Wybaczcie, że ostatnio tak długo czekacie na notki. To przez moje lenistwo i sprawy jakie musiałam załatwić w związku ze studiami. Został mi jeszcze miesiąc wakacji i mam zamniar wykorzystać go jak należy ^^ . Inna sprawa... Joanne, pomysł z przedstawianiem narodził sie w mojej 'chorej' głowie jeszcze przed tym jak dowiedziałam sie o Sukisyo. Mam w prawdzie ta mangę, ale nawet jej nie czytałam. Anime nie oglądałam, no może urywki ^^ . Jak doszło do powstania tego przedstawienia? Na dole macie rysunki, które mnie skłoniły by to napisać ^^ .
31 październik
Reżyseria – Andrew Sheva
Scenariusz – Andrew Sheva
Historia – Marcel Camus
Kostiumy – Marcel Camus
Dekoracja – Marcel Camus
Pozwolenie na wystawienie sztuki o takiej tematyce i ze wszystkimi planowanymi scenami – Marcel Camus.
Miejsce akcji: Prowincja Kodo i Toshi należące do pana Mino.
Postacie:
Narrator (Andrew)
Ai Mino (Remus) – władca wszystkich prowincji zachodniej części Osaki.
Kyo Kishimo (Syriusz) – Ronin, samuraj bez pana.
Tekke Shindo (Lucjusz) – dowódca straży przybocznej pana Mino.
Straż przyboczna (James, Peter)
Ichi (Andrew) – sługa pana Mino.
Właściciel gospody (Peter)
Masami (James) – jeden z bandytów.
Tao (Andrew) – drugi z bandytów.
Kurtyna poszła w górę. Na scenę wychodzi Narrator.
- Witam wszystkich zebranych i zapraszam do obejrzenia naszego przedstawienie, które naturalnie jest karą, bo nigdy w życiu byśmy się tak nie ośmieszyli, gdyby nie to. Poza tym osoby wrażliwe niech zamkną oczy i zatkają oczy… Przy okazji dziękujemy profesorowi Camusowi za załatwienie wszystkich formalności i …
- Kończ, ciołku! – słychać było głos zza sceny należący do Syriusza.
- Heh… Niech będzie… - ciche westchnienie i…
- Znajdujemy się w prowincji Kodo. Rządzi nią młody pan Ai Mino. Lud uwielbia władcę za jego dobre serce i sprawiedliwe rządy. Oto w jednej z gospód rozpoczyna się nasza opowieść…
- Niewielki budynek urządzony w typowo staro japońskim stylu. Kilka niskich stolików rozstawione jest po całym pomieszczeniu, a miękkie poduszki otaczają je stanowiąc miejsce do siedzenia. W jednym z rogów spoczywa wędrowiec w szacie podróżnej, jego twarz ukryta jest pod kapturem. Po drugiej stronie posiłek spożywa młody chłopiec o długich ciemnych włosach upiętych dość wysoko. Odziany jest w eleganckie kimono – zapewne szlachcic. Spokój i ciszę tego miejsca zagłusza wejście dwóch mężczyzn w lekko brudnych i poszarpanych strojach. Jeden z nich imieniem Tao miał blond włosy, drugi zaś – Masami – czarne niczym smoła. Jasnowłosy podchodzi powoli do młodzieńca i pochyla się nad nim lekko.
- Hej, malutki. Śliczne dziecię, czegóż sam tak siedzisz? – chłopak milczy.
- Ty, kukiełko! Chcesz nas poniżyć, czyś głuchyś może? Dawaj sakwę, a nic złego Cię nie spotka z naszej strony – odzywa się czarnowłosy. Nadal nic. – Tao, nie ma się nim, co przejmować. Bierz, co ma i czeka na nas już szeroka, długa droga z wygodami.
- Dawaj kasę dzieciaku! – mężczyzna posłusznie odciąga chłopca od stołu i zaczyna szukać jego pieniędzy.
- Ty, ten mały mógłby nam zapewnić niezłą rozrywkę. – Tao z jednoznacznym uśmiechem zaczyna rozwiązywać kimono chłopaka, który się szarpie.
- Puść mnie, panie, a oddam wszystkie oszczędności! – krzyczy.
- Cóż, malutki. Osobiście wolę mieć i to, i Ciebie. – panicz nadal się wyrywa, a Masami mając dość szamotaniny postanawia pomóc koledze. Wyciąga nóż i przykłada chłopcu do gardła.
- Uspokoisz się, czy życie Ci nie miłe? Możemy zapewnić Ci trochę przyjemności, bądź zabić jak psa! – Wędrowiec podnosi się z miejsca.
- Zostawcie go!
- A cóż Ci do tego, włóczęgo?! – zaśmiał się Masami.
- Powiedziałem byście go zostawili! Chłopak jest jeszcze bardzo młody znajdźcie sobie kogoś innego do zabawy! – czarnowłosy traci kontrolę nad sobą i rzuca się z impetem na wędrowca. Jedno szybkie cięcie ukrytego za szatą miecza i skrwawione ciało pada na ziemię z łoskotem, zaś głowa toczy się pod stopy mordercy. Tao zdezorientowany przestaje pilnować chłopaka, który szybko podnosi z ziemi swój łuk i celując w oprawcę przebija mu serce z niebywałą precyzją. Bandyta kona powoli i w męczarniach. Wędrowiec przygląda się młodzieńcowi, w którego dłoni nadal znajduje się broń. Chłopiec jest niebywale piękny. Delikatne rysy i ciepłe spojrzenie idealnie współgrają z napiętą cięciwą łuku i ostrym grotem strzały. Malec kłania się nisko przed wybawcą.
- Panie, dziękuję Ci za uratowanie mnie – zaczyna. Lecz milknie widząc jak mężczyzna zdejmuje kaptur. Młodzieniec niczym zahipnotyzowany spogląda na poważne, spokojne lico nieznajomego. Długie, kruczoczarne włosy opadają delikatnie na szerokie ramiona i plecy. Surowa twarz i spostrzegawcze oczy sprawiają, iż młodzian drży.
- Nie masz, za co dziękować – odpowiada wędrowiec.
- P… Panie, uratowałeś mi życie i uchroniłeś mnie przed zhańbieniem. Do końca swych dni winny jestem Ci służyć. – nagle do pomieszczenia wbiega właściciel gospody. Widząc ciała krzyczy przejęty:
- Panie, panie Mino, czy nic panu nie jest?!
- Mino? – nieznajomy wydaje się zszokowany. Patrzy na lekko zaczerwienioną twarz chłopca i upada na kolana składając mu pokłon.
- Wybacz, panie. Nie miałem pojęcia, że spotkam samego władcę tych ziem w takim miejscu. – młodzieniec zdycha cicho.
- Powstań – rozkazuje – To ja winien jestem padać do Twych stóp. Jak Cię zwą, panie?
- Kyo Kishimo – mówi mężczyzna podnosząc się.
- Cóż robi w tych stronach samotny samuraj?
- Jestem roninem, panie.
- Wiem, iż nie jest odpowiednia propozycja, jako, że to ja powinienem służyć u Ciebie, lecz czy nie zechciałbyś zostać moim osobistym strażnikiem?
- Panie, przecie jestem tylko zwykłym wędrowcem, a Ty pragniesz bym Ci służył?
- Ja chciałbym tylko odwdzięczyć Ci się za to, co dla mnie zrobiłeś… - chłopak zaczerwienił się lekko.
- Jeśli taka jest Twa wola, panie… Z największą przyjemnością stanę w Twego boku.
Kurtyna opada, by po chwili unieść się po raz kolejny.
Piękna pałacowa sala w zamku w Toshi. Na samym jej środku siedzi pan Mino. Jedwabna szata delikatnie rozłożyła się wokół niego. Z boku w znacznym oddaleniu spoczywa Kyo. Przed władcą klęczy młody sługa.
- Ichi, proszę Cię, wezwij tu Tekke. Muszę z nim porozmawiać.
- Tak jest, panie. – chłopak kłania się i wychodzi, bo po chwili wejść wprowadzając mężczyznę o długich niemal białych włosach upiętych luźno. Wojownik ma na sobie czerwoną zbroję. Ściąga hełm odrzucając do tyłu niesforny kucyk i klęka posłusznie składając pokłon.
- Wzywałeś mnie, panie… - zaczyna mężczyzna.
- Tak, Tekke. Jesteś dowódcą mojej straży i bardzo cenię sobie Twoje zasługi, jak i Twą przyjaźń.
- Dziękuję, panie.
- Ten oto samuraj uratował mi życie i mój honor. – dowódca patrzy uważnie na pana Mino.
- Gdzie wtedy byli moi ludzie?
- Heh… - wzdycha władca – Kazałem im czekać na zewnątrz i nie wchodzić do gospody chociażby nie wiem, co…
- Jak to?! Ile razy mam Ci powtarzać, panie, że to niebezpieczne?! Nigdy więcej nie puszczę Cię samego z tymi konowałami!
- Uspokój się, Tekke – mówi cicho Ai czerwieniąc się lekko.
- Nic mi nie jest. Ten samuraj mi pomógł i w zamian przyjąłem go jako mojego osobistego strażnika… - Shindo mierzy wzrokiem Kyo.
- Kim on właściwie jest? – pyta ostrożnie dowódca.
- Roninem…
- Skąd wiesz, że można mu ufać, panie?
- Uratował mnie, teraz winien jestem mu życie.
- Niech weźmie moje zamiast Twego i wyniesie się stąd…
- Tekke, wybacz, ale nie Ty tu decydujesz. – mężczyzna kłania się przepraszająco.
- Pragnę by Kyo dzielił ze mną komnatę…
- Ależ, panie?
- Odpraw swych ludzi. Od teraz to on zajmie ich miejsce. – mężczyzna kłania się ponownie.
- A teraz, proszę Cię, byś pokazał mu wszystko i powiedział o tym, o czym wiedzieć powinien. – samuraj i dowódca wychodzą pokornie z pokoju.
Kurtyna opada i unosi się kolejny raz.
Plac przed pałacem. Tekke przedstawia straży Kyo, po czym oddalają się razem.
- Może mój pan Ci ufa, ale ja nie – zaczyna Shindo – Jesteś dla mnie zwykłym włóczęgą i bez względu na to jak bardzo upodobał sobie Ciebie pan Mino, ja Cię nie zaakceptuję.
- I nie proszę o to – rzuca krótko ronin.
- Jeśli choć raz zawiedziesz lub, jeśli zdradzisz to wiedz, iż osobiście się Tobą zajmę!
- Nie planuję dać Ci tej satysfakcji.
- To się okaże.
Kolejna scena. Akcja rozwija się szybko, ale nikt nie liczył na ciągnięcie się jej w nieskończoność.
Komnata władcy spowita półmrokiem. Mino siedzi na środku z opuszczonym do połowy kimono.
Część nauczycieli patrzy na to nienawistnie, a uczniowie reagują w zależności od płci i wieku.
Chłopak smaruje swoje ciało olejkiem aromatycznym. Do pomieszczenia wchodzi Kyo, a widząc Ai czerwieni się nieznacznie.
- Może ja przyjdę później, panie.
- Nie ma takiej potrzeby – mężczyzna siada przed władcą i mimowolnie śledzi spokojne ruchy dłoni, które delikatnie muskają jasną skórę.
- Słyszałem, że Ty i Tekke raczej za sobą nie przepadacie.
- Cóż…
- Przykro mi z tego powodu, gdyż cenię was obu, lecz nie mam zamiaru rezygnować z tego, co przedsięwziąłem. Chyba, że Ty sobie tego nie życzysz, Kyo… - władca miękko i z czułością wypowiada imię samuraja, co sprawia, iż ten zaczyna lekko drżeć.
- Panie, tylko Twoja wola jest dla mnie prawem. – mężczyzna unosi się i siadając za Mino nalewa na dłonie olejku. Powoli i delikatnie zaczyna rozsmarowywać go po miękkiej skórze.
Fillip zaczerwienił się widząc tę scenę i czując na sobie wzrok Camusa.
Po chwili usta Kyo muskają szyję i ramiona Władcy, który odchyla się nieznacznie do tyłu.
- Ai… - szepcze samuraj wprost w usta swego pana.
Kurtyna zakańcza tę scenę i rozpoczyna kolejną.
Władca i samuraj leżą razem w łóżku wtulając się w siebie nawzajem.
- Panie, czy przystoi mi takie zachowanie? – pyta przekornie mężczyzna.
- Czyż nie za późno o to pytać?
- Ai, jesteś moim władcą, a ja jedynie strażnikiem…
- Moje życie należy do Ciebie, wiesz przecież o tym.
- Ale Ty poza życiem oddałeś mi także ciało… - Mino kładzie palec na ustach Kishimo.
- Oddałem Ci to, co pragnąłem oddać i wiedz, iż uczynię to jeszcze nie raz. – chłopak patrzy w oczy strażnika, który szepcze cicho:
- Kocham Cię, panie… Ale cóż ja słyszę. Z dala zbliża się do Twej komnaty jakaś maszkara.
Za sceną Lucjusz wycelował różdżką w Syriusza, zaś Sheva złapał najbliższy, leżący pręt. No tak. Tej kwestii nie było w scenariuszu.
- Panie, jesteś tam? – drzwi się rozchylają, a Tekke staje jak wryty widząc swego władcę ze znienawidzonym przez siebie mężczyzną.
- Kyo! – krzyczy – Chcę się z Tobą widzieć na osobności! – dowódca wychodzi, a Kishimo podnosi się niespiesznie.
Scena pojedynku, przedstawienie niemal się kończy.
Plac zamkowy i dwóch stojących na nim mężczyzn.
- Co to miało znaczyć?! – mówi zdenerwowany Tekke.
- Czyż nie widziałeś? – kpi Kyo.
- Pan Mino oddał Ci siebie? Nie wierzę!
- Więc jak to wytłumaczysz? – Shindo wyjmuje miecz i naciera na przeciwnika, który ledwo zdążył sparować cios.
- Oj, chyba zależy Ci na Ai, bardziej niż to pokazujesz.
- Milcz! – kolejne natarcie. Słychać jak oręż styka się ze sobą pozostawiając po sobie jedynie głuchy łoskot. Pierwsze niesparowane cięcie i struga krwi pada na ziemię, która łapczywie ją pochłania. Kyo łapie się z ramię.
- Trafiłeś – śmieje się – Lecz tym razem to ja nie chybię. – kolejne krople szkarłatnej posoki opadają na spragnioną glebę. W jednej chwili ostrze przebija pierś Tekke, który opierając się o przeciwnika stara się utrzymać na nogach.
- I tymi dłońmi, będziesz go dotykać? – szepcze i ostatkiem sił wbija miecz w pierś Kyo.
- A tymi ustami będę go całował – odpowiada samuraj padając na kolana i zlizując z dłoni krew dowódcy. Oba ciała bezwładnie ścielą ziemię.
- Lucjuszu! – rozległ się niemal krzyk całej rzeszy dziewczyn. 3/4 Ślizgonek zemdlało, podobnie jak, o dziwo,1/2 Gryfonek, 2/3 Krukonek i 1/4 Puchonek.
- To już przesada – wyszeptał Lu udając martwego.
Kurtyna opadła. Ku zaskoczeniu części zebranych odegrana została jeszcze jedna, ostatnia scena.
W ciemnym pokoju na łóżku leży nieprzytomny Kyo. Czuwa nad nim zapłakany Ai wtulając twarz w dłoń mężczyzny. Nieznaczny ruch palców i powoli oczy samuraja otwierają się. Władca przytula się do zdezorientowanego Kishimo, po czym całuje leżącego mężczyznę.
Na szczęście, albo i nieszczęście, włosy zasłoniły nasze twarze i nikt nie miał pojęcia, iż moje usta wcale nie zetknęły się z ucieszonymi wargami Syriusza.
- Nie było tak źle, nie Remi? – zapytał cicho kruczowłosy i nagle polizał moje usta. Przeciągnął się jak gdyby dopiero, co się obudził i uśmiechnął szeroko.
Notka SUPER!!! Te imiona sama wymyślałaś? Pozdrawiam ^^ Mimmi Dennia
OdpowiedzUsuńjak można pisac tak cudownie, no jak?jak zawsze jestem pełna podziwu =)powiadamiam o new http://www.ren-horo.yaoi.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńNocia super! Przedstawienie genialne! Mam nadzieje, że kolejna notka pokaże się szybciej i że bedzie bardziej poświęcona Syriuszowi i Remiemu.
OdpowiedzUsuńOMG! To było cuudowne! Jestem pod wrażeniem twego talentu! Pisz szybko kolejna notkę, bo umrę z ciekawości! :*
OdpowiedzUsuńCiekawe co by powiedzieli w szkole, gdyby ktoś naprawdę wystawił takie przedstawienie ^^
OdpowiedzUsuńYay!! *__* To było genialne! Więcej takich scenek, proszę xD
OdpowiedzUsuńSuper notka!!! Troche się uśmiałam, szczególnie przy scenie z mdleniem dziewczyn (,,nie to już przesada''-super tekst;-)
OdpowiedzUsuńPrzedstawienie było po prostu genialne^^ Nie wiem skąd ty bierzesz takie pomysły:) Już się nie mogę doczekać kolejnej notki:D
OdpowiedzUsuńMeow!Miodeczek z orzeszkami ^^My chcieć więcej (my czyli normalna ja i moje schorzenie yaoi)to było słodziutkie ^^
OdpowiedzUsuńhie hie.. ciekawe przedstawienie hihi -Fiancee
OdpowiedzUsuńPrzedstawienie cudne. Sama chciaąłbym takie miec ;3
OdpowiedzUsuńNo no przyznaję, że przedstawienie Ci się udało ;)
OdpowiedzUsuńusmialam sie, czytajac zdanie:
OdpowiedzUsuńmłodzieniec zdycha cicho. :D :D
Ale po prostu cudo!
Witam,
OdpowiedzUsuńprzedstawienie wyszło fantastycznie, rewelacyjnie to zrobili...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie