Oj, zawstydzacie mnie w tych komentarzach ^///^ . Dziś kolejna notka. Pisana niestety bez większego natchnienia, ale jakos tak ostatnio osłabło - pewnie odpoczywa, bo je trochę przeciążyłam ^^" . Cieszę się, że Tom przypadł Wam do gustu. Osobiście mam zamiar zeswatać go z pewnym elementem tej historii (łatwo się domyśleć z kim to ja mogę chcieć zestawić młodego Riddlea ^^), ale to przyszłość ^^ . Jako, że dziś jadę do babci (dziadka też ^^") i kuzynek nie wiem, czy znajdę czas na notkę jutrzejszą, ale słowo, że się postaram ^^ .
Stałem na środku olbrzymiej Sali skąpanej w bieli marmurowych ścian, kolumn, sufitu i podłogi. Z początku niewiele byłem w stanie dostrzec, lecz po dłuższej chwili moje oczy przyzwyczaiły się do blasku i jasności pomieszczenia. Trzy istoty zamajaczyły przede mną niczym nocne zjawy. Olbrzymi, złoty Smok, płomienny Feniks, śnieżny Jednorożec i dumny Wilk, którego sierść mieniła się mieszanką srebra i błękitu. Ich ciała rozmyły się i przybrały postać niemal ludzką. Teraz stało przede mną czterech pięknych mężczyzn odzianych w białe togi przewiązane czerwonym pasem. Na czole każdego z nich widniał jakiś znak.
- Czy wiesz, co tu robisz? – zapytał pierwszy z nich o długich czarnych włosach i niesamowicie zielonych oczach – Smok.
- N… Nie – zdołałem wydusić.
- A czy wiesz w ogóle gdzie się znajdujesz? – to pytanie zadał mi czerwonooki chłopak o krótkich kasztanowych włosach – Feniks.
- Nie – odparłem.
- Jesteś we wnętrzu swego serca – zaczął Jednorożec o długich białych włosach i błękitnych tęczówkach. – Ludzie pojawiają się tu z wielu powodów, lecz Ty nie jesteś człowiekiem. Obserwuj uważnie to, co zostanie Ci pokazane, gdyż jest to część Ciebie czy tego chcesz, czy nie. – Wilk zbliżył się do mnie, jego czarne włosy sięgały ramion, a niebieskie oczy przerażały swą głębią. Sięgnął mojej twarzy i dotykając delikatnie moich powiek opuścił je zamykając mi oczy.
- Patrz – szepnął.
Stałem teraz zupełnie sam na skraju ciemnego lasu. Na niebie majaczyła pełna tarcza księżyca. Zauważyłem młodą kobietę, która trzymała z rękę roześmianą, może trzyletnią, dziewczynkę. Wiatr zaczął poruszać złowrogo koronami drzew przynosząc z głębi lasu głośne wycie. Kobieta wzdrygnęła się i wzięła dziecko na ręce. Przyspieszyła kroku, lecz nie dane jej było uniknąć spotkania z potworem, którego przed chwilą słyszała. Zza drzew wyskoczył potężny wilkołak.
Zadrżałem, gdyż rozpoznałem w nim Greybacka.
Wyszczerzył kły i powoli podchodził do młodej matki.
- Błagam, nie rób nic mojej córeczce. – załkała przyciskając dziecko do piersi. Zwierzę zawyło przeciągle i napawało się widokiem przerażonej kobiety.
- To także moja córka – odezwało się stworzenie, a jego głos był zachrypnięty.
- Fenrir, błagam Cię. Nic jej nie rób.
- Mogłaś o tym pomyśleć zanim ją zabrałaś! Myślisz, że pozwolę Ci ot tak sobie odejść? – Greyback roześmiał się szaleńczo. Dotknął policzka kobiety i przejechał po nim szponami, po czym podciął nieznacznie pazurem gardło matki. Wyrwał jej z rąk dziewczynkę, która zaczęła głośno płakać.
- Nie będzie bolało – szepnął wilkołak i jednym ruchem dłoni skręcił dziecku kark. Zaraz potem wgryzł się w klatkę piersiową dziewczynki rozszarpując ją. Strugi krwi spłynęły po jego pysku i rękach. Sięgnął do wnętrza rozerwanego ciała wyjmując z niego serce. Kobieta płakała, lecz starła się przy tym zachowywać jak najciszej. Wilkołak zatopił zęby w sercu, lecz zaraz potem wyciągnął je w kierunku matki.
- Chcesz? – zapytał, a ta nie wytrzymując załkała głośno. Stworzenie podeszło do niej i złapało ją za włosy. Na oczach przerażonej kobiety zjadł narząd, który dzierżył w ręce i oblizał pysk.
- Twoja kolej, moja droga – zaśmiał się i wgryzł w jej gardło. Rozszarpał je jednak zostawił ją konającą w męczarniach.
Powoli wróciła do mnie świadomość. Po policzkach płynęły mi łzy. Zakryłem twarz dłońmi i dopiero teraz zauważyłem, iż płaczę krwią. Czerwona posoka pokryła moje ręce i wtedy też usłyszałem ten potworny śmiech, tak bardzo podobny do wycia. Greyback stanął przede mną jak gdyby nigdy nic.
- Ja mam wiele twarzy – odezwał się – W tym także Twoją – stworzenie przemieniło się przyjmując moją postać. Przerażony patrzyłem jak z każdą chwilą się zmienia przeobrażając w swoje ofiary te, które uczynił podobnymi sobie. W większości były to dzieci o niewinnym uśmiechu i ufnych oczkach. Niemal widziałem jak kły wilkołaka rozrywają ich skórę pozbawiając je całego piękna dzieciństwa i rujnując resztę ich życia.
„Jesteś taki jak on” odezwał się czyjś głos w mojej głowie „Identyczny”.
- Nie… - wyszeptałem – Ja nie jestem taki…
- Skąd to wiesz? – zapytał ironicznie Greyback, który stanął przy mnie.
- Wiem to, po prostu to wiem! – stworzenie roześmiało się głośno, zawyło i zniknęło. Osunąłem się na kolana oddychając ciężko.
- Nie… jestem… nigdy… nie będę – szeptałem sam do siebie.
- Nie jesteś, nie będziesz i nigdy nie byłeś – znajomy głos przeciął moje myśli niczym miecz.
- Syriusz! – krzyknąłem i odwróciłem się szybko. Chłopak stał za mną uśmiechnięty i zupełnie realny. Jednak wystarczyła chwila, by jego oczy stały się puste. Fenrir objął go pojawiając się za plecami kruczowłosego. Przechylił jego głowę w bok i polizał napięta szyję. Uśmiechnął się szaleńczo i wgryzł w ciało Blacka.
- Niee…!! – krzyknąłem i chciałem do nich podbiec, lecz moje ręce i nogi krępowały ciężkie łańcuchy. Łzy spłynęły mi po twarzy, a klatkę piersiową rozrywał ból.
- Dlaczego on? Dlaczego zawsze ON?! – łkałem nie mogąc się uspokoić. Wszystko zniknęło niczym mgła, a ja klęczałem pośrodku bezkresnej ciemności.
- Nie jesteś taki jak on – usłyszałem głos Syriusza i rozglądnąłem się, lecz nie dostrzegłem nic poza nicością i czernią przestrzeni.
- Nie, nie jestem… - powtórzyłem cicho i uśmiechnąłem się niepewnie. Po raz kolejny zawirowało mi przed oczyma.
Uniosłem powieki i spojrzałem w czarne oczy nauczyciela. Mężczyzna otarł mi wilgotne policzki i uśmiechnął się pocieszająco.
- C… Co to było? – wydusiłem.
- Przeszłość tego, który naznaczył Cię wiecznym cierpieniem, Twoje wnętrze…
- Ale jak…?
- Zajrzałem do Twojego umysłu. Wiem, że nie było to przyjemne. Wybacz, więcej już tego nie zrobię.
