piątek, 8 września 2006

Bye, bye guys

O.K. Niech będzie, że notki będę dodawać w te trzy dni, ale poza tym kiedy będę mogła to dodam jakąś nieplanowaną ^^ .

 

23 grudzień

I nadszedł ten dzień. Dziś wszyscy, którzy wracają do domów na Święta biegali od rana po całej szkole, żegnali się ze znajomymi, a co po niektórzy na szybkiego pakowali swoje rzeczy. Do tych ostatnich należał James. Niemal, co chwila wykrzykiwał niezbyt przyjemne słowa nie mogąc znaleźć to skarpetek, to znowu szczoteczki do zębów. Osobiście wcale mu się nie dziwiłem. Kto, jak kto, ale on nigdy nie był w stanie utrzymać porządku. Nie dziwiło mnie, gdy Sheva wszedł pod swoje łóżko i wyjął stamtąd grzebień okularnika.

- A ja go szukałem od dwóch tygodni! – krzyknął chłopak i zaczął tulić do siebie zgubę.

- Ja współczuję Twojej przyszłej żonie, J. – stwierdził Andrew i zawiesił uważne spojrzenie na Potterze.

- Hmm… Gdybym miał czas porozmawiałbym z Tobą na ten temat, ale niestety za dziesięć minut musimy być w Wielkiej Sali, a ja nawet połowy rzeczy nie spakowałem.

- W domu pakuje Cię mama? – sam nie wiem czy pytałem, czy stwierdzałem fakt, ale James przytaknął mi energicznie i na szybkiego opróżnił całą zawartość szafki wrzucając ją do torby.

- Jesteś beznadziejny, J. – westchnąłem i odsunąłem chłopaka od jego tobołka, z którego już wszystko się wysypywało. Wyrzuciłem wszystko na ziemię i spokojnie spakowałem Pottera.

- Kurcze, Remi Ty to będziesz dobrą żoną – wyszczerzył się, ale natychmiast zamilkł gdyż na jego twarzy wylądował bordowy wełniany sweter.

- Chłopaki, idziemy! – pospieszył nas Peter i szybko wyszliśmy z pokoju.

W Wielkiej Sali byli już niemal wszyscy. Przyszliśmy dwie minuty przed rozpoczęciem pożegnania, jakie zorganizowano by pożegnać wszystkich, którzy wyjeżdżali.

Zajęliśmy miejsca przy naszym stole i z niecierpliwością czekaliśmy, aż dyrektor zacznie swoje przemówienie, po którym miało nastąpić lekko uroczyste śniadanie. Dumbledore wstał i otworzył usta chcąc coś powiedzieć, kiedy to drzwi uchyliły się szybko, a Michael i Gabriel niemal wbiegli do środka. Profesor Span widząc ich załamana przetarła twarz dłonią.

Nedved starał się ubrać jak najszybciej czarny sweter, ale pogubił się całkowicie. Sam już nie wiedział gdzie jest rękaw, a gdzie powinien włożyć głowę. Rozpięte spodnie ukazywały jego zieloną bieliznę, a mięśnie na brzuchu spinały się leciutko, gdy nieudolnie się ubierał. Jego włosy wskazywały na to, że nie zdążył się nawet uczesać. Tym czasem Ricardo skakał na jednej nodze i zakładał na szybkiego spodnie. Wyglądał słodko w samej bluzie, bokserkach w pirackie flagi i jeansach, które jakoś nie chciały posłusznie wejść na jego szczupłe biodra. Czarne pasma włosów odstawały mu na wszystkie strony i wpadały do oczu.

Dyrektor roześmiał się serdecznie widząc ten komiczny widok, a cała rzesza uczniów zawtórowała mu. Dziewczyny wzdychały cicho, gdy niemal do połowy rozebrani Ślizgoni przechodzili koło poszczególnych stołów. Dopiero, gdy usiedli na swoich miejscach udało im się uporać z garderobą.

- Czy ja mogę już zacząć? – zapytał rozbawiony Dumbledore, a chłopcy energicznie pokiwali głowami.

- Przedstawienie już nam panowie zapewnili, więc myślę, że powiem tylko, miłych Świąt, uważajcie na siebie i wróćcie do szkoły wypoczęci oraz z nowym zapałem do nauki. Smacznego. – zakończył mężczyzna i na stołach pojawiły się najróżniejsze potrawy.

- Za to lubię dyrektora – zaczął Sheva – Mówi krótko i konkretnie.

- Ja się mu nie dziwię – rzucił Syriusz - Wszystkie dziewczyny zwracały uwagę tylko na Michaela i Gabriela.

- I nic dziwnego. Widziałeś te ciała? Człowieku, ja osobiście nie miałbym nic przeciwko gdyby mi się mieli śnić po nocach tak wyrozbierani.

- Opanuj się i nie przy jedzeniu, Andrew – upomniał jasnowłosego Peter i zaczął pochłaniać kurczaka w cieście.

- Oj, Pet mi na samą myśl o nich cieknie ślina…

- Litości! – niemal zaczął błagać James, na co Sheva zareagował przeciągłym westchnięciem.

- Ja to będę za wami tęsknił – rzucił Pettigrew z pełnymi ustami.

- No, tak jakoś inaczej będzie, kiedy wyjedziecie… - przyznałem.

- Remi, nie martw się, bo Syriusz zatroszczy się o to byś za nami nie tęsknił – zaśmiał się James.

- Żal Ci, że Tobą nikt się nie zajmie? – odgryzł się Black, a Potter spojrzał na Andrew.

- Ode mnie się odczep! – fuknął jasnowłosy i zajął się jedzeniem.

Czułem się jakoś dziwnie patrząc jak 2/3 naszej paczki brnie przez zaśnieżone błonia w kierunku stacji. Widziałem jak James niemal tarza się w śniegu wraz z resztą chłopaków nie zwracając uwagi na McGonagall, która starała się ich uspokoić.

- No i jesteśmy sami – szepnąłem, a Syriusz objął mnie ramieniem.

- Chodź, nacieszymy się tą samotnością – powiedział spokojnie chłopak i poprowadził mnie do naszego pokoju.

- To jest życie – westchnął kruczowłosy i opadł na swoje łóżko z rękami za głową. – W każdej chwili mógłbym się do Ciebie dobrać.

- Odczep się, Syri! – krzyknąłem i rzuciłem w chłopaka poduszką.

- Tak chcesz się bawić?! – roześmiał się i tym razem to w moją stronę poleciała miękka poduszka. Zrobiłem unik i oddałem kruczowłosemu.

Zaczęliśmy tą wojnę na dwóch łóżkach, ale wystarczyła chwila, by już wszystkie posłania zostały zdemolowane, a poduszki latały po całej sypialni niczym śnieg, który prószył na dworze. Śmiałem się niemal bez przerwy, włosy miałem w totalnym nieładzie, a wszystkie mięśnie powoli zaczęły mnie boleć.

- Wymiękasz? – zapytał Black, a po podłodze rozsypały się tysiące piórek.

- Niedoczekanie! – odparłem i przeskakując ze swojego łóżka na pościel chłopaka uderzyłem go poduchą prosto w twarz. Syriusz z cichym jękiem złapał mnie za pas i przewrócił. Siadając na moich nogach, otulił mnie w pościel niczym mumię. Cudem udało mi się jakoś z tego wyplątać i usiąść na chłopaku. Nakryłem jego twarz poduszką śmiejąc się w najlepsze. Jednak Syri zepchnął mnie i teraz to znowu on siedział na mnie. Obaj dyszeliśmy ciężko i byliśmy niesamowicie zmęczeni.

- Nie myślałem, że to tak wyczerpuje człowieka – wyszeptałem przez zaciśnięte gardło.

- Fakt, ale teraz sobie odpoczniemy – wyszczerzył się chłopak i położył się obok mnie na boku. Objął mnie i przytulił do siebie z całych sił. Chcąc, nie chcąc moje plecy przywarły do klatki piersiowej Blacka. Zamruczałem z aprobatą, a kruczowłosy roześmiał się. To było bardzo przyjemne leżeć razem z nim pośród porozrzucanych piór, nie martwiąc się o nic.

Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że zasypiam.

Gdy moje oczy uchyliły się powoli leżałem przodem do chłopaka, który nadal tulił mnie do swojego ciała. Przybliżyłem się do niego jeszcze bardziej, a on wzmocnił uścisk.

- Daj mi jeszcze chwilkę, Remi – zamruczał.

- Nie mam nic przeciwko – rzuciłem cicho i trwałem w bezruchu wsłuchując się w spokojne bicie serca Syriusza i w jego cichy oddech. To było wspaniałe. Sam nie wiem, co wtedy dokładnie czułem. Chciałem zatrzymać czas i nie pozwolić chłopakowi odejść.

- Chodź się potalać w śniegu – szepnął po chwili kruczowłosy i popatrzył na mnie.

- Ale z Tobą nie mam szans – jęknąłem, a on zaśmiał się cicho.

- No, chodź – powtórzył i pocałowawszy mnie w czoło podniósł się.

Ubraliśmy się w miarę szybko i wybiegliśmy na białe błonia. Odetchnąłem głęboko wciągając do płuc świeże, zimowe powietrze.

- Tylko mi się później nie rozchoruj! – krzyknął Black, a ja nieświadomy niczego oberwałem śnieżką w twarz.

- Ej, to było nie fair!

- Wszystkie chwyty dozwolone! – zachichotał kruczowłosy i w moją stronę poleciała kolejna kula ze śniegu.

- Tak nie będzie! – fuknąłem i z szyderczym uśmiechem posłałem śnieżkę w stronę chłopaka. Trafiłem go prosto w czoło. Cieszyłem się, że moje wilcze zmysły pomagają mi nawet w tak głupich chwilach.

- Ale Ty masz cela, no!

- Wymiękasz?

- Niedoczekanie! – Syriusz z dziką satysfakcją zaczął bez opamiętania rzucać śnieżnymi kulkami, a ja postanowiłem zrobić to samo. Miałem szczęście, gdyż tylko, co trzecia część amunicji Blacka trafiała do celu, a ja niemal nie pudłowałem. Po wojnie na poduszki nie przypuszczałem, że będę miał siłę na kolejną tym razem śnieżną. Całkowicie zapomniałem o tym, że zaledwie kilka godzin temu J., Pet, Sheva i Lu wyjechali.

- Atak bezpośredni! – krzyknął Syri i podbiegając objął mnie. Obaj upadliśmy na śnieg.

- To już było całkowicie nie fair!

- No, co Ty? – roześmiał się i potarł nosem o mój zimny policzek. – Chodź za zamek – rzucił i pomógł mi wstać. Posłusznie podążyłem za nim.

Nagle chłopak zatrzymał się, a ja wyjrzałem zza jego pleców.

- No, ładnie – szepnął kruczowłosy i roześmiał się cicho. Za szkołą zauważyliśmy Camusa i Fillipa. Chłopak opierał się o mur zamku, zaś nauczyciel lekko napierał na niego swoim ciałem. Ich usta złączone były w długim, namiętnym pocałunku. Dłonie Ballacka bawiły się krótkimi włosami mężczyzny, który swoje złożył na szczupłych biodrach Ślizgona.

- Piękny widok – stwierdziłem i uśmiechnąłem się do siebie.

- A wiesz, że ja się z Tobą zgodzę – rzucił wesoło Syriusz – Całkiem zapomniałem, że Fillip zostaje na Święta w Hogwarcie.

- Oni obaj zostają, co roku – wyszczerzyłem się i westchnąłem cicho.

- Romantyk z Ciebie.

- Nie przeczę, Syriuszu. Pomyśl jak ciężko będzie Ci mnie zadowolić, skoro taki jestem. – zażartowałem.

- Oj, już ja się postaram o to, abyś był zadowolony.

- Liczę na to, a teraz… Gonisz! – klepnąłem chłopaka w plecy i szybko uciekłem, zaś on niemal natychmiast rzucił się w pogoń za mną.

 

  

13 komentarzy:

  1. No i wreszcie chwile samotności. niecierpliwie czekam na c.d.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie zostali sami^^ Już niemogę się doczekać co będzie dalej. Pisz szybko nową notkę:3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe :3 Mam nadzieję, że nie będą próżnować xD

    OdpowiedzUsuń
  4. No, no, sami w dormitorium^^ będzie się działo (mam nadzieję^^) Czekam niecierpliwie na kolejną notkę:*

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Kochanka Szkarłatnych Motyli9 września 2006 01:22

    Sami...Mmm...No,no czekam na jakąś malutką akcję...

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny blog oraz notki :D Niedawno przejrzalam calusienkie archiwum. :) No zostali sami mam nadzieje ze cos sie bedzie dzial. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Chcemy więcej:) To chyba oczywiste... Ej no, dzisiaj jest sobota, więc każdy powinien mieć wolny czas:D

    OdpowiedzUsuń
  8. princess123@op.pl10 września 2006 02:45

    u mnie news ^^ren-horo-yaoi.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. ~http://valandia.blog.onet.pl12 września 2006 22:27

    łaaa.. noteczka zarąbista.. znowu chichotałam przez większość notki... a ten gif... łaaaaaaaaaaa... genialny.. cudny piękny hihihih... śliczniusi... miauuu -Fiancee

    OdpowiedzUsuń
  10. Mrrr Filip z Camusem miziający się pod murami szkoły ^^Hihi to teraz Siri może do woli pomolestować Remusa xD

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam,
    w końcu chwila samotności, a to przedstawienie boskie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  12. Szkoda że to dopiero pierwszy rok...
    If you know what I mean :3
    XD

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj, pomyliłam się i zamiast rozdziału 7 przeczytałam 34 ojojoj stąd święta
    *teraz nie jestem pewna czy to pierwszy rok

    OdpowiedzUsuń