piątek, 1 września 2006

Zazdrość...

O.K. Na początek... Tokito, dzięki Ci za to, że sie upomniałaś o nową notkę. To mnie zmotywowało ^^ . Crusade, dzięki Ci za miłe słowa i Ty także masz swoją wielką cegiełkę w fundamentach tego bloga ^^ . Wielka buźka dla Was ^^ . Poza tym Kochanko Szkarłatnych Motyli, postaram się pisać dłuższe notki. Nic nie obiecuję, ale na pewno się postaram ^^ .

 

14 listopad

- Pospiesz się, Syriuszu! – krzyknąłem na chłopaka, który starał się pozbierać szybko porozrzucane książki.

- Już, już!!

- Mówiłem Ci żebyś nie wołał Petera, kiedy stara się rzucić jakieś zaklęcie!

- Bo ja wiedziałem, że mu się nie uda i będę musiał sklejać wszystkie rzeczy?

- Ciesz się, że Ty jesteś w jednym kawałku – zaśmiałem się i podałem Blackowi jedną ze stron podręcznika.

- Nie chciałbyś mnie chyba oglądać w takim stanie? – zapytał w odpowiedzi wyzywająco – Przecież nie wiedziałbyś, do którego fragmentu mojego ciała się przytulić.

- Nie schlebiaj sobie za bardzo. – zaśmiałem się i wybiegliśmy z klasy spiesząc się na spotkanie z bliźniakami.

Nie cierpiałem się spóźniać, ale przy Syriuszu to było zupełnie normalne. Kiedyś ludzie zaczną gadać głupoty. Jestem tego pewien. W końcu zawsze, gdy nie przychodzimy gdzieś na czas to wyglądamy jak po przejściu huraganu. Uśmiechnąłem się na samą myśl o tym i wspomniałem pamiętne śniadanie z września.

Wpadliśmy do biblioteki jak opętani zatrzymując się wprost na stoliku, przy którym siedziało kilka Krukonek.

- Panie wybaczą – rzucił szelmowsko Syri, a dziewczyny zaśmiały się niczym słodkie idiotki. Myślałem, że je rozerwę. Te ich maślane oczka, którymi raczyły chłopaka. Pociągnąłem Blacka w stronę półek z książkami na temat historii magii.

- Zazdrosny jesteś, Remi – wyszczerzył się Syriusz.

- Nie… Nie prawda – wydukałem czerwieniąc się.

- Oj, jesteś, jesteś. Nie zaprzeczysz, mój malutki – chłopak zatrzymał się bez ostrzeżenia, a ja razem z nim. Jako, że trzymałem go za rękę poczułem dość mocne szarpnięcie, do czego dołączyło jeszcze to, którym chłopak przysunął mnie do siebie i objął w pasie.

- Te Twoje czerwone licka mówią same za siebie – powiedział łagodnie patrząc na moje piekące policzki.

- Chodź, bo i tak jesteśmy do tyłu z czasem – rzuciłem wymijająco i starałem się wyrwać z mocnego, lecz czułego uścisku.

- Poczekają.

- Syriuszu! Czego znowu chcesz za uwolnienie mnie, co?!

- Hmm… A co możesz mi dać? – jego dwuznaczne pytanie wprawiło mnie w niemałe zakłopotanie. Black udawał, że się nad czymś uważnie zastanawia.

- Mam! – wrzasnął po chwili – Napiszesz mi esej na transmutację!

- Tylko tyle? – zdziwiłem się.

- A chciałbyś coś jeszcze? – spojrzał na mnie unosząc jedną brew, co dodało mu powagi.

- Chodź! – powtórzyłem chcąc jak najszybciej zakończyć ten temat.

Jako, że zupełnie nikt nie zaglądał do działu z historią magii uznałem, że będzie to najodpowiedniejsze miejsce na spotkanie, tym bardziej, jeśli Puchoni pragnęli ukryć sprawę z medalionem. Jak się okazało nie tylko pod tym względem nudne dzieje świata czarodziejów były przydatne.

Wraz z Syriuszem stanęliśmy niczym spetryfikowani widząc jak jeden z braci opiera się plecami o półki z odchyloną lekko do tyłu głową. Miał przymknięte oczy, ale zapewne by nas zauważył gdyby nie fakt, iż drugi z chłopaków sunął zachłannie ustami i językiem po jego nagiej piersi. Szkolna szata Puchona leżała na ziemi, a jasna koszula w zieloną kratkę rozsunięta była na boki ułatwiając dostęp do leciutko opalonej skóry. Nie wiedziałem, co powinienem zrobić, więc koniec końców stałem i patrzyłem jak jeden z braci pieści tors drugiego, podczas gdy tamten, zapewne samemu nie zdając sobie z tego sprawy, zaciskał pięści na kasztanowych włosach kochanka.