- Po co…? Dlaczego?
- Musiałem poznać Twoją duszę, przynajmniej w tym niewielkim stopniu. – nagle drgnąłem i rozejrzałem się niepewnie.
- Spokojnie – rzucił profesor – Minęły zaledwie sekundy. – mężczyzna pochylił się i szepnął mi do ucha.
- Nie martw się. Jesteś zupełnie inny niż Fenrir. A teraz leć już, bo ktoś na Ciebie czeka – Riddle uśmiechnął się do mnie i popchnął w kierunku drzwi. Odwzajemniłem uśmiech i wyszedłem z klasy.
- Nawet nie pytam, o czym rozmawialiście, bo pewnie i tak mi nie powiesz – powiedział Syriusz widząc mnie.
- Zgadza się – odparłem i rzuciłem się chłopakowi na szyję.
- Co Ty robisz, Remi? – kruczowłosy speszył się lekko.
- Nic, po prostu cieszę się, że czekałeś.
- I jeszcze sobie dziś poczekam. I to całą noc. – zaniepokoiłem się słysząc to stwierdzenie.
- Syriuszu…
- Nic nie mów – uciszył mnie chłopak – Nie ważne, jaką masz tajemnicę dopóki wracasz cały i zdrowy.
- Dziękuję – powiedziałem i przytuliłem się do Blacka jeszcze bardziej.
- Aleś Ty dzisiaj niedopieszczony – zaśmiał się Syri i łapiąc mnie za biodra przytrzymał abym się nie wyrwał. Pokręcił głową i pocałował mnie w czoło.
Ciekawa ta historia... Biedny Remi, takich brutalności musiał się naoglądać... Ale notka i tak była boska ^___^ Jak wszystkie zresztą ^__~ Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKocham yaoi! A tym bardziej potterowskie^^ Kogoś takiego nam potrzeba! Serdecznie zapraszam na www.liryk.fora.pl Pokaż swój talent. Pisz i oceniaj innych!
OdpowiedzUsuńMoja kochana ^^! Jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu!!! Kurczaki! Jak ja cie kocham ^^! Za te twoje opowiadanie! I teraz... dziękuje bogu że weiss-kreuz poprosiła mnie o pomoc! I że podała mi twoje "gygy" ^^! Bo wtedy... ty podałaś mi swoją stroneczke ^^! Jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu!!! Ja mam całkowity odjazd ^^! Normalnie... 4D =D! Bo czuje euforie =D! Mam ochote skakać po pokoju =D! W zamian za twoje śliczne, wspaniałe, cudne, jedyne w swoim rodzaju... (itd =D) nocie... podam twój adres wszystkim mi znanym fankom yaoi ^^! JEEEEEEEEJCIUUUUUUU!!! Ale mam odjazd... lepiej niż po narkotykach ^^(nie! niećałam :) tylko tak mówie!)! Normalnie... sie uzależniłam =D! Jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu!!! No... kończe bo rozniose ta klawature, komputer i pokój =D! Ide jakoś rozładowac emocje =D! Hmm... najlepiej prysznic ^^! Bo moge spokojnie pomyśleć i ochłonąć =D! Oki... to paps :* :* :* :* :* :* :* :* :*
OdpowiedzUsuńhttp://ren-horo-yaoi.blog.onet.pl/zapraszam na kolejny rozdział "Bliskość"
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam jednym tchem, niewiem czemu wcześniej nie skomentowałam ( to była chyba chwilowa niepoczytalność ;) ). Z niecierpliwościa czekam na kolejną część. Idę do pracy więc pozachwycam się następnym razem :P
OdpowiedzUsuńRemi to zawsze ma ciężko w życiu, biedaczek. Dobrze, że zawsze jest przy nim Syri^^
OdpowiedzUsuńŁiii...nie no ja się przekręce...legilimencja...hihih...nie wyrobie..łaaa...Bogini moja...hiuhi -Fiancee
OdpowiedzUsuńNiedopieszczony >3
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Syriusz czekał na niego, a to przywitanie...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie