.

Kropla do kropli, szkarłat do szkarłatu…

- Na te słowa każdy z nas przecinał sobie dłoń małym nożykiem, jaki Lucjusz wyjął z szafki. Krople naszej krwi opadły na różdżki, które połączyły się ze sobą tworząc świetlistą gwiazdę unoszącą się na wysokości naszych oczu.

Zaraz potem znów siedzieliśmy wygodnie czekając na kolejną część pamiętnika.

- „Oliver z samego rana poszedł z innymi do Hogsmade, a ja leżałem zastanawiając się czy jest sens schodzić na dół po drugie śniadanie. Byłem potwornie głodny, ale przez te cztery dni strasznie się rozleniwiłem. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi, które powoli się uchyliły. Stanął w nich Camus trzymając w rękach tacę z posiłkiem. Odetchnąłem głęboko. Pamiętał o mnie.

- Masz szczęście, że się nie ruszałeś z miejsca. Gdybym zobaczył, że się podniosłeś musiałbym Ci dać szlaban za nieposłuszeństwo. – powiedział wesoło podchodząc do mnie i kładąc mi na kolanach srebrną tackę, na której był talerz z rogalikami, słoiczek miodu i szklanka mleka. Oblizałem wargi na sam widok takich smakołyków. Widząc, że mężczyzna ma zamiar odejść szybko odstawiłem wszystko na bok i unosząc się uklęknąłem.

- Panie profesorze? – nauczyciel odwrócił się do mnie, a ja złapałem go za szatę pociągając w swoją stronę i sięgając jego ust. Od niemal siedmiu lat czekałem na tą chwilę. W końcu poznałem słodki smak jego warg. Camus przysunął się do mnie odwzajemniając pocałunek, co sprawiło, że jęknąłem cicho. Mężczyzna położył mnie na pościeli i zawisł tuż nad moim ciałem. Rozchylił delikatnie usta, a mój język wślizgnął się do ich wnętrza. Drażniłem jego podniebienie rozkoszując się uległością profesora i lekkimi muśnięciami jego gorących warg. Moje ręce oplotły jego szyję, a po chwili jedną dłoń wczesałem w jego miękkie włosy, drugą zaś zaciskając na jego karku, by się nie odsunął. Mimo to nauczyciel z łatwością oderwał się ode mnie i wyszeptał wprost w moje usta:

- Kusisz, kusisz, kusisz… - oddychał szybko i głęboko. Uśmiechnąłem się i powiedziałem cicho:

- Dziękuję… - wyraz jego twarzy zdradzał mi, że świetnie zdaje sobie sprawę z tego, o co mi chodzi. W końcu gdyby nie on pewnie wylądowałbym w Skrzydle Szpitalnym, a teraz siedziałbym głodny. Mężczyzna usiadł na skraju mojego łóżka i po raz kolejny postawił mi na kolanach drugie śniadanie. Tym razem od razu zabrałem się za jedzenie. Marcel gładził delikatnie wewnętrzną część mojego uda, unosząc tym samym w górę moje krótkie spodenki stanowiące dół piżamy. Pieszczota jego dłoni była czymś najwspanialszym na świecie. Sam nie wiem, jakim cudem byłem w stanie przełknąć cokolwiek. Po chwili sięgnąłem po szklankę, lecz nie zdążyłem przełknąć mleka, gdyż profesor pocałował mnie samemu wypijając łyk z moich ust. Drgnąłem lekko, gdy to zrobił. Ani ja, ani też on nie wypowiedzieliśmy ni słowa. Szybko opróżniłem naczynia i skończyłem pić. Miałem właśnie przetrzeć twarz wierzchem dłoni, kiedy powstrzymał mnie delikatny uścisk na nadgarstku. Camus przysunął się do mnie i zlizał słodkie wąsy wraz z resztką miodu z moich warg. Chciałem coś powiedzieć, lecz nie pozwolił mi na to wpijając się w moje usta i wsuwając w nie język. Wyciągnął spomiędzy nas tacę i odłożył sam nie wiem gdzie. Zbliżyłem się do niego czując przez materiał jego szaty lekkie spięcia mięśni. Uwielbiałem jego ciało, bliskość jego skóry i całą jej delikatność. Moje ręce po raz kolejny powędrowały na jego szyję. Nauczyciel wsunął dłonie pod moje pośladki i uniósł mnie nieznacznie rozsuwając moje nogi i zmuszając bym ukląkł na pościeli, a zaraz potem usiadł na jego kolanach. Przywarłem do niego jakbym bał się, że to tylko sen, z którego się obudzę. Jednak te magiczne chwile trwały nadal. Gorące dłonie profesora pieściły mój kary i ramiona, a schodząc niżej wślizgnęły się pod koszulę mojej piżamy. Zadrżałem czując jak zmysłowo dotykają mojej skóry wyszukując słabych punktów na moich plecach. Niemal drżałem z podniecenia. Nauczyciel zaczął całować i lizać moją szyję, co jakiś czas delikatnie ją przygryzając. Wygiąłem się do tyłu, a on zamruczał z aprobatą.

- Boże, dlaczego dopiero teraz to robisz? – wyjęczałem. Czułem na swojej napiętej skórze drgnięcie jego wilgotnych warg, uśmiechał się słysząc moje pytanie. Po chwili oderwał się od mojego rozpalonego ciała i popatrzył mi w oczy.

- Nie mogłem Cię wziąć, gdy miałeś zaledwie 11 lat – powiedział, a ja drgnąłem mając przed oczyma wizję tego, co mówił.

- Hej, hej! O czym Ty myślisz, malutki – skarcił mnie ze słodkim rozbawieniem na twarzy.

- Ale miałeś tyle innych okazji…

- Eh… - westchnął – Może i miałem, ale nie chciałem byś mi uciekł w najmniej spodziewanym momencie.

- A wtedy, gdy byłem chory?

- Myślisz, że nie miałem ochoty? Byłeś taki bezbronny, zdany tylko na moją łaskę… Mogłem zrobić z Tobą, co chciałem, ale… Wolę byś oddawał moje pieszczoty. W końcu nie tylko Ty czekasz od tylu lat – uśmiechnął się do mnie.

- Zrobisz to teraz? – zapytałem lekko się rumieniąc.

- Oczywiście, że nie! – uniosłem brwi słysząc to – Jeszcze z trzy dni musisz poleżeć. Nie mam prawa Cię teraz tknąć – zaśmiałem się, a on wykrzywił delikatnie wargi rozbawiony – No, wiesz przecież, o co chodzi… - musnął moje usta swoimi i podnosząc mnie odłożył na łóżko niczym cenny artefakt. Ruchem dłoni przywołał do siebie tacę z pustymi naczyniami i rzucił mi ostatnie spojrzenie. Stał już w drzwiach, gdy krzyknąłem za nim:

- Niech pan zaczeka! – stanął, lecz się nie odwrócił – Kiedy? Kiedy pan to zrobi? – milczał – Marcel… - powiedziałem cicho i delikatnie niczym słowa modlitwy. Drgnął, pochylił głowę i szepnął:

- Kiedy wyzdrowiejesz… Obiecuję… - zaraz potem odszedł.”

11 komentarzy:

  1. Aaaaaaach....^__^ Końcówka bardzo obiecująca xD Ale w tym momencie postanawiam iść za Twoim przykladem i powiem: niech Camus wezmie go sila!!! xD Byłoby hmm... ciekawie xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej robi się jeszcze goręcej^ ^ Nie mogę się już doczekać następnej części, więc pisz szybciutko:)

    OdpowiedzUsuń
  3. No no, robi się coraz ciekawiej, nie każ długo czekać na kolejną część^^ pozdrawiam i wena nich będzie z tobą^^

    OdpowiedzUsuń
  4. A będzie tego jakaś dalsza część? Bo jeśli tak, to na pewno emocjonująca... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kya!! Kawaiii! XD śliczne jednym zdaniem, ja chciec więcej XDD

    OdpowiedzUsuń
  6. ~http://valandia.blog.onet.pl12 września 2006 16:35

    łaaa... ja tu .. nie wyrabiam psychicznie.. ahh .. z euforii hihihi .. Zaraz. .zaraz.. czy ja mówiłam że Masz talent??? ... nie? .. Masz wielki talent do pisania tego typu opwoiadań... a to jest aaahh.. hihihi.. jednym z niewielu które tak bardzo przypadły mi do gustu.. mruuuu.... -Fiancee

    OdpowiedzUsuń
  7. ~boltendahl@onet.eu27 września 2006 01:57

    Uau, było gorąco! Im nowsze notki, tym bardziej stają się ciekawsze! Strasznie lubię tego Fillipa^^ Jest taki słodziutki:]

    OdpowiedzUsuń
  8. To było gorące ^^ Mrrr dosłownie czułam to wszystko co się działo ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    wspaniały, końcówka rewelacyjna, mam nadzieję, że Filip nie będzie cierpiał czy coś, że nie będą w jakiś sposób wykorzystywać tą wiedzę...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  10. Umiesz budować napięcie i podniecenie
    mówię a raczej piszę Ci :3

    OdpowiedzUsuń