Ciche jęki i mruczenie rozkoszy, jakie wyrywały się z gardeł czwartoklasistów pozwoliły mi oprzytomnieć. Miałem zamiar odejść, ale Syriusz złapał mnie za dłoń nie pozwalając na to.

- To może my przyjdziemy później? – zapytał beznamiętnym głosem, ale czułem jak jego ręka drży lekko ściskając moją.

Chłopak nie odrywając ust do lekko podnieconego ciała, uniósł dłoń w geście mówiącym „Już kończę”.

Black przejechał dłońmi po swoich czarnych włosach zaczesując je nieznacznie do tyłu. Nie wiem, czy to pod wpływem szoku, jakiego doznałem, czy też z zupełnie innych powodów poczułem mrowienie w lędźwiach.

Zdawałem sobie sprawę z faktu, że chłopak chciałby mieć już wszystko za sobą i wyłożyć się na łóżku w sypialni. O tak, nie tylko on. Poza tym nie potrafiłem powstrzymać nikłego uśmiechu, gdy przed oczyma stanął mi obraz Syriusza rozciągniętego niczym kot w ciepły letni dzień, na białej pościeli. Dawniej zapewne skarciłbym się za coś takiego, ale przez te zaledwie kilka miesięcy dowiedziałem się zbyt wielu rzeczy. W końcu mając, na co dzień do czynienia z Shevą, który mniej więcej, co piętnaście minut zachwycał się jakimś chłopakiem, czy to nauczycielem, nie mogłem czuć się zażenowany własnymi, jak na razie, zupełnie niewinnymi wizjami.

- Wybaczcie, ale to było silniejsze do nas – zaśmiał się jeden z Puchonów zapinając koszulę i odchodząc do półek. Drugi poprawił się szybko i podał bratu gumkę, by mógł spiąć włosy. Dopiero teraz byłem w stanie ich odróżnić.

- No, ja wiem, że mam tendencję do przychodzenia nie w porę, ale moglibyście być bardziej uważni. – stwierdził Syriusz.

- Spóźniliście się 20 minut – odparł Karel, a ja popatrzyłem wymownie na kruczowłosego.

- O.K. Przepraszam, że Cię nie posłuchałem – uspokoił mnie chłopak, po czy zwrócił się do Puchonów. – Następnym razem będę wiedział, czym grozi nasze ociąganie się. – teraz cała ta sytuacja sprzed chwili zaczynała nas bawić.

- Nie martw się, już niedługo to wy będziecie się tak zachowywać – wyszczerzył się do nas Thomas, na co Syri tylko puścił mu oko, a ja oblałem się rumieńcem.

- Co do medalionu – zacząłem w końcu – To znalazłem na ten temat tylko krótką adnotację. Podobno otwiera on bramę do Trzech Pieczęci Aresa. Jako, że nie mogą one zostać złamane na straży Klucza postawiono Guardian’a, który jako jedyny jest w stanie przekazać władzę nad nim komuś innemu.

- A teraz po ludzku, proszę – rzucił zdezorientowany Thom.

- Dokładnie, tak dla nas ciemniaczków, jeśli łaska – dodał Karel.

- Ehh… - westchnąłem przeciągle – Trzy Pieczęcie Aresa, to trzy pieczęcie wojny. Jeśli zostaną złamane trzy rzeczywistości tego świata… - urwałem widząc miny moich słuchaczy - … Przeszłość… Przyszłość… I… Teraźniejszość… - powiedziałem bardzo powoli – Pogrążą się w chaosie, wiecznej wojnie. Na czele każdej Armii stanie wybrany przez Aresa dowódca, lalka, którą bóg będzie mógł kierować wedle swego życzenia. By do tego nie dopuścić Rada Dziewięciu… Nie pytajcie, nie mam pojęcia, kim są… Ukryła Pieczęcie, a także Klucz i wyznaczyła Guardian’a, strażnika, który jako jedyny może nad nim zapanować.

- No, O.K. A co to robi w Hogwarcie? – zapytał Karel wskazując na medalion, który trzymałem w ręce.

- O to zapytaj tego tutaj – Syriusz oprzytomniał.

- A czemu mnie? – rzucił niby naiwnie.

- A kto mi powiedział gdzie mam szukać, co?

- Następnym razem radź sobie sam – naburmuszył się w udawanej złości i powoli zaczął mówić.

- Jedni sądzą, że zamek został wybudowany na Wrotach do Piekieł, co oczywiście jest bajką, inni, że to moc założycieli to sprawiła, ale to też bujda. W rzeczywistości to właśnie tu przebywa Guardian, a także Klucz. Medalion pojawia się zawsze tam, gdzie ludzkie wcielenie Aresa. Jeśli jest tutaj to oznacza, że właśnie gdzieś w tym zamku mieści się Komnata Pieczęci i to tu ukryte są główne osobistości Wojny. – Black zmierzwił sobie lekko włosy i uśmiechnął szeroko – Więcej nic nie wiem, bo nigdy jakoś nie byłem chętny do wysłuchiwania bajeczek mojego dziadka.

- Nie ważne, dzięki wam za wszystko – zakończył Karel, a Thomas wziął z moich rąk wisior.

- Jak znam życie, to i tak jeszcze przyjdziecie do mojego Remuska – Syriusz objął mnie ramieniem i otarł się o mnie policzkiem.

- Możliwe, skoro macie w Domu geniusza, to musimy z niego korzystać – zażartował Puchon o rozpuszczonych włosach.

- Możecie wracać do poprzedniego zajęcia, tylko nie zaświńcie podłogi – zarechotał Syri i szybko uciekł przed jasną smugą światła, jaką chciał w niego uderzyć Karel.

Powoli dołączyłem do Blacka, który dumny z siebie czekał na mnie kilka regałów dalej. Niestety nawet nie mogliśmy spokojnie wyjść w biblioteki. Gdy tylko Syriusz pojawił się przy drzwiach doskoczyły do niego te same dziewczyny, które wcześniej siedziały przy stoliku. Myślałem, że zabiję je na miejscu, kiedy to kokietowały chłopaka i co jakiś czas któraś z nich obejmowała go kładąc dłoń na jego piersi. Ludzie, przecież on ma dopiero 11 lat! Wolę nie myśleć, co będzie w przyszłości.

- Nie przeszkadzajcie sobie – rzuciłem i szybko zostawiłem kruczowłosego sam na sam z napalonymi Krukonkami. Usłyszałem za sobą tylko ich zawiedzione jęki i wołanie Blacka. Nie miałem zamiaru się zatrzymywać. Nawet nie rozumiałem, co mnie opętało. Ktoś szarpnął mnie za ramię i pchnął na ścianę.

Poczułem silny uścisk na nadgarstkach, a moje dłonie powędrowały na zimny mur zaraz obok twarzy.

- Czy Ty nie słyszysz jak Cię wołam?! – krzyknął Syriusz napierając na mnie całym ciałem. – Co Cię opętało?! Chyba nie jesteś o mnie, aż tak zazdrosny?! Przecież to tylko głupie dziewczyny, które myślą, że każdy reaguje na ich udawaną łagodność! Masz mnie za pajaca, Remi?! - nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Do oczu napłynęły mi łzy, ale powstrzymałem je wkładając w to dużo wysiłku.

- Jakiś Ty głupiutki – rzucił tym razem łagodnie chłopak i objął mnie mocno. Wtuliłem się w niego. Czułem się strasznie głupio po tym całym incydencie, ale starałem się o tym nie myśleć.

- P… Przepraszam… - wyjąkałem.

- Przyjęte – powiedział cicho chłopak i pocałował mnie w policzek. – Jeśli jeszcze raz wykręcisz mi taki numer jak teraz to nie będę już dla Ciebie taki łagodny – dodał i trzymając za rękę pociągnął w stronę dormitorium.

6 komentarzy:

  1. Och, coś się ciekawie rozkręca ;)Fajni ci braciszkowie, już ich lubie, oby tak dalej.Hihihihihi. I ta słodziuchna scenka na końcu (mrrrrrau) :P Naprawdę poważnie żałuje że mają tylko po 11 lat. Niechce się nażucać, ale czy w najbliższej przyszłości będzie przewidziane COŚ dla tych którzy chcą więcej...bliskości?? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Taa... Szkoda, że mają tylko po 11 lat xD No, ale i tak jest fajnie^^ Chłopcy idą prawie na całość xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajni bracia szkoda, że nie ma takich u mnie w szkole;p Ja proszę o więcej scenek jak ta na końcu (no i może jeszcze coś dodatkowo:) Pisz szybko kolejną nocię^^

    OdpowiedzUsuń
  4. No, no, no Remi nieźle jest zazdrosny, ale nic dziwnego w końcu ma takiego fajnego chłopaka;-p (Kurcze ale ja jestem podobna do tych dziewczyn;-/) Dołączam się do innych - szkoda że mają dopiero 11 wiosen.

    OdpowiedzUsuń
  5. ~http://valandia.blog.onet.pl12 września 2006 21:50

    Łiiii.. słodziusie...(nie no teraz mi już głupio tak się powtarzać w kółko... ) khem.. ale co tam... Genialna notka... miauu.. ahh uzależniłam się już od Twojego opowiadania... mruu -Fiancee

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    bardzo fajni są ci braciszkowie, rozkręcą się, och Remus bardzo zazdrosny...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń