środa, 13 września 2006

Wspomnienia vol. 1

Ma kilka spraw tak na początek. Pierwsza jest do niejakiej 'Gabi'. Otóż to jest blog, a nie książka, więc nie wiem jak długich notek oczekujesz. Poza tym jak już chcesz opisy to przeczytaj moje notki od pierwszej do odtatniej (nie będę w każdej pisac jak chłopcy wyglądają). Nie mam zamiaru wkręcać tu długich i nudnych opisów (to nie 'Nad Niemnem - a i tak tego nie czytałam, ale nauczycielka polskiego opowiadała, że nie cierpi tej książki właśnie ze względu na te długaśne, nudne opisy. Uznała, że musimy to przerobić, ale to jest nasz obowiązek, a nie przyjemność, dla niej również). A, co do języka jakiego używam, to tak mi sie zdaje, że ten blog jest nie tylko o życiu w Hogwarcie, ale i o yaoi, czytają go różne osoby i nie mam zamiaru wszystkiego komplikować. zawsze stosuję prosty język wypowiedzi, bo jest lepiej rozumiany i sorry, ale nie będę pisać o np. konsternacji, skoro mogę użyć słowa 'zakłopotanie'. I po raz kolejny powtarzam... o uczuciach było, a teraz troche od tego odchodzę! To tyle do Ciebie ^^.

 

Teraz coś dla Was moi kochani czytelnicy. Wpadłam na pomysł (hehe tak, kolejny ^^). Co powiecie na to żebym raz na dwa tygodnie we wtorki dodawała 'Kartkę z pamiętnika', czyli krótkie wspomnienia jednej z postaci pobocznych historii? Piszcie co w na to, a jeśli jesteście 'za' to dodaję sondę 'Kartka z pamiętnika' wktórej sami wybierzecie kolejność wspomnień ^^ .

 

25 grudzień

Pierwszy dzień Świąt. W domu pewnie musiałbym teraz pakować rzeczy i przygotowywać się do wyjazdu w odwiedziny do dziadków. Na szczęście byłem teraz w Hogwarcie i nudne siedzenie z rodziną w tym roku mnie ominęło.

Z samego rana, zaraz po śniadaniu urządziliśmy sobie z chłopakami wielką wojnę na śnieżki. Do zamku wróciliśmy zziębnięci i przemoczeni. Przebraliśmy się szybko i zjedliśmy obiad, a po nim znowu wybiegliśmy na dwór tym razem po to by zbudować ogromne iglo – genialny pomysł Pottera.

Grzaliśmy się właśnie przy kominku w Pokoju Wspólnym, kiedy do pomieszczenia weszła profesor McGonagall.

- Remusie, mogę Cię o coś prosić? – zaczęła. – Idź do profesora Camusa i poproś go, by przyszedł do mojego gabinetu. Mam do niego pewną sprawę. – skinąłem głową i wyszedłem szybko z pokoju. Usłyszałem przeciągły jęk zawodu, który wydał z siebie Syriusz.

Wspiąłem się po schodach na trzecie piętro i ostrożnie zapukałem do drzwi.

- Kto tam? – zapytał profesor.

- Remus Lupin, przysyła mnie profesor McGonagall – odpowiedziałem.

- Wejdź, Remusie – otworzyłem drzwi i powoli przekroczyłem próg gabinetu nauczyciela latania.

Był dokładnie taki, jakim opisał go Fillip w swoim pamiętniku. Na końcu pokoju na dywanie pod oknem siedział profesor, a między jego nogami Ballack, który uważnie coś studiował.

- Niw wiesz, czego ode mnie chce Minewra? – odezwał się spokojnie Camus.

- Nie mam pojęcia, proszę pana – mężczyzna westchnął i wstając zmierzwił włosy Ślizgonowi.

- Poczekajcie na mnie, zaraz powinienem być z powrotem – to mówiąc wyszedł z gabinetu.

Popatrzyłem na Fillipa, który odprowadził nauczyciela wzrokiem .

- Usiądź – rzucił, a ja zająłem miejsce niedaleko niego – McGonagall zawsze ma wyczucie. Czy ona nawet w Święta musi od niego coś chcieć?!

- Jesteś zazdrosny – roześmiałem się.

- Nie przeczę, ale na moim miejscu też byś był.

- Co to jest? – wskazałem na stary zwój leżący przed chłopakiem.

- Marcel uczy mnie zaklęć – uśmiechnął się – W dormitorium i tak siedziałbym sam, więc przynajmniej mam zajęcie.

- A właśnie, co planujesz po szkole?

- Hmm… Chciałbym otworzyć sklep z miotłami i akcesoriami do Quiditcha na Pokątnej. Kupię niewielkie mieszkanie gdzieś na skraju Londynu i przynajmniej Marcel nie będzie musiał wracać do Francji na wakacje. Przez sześć lat dość już się wycierpiałem nawet nie wiedząc gdzie dokładnie jest.

- Kochasz go, prawda? – to raczej było stwierdzenie, niż cokolwiek innego.

- Z całego serca – przytaknął chłopak.

- Śpicie razem? – sam nie wiem, dlaczego o to spytałem, ale moje policzki od razu się zaczerwieniły.

- T… Tak – odpowiedział zdziwiony Ślizgon. – Przynajmniej na razie. Kiedy wrócą moi lokatorzy będę musiał znowu przenieść się do siebie. Ale muszę przyznać, że Marcel nie zmienił się ani trochę przez te wszystkie lata. Pierwszy raz spędziłem z nim noc w 2 klasie. Miałem koszmary po nocach, przez co chodziłem markotny i niewyspany. On to zauważył i kiedy dowiedział się, o co chodzi postanowił siedzieć przy mnie dopóki nie znaczną spać normalnie. Za każdym razem, gdy był przy mnie i trzymał mnie za rękę nic się nie działo. Po tygodniu uznał, że nie jest mi już potrzebny. Niestety już następnego dnia koszmar powrócił. Obudziłem się przerażony i zapłakany. Nie myśląc wiele poszedłem do Marcela. Otworzył mi drzwi całkowicie zaspany… Wyglądał słodko! Niemal spał na stojąco. Spodobał mi się fakt, że śpi w samych bokserkach. – roześmiał się chłopak - Zaprosił mnie do gabinetu i klękając przede mną otarł moją zapłakaną twarz. Złapał mnie za rękę i poprowadził do swojego łóżka. Nigdy nie zapomnę tego, co wtedy czułem. Było mi niesamowicie ciepło i przyjemnie. Wtuliłem się w jego klatkę piersiową, a on objął mnie mocno. Ciche miarowe bicie jego serca i spokojny oddech był jak kołysanka. Zasnąłem niemal od razu. – Fillip rozpromienił się, a ja ze zdziwienia nie wiedziałem, co powiedzieć. – Chcesz to pokażę Ci kilka moich wspomnień.

- Cz… Czemu nie? – odparłem.

Ballack przybliżył się do mnie i obejmując dłońmi moją twarz uśmiechnął się promiennie.

- Zamknij oczy – szepnął i przyłożył swoje czoło do mojego.

‘ – Tato, proszę. Mam już trzynaście lat! – przy wielkim stole w ładnie urządzonej na żółto kuchni siedział wysoki mężczyzna o czarnych włosach, delikatnie zaczesanych w tył, a przed nim ze złożonymi rękami klęczał na krześle chłopiec.

- Proszę, proszę, proszę! Nic mi się nie stanie.

- Nie! Jesteś jeszcze dzieckiem! Nie pozwolę Ci samemu jechać do Francji, nawet na Mistrzostwa Świata w Quiditchu!

- Ale…

- Skończyłem, Fillipie! – malec rozgniewany wyszedł z pomieszczenia i tupiąc głośno wszedł po schodach na wyższe piętro domu zamykając się w pokoju.

- Jesteś jeszcze dzieckiem! – przedrzeźniał ojca i wyciągnął z szafy dużą torbę. – To się jeszcze okaże! – wściekły zaczął się pakować. Kiedy skończył ukrył swoje rzeczy pod łóżkiem i rzucając się na pościel wyjął spod poduszki jakieś zdjęcie. - Uda mi się zobaczysz, że mi się uda! – szepnął i pocałował fotkę znowu ją chowając.

* * *

Chłopiec siedział przy biurku i w skupieniu pisał cos na niewielkiej karteczce.

- Nie jestem dzieckiem. Wracam za kilka dni. Fillip – przeczytał na głos i położył wiadomość na szafce nocnej. Wyjął spod łóżka torbę i skarbonkę z oszczędnościami. Schował pieniądze do kieszeni i wyjmując zdjęcie musnął je ustami.

- Już niedługo – powiedział chowając fotografię do tylnej kieszonki spodni i wyrzucając torbę przez okno. Zaraz potem sam wyskoczył delikatnie lądując na trawniku. Zabrał rzeczy i biegiem oddalił się od domu.

W jednej z bocznych uliczek stała długa kolejka czarodziejów i czarownic. Chłopiec stanął na samym końcu i kiedy przyszła jego kolej dotknął lekko starej leżącej na pokrywie śmietnika puszki. W chwilę potem stał już w zupełnie innym miejscu. Rozejrzał się uważnie. Była to duża leśna polana, a zza ściany drzew dało się słyszeć podniecone głosy ludzi.

- Jestem – westchnął głośno młodzieniec i ruszył w tamtą stronę. Przed nim zamajaczyło, co najmniej 10.000 różnych osób, które stały wokół olbrzymiego pięknego stadionu przystrojonego w barwy i flagi dwóch państw – Francji i Paragwaju.

- Teraz tylko bilet – powiedział sam do siebie Fillip i zaczął przeciskać się między ludźmi.

W pewnym momencie zatrzymał się i uśmiechnął szeroko, a jego wzrok spoczął na mężczyźnie, z którego to kieszeni wystawał kawałek biletu.

- Tak jak mnie uczył Oliver. Spokojnie, powoli i jak coś to w nogi – chłopak podszedł do nieznajomego i niczym zawodowy złodziej wyjął mu niezauważalnie wejściówkę na mecz zastępując ją jakąś kopertą.

Młodzian zadowolony i dumny z siebie skierował się ku wejściu na stadion. Zdziwiony kasjer sprawdził jego bilet i wpuścił go do środka.

Fillip bez większych kłopotów odnalazł przydzielone mu miejsce i zamykając oczy odetchnął z ulgą. Jakoś mu się udało.

Mecz się rozpoczął, a kibice zaczęli szaleć. Chłopak tylko przez chwilę obserwował to, co dzieje się na boisku. Rozglądał się uważnie na wszystkie strony najwyraźniej kogoś szukając. Odwrócił głowę w lewo, a jego źrenice rozszerzyły się. Na usta malca wpełzł szeroki uśmiech. Ujrzał młodego mężczyznę, który energicznie gestykulował, co chwilę podnosił się z siedzenia, łapał za głowę, unosił ręce w geście tryumfu i bez przerwy coś krzyczał po francusku.

- Marcel – szepnął młodzieniec i stracił kontakt z rzeczywistością.

Po kilku godzinach mężczyzna od niechcenia spojrzał w bok. Uniósł brwi zdziwiony i uśmiechając się do chłopca pomachał mu. Na policzki malca wpełzł rumieniec, który pozwolił mu jedynie na skinienie głową.

Młody Ballack sam nawet nie wiedział, kiedy i jakim wynikiem skończył się mecz. Widział jedynie roześmianą twarz swojego nauczyciela, który podszedł do niego i zaczął niewinną rozmowę.

- Co tu robisz, Fillipie? – chłopiec milczał – Gdzie Twoi rodzice?

- Jestem sam – odparł niepewnie młodzian nie patrząc na twarz profesora.

- Ale wiedzą, że tu jesteś? – czerwone policzki Ślizgona mówiły same za siebie. – Masz się gdzie zatrzymać? – westchnął mężczyzna, a widząc jak Fillip kręci przecząco głową podniósł z ziemi jego torbę.

- Chodź – rzucił – Zostaniesz ze mną. W końcu nie możesz spać na ulicy, a Twoi rodzice muszą ochłonąć po tej ucieczce. – dopiero teraz młodzieniec podniósł wzrok i spojrzał na uśmiechnięte oblicze Camusa. - Daj rękę, bo jeszcze mi się zgubisz – powiedział francuz i wyciągnął do niego dłoń, którą malec złapał i ścisnął mocno.

* * * 

- Wysłałem sowę do Twoich rodziców żeby się nie martwili, bo jesteś ze mną. Jak Ty to sobie wyobrażałeś, Fillipie? Chciałeś spać na ławce w parku?

- Nie wiem – odparł speszony chłopak – Ale jakoś bym sobie poradził.

- Nocowałbyś u jakiegoś innego samotnego mężczyzny licząc na jego dobre serce? – zakpił Marcel.

- Nie! – rozzłościł się Ballack i spojrzał wściekle na mężczyznę.

- Już dobrze, żartowałem – uspokoił go profesor głaszcząc po głowie – Jesteś głodny?

- N… Nie. – odpowiedział malec, ale mimo to francuz podał mu obfity posiłek, na który trzynastolatek niemal się rzucił.

- I Ty nie byłeś głodny? – zaśmiał się nauczyciel.

Marcel poczekał, aż chłopiec skończy jeść, po czym zaprowadził go do jednego z pokoi. Rozścielił mu łóżko i zasunął w oknach zasłony, by rano słońce nie zbudziło młodzieńca swymi promieniami.

- A pan?

- Spokojnie, prześpię się na kanapie w salonie.

- Ale…

- Nie martw się, tam też jest całkiem wygodnie. – chłopak spuścił głowę i zapytał niepewnie:

- A mógłbym spać z panem? – mężczyzna zdziwił się, ale po chwili znowu uśmiechnął się wesoło.

- Boisz się?

- T…Tak. Trochę – przytaknął Fillip, a dłoń nauczyciela spoczęła przyjaźnie na jego ciemnych włosach.

- Przebierz się, a ja zaraz wrócę – chłopiec ubrał piżamę i spokojnie poczekał na powrót profesora, który położył się obok niego.

- Dobranoc, Fillipie.

- Dobranoc i dziękuję – odparł malec i wtulając się w zaskoczonego mężczyznę zasnął niemal od razu.

11 komentarzy:

  1. ~Kochanka Szkarłatnych Motyli13 września 2006 17:59

    Notki jeszcze nie czytałam, ale ta "kartka z pamiętnika" to świetny pomysł:) Sama pisze opowiadanie (dla własnej przyjemności) i też kiedyś wpadłam na pisanie własnie takiej "kartki z pamietnika". Tylko nie mogę się zdecydować czy to ma być Lucjusz, Camus, Syriusz, Riddle czy Gabriel? Ehh... Może wszystkich po troszku? Biorę się za czytanie! Buźki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Nie muszę ci chyba mówić, ze notka jst SUPER!!! A co do tej kartki z pamiętnika... exstra pomysł! POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Kochanka Szkarłatnych Motyli13 września 2006 18:18

    Poprostu rozczulające. Uczucie, którym Fillip darzy Marcela jest niesamowite... To takie romantyczne... Ja też chcę takiej miłosci!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. To było takie piękne*^^* Filip naprawdę kocha Marcela^^ Co do ,,kartki z kalendarz" to jak najbardziej pomysł popieram:3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kartka z pamiętnika to bardzo dobra mysl :) Mogłoby to być takie oderwanie się od spraw remusa itp. Notka wspaniala, kocham takie rozdzialy, kiedy nie opsiujesz spraw SxR, tylko innych, pobocznych bohaterów. Czekam z niecierpliwością na kolejną część i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. http://ren-horo-yaoi.blog.onet.plzapraszam na jedną z dłuższych i myślę, że ciekawszych notek =)

    OdpowiedzUsuń
  7. ~http://valandia.blog.onet.pl14 września 2006 14:42

    nio... noteczka... piękniusia.... mrau... a pomysł o "kartce z pamiętnika" jest świetny ... frusi mrusi ^^ Pozdrawiam serdecznie -Fiancee

    OdpowiedzUsuń
  8. Naprawde fajna notka, taka miła i rozczulająca... Co do ,,Kartki z pamiętnika'' to dobry pomysł, ale raczej nie tylko jakiejś z postaci pobocznych, może również jakieś wspomnienia innych Huncwotów, w końcu sytuacje widziane z różnych perspektyw mogą wydawać się inne;-). Chciałam powiadomić że jesteś u mnie na blogu w linkach:-) Niekoniecznie musze być u ciebie, bo w końcu to inna tematyka, ale prosze chociaż o komentowanie. Ja oczywiście nadal czytam twojego bloga i czekam na kolejną notke;-) Adres mojego bloga: http://gorillazkaworld.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam Filipa jest taki rozkoszny ^^ A takie wspomnienia to naprawdę świetny pomysł xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam,
    słodko, wspomnienia Filipa, no dał sobie radę, chociaż z dostaniem się tam, chociaż nie przemyśał gdzie będzie spał...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  11. awwwwwwwwwwwwwwwwwwwww *-* (nie ma to jak inteligentny, rozbudowany komentarz)

    OdpowiedzUsuń