środa, 20 września 2006

Sacrifice

Kolejna sonda, tym razem o adopcji. Zależy mi na waszej opinii co do tego tematu.

 

29 grudzień

Jak co dzień przez te Święta obudziłem się wtulony w Syriusza na jego łóżku. Było mi ciepło i odczuwałem dziwną wewnętrzną przyjemność, która wypływała z obecności kruczowłosego. Przez cały ten czas, kiedy to jesteśmy razem niemal zapominam o tym, że jestem wilkołakiem. Koledzy i koleżanki patrzą na nas trochę dziwnie, ale mimo to wokół Syriusza ciągle kręcą się jakieś dziewczyny i szczerzą się do niego na każdym kroku. Najgorsze są chyba te z siódmej klasy. Podchodzą, mierzwią mu włosy i słodzą tak, że aż człowieka mdli. Całe szczęście, że są Ferie Świąteczne, bo bądźmy szczerzy, umarłbym z zazdrości o niego! Chłopak pozwalał tym wszystkim, damusiom na flirt, ale zawsze, kiedy zauważył moje niezadowolenie zapewniał o tym, że poza mną nie widzi świata i że tylko ja się liczę. Odsunąłem się od ciepłego ciała Blacka i spojrzałem na jego spokojną, delikatnie uśmiechniętą twarz. Wydawał się taki niewinny…

Nie mogąc się powstrzymać pocałowałem go leciutko w miękkie, niczego nie świadome wargi. Kruczowłosy zamruczał i przytulił mnie mocniej.

- Śpioch – szepnąłem i umiejętnie wyślizgnąłem z uścisku jego ramion.

- Uciekinier – usłyszałem obrażony głos chłopaka. Popatrzyłem na niego w chwili, gdy przeciągnął się z lekko uchylonymi powiekami.

- Ileż można spać? – zapytałem nie oczekując odpowiedzi i wracając na łóżko usiadłem na brzuchu Syriusza. – Naszą Noc Poślubną też zamierzasz przespać? – zakpiłem.

- O, nie! Tak Cię wtedy wymęczę, że się później nie podniesiesz – rzucił pewnym głosem Syri.

- Wstawaj! – roześmiałem się i łapiąc Blacka za ręce starałem się go podnieść.

- A co będę z tego miał?

- Niech pomyślę… - pochyliłem się nad nim i w tej tez chwili usłyszałem stukanie w szybę.

Syriusz westchnął zrezygnowany, a ja wstając otworzyłem okno wpuszczając do pokoju młodego brązowego puchacza. Odwiązałem od jego nóżki list i pogłaskałem go po główce.

- Dzięki, Mir – powiedziałem do niego, a ten dzióbnął mnie lekko i pieszczotliwie.

Otworzyłem list i przeczytałem go szybko.

- Andrew dziś wraca – oznajmiłem, a z piersi Blacka znowu wyrwało się ciche westchnienie. – Doszedł do wniosku, że spędzanie Sylwestra ze starszymi od siebie o około 20 lat osobami jakoś mu nie pasuje, a poza tym ma pomysł na mały przekręt.

- Przynajmniej to go usprawiedliwia – rzucił kruczowłosy i niechętnie podniósł się z łóżka.

Kiwnąłem głową do sowy, a ta wyleciała z pokoju. Podszedłem do Syriusza, który zakładał niespiesznie koszulkę. Stanąłem za nim i jedną ręką objąłem w pasie, zaś drugą wsunąłem pod T-shirt drażniąc paznokciami gorącą, gładką skórę chłopaka.

- Najpierw wrócił James, teraz Sheva… Widać jest jeszcze za wcześnie na nasze Święta we dwoje. – zamruczałem wtulając się w plecy Blacka.

- Jakim cudem Ty jesteś, aż tak spokojny?

- Oj, Syriuszu. W końcu to Ty jesteś tym porywczym – zaśmiałem się – Nie możemy mieć wszystkiego, bo życie daje nam to, co dla nas ma, a nie to, co chcemy by nam dało.

- Ja powinienem dziękować losowi za Ciebie – rozweselił się nagle i odwrócił do mnie przodem – Co ja bym zrobił, gdyby nie Ty?

- Nie miałbyś pokoju – wyszczerzyłem się.

- No tak – przyznał i łapiąc mnie za pośladki podniósł do góry, a ja oplotłem go w pasie nogami. Black uśmiechnął się zawadiacko i uniósł brwi. Sięgnął moich ust i wsunął w nie język. Objąłem ramionami jego kark i pogłębiłem pocałunek. Słyszałem jak drzwi otwierają się i po chwilowej ciszy Potter rzucił szybkie:

- W złym momencie przychodzę – i wyszedł. Syri ostatni raz musnął moje wargi i oparł swoje czoło o moje.

- Jesteśmy trochę niedopieszczeni jak na te 11 lat – stwierdził.

- A widziałeś kiedyś dopieszczonego jedenastolatka?

- Fakt, nie bardzo.

- Andrew ma się pojawić po śniadaniu, więc lepiej się już zbierajmy…

- Ja nie przeżyję wakacji bez Ciebie – rzucił Syri i postawił mnie na ziemi.

Po śniadaniu staliśmy wraz z Jamesem przy drzwiach głównych czekając na Shevę. Powoli zaczynaliśmy się nudzić, ale w końcu do zamku wszedł jakiś zakapturzony i zasypany chłopak.

- Wyglądasz jak bałwan – zaczął James.

- A Ty nim jesteś – zakpił Andrew i otrzepał się z białego puchu.

- Wiedziałem, że za mną tęskniłeś!

- J., zlituj się. Nie chcę już teraz żałować, że wróciłem.

- Jak zawsze uprzejmy – roześmiałem się i rzuciłem szamanowi na szyję. – Dobrze Cię znowu widzieć.

- Ja tez się cieszę, że znowu jestem z wami – chłopak objął mnie lekko.

- Mnie tak nie witał – zachmurzył się Potter.

- A może dość tych czułości? – Black skrzyżował ręce na piersi.

- Ktoś tu jest zazdrosny – uśmiechnąłem się przekornie.

- No chyba nie ja i nie o Andrew? – udał zdziwienie kruczowłosy i złapał mnie za rękę.

- Ja coś ominąłem? – stwierdził pytaniem szaman.

- W skrócie to oni teraz są oficjalnie razem. – podsumował okularnik – A Ty nadal mnie odrzucasz…

- James, kiedy Ty sobie dasz spokój?

- Nigdy! – wyszczerzył się Potter, a Andrew ściągnął z siebie lekko przemoczoną kurtkę.

Ruszyliśmy we czterech w stronę dormitorium i wtedy też na jednym z korytarzy zobaczyliśmy Fillipa i Camusa. Chłopak stał wtulony w nauczyciela, a po jego policzkach płynęły łzy.

- To tylko dwa dni – słyszałem jak mężczyzna pociesza chłopca, delikatnie głaszcząc go po głowie.

- Ale ja nie chcę – jęknął Ślizgon i rozpłakał się jeszcze bardziej.

- Fillipie, muszę jechać. Nie mogę sprzeciwiać się Ministerstwu.

- Dlaczego? – zapytał z wyrzutem Ballack mocniej obejmując ukochanego.

- Bo jeśli zaczną szperać w moich papierach to mogą się dowiedzieć, kim jestem.

- Niech się dowiedzą! Wtedy razem uciekniemy i …

- Fillipie, chcesz się ukrywać przez całe życie? Nie taką przyszłość pragnę Ci zapewnić. Poza tym to nie jest film…

- Ale ja naprawdę nie chcę.

- Ja również, ale nic na to nie poradzę…

- To niesprawiedliwe! – chłopak wyrwał się z objęć profesora i rzucił biegiem w głąb korytarza.

- Fillipie! – krzyknął za nim Marcel, ale ten nie zwrócił na to uwagi.

- Niech szlag trafi to całe Ministerstwo! – zdenerwował się mężczyzna i przeczesał dłonią włosy.

Podszedł do nas powoli, a jego oczy były niesamowicie smutne. Wiedziałem, że chciał płakać, ale potrafił stłumić łzy jeszcze zanim zaszkliły mu źrenice.

- Błagam was, przypilnujcie go – zwrócił się do nas, a jego zazwyczaj dźwięczny głos brzmiał pusto i chłodno.

- Dobrze – szepnąłem patrząc jak profesor odchodzi w stronę, z której my przyszliśmy.

- Chłopaki, zaraz do was dołączę – rzuciłem i pobiegłem w stronę gdzie niedawno zniknął Fillip.

Nie musiałem długo myśleć gdzie może być. Od razu skierowałem się do gabinetu Camusa. Zapukałem, ale nie otrzymawszy żadnej odpowiedzi wszedłem do środka. Ślizgon siedział skulony na łóżku i tulił do siebie dużą, miękką poduszkę. Drżał lekko płacząc.

- F… Fillipie… - zacząłem niepewnie siadając na pościeli.

- Dlaczego on?! Powiedz mi, Remi. Dlaczego właśnie on, musiał wracać do Francji?!

- Fillipie, nie bądź dzieckiem. Przecież to tylko dwa dni…

- On też tak mówił… Ale to nie są tylko dwa dni! To cała wieczność! Każda minuta życia zawiera w sobie odrębną część czasu, który Bóg liczy i którego nam nie zwróci. Tylko dwa dni… Więc dlaczego nikt nie powiedział, o co dokładnie chodzi?! Kazali mu wracać, bo we Francji są jakieś zamieszki. Co Marcel ma z tym wspólnego?! Niech sami sobie radzą skoro nie potrafią utrzymać porządku! – chłopak powoli wyładowywał swój gniew, ale z jego oczu w dalszym ciągu płynęły wielkie słone łzy.

- Fillipie, uspokój się i chodź ze mną. Camus kazał nam się Tobą zająć… - powiedziałem łagodnie.

- Nie chcę…

- Nie zostawię Cię tu samego! Możesz spać na łóżku Jamesa, bo on i tak nie ma wstępu do pokoju na noc.

- Remi, dziękuję, ale…

- Zrób to dla niego. On na pewno będzie szczęśliwy, kiedy po powrocie zobaczy Cię w lepszym stanie niż teraz. – chłopak zamyślił się.

- Dobrze… - odpowiedział bez przekonania i otarł załzawione oczy.

Zaprowadziłem go do naszego dormitorium, ale mogłem być pewny, że tej nocy na pewno nie zaśnie. Z resztą zdziwiłbym się gdyby w ogóle spał. Nie wiedziałem, co czuje. Mogłem się jedynie domyślać i to bolało mnie chyba najbardziej.

 

9 komentarzy:

  1. ~www.valandia.blog.onet.pl20 września 2006 16:05

    ... pierwsza komentuje notke łihihihi.... :D ... Tiaaa.. do rzeczy.. biedny Filip... oj biedactwo... hihih....:P ... A tak swoją drogą oczywiście cudna noteczka... mrauu... cudo... :D ... A cio do sondy to już swój głos zostawiłam... Pozdrawiam serdecznie -Fiancee

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział. Szczególnie super, że Sheva wrócił :DD A co do sondy. Sam jestem homo i chciałbym mieć dzieci, ale wiem ile takie dziecko muaiłoby przecierpieć... Ehh. mam mieszane uczucia, ale mimo wszystko zaglosowalem na Tak.

    OdpowiedzUsuń
  3. Notka jak zwykle super^^ Biedny Filip ja nie wiem jak on przeżyje te dwa dni. A co dopiero zrobi Remi jak będą wakacje? Nie no ja w spokoju do następnej notki chyba nie doczekam^^"

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam wrażenie, że Filip poczeka trochę dłużej niż te 2 dni... A co do wakacji to... Szkoda że się skończyły... Nauczyciele są teraz nieznośni z tym nawałem sprawdzianów...;(

    OdpowiedzUsuń
  5. boltendahl@onet.eu21 września 2006 01:12

    Racja, racja biedny Filip... Chyba utopi się we własnych łzach podczas nieobecności ukochanego... Notka jak zawsze świetna ;] I zaraz zagłosuję w nowej sondzie. Aha, u mnie jest już pierwsza notka, więc zapraszam^^ Ohayou!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten twój blog to jakieś chore żarty!!! Wogule ty sama jesteś chora skoro piszesz takie rzeczy!! I napewno już tu nie będe wchodzić!!Boże...

    OdpowiedzUsuń
  7. ~www.valandia.blog.onet.pl21 września 2006 13:03

    Jezu to co ??? jakaś cholerna epidemia?? czy co? ... sępy rzuciły się ? wrrr.... przecie jak się nie podoba to w ogóle po kie licho było czytać?? Ahh... szkoda słów.... Ja po prostu nie rozumiem... że osobie któej się blog ni epodobał miała jeszcze chęć się wpisać.... jejuuuusiu...... szkoda słów........................... -Fiancee

    OdpowiedzUsuń
  8. Och tak mi szkoda Filipa aż mi oczka się zaszkliły ...

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    no, no Filip i to jego zachowanie, Sheva wrócił wcześniej do zamku, ciekawe gdzie teraz będzie spać, jak pewnie tak samo jak James został wywalony z pokoju...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń