piątek, 6 października 2006

Choroba

Hmm... Chyba znalazłam sobie nowego Wena ^^. Po Brzsku chodzą Filipińczycy, którzy przypominaja jak nic Koreańczyków ^^". Jeden z nich jest taki totalnie przystojny i wysoki... Lekko skośne oczka, ciemna karnacja... Właśnie zamierzam go sobie poderwać (kij, że nie umiem ^^"). W poniedziałek mam szkołę. Jedna lekcja trwa 120 minut! TT^TT, a ja mam ich sześć i to w dodatku pod rząd Historia sztuki! Załamka! Ehh...

 

6 styczeń

Nie myślałem, że korytarze mogą być aż tak zimne jak dziś. Czułem się jakby temperatura ledwie przekraczała 0 stopni Celsjusza i nie miałem się, czemu dziwić. Nie byłem w stanie czegokolwiek przełknąć z powodu bólu gardła, z nosa niemal mi się lało i w dodatku trzęsłam się z zimna. Nigdy więcej nie będę moknął pod prysznicem i zimną wodą. Skutki były zbyt opłakane bym miał ot tak sobie w wszystkim zapomnieć.

W tej chwili Syriusz trzymał mnie za rękę i prowadził do Skrzydła Szpitalnego. Najzabawniejsze było to, że i o pochorował się od tamtej akcji ze środy. Wyglądał słodko z tym mętnym wzrokiem, który wywołała u niego gorączka.

Dzięki profesorowi Camusowi nie musieliśmy męczyć się na lekcjach. Wystarczyły jego stanowcze słowa: „Marsz mi do pani Mallery i niech się dowiem, że do niej nie dotarliście, a szczerze będę wam współczuł, kiedy się z wami policzę” abyśmy bez najmniejszych sprzeciwów poszli do Skrzydła Szpitalnego.

Nie liczyłem na jakąkolwiek ‘taryfę ulgową’ i to, że pani Mallery zostawi nas obu u siebie było pewne.

Stanęliśmy przed dużymi drzwiami gabinetu lekarskiego i izolatki. Syri odetchną głęboko i nacisnął na klamkę. Niemal natychmiast pojawiła się przy nas szczupła, niewysoka kobieta w średnim wieku. Siwe włosy spięte miała w kok osadzony dość wysoko, a jej szaro-niebieskie oczy mierzyły nas zza kwadratowych okularów.

- Nie dobrze – rzuciła przyglądając się nam i kręcąc głową. Klasnęła w ręce, a przed nią pojawił się starszy skrzat domowy, który spojrzał na mnie i Syriusza, a zaraz potem zniknął. Po zaledwie minucie był już z powrotem i wręczył kobiecie nasze piżamy.

- Proszę mi się szybko przebrać, a ja przygotuję wam łóżka – powiedziała pani Mallery i skierowała się w stronę wnętrza pokoju. Popatrzyłem za nią, kiedy przemieszczała się szybko między dwoma rzędami łóżek. Było ich, co najmniej dziesięć par, po równo ustawionych pod ścianą i oknami. Wszystkie były puste poza jednym gdzieś po środku. Idąc w ślady Syriusza podszedłem do jednego z wolnych posłań i szybko ubrałem piżamę. Zapinałem ostatni guzik koszuli, kiedy kobieta wróciła do nas.

- Położę was koło okna – zaczęła – Widzicie tego chłopca? Będziecie leżeć obok niego, a teraz kłaść mi się! – pielęgniarka weszła do małego pokoiku graniczącego z salą, w której teraz byliśmy. Niechętnie powlokłem się na wyznaczone miejsce kątem oka usiłując dostrzec osobę na posłaniu w naszym pobliżu. Niestety chłopak nakrył się pierzyną po uszy i nie byłem w stanie go rozpoznać.

Zdziwiony spojrzałem na Syriusza. Kruczowłosy przesuwał nasze łóżka bliżej siebie.

- Co Ty robisz? – zapytałem.

- Muszę Cię mieć mniej więcej metr od siebie żebym miał na Ciebie oko! – odparł i zabrał się za przestawianie szafek. Uśmiechnąłem się do siebie. Jednak ta cała choroba nie była taka zła. Mogłem być z Syriuszem przez cały czas pobytu w SS, a to bardzo mi się podobało.

- Kładź się, Remi – nakazał chłopak, a ja zasalutowałem i wskoczyłem pod kołdrę.

Niedługo później pielęgniarka przyniosła nam termometry, które włożyła nam do ust i od razu wyciągnęła.

- Gdzie wy się tak załatwiliście? Obaj po 39 stopni! Pić mi to natychmiast i przykryć się po uszy! – kobieta podała nam po flakoniku jakiegoś płynu.

- Ale to śmierdzi – jęknął Black – I jest gorzkie!

- Nie marudź! Daj dobry przykład Remusowi i wypij to. – kruczowłosy rzucił na mnie okiem.

- Jeśli tak pani stawia sprawę… - zamknął oczy i opróżnił buteleczkę – Remi, Twoja kolei. Masz wchłonąć wszyściusieńko – zastrzegł. Skrzywiłem się, ale zrobiłem jak mi kazał.

- Blee…!! Paskudztwo!

- Grzeczni chłopcy – uśmiechnęła się do nas pielęgniarka – Teraz nie wychodzić z łóżek i wygrzewać się! – zabrała od nas puste butelki i wróciła do siebie.

Leżałem chwilę patrząc się w sufit, a kiedy odwróciłem się w bok napotkałem wesołe spojrzenie Blacka.

- Co? – speszyłem się trochę.

- Nic – wyszczerzył się – Po prostu sobie na Ciebie patrzę. Jesteś cudowny, wiesz? Jak laleczka. Tylko, że jeszcze nie powstała taka, która mogłaby Ci dorównać. – zaczerwieniłem się i ukryłem policzki pod pościelą. Dziwnie się czułem słuchając jak Syriusz mówi o mnie cokolwiek, a te słowa sprawiały, że motylki latające po moim wnętrzu zaczynały szaleć i łaskotać mnie niemiłosiernie.

Usłyszałem ciche skrzypnięcie drzwi i do izolatki wszedł brązowowłosy chłopak.

- Karel? – szepnąłem sam do siebie, a Syri odwrócił się w tamta stronę. Nieznajomy na łóżku koło Syriusza zerwał się szybko do siadu.

- Thomas? – teraz to Black zapytał sam siebie.

- Spóźniłeś się pięć minut – odezwał się Thom do brata.

- Przepraszam, miałem dużo zadań… - starszy Puchon złapał go za rękę i pociągnął w dół łącząc swoje usta z wargami Karela.

- Wybaczam – wyszczerzył się Thomas – Ale zaczynałem się martwić.

- Niepotrzebnie. Cześć, chłopaki – młodszy chłopak posłał nam promienny uśmiech.

- Hej, nawet was nie zauważyłem – rzucił drugi obdarzając nas chwilowo uwagą – Co tu robicie? – Syriusz pociągnął nosem, co wystarczyło za odpowiedź.

- A Ty?

- Oficjalnie to…

- A ten znowu tutaj!

- Dzień dobry, pani – ukłonił się Karel pani Mallery.

- Codziennie tu jesteś. Aż tak tęsknisz za bratem – chłopak tylko się uśmiechnął.

- Oczywiście, że za mną tęskni! – oburzył się Thom – A pani mnie tu więzi! Przecież on nawet po nocach spać nie może, kiedy mnie nie ma w pobliżu!

- Zupełnie jak Ty, ale mogłeś uważać na schodach!

- Zepchnęli mnie! Ile razy mam pani powtarzać, że nikt się mnie nie pytał, czy chcę spaść z tych głupich schodów?! Teraz już mi przeszło, więc dlaczego mnie pani puścić nie chce?!

- Jeśli będziesz się wyrywał, znowu przywiążę Cię do łóżka! – chłopak skrzyżował ręce na piersi i zrobił obrażoną minę – Twoje rany jeszcze się nie zagoiły, dlatego musisz tu jeszcze leżeć.

- Nie prawda! Aj! – kobieta uderzyła lekko Puchona w ramię.

- O tak Dotknęłam Cię, a Ty jęczysz. Jesteś już zdrowy, Proszę, ubieraj się i wychodź! – fuknęła ironicznie.

- Niech się nim pani nie przejmuje. Zaraz to z nim załatwię – Karel uśmiechnął się ciepło, a pielęgniarka poklepała go po głowie i znowu poszła do siebie.

- Powinieneś być po mojej stronie! – naburmuszył się Thomas.

- Jestem, ale co mi po Tobie, jeśli będziesz obolały? – młodszy usiadł na łóżku brata i musnął delikatnie jego wargi, co wywołało szeroki uśmiech na ustach chłopaka, który oddał pocałunek czyniąc go bardziej namiętnym.

- Gdzie masz okulary? – zapytał Kar pocierając nosem o nos bliźniaka.

- Na szafce – młodszy sięgnął w bok i założył bratu okulary.

- Wolę, kiedy mnie widzisz – wyszczerzył się.

- Przecież mam taką samą wadę wzroku jak Ty.

- I nie zabiłeś się o prześcieradło?

- Karel! – Thomas położył chłopaka na swoich kolanach i pochylił się nad nim. – Ja się na Tobie zemszczę za te drwiny.

- Tylko na to czekam – Puchon wczesał palce w rozpuszczone włosy bliźniaka i przyciągając jego twarz do swojej znowu połączyli się w pocałunku. Syriusz odchrząknął zwracając na nas uwagę braci.

- A tak – oprzytomniał Thom – Więc oficjalną wersję już znacie, a nieoficjalna, o której będziecie wiedzieć jako jedyni to ta, że wiemy, jaka jest rola medalionu i tak dalej. Za jego pomocą otworzyliśmy przejście do ukrytych podziemi zamku. Odkryliśmy, o co chodzi z Kluczem i Guardian ‘em oraz natknęliśmy się na Aresa, który się obudził. Moje ciało odczuło na sobie jak bardzo zależy mu na władzy. To tak w skrócie. Później opowiem wam to dokładniej.

- Mam nadzieję – uśmiechnąłem się – Ale jakim cudem udało Ci się oszukać panią Mallery?

- Karel to najlepszy kłamca, jakiego znam. Mina niewiniątka, ale oszust z niego niesamowity. A właśnie! Chyba nie byłeś w bibliotece? – starszy spojrzał niepewnie na brata.

- Przecież mi zabroniłeś.

- Pamięta, że dopóki się stąd nie wyrwę masz zakaz zbliżania się do niej.

- Tak, wiem. I mam się codziennie u Ciebie meldować trzy razy.

- I…

- Jeśli coś się będzie działo mam, o tym powiedzieć Zardi.

- Zardi? – zaciekawiłem się.

- Młoda wiedźma, która zna się na czarnej i białej Magii Legend – wytłumaczył mi Thom – Ma niesamowite umiejętności, ale tylko nieliczni o tym wiedzą. Podobno jej matką jest reinkarnacja Nemesis, a ojcem Merlin. Najlepsze jest to, że ona ma jedynie jedenaście lat. – zamurowało mnie. Dziewczyna w moim wieku? Jak to w ogóle możliwe? To oznaczałoby, że chodzi teraz do pierwszej klasy, ale Nemesis i Merlin… I w dodatku cała ta historia z Aresem…

- Koniec odwiedzin! – krzyknęła pielęgniarka wychylając się ze swojego gabinetu.

- Przecież on dopiero, co przyszedł! – warknął Thomas.

- Proszę się ze mną nie kłócić!

- Wredna baba – Puchon posmutniał.

- Słyszałam to!

- O.K. Przepraszam i niech już pani nie podsłuchuje!

- Jesteś niemożliwy – Karel pokręcił głową.

- W końcu nazywam się Mares. – rzucił z dumą starszy z braci. – Kar, przyjdź do mnie w nocy.

- Że co? Niby, po co?

- Muszę się Tobą nacieszyć, bo przy tym babsztylu nie mam jak.

- Odpada. Chcę się wyspać, poza tym pozwolisz na to żebym włóczył się po ciemku po szkole? – zapytał przekornie Karel.

- Fakt! W takim razie postaram się wyżyć do jutra – dłoń Thomasa powędrowała od kolana poprzez udo do biodra bliźniaka. Spojrzeli sobie w oczy.

- Ja Ciebie też – szepnął Puchon o związanych włosach i składając delikatny pocałunek na ustach brata wyszedł z sali.

8 komentarzy:

  1. Pierwsza!!!:-D No ładnie, chłopaki się pochorowały, ale za to mają teraz pełno czasu dla siebie;-p Troche mi się wszystkie ff na blogach mieszają, ale zawsze w pore sobie przypomne co się tu dzieje. Zresztą piszesz najczęściej z wszystkich i za to pełen podziw;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, a ja uminąłem 2 notki!! Wyobrażasz to sobie!? No, ale już powróciłem :* Suuuper, lubie takie chorobska i inne zeczy ktore jeszcze bardziej zblizaja ich wszystkich do siebie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. ~www.valandia.blog.onet.pl6 października 2006 21:53

    sweeeet.. kawaii.. nowy wątek poboczny :P znaczy moze i nie nowy.. ale rozwinięcie tamtego z tym medalionem czy co to tam było... ahh ta skleroza hihihih.... podobała mi się noteczka bardzo ^^ -Fiancee

    OdpowiedzUsuń
  4. Choroba zbliża ludzi:) Fajnie, że będą mieli teraz dla siebie dużo czasu, no i że zaczęła się wyjaśniać ta akcja z madalionem^^ ten wątek poboczny z braćmi też jest sweet^^ Masz po prostu talent do pisania:) No to ja czekma na kolejną notkę^^ Papatki:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! Nota SUPER!!! No i co tam jeszcze powiem... POZDRO ^^ (a tak w ogóle ja chyba daję wszędzie takie same komentarze ^^)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kawaii nocia!A ci bracia to chyba tez tentego?Ten "pochorowany" chciał sie zabawić pewnie...hiehie...No cóż, czekam na następną część!

    OdpowiedzUsuń
  7. ~HaganeNoBlackRose28 lipca 2008 14:52

    Yaaay *_*Jak ja ubóstwiam tych bliźniaków! :3 Oni są taką słodką parą :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    pochorowali się, ale mają teraz dużo czasu dla siebie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